"Dopilnuję tego."

  Hermiona płakała. Płakała i nie mogła tego powstrzymać. Zanosiła się łzami. Nawet tutaj. Miała odpocząć i zapomnieć o problemach, ale stała się wyrzutkiem w domu państwa Weasley, w Hogwarcie. Nikt nie starał się z nią zaprzyjaźnić, poznać. Ona taka nie była. Zakochana w książkach? Uwielbiała czytać i uczyć się, ale kochać książkę, to coś innego niż kochać człowieka. Ona była zwykłą nastolatką. Miała szesnaście lat i była, jak wszystkie inne dziewczyny, po prostu wszyscy uważają, że jest już na tyle dorosła, aby radzić sobie ze wszystkim sama. Przez te wszystkie lata nauczyła się tego, ale nie potrafiła sobie poradzić z rolą wyrzutka w grupie. Szczególnie, że wszyscy się niej śmiali, ale nie szukali kontaktu. Nie chcieli jej poznać. Przecież była przyjaciółką Harrego Pottera. Nie była głupia. Harry i Ron dużo jej zawdzięczali, ale była pewna, że nikt nie myślał o jej zasługach. Teraz jeszcze te słowa Freda i George. Myślała że z Fredem może wyniknąć coś więcej niż przyjaźń. Stał się męski i pociągający. Nie wiedziała co, ale coś pragnęło jego ciągłej obecności. Dzisiejsze słowa uśpiły to coś, co wyrywało się do niego.
    Fred nie mógł uwierzyć własnym oczom. Hermiona Granger, dziewczyna, która zawsze ze wszystkim radziła sobie sama, wychodziła z największych kłopotów płakała. I to z jakiego powodu? Z powodu wyśmiania? To prawda. Często z Georgem śmiali się z niej, ale nie widział jej nigdy płaczącej. Po ich żartach zawsze wysyłała im groźne spojrzenia. Po mimo, że wszyscy Gryfoni się z niej śmiali ona miała w sobie odwagę i wychodziła każdego dnia z dormitorium z podniesioną głową. Chociaż...Nie, to nie możliwe! Ona nie płacze, nawet, gdy nikt nie widzi. 
-Hej, Hermiona! Przepraszam. -Chłopak przykucnął i położył rękę na jej ramieniu, ale ona od razu strąciła ją.- Odezwij się do mnie, proszę!- Żadnej reakcji. Fred próbował spojrzeć dziewczynie w oczy, ale ciągle odwracała wzrok. Już trochę się uspokoiła. Nikt nie mógł jej widzieć w takim stanie.- Nie wiedzieliśmy, że jesteś w kuchni. Przecież, gdybyśmy Cię zauważyli...-Dziewczyna przerwała mu.
-Och, przepraszam! Miałam do Was podejść i powiedzieć, żebyście przestali się ze mnie naśmiewać, bo wszystko słyszę?!- Hermiona była bardzo zdenerwowana. Mówiła do niego głośno, prawie krzyczała, ale chciała powstrzymać się i choć trochę udawać opanowaną.
-Nie! Oczywiście, że nie tylko...- Fred sam nie wiedział co ma powiedzieć. Gryfonka patrzyła na niego wyczekująco. Wiedziała, że nie ma nic na swoje usprawiedliwienie.
-Lepiej już idź. Chyba nie chcesz, żeby ktoś zobaczył, jak ktoś tak fajny jak ty, Fred Weasley rozmawia z jakąś szlamą i szkolnym pośmiewiskiem, jak jak? To mogło by Ci zepsuć reputacje.- Chłopak nawet nie wiedział co ma powiedzieć. Na prawdę go tak nisko oceniała? 
-Na prawdę myślisz, że zwracam uwagę na status krwi? Nie jestem Malfoyem!
-Idź!- Krzyknęła Hermiona, ile miała sił w płucach.- Fred wstał i odwrócił się napięcie. Nie chciał z nią rozmawiać. Nigdy nie zwracał uwagi, kto jest jakiego pochodzenia. Jej słowa zabolały go, ale przecież on mówił o niej jeszcze gorzej. Nie może, nie chce zostawić jej w takim stanie. Usiadł ponownie obok Gryfonki.
-Nigdzie się nie wybieram, dopóki nie powiesz mi wszystkiego. O co masz do mnie żal? Wiem, że przez te wszystkie lata mogłem Cię mocno skrzywdzić, ale teraz przyszedł czas skruchy i chcę poznać Twoją historię.- Dziewczyna nie odezwała się. Miała się zwierzać Fredowi? Przecież to właśnie przez niego i przez jego brata bliźniaka była wyśmiewana. Co on sobie myśli, że stanie się jej przyjaciółką? Nigdy!
-Hmm... No mów! Śmiało!- Fred nie dawał za wygraną i ponaglał ją. To prawda nie był nikim szczególnym, ale komu ma o tym powiedzieć? Obecnie wszyscy śpią, a poza tym nie pójdzie do Ginny ze łzami w oczach i nie powie, że jej bracie się z niej wyśmiewają. Zachowałaby się jak mała dziewczynka. 
-No dobrze- zaczęła nieśmiało- tylko masz się nie śmiać.- Spojrzała Weasleyowi w oczy. Nie umiała odczytać w nich nic szczególnego. Wyglądał, jakby trochę się obwiniał za to co ona teraz przechodzi i był bardzo skupiony, ale nadal miał ten błysk w oku. Spojrzała w horyzont. Tak było najbezpieczniej. 
-Obiecuję, że ani razu się nie zaśmieję. 
-Już na pierwszym roku była wyśmiewana. Nawet przez Rona. Wtedy na prawdę nie umiałam sobie z tym poradzić. Nie miałam żadnej przyjaciółki. Wszyscy uważali mnie za kujona i pupilka. Chłopacy omijali mnie szerokim łukiem. Oczywiście oprócz Rona i Harrego. Po tym jak odnaleźliśmy kamień filozoficzny nagle miałam dużo znajomych. Mogła ich podzielić na dwa typy: na tych co chcą poznać Harrego i na tych co chcą, żebym odrabiała za nich pracę domową, a oni w między czasie poznają Harrego. Bolało. Bardzo bolało. Myślałam, że ktoś mnie polubił za to jaka jestem. Mocno się przeliczyłam. Wtedy przestałam ufać ludziom. W drugiej klasie chodziły pogłoski, jakoby "ta szlama otworzyła komnatę, żeby zwrócić na siebie uwagę". Na trzecim roku na prawdę zaprzyjaźniłam się z Ginny. Byłyśmy sobie bliskie i mówiłyśmy sobie wszsytko. Pewnego razu, gdy weszłam do dormitorium moje łóżko było całe w zdjęciach Seamusa, bo powiedziałam Ginny, że słodko się uśmiecha. Dziewczyny śmiały się ze mnie, że się w nim zakochałam i od razu pobiegły do niego i powiedziały, że chcę z nim chodzić. Przez cztery miesiące mnie unikał i nie chciał żadnych tłumaczeń, a ja przecież go nie kochałam. W tym czasie przeżyłam wszystko, zawód przyjaźni, wyśmianie przez wszystkie dziewczyny na roku i odrzucanie chłopaka. Nie chciałam z nim być, ale miałam odpowiedź co by było, gdybym z kimkolwiek chciała być. To wtedy zaczęliście się ze mnie śmiać i przypisaliście sobie moje zasługi.- Fred spojrzał na Hermionę zdziwiony. Zupełnie nie miał pojęcia o czym ona opowiada.- To ja byłam "Lubianą". Nadałam sobie taką ksywkę, żeby choć przez chwilę się tak poczuć. To ja odrabiałam za wszystkich prace domowe. To ja odbierałam pergamin za zadaniami w lochach. Pamiętam ten dzień, kiedy ogłosiliście, że to wy jesteście "Lubianą", a nazwaliście się tak, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Byłam wściekła. Chciałam wtedy zacząć krzyczeć. Tak się starałam. Robiłam wszystko jak najlepiej i teraz wszystkie moje zasługi odbierają mi bliźniacy Weasley, którzy stale się ze mnie śmieją. Nikt o tym nie wie. Nawet ty nie zrozumiałeś tego, kiedy odbierałeś wypracowanie na transmutację. Ogarnęła mnie żądza zemsty, że podłożyłem Ci pracę tak okropną, że nawet Ty napisałbyś lepszą, ale w porę się opamiętałam i zabrałam tę felerną pracę i podłożyłam dobrą, z której dostałeś najwyższą notę w klasie. Kiedy kładłam dobry pergamin Ty wbiegłeś na korytarz i od razu go zebrałeś, jakbyś nie zauważył, że ja trzymam coś w ręce. Zdałeś dzięki mnie. Z resztą, jak większość osób w Gryffindorze. Dopiero na czwartym roku poczułam się lepsza. Za pewne wiesz dlaczego. Ron był bardzo zdziwiony, a wręcz oburzony, że nie przyjęłam jego zaproszenia na bal. Nie spodziewał się, że przyjdę z Wiktorem Krumem. To on tak na prawdę odbudował moją pewność siebie. Poczułam, że wszystkie dziewczyny mi go zazdroszczą. On nauczył mnie, żebym się nie zmieniła, bo ktoś kiedyś polubi lub pokocha mnie taką jaka jestem. Tak jak on. Choć do dzisiaj nie wiem, czy bardziej mnie traktował, jak dziewczynę, czy przyjaciółkę. Wtedy odbudowałam swoją przyjaźń z Ginny, ale poznałam też inne dziewczyny. Na piątym roku już czułam się lepiej, gdyby tylko nie te Wasze żarty, ale zaciskałam usta i dopiero kiedy nikt nie patrzył płakałam, ale to Wiktor przekonał mnie, żeby już więcej nie płakała, gdy ktoś będzie się ze mnie wyśmiewał. Obiecałam mu to, ale dziś złamałam obietnicę.- Hermiona skończyła swoją opowieść. Nie wiedziała, jak Fred na nią zareaguje. On sam był wstrząśnięty. O większości tych rzeczy nie miał zielonego pojęcia. Czuł się, jak ostatni dupek. Myślał, że Hermiona sobie ze wszystkim poradzi, ale zapomniał, że jest zwykłą nastolatką. Ona też potrzebuję akceptacji i czyjegoś ciepła. Też chcę być lubiana, jak wszyscy. Dopiero teraz do niego dotarło, jak wielkim był błędzie. 
-Hermiona wiem co czujesz.- Chciał jej dodać otuchy.
-Nie, Fred. Nie wiesz. Ciebie za wszyscy uwielbiali. Z Ciebie nikt nie robił wyrzutka. Nie musiałeś po raz setny zbierać się po tych wszystkich rzekomych żartach. Zaufać ponownie komuś.
-Masz rację. Jak zwykle, ale przyrzekam, że już nikt nigdy nie będzie się z Ciebie śmiał i ja tego dopilnuję.
    Fred wreszcie zrozumiał,  że Hermiona jest silna, ale nie aż na tyle by przyjmować stale ciosy, po których nie łatwo się pozbierać. Za cel honoru postawił sobie chronienie jej przed wyśmiewaniem. Miało to odkupić jego winy, a może pomóc zbliżyć się do dziewczyny. 
    Wstał i wyciągnął ręce do dziewczyny. Pomógł jej wstać i przytulił. Nie był to pocałunek, ani przytulanie z miłości, ale z daleka dała się wyczuć chemię pomiędzy tą dwójką. Fred chciał dać do zrozumienie Hermionie, że wszystko zrozumiał, że było jej ciężko i przeprasza za wczoraj, za dzisiaj, za wszystko. Za siebie, za George. Gryfonce naprawdę przydał się ten przytulas. Potrzebowała silnej ręki, która wyciągnie ją z tej beznadziejnej sytuacji, jak kiedyś zrobił to Wiktor. 
-Przepraszam.- Powiedział Fred patrząc jej w oczy.- Szczerze i za wszystko.- Teraz to Hermiona przytuliła chłopaka, dając do zrozumienia, że wybacza mu. Położył rękę na jej ramieniu i tak wrócili na śniadanie do Nory.

Komentarze

  1. WOW <3
    Kolejne Fremione :P
    Uwielboam tą pare <3
    A to opowiadanie jest cudowne <3
    Będę czytała na bieżąco :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie/
    miloscbywaslepa-fremione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że się podoba. :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Pozwolę dodać sobie drugi komentarz xDD
    Zostałaś nominowana do LBA na moim blogu :)
    http://miloscbywaslepa-fremione.blogspot.com/
    /zapraszam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

"To ona."

"Ponownie."

"Idealnie dopasowani" Miniaturka #2