"Chciałeś być sprytny, ale to ja byłam sprytniejsza."
Hermiona jeszcze chwila stała przy oknie wpatrując się w horyzont. Rozmyślała o Fredzie. O jego głębokich brązowych oczach, rudych włosach, silnym ciele. "Przestań! Zachowujesz się, jak idiotka! Umówiłaś się z Cormac'iem! Jeśli naprawdę Cię kocha to masz szczęście. Obroni Cię przed szlamownikami i złem!" Skarciła samą siebie, ale jeśli McLaggen nie umiał jej obronić przed grupką szesnastoletnich Ślizgonów, to, jak będzie bronił ją przed rosłymi mężczyznami? Zeszła powoli na dół. W kuchni już wszyscy siedzieli przy stole. Fred próbował coś wyczytać z jej oczu. Co mu odpisała? Zgodziła się? Odmówiła? Sam nie wiedział, czy wytrzyma do wtorku. Chyba powie jej, że przeczytał ten list. Hermiona weszła do kuchni i przywitała się z wszystkimi. Zauważyła, że Fred smaży naleśniki. Sama do siebie uśmiechnęła się widząc rudzielca robiącego śniadanie. Dosiadła się do pozostałych, a pani Molly już zaczęła wydawać polecenia. -Ron! Razem z Ginny posprzątacie łazienki! Harry, ty z L