"1-1."

    W sobotę Fred wstał w świetnym nastroju. Wyszedł cicho z pokoju, żeby nie budzić George, który wrócił dopiero nad ranem. Zszedł do kuchni, ale tam nikogo nie było. Chyba wszystkim oprócz Hermiony wieczór się udał, ale on tak się cieszył z tego powodu, że mógł przeboleć te kilka godzin spędzonych wczoraj wieczorem w samotności i to, że sam musi sobie zrobić śniadanie. Kiedy usiadł już do stołu przez okno wleciała mała sówka. Miał wrażenie, że gdzieś ją już widział. Nie pomylił się. Wziął od niej list i ona natychmiast odleciała. Odwrócił kopertę. "Hermiona Granger- Nora" głosił napis. Fred nie był wścibski. Na pewno nie aż tak, żeby czytać czyjąś korespondencję, ale przecież Hermiona to jego przyjaciółka. Powie mu kto do niej napisał i w jakim celu, więc po co zwlekać? Choć Weasley sobie tak, to tłumaczył, to w głębi serce czuł, że jest ciekawy kto pisze do Granger stawiając serduszka zamiast kropki na i. Jeśli to Krum? Znów poczuł ukłucie zazdrości. Musi to otworzyć. Musi! Delikatnie zaczął odklejać kopertę. Nagle z środka wydostała się róża, która okazała się sztucznym ogniem i powstał z niej napis: "WYBACZ MI! ♥" Fred trochę zdezorientowany na początku nic z tego nie rozumiał, aż sobie przypomniał, że to Cormac przeprasza dziewczynę za swoje wczorajsze zachowanie. Uśmiechnął się sam do siebie. Może Hermiona nie zobaczy tego listu i nie dowie się, że McLaggen zrozumiał, że źle zrobił. Wyciągnął kartkę, ale to co przeczytał zepsuło jego humor.

                                            Najdroższa Hermiono!

  Piszę do Ciebie, żeby Cię przeprosić za moje wczorajsze zachowanie. Nie wiedziałem, jak zareagować na ich zaczepki. Nie chciałem się śmiać. Na prawdę. Tylko też nie chciałam, żeby śmiali się ze mnie. Sama wiesz, jak jest. Zrozumiałem jednak, że nie liczy się już dla mnie opinia Ślizgonów, Gryfonów, czy kogokolwiek. Powinienem przyznać się, że to właśnie z Tobą przyszedłem na koncert. Jeśli zgodzisz się ze mną umówić jeszcze raz naprawię te błędy. We wtorek w "Kociej łapie" jest impreza. Zapraszam Cię na nią i obiecuję, że pójdziemy tam RAZEM. Będę na Ciebie czekać o 20 przed barem. Proszę Cię, wybacz mi!

                                                                              Cormac McLaggen, który zrozumiał swój błąd.

P.S. Tego buziaka mogłaś mi dać. Nie rób z siebie takiej cnotki. We wtorek bez pocałunku ode mnie nie odejdziesz.

   Fred stał, jak wryty czytając już chyba po raz piąty treść listu. Naśmiewał się z niej?! Zaprosił ją na randkę i zaczął się z niej śmiać?! Nie przyznał się do niej? Co to ma znaczyć?! Jeszcze to zdanie o cnotce. Hermiona to wyjątkowa dziewczyna. Nie całuje się na pierwszej randce, ale jeśli pójdzie na drugą nie obejdzie się bez pocałunku. Nawet ten bałwan, tak napisał. Dlaczego Hermiona nie powiedziała mu o tym, że Cormac się z niej śmiał? Obiecał jej, że będzie ją chronił przed takimi docinkami. Obiecał! Co miał na myśli pisząc, że sama wie jak jest?! Pewnie to, że jest wyśmiewana. Wiedział o tym! Widział co było w Hogwarcie.
-Wiesz co Cormac? Dupek z Ciebie.- Wyszeptał Fred sam do siebie przez zaciśnięte zęby. Co ma zrobić z listem? Pokazać go Hermionie? Jeśli go zobaczy, to może mu przebaczyć i pójdą na drugą randkę, ale jeśli nie pokaże to Cormac, kiedyś zapyta o ten list i może się wydać. Jednak nie chciał, żeby Gryfonka widziała list, albo co gorsza przebaczyła temu głupkowi! Chyba zaczynała się mu się podobać bardziej, niż on tego by sobie życzył. Usłyszał, że ktoś schodzi na dół. Musi podjąć decyzję. Szybko. Teraz. Już. Chowa list do koperty, zakleja i kładzie na stole. Róża! Trudno. Już za późno. Usiadł do stołu i jak gdyby nigdy nic jadł śniadanie.
   Do kuchni weszła Hermiona. Miała na sobie czarne getry i jeansową koszulę. Włosy spięła w kucyk zostawiając grzywkę. Była w dobrym humorze. Wczorajsza rozmowa z Fredem podniosła, ją na duchu. Opowiedziała komuś, co się stało i poczuła się lepiej. Może nie powiedziała mu wszystkiego, ale powiedziała to, co powinna. Wydawało jej się, że to trochę dziwne, że zwierza się bratu swojego przyjaciela (i przyjaciółki!), ale po tych ich szczerych rozmowach mogła też Freda nazwać swoim przyjacielem. Miło. Bardzo miło.
-Cześć!- Rzuciła Hermiona, ciesząc się, że znowu spędzi trochę czasu sam na sam z Fredem.
-Hej! Jesteś głodna?- Zapytał trochę zdenerwowany Fred. Nie wiedział, jak ma się zachować.
-Tak! Strasznie.
-Może zrobić dla Ciebie śniadanie?
-No, nie wiem. Chyba...jak chcesz...poradzę sobie...jeśli masz ochotę.- Gryfonka zaczerwieniła się. Nie wiedziała, jak ma się zachować w takiej sytuacji. Fred zauważył to, że dziewczyna zawstydziła się. Czuł się z tym wspaniale. Hermiona była potwierdzeniem, jak inne dziewczyny reagują na niego. Chociaż...co tam inne dziewczyny. Najważniejsza jest ona. "NIE! FRED! Ona jest Twoją przyjaciółką!" Gryfon był zły na samego siebie, że tak pomyślał.
-Już dobrze. Zrobię Ci te naleśniki- roześmiał się Weasley. Hermiona nadal się rumieniąc usiadła do stołu i zauważyła list, adresowany do niej. Dziewne, że Fred nie wspomniał o nim. Wzięła kopertę do reki i otworzyła ją. Z środka już nic nie wyleciało. Przeczytała, to co Cormac do niej napisał i była bardzo zdziwiona. Przeprasza ją! Nikt nigdy tego nie zrobił! Nie przeprosił jej, że się śmiał z niej. Oprócz Freda i George. Co do tego drugiego nie była pewna, czy zrobił to szczerze. Zaprasza ją na kolejną randkę. Ma iść? Fredowi dała drugą szansę i teraz są przyjaciółmi i to bardzo dobrymi. Cormac też na nią zasługuje. Tylko, że Fredowi dała ją z różnych powodów. Kiedy patrzyła w jego ciepłe, brązowe oczy mogła nawet się zgodzić, że pójdzie z nim na koniec świata, ale musi sobie, jakoś poradzić i w końcu zacząć używać zdrowego rozsądku przy nim. Z tych rozmyśleń wyrwał ją Fred.
-Proszę. Mam nadzieję, że będzie Ci smakować.- Chłopak postawił przed nią talerz pełen naleśników, jogurt porzeczkowy i szklankę soku wiśniowego.- Właśnie! Jakaś sowa przyleciała tutaj rano z tym listem. Kto do Ciebie napisał?- Fred powiedział to tak lekko. Przynajmniej chciał, żeby tak to zabrzmiało. Był ciekawy, czy Hermiona powie mu prawdę i, czy opowie mu resztę wieczoru.
-Rodzice. Właśnie wyjechali na wakacje do Portugalii i świetnie się bawią. Pozdrawiają wszystkich, a w szczególności George- odpowiedziała Gryfonka siląc się na, jak prawdziwszy uśmiech. Fred musiał robić to samo. Okłamała go! Tego się po niej nie spodziewał, ale z drugiej strony, co miała mu powiedzieć? Napisał do mnie Cormac i przeprasza mnie za wczoraj, bo wiesz nie powiedziałam Ci wszystkiego?!
-Fred!- Nagle chłopak się otrząsnął i spojrzał na dziewczynę. Przestraszył się, że coś się stało skoro, tak głośno krzyczy, ale ona po prostu jadła.- Te naleśniki są przepyszne! Nie chcą obrażać Twojej mamy, bo robi je naprawdę dobre, ale Twoje są o niebo lepsze! Szczególnie w połączeniu z tym jogurtem. Nie podejrzewałam, że jesteś takim świetnym kucharzem!
-Bo Ty jeszcze nie wiesz o mnie wielu rzeczy.
-Naprawdę? To czego jeszcze o Tobie nie wiem?
-Nie powiem Ci. Musisz sama się dowiedzieć.- Gryfon był z siebie dumny, że tak zaimponował dziewczynie. Cieszył się, że jej smakuje, ale nie mógł przestać myśleć o tym, że go oszukała. Nie mógł jej powiedzieć, że wie od kogo jest list, bo wtedy wydał, by siebie. W sumie było 1-1. Może mu sama kiedyś powie.
  Do kuchni weszła pani Molly.
-Dzień dobry kochani! Co ja widzę? Zrobiliście już sobie śniadanie?
-W zasadzie to Fred, to wszystko przygotował.- Chłopak posłał błagalne spojrzenie Hermionie, ale ona jakby w ogóle nie zwróciła na niego uwagi.- Jest świetnym kucharzem. Podzieliłam bym się z panią tymi naleśnikami, ale są tak pyszne, że nie oddam ich, ale jestem pewna, że Fred zrobi takie same i pani.- Dziewczyna uśmiechnęła się triumfalnie. Gryfon nie musiał nic mówić. Hermiona mogła czytać z jego oczu. Obecnie krzyczały "Jeszcze się policzymy!".
-Och! To wspaniale, bo na prawdę jestem głodna. Kochaniutki będziesz tak miły i zrobisz swojej mamie śniadanie?
-Oczywiście- odpowiedział Fred patrząc na Hermione.
-Pani Weasley, czy mogę pożyczyć sową?
-Tak! Nawet nie musisz się pytać skarbie.
-Dziękuję bardzo- krzyknęła dziewczyna wychodząc i dodała.- Dzięki Fred za śniadanie. Było przepyszne. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś upieczesz je dla mnie- i już wybiegła. Fred stał, jak wrośnięty w ziemię. Jak ona była pociągająca. Chyba nawet ona sama nie zdawała sobie z tego sprawy, ale teraz pobiegła po sowę, więc odpisze temu bałwanowi. Niech odpiszę, że nie umówi się z nim we wtorek! Że nie umówi się z nim nigdy!
-Fred, co z moim śniadaniem?
-Już się robi mamo.
   Hermiona weszła cicho do sypialni, bo nie chciała obudzić Ginny. Wzięła pergamin i pióro. Pobiegła na samą górę, gdzie odnalazła sowę. Na czystej kartce zaczęła pisać.

                                                              Drogi Cormac'u!

         Cieszę się, że zrozumiałeś swój błąd. Postanowiłam Ci dać drugą, ale i ostatnią szansę. Nie zmarnuj tego! Czekaj za mną przed barem.

                                                                          Hermiona Granger, która umie wybaczać.

P.S. Nie jestem cnotką, ale nie całuję się z byle kim. Nie licz na pocałunek we wtorek i jeśli chociaż raz zaśmiejesz się zemnie to wyjdę.

   Jeszcze przez chwilę wahała się, czy wysłać ten list. Na dole stał Fred, który coraz bardziej jej się podobał, ale traktowali się, jak przyjaciele nie, jak para. Pójdzie tam, jeśli będzie chciała to wróci. Przyczepiła kopertę do nogi sowy i wypuściła ją. Teraz już nie było odwrotu.                

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"To ona."

"Ponownie."

"Idealnie dopasowani" Miniaturka #2