"Ponownie."
Gdy Fred się obudził nadal czuł ból z powodu utraty ucha, ale był szczęśliwy, że Hermiona śpi obok niego. Zaczął gładzić ją po włosach i dziewczyna ruszyła się niespokojnie. Zdała sobie sprawę z tego gdzie jest i jakoś nie miała ochoty otwierać oczu. Uległa mu, bo stracił uchu... Ale nie stracił życia i ona dopilnuje tego, by żył. Niech się z niej śmieją, niech mówią co chcą, ona chce być z nim, a on z nią. Nadszedł ich czas. Dopóki nie wyruszy z Harrym i Ronem w poszukiwaniu horkruksów... Nagle przypomniała sobie o Benie i postanowiła wstać ostrożnie i powoli, by nie obudzić Freda. Może uda jej się go przekonać, że to co się wydarzyło jest wytworem jego wyobraźni na skutek zażytych leków?
-Gdzie próbujesz uciec?-Usłyszała głos chłopaka. Może nie warto uciekać przed tym co ich łączy?
-Chciałam sprawdzić co z Benem.-Odpowiedziała zgodnie z prawdą. Odwróciła się do niego, nadal wyglądał marnie.
-Och...W takim razie idź, ale wróć szybko, dobrze?
-A ty jak się czujesz?-Delikatnie przejechała palcami po jego twarzy.
-Póki mnie dotykasz świetnie.-Uśmiechnęła się do niego.
-Naprawdę muszę iść, zobaczyć czy nic mu się nie stało.
-Wiem, rozumiem, ale mam nadzieję, że szybko mi wytłumaczysz o co chodzi kiedy wrócisz.-Tego nie przemyślała. Co Rewson z tym zrobi? Co oni z tym zrobią, przecież to była ich wspólna tajemnica.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko wyszła z domu. Słońce dopiero zaczynało swoją wędrówkę po horyzoncie. Puchon leżał pod jednym z drzew. Wyglądał tak okropnie, że Hermionie pękło serce. Podbiegła do niego.
-Och, Ben. Przepraszam.
-Nie masz za co.-Ledwo udawało mu się otworzyć usta.
-Powoli wstań.-Złapała go i pomogła mu, oparł cały ciężar swojego ciała na niej. Dobrze wiedziała, że musiał czuć się naprawdę okropnie, bo inaczej nie zrobiłby tego. Udało jej się wprowadzić go do salonu. Fred na widok Bena natychmiast poderwał się z kanapy i choć jeszcze był obalały, a taki nagły zryw w niczym mu nie pomógł, było mu żal Puchona. Na pierwszy rzut oka widać było, że jest w złej kondycji.
-Tutaj Hermiono.-Wskazał dziewczynie kanapie i jak tylko umiał pomógł jej.
-Co teraz?-Zapytał Weasley.
-Trzeba obudzić Lupina.-Odparła rzeczowo.
-Tak, jasne, już idę.
-Nie! Nie, lepiej będzie jeśli to ja pójdę a ty go pilnuj, dobrze?
-Okej.-Zgodził się.
Po chwili Granger wróciła z Remusem. Oboje wiedzieli, że teraz jest pod dobra opieką. Mężczyzna zajął się nimi, wlewając do jego ust rożne mikstury i machając różdżką.
Pani Weasley uparła się, że jej syn musi znaleźć się w swoim łóżku. Tam obsługiwała go jak tylko mogła, natomiast Hermiona czuwała przy Benie. Stan chłopak był ciężki, ale wierzyła, że Lupinowi uda się postawić Puchona nogi.
Po obiedzie Rewson mógł już mówić, dlatego wszyscy zostali zwołani do salonu, by mógł przyznać się do likantropii. Opowiedział o Finlandii, o ataku śmierciożerców i o walce Hermiony z nimi. O tym, że dzięki niej żyje. Potem o niezwykłym przypadku, rozumie jej głos w trakcie przemiany. Wszyscy słuchali jego opowieści z zapartym tchem. Mówił, że nie mógł uczestniczyć w akcjach właśnie przez przemiany, a potem przeszedł do wczorajszej nocy. Remus tłumaczył, że jego napad szału mógł być spowodowany przez widok wilkołaka, który go przemienił i kontakt z nim. Kiedy wszystko dobiegała końca Hermiona ukradkiem poszła na górę do Freda. Nie chciała słuchać o tym jaka jest dzielna i silna, bo wcale nie jest. Bo ulega Fredowi. Jego mama nie pozwoliła mu zejść na dół, choć sama przyznała, że czuł się już lepiej.
Zapukała lekko do jego pokoju i weszła niepewnym krokiem.
-Mogę?-Spytała.
-Tak, jasne. Myślałem, że już nie przyjdziesz.-Odparł z uśmiechem.
Dziewczyna podeszła do jego łóżka i złapała go za rękę. On splótł ich palce. Patrzyli na swoje dłonie.
-Opowiesz mi o wszystkim, prawda?-Zapytał z nadzieją.
-Tak.
-W takim razie słucham.-Pociągnął ją za rękę tak, że leżała na nim. Śmiała się.
-Co ty wyprawiasz?-Uśmiech nie schodził jej z twarzy.
-Nic, zupełnie nic.-Opowiedział Fred, który nie mógł oderwać wzroku od jej twarzy. Szykował się jakby do pocałunku. Hermiona chciała przetoczyć się przez łóżko, ale chyba czytał jej w myślach i złapał ją za drugą ręką. Teraz nie miała wyjścia. Przybliżył swoją twarz tak blisko jak było to możliwe. Reszta zależała od Hermiony. Czy też chce tego pocałunku.
Dziewczyna powoli zbliżyła swoje usta. Kiedy ich wargi wreszcie miały się dotknąć Fred już był gotowy do pocałunku, wtedy Gryfonka wycofała się, ale tylko uśmiechnęła się i Weasley wiedział, że pogrywa z nim, ale znów cierpliwie czekał na pocałunek, który wkrótce nastąpił. Ciepły, spokojny i namiętny. Przeszła ich fala gorąca i poczuli jak wielkie ogniste kula zaczęły umieszczać się w ich ciałach. Hermiona zbliżała się do Freda, by mógł uprzeć głowę o poduszki. Jeszcze nigdy nie byli tak blisko siebie. Zaczęli całować się szybciej. Fred puścił ręce dziewczyny. Mogła położyć je na jego twarzy, natomiast on zajął się jej plecami. Włożył ręce pod jej koszulkę i delikatnie masował dół jej pleców, kręgosłup, łopatki. Całowali się już szybciej i mocniej. Fred przerwał te pocałunki.
-Chyba trzeba zamknąć drzwi, chyba, że chcemy powtórkę z rozrywki.-Przypomniał sobie ostatni raz, kiedy to całowali się, ale nagle weszła pani Molly. Dziś tutaj każdy mógł wejść, a na pewno tego nie chciał, nie chciał tego przerywać.
-Tak, masz rację.-Wyciągnęła szybko różdżkę ze swoich spodni, odwróciła się do drzwi i wypowiedziała bezgłośnie zaklęcie. Wróciła do całowania Freda. Przeszła do jego szyi i delikatnie pieściła każdy jej fragment. Dla Hermiony to wszystko było nowe, ale Weasley uwalniał w niej wiele rzeczy, w tym też podniecenie, które kierowało nią i jej ciałem.
Mimo, że Fred miał dość duże doświadczenie, to jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego. Tym razem to nie było kierowane popędem seksualnym, a miłością i to właśnie było tak przyjemne i tak piękne.
Hermiona słyszała jego cichutkie jęki i nie potrafiła zrozumieć jak ona to robi? Co ona robi takiego, że jest mu przyjemnie? Przecież ich przeszłość... A może przeszłość się nie liczyła?
Chłopak złapał ją za biodra i powiedział błagalnie.
-Wyjedź ze mną, proszę.-Przestała go całować.
-Przecież wiesz, że...
-Tak, musisz pomóc Harremu, ale należy nam się odpoczynek i należymy się sobie. Ja potrzebuje urlopu szczególnie z tym uchem, a i tobie przyda się odrobina luksusu.-Uśmiechnął się do niej.
-Możemy, ale niedługo ten ślub...
-W takim razie nie traćmy czasu!-Chciał wstać.
-Fred, nie!
-Ale z moim uchem jest wszystko w porządku, zapewniam cię. W końcu go nie mam.-Zapewnił ją.
-Nie mówię tylko o tobie. Jest jeszcze Ben. Nie chcę go tak zostawiać.-Wytłumaczyła mu.
-W porządku, rozumiem cię. W takim razie może jutro wieczorem?
-Jesteś szalony.-Zaśmiała się.-Ale dobrze, jutro, okej, ale to ty masz się wszystkim zająć.
-Oczywiście królewno.-Puścił do niej oko.-A teraz może zechciałabyś mi opowiedzieć o tym co się stało z Benem?
-Ehh...-Westchnęła, przetoczyła się na łóżka i opowiedziała Fredowi historię, która była bardzo podobna do tej, którą usłyszała niedawno z ust Puchona. Weasley przez cały czas wpatrywał się w nią, nie mogąc uwierzyć, że to wszystko wydarzyło się naprawdę.
-Hermiono, czy uczynisz mi powtórnie ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną?-Nie wiedziała co powiedzieć. Tego się kompletnie nie spodziewała. Myślała, że Fred znów zacznie ją pytać o szczegóły, czy się bała, może ją przeprosi, ale to? Właśnie leżała na jego ramieniu, dotykając jego uda, on przytulał ją do siebie po gorących pocałunkach, więc to powinno być normalne pytanie, a jednak.
-Hermiono...?-Fred myślał, że dziewczyna od razu zgodzi się, przecież chyba właśnie tego chciała, przecież go pocałowała i przejęła się jego bólem. To powinno ją ucieszyć.-Coś nie tak?
-Nie...Ja po prostu nie spodziewałam się tego.-Powiedziała zgodnie z prawdą.
-Przychodzisz do mojego pokoju, łapiesz mnie za rękę, całujesz mnie, jak nikt inny przedtem i dziwisz się, że chcę z tobą być?!-Był zbity z tropu. Nie tak to sobie wyobrażał.
-Tak, bo widzisz w przeszłości...-Zaczęła.
-Olać przeszłość Hermiono!-Krzyknął.-Przepraszam, że się uniosłem.-Od razu sprostował.-Ale jaki jest sens w zagłębienie się w to? Przecież wiesz, co tak naprawdę czułem i wszystko ci wytłumaczyłem, przeprosiłem i mogę to robić do końca świata, ale wydawało mi się, że zdążyłaś przyjąć te przeprosiny. Teraz ja wiem wszystko o tobie.-Tutaj zrobił pauzę mając nadzieję, że Gryfonka się odezwie, ale ona milczała jak zaklęta.-Ja naprawdę chcę być z tobą Hermiono. Nie odrzucaj mnie przez przeszłość...albo co gorsza przez to, co przed nami.-Uprzedził jej słowa.-Wiem, że odejdziesz na jakiś czas, ale dam sobie radę właśnie dlatego, że będziemy razem. Będę wiedział, że będziesz walczyć dla mnie, a ja dla ciebie. Możemy się nawzajem wspierać nawet na odległość, dlatego proszę cię, zastanów się nad tym.
-Wcale nie muszę się zastanawiać.-Odparła stanowczo co zabrzmiało bardzo groźnie.
-Nie?-Spytał zaskoczony.
-Nie.-Spiorunowała go spojrzeniem. Zaczął się cały gotować. Co on też najlepszego narobił?-Chcę z tobą być.-Nadal miała skupiony wzrok i ściśnięte wargi.
-To...świetnie.-Fred nie wiedział jak ma się zachować. Nie widział, żeby Granger się cieszyła, ale po chwili szeroko się uśmiechnęła.-Dziwnie się zachowujesz Hermiono.-Jakoś to go nie przekonało.
-Musiałam przetrawić to, co powiedziałeś i wiesz co? Masz rację. Musimy jutro wyjechać razem. Dasz sobie radę z organizacją? Tak? Dobrze?-Nawet nie czekała na odpowiedź tylko wystrzeliła z łóżka.-Tylko chcę, żeby tam było naprawdę gorąco Fred.
-Już ja się o to postaram.-Powiedział łobuzersko.
-Przestań!-Ofuknęła go.-Masz się postarać Fred, bo jak nie to wrócimy do Nory.-Ostrzegła go. Już miała łapać za klamkę, ale wróciła do łóżka i musnęła jego wargi tak, jak miała to w zwyczaju, ale Weasley zawołał za nią.
-Hej! Właśnie straciłem ucho, może coś więcej?!
-Zawsze musisz wykorzystać wszystkie nadarzające się okazje.-Nachyliła się i jakoś zapomniała, że miała iść, ten pocałunek mógł dla niej się nie kończyć.
-Chyba miałaś już iść.-Fred powiedział z niekrytym uśmiechem.
-Och, zamknij się Weasley.-Znów przywarła do niego ustami i całowała go bardzo namiętnie. Po chwili się oderwała i uśmiechnęła do niego widząc, że chciałby więcej.
Pomachała mu na pożegnanie i już za drzwiami spotkała George.
-Co za...?!-Urwał w połowie zdania.-A to ty Hermiono.-Nie wiedziała co ma mu powiedzieć, wstydziła się tej sytuacji.
-Witaj.-Starała się, żeby jej głos nie zadrżał.
-Właśnie się zastanawiałem dlaczego mój braciszek rzucił zaklęcie na drzwi... Myślałem, że warto zawołać mamę.
-Ale chyba tego nie zrobiłeś?-Wtrąciła szybko.
-Nie.-Zaśmiał się.-Nie chodzę z każdym problem do mamy Hermiono. Jestem już dorosły. Poza tym wiedziałem, że jest tego przyczyna, a teraz mam naoczny dowód.-Zlustrowałam ją wzrokiem.
-Przepraszam.-Starała się zachować spokój.
-Wybaczę ci to jeśli Fred nie będzie szczędził szczegółów.-Puścił jej oko, na co ona tylko prychnęła i odeszła do Bena sprawdzić jak się czuje.
-No, no, no...-George zagwizdał.
-Czyżbyś spotkał MOJĄ DZIEWCZYNĘ przy drzwiach?-Szeroko się uśmiechnął.
-Nie, widziałem tylko He...FRED!
-TAK!-Nie krył swojego szczęścia.
-To jest naprawdę niemożliwe co wy razem wyprawiacie, ale, ale...chyba nie wymyślę żadnego ale.
-Chcemy jutro urwać się na kilka dni, chyba mogę na ciebie liczyć?
-Na mnie? Zawsze! Czego ci trzeba?
-Przede wszystkim trzeba odciągnąć mamę, potrzebuję trochę galeonów i żebyś spakował mi torbę.-Bliźniacy uśmiechnęli się do siebie. Fred czuł się w pełni szczęśliwy. George też był zadowolony widząc uśmiech na twarzy bliźniaka. Bardzo martwił się o niego i o to, co stało mu się podczas akcji, ale najwyraźniej nim miał już kto się opiekować.
Hermiona była przy Benie, który na wpół spał, a na wpół odpoczywał. Kiedy powieki zaczęły jej się kleić powiedział.
-Idź już, prześpij się, przecież siedziałaś tu wczoraj z Fredem.-Nie miała pojęcia skąd o tym wiedział. To było takie oczywiste?
-Siedziałam z nim, posiedzę i z tobą.
-Daj spokój Hermiono, oboje wiemy, że to jego kochasz.
-Ciebie też kocham.-Szybko odparła i...czy ona naprawdę kochała Freda? I chociaż chciałaby odszukać jakiegoś sprzeciwu nie umiała.
-Wiem...wiem Hermiono, ale nie kochasz mnie tak jak jego, nie mam do ciebie żalu.
-A będziesz miał jeśli powiem ci, że...-Postanowiła wyjawić prawdę.-że jestem z Fredem? Iiii...I chcemy jutro gdzieś wyskoczyć na parę dni?
-Och Hermiono, jesteś niemożliwa.-Myślała, że zaraz dostanie burę od Bena, ale zaskoczyły ją te słowa.-Przychodzisz, żeby prosić mnie o pozwolenie? Przecież dobrze wiesz, że pragnę twojego szczęścia, a twoim szczęściem jest Fred. Nie patrz na mnie, pewnie jeszcze nie raz będę w takim stanie, wtedy to sobie odrobisz.-Spróbował się do niej uśmiechnąć.
-Jesteś wspaniały, wiesz?
-Wiem, dlatego się ze mną przyjaźnisz.-I ona się uśmiechnęła,a po chwili poszła do pokoju Ginny gdzie znów miała spać.
Hermiona obudziła się wcześnie i zaczęła się szybko pakować. Miała nadzieję, że uda im się teleportować po obiedzie. Gdy skończyła zasuwać torbę i właśnie miała zejść na śniadanie ktoś zapukał do drzwi,a następnie bez zaproszenia wszedł.
-Szybko Hermiono!-Był to George.
-Co się dzieje?! Coś z Fredem?! Z Benem?!
-Nie! Nic im nie jest. Mamy nie ma w domu i teraz jest idealny moment, żebyście się teleportowali.
-Jak mogłeś mnie tak wystraszyć?!-Zaczęła okładać go poduszkę. Jej ciśnienie wróciła do normalnego rytmu, ale nie mogła zrozumieć dlaczego George chciał jej zawału.
-Ej, co tutaj się dzieje?-Nagle zjawił się Fred.-Mogę wiedzieć co robisz Hermiono?-Zapytał rozbawiony.
-Lepiej zapytaj się swojego braciszka dlaczego chce mojego zawału!
-Zawału?! Hermiono!-George złapał poduszkę powstrzymując kolejny atak na siebie.
-Wystraszyłeś mnie! Wpadłeś tutaj i kazałeś się pospieszyć! Skąd mogłam wiedzieć o co ci chodzi?!
-Wystarczyło mnie wysłuchać...-Hermiono sięgała po kolejną poduszkę dlatego podniósł ręce w geście obronnym i wycofał się z pokoju.
-Och Hermiono...-Fred westchnął cicho i przytulił się do dziewczyny. Na co i ona oplotła go swoimi ramionami.-To jak? Lecimy?
-Jasne, chcę się tylko pożegnać.
-Oczywiście, zniosę twój bagaż na dół.
Hermiona uściskała się z domownikami, kazała na siebie uważać i pisać gdyby coś się stało. Życzyli im udanego odpoczynku. Harry nie był zadowolony z obrotu sprawy, ale przyrzekła mu, że wróci przed weselem, a po nim jest do jego całkowitej dyspozycji.
Fred złapał jej rękę i szybko teleportował za nim wróciłaby jego mama.
Hermiona wiedziała, że Fred postara się, ale nie sądziła, że, aż tak.
-Gdzie próbujesz uciec?-Usłyszała głos chłopaka. Może nie warto uciekać przed tym co ich łączy?
-Chciałam sprawdzić co z Benem.-Odpowiedziała zgodnie z prawdą. Odwróciła się do niego, nadal wyglądał marnie.
-Och...W takim razie idź, ale wróć szybko, dobrze?
-A ty jak się czujesz?-Delikatnie przejechała palcami po jego twarzy.
-Póki mnie dotykasz świetnie.-Uśmiechnęła się do niego.
-Naprawdę muszę iść, zobaczyć czy nic mu się nie stało.
-Wiem, rozumiem, ale mam nadzieję, że szybko mi wytłumaczysz o co chodzi kiedy wrócisz.-Tego nie przemyślała. Co Rewson z tym zrobi? Co oni z tym zrobią, przecież to była ich wspólna tajemnica.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko wyszła z domu. Słońce dopiero zaczynało swoją wędrówkę po horyzoncie. Puchon leżał pod jednym z drzew. Wyglądał tak okropnie, że Hermionie pękło serce. Podbiegła do niego.
-Och, Ben. Przepraszam.
-Nie masz za co.-Ledwo udawało mu się otworzyć usta.
-Powoli wstań.-Złapała go i pomogła mu, oparł cały ciężar swojego ciała na niej. Dobrze wiedziała, że musiał czuć się naprawdę okropnie, bo inaczej nie zrobiłby tego. Udało jej się wprowadzić go do salonu. Fred na widok Bena natychmiast poderwał się z kanapy i choć jeszcze był obalały, a taki nagły zryw w niczym mu nie pomógł, było mu żal Puchona. Na pierwszy rzut oka widać było, że jest w złej kondycji.
-Tutaj Hermiono.-Wskazał dziewczynie kanapie i jak tylko umiał pomógł jej.
-Co teraz?-Zapytał Weasley.
-Trzeba obudzić Lupina.-Odparła rzeczowo.
-Tak, jasne, już idę.
-Nie! Nie, lepiej będzie jeśli to ja pójdę a ty go pilnuj, dobrze?
-Okej.-Zgodził się.
Po chwili Granger wróciła z Remusem. Oboje wiedzieli, że teraz jest pod dobra opieką. Mężczyzna zajął się nimi, wlewając do jego ust rożne mikstury i machając różdżką.
Pani Weasley uparła się, że jej syn musi znaleźć się w swoim łóżku. Tam obsługiwała go jak tylko mogła, natomiast Hermiona czuwała przy Benie. Stan chłopak był ciężki, ale wierzyła, że Lupinowi uda się postawić Puchona nogi.
Po obiedzie Rewson mógł już mówić, dlatego wszyscy zostali zwołani do salonu, by mógł przyznać się do likantropii. Opowiedział o Finlandii, o ataku śmierciożerców i o walce Hermiony z nimi. O tym, że dzięki niej żyje. Potem o niezwykłym przypadku, rozumie jej głos w trakcie przemiany. Wszyscy słuchali jego opowieści z zapartym tchem. Mówił, że nie mógł uczestniczyć w akcjach właśnie przez przemiany, a potem przeszedł do wczorajszej nocy. Remus tłumaczył, że jego napad szału mógł być spowodowany przez widok wilkołaka, który go przemienił i kontakt z nim. Kiedy wszystko dobiegała końca Hermiona ukradkiem poszła na górę do Freda. Nie chciała słuchać o tym jaka jest dzielna i silna, bo wcale nie jest. Bo ulega Fredowi. Jego mama nie pozwoliła mu zejść na dół, choć sama przyznała, że czuł się już lepiej.
Zapukała lekko do jego pokoju i weszła niepewnym krokiem.
-Mogę?-Spytała.
-Tak, jasne. Myślałem, że już nie przyjdziesz.-Odparł z uśmiechem.
Dziewczyna podeszła do jego łóżka i złapała go za rękę. On splótł ich palce. Patrzyli na swoje dłonie.
-Opowiesz mi o wszystkim, prawda?-Zapytał z nadzieją.
-Tak.
-W takim razie słucham.-Pociągnął ją za rękę tak, że leżała na nim. Śmiała się.
-Co ty wyprawiasz?-Uśmiech nie schodził jej z twarzy.
-Nic, zupełnie nic.-Opowiedział Fred, który nie mógł oderwać wzroku od jej twarzy. Szykował się jakby do pocałunku. Hermiona chciała przetoczyć się przez łóżko, ale chyba czytał jej w myślach i złapał ją za drugą ręką. Teraz nie miała wyjścia. Przybliżył swoją twarz tak blisko jak było to możliwe. Reszta zależała od Hermiony. Czy też chce tego pocałunku.
Dziewczyna powoli zbliżyła swoje usta. Kiedy ich wargi wreszcie miały się dotknąć Fred już był gotowy do pocałunku, wtedy Gryfonka wycofała się, ale tylko uśmiechnęła się i Weasley wiedział, że pogrywa z nim, ale znów cierpliwie czekał na pocałunek, który wkrótce nastąpił. Ciepły, spokojny i namiętny. Przeszła ich fala gorąca i poczuli jak wielkie ogniste kula zaczęły umieszczać się w ich ciałach. Hermiona zbliżała się do Freda, by mógł uprzeć głowę o poduszki. Jeszcze nigdy nie byli tak blisko siebie. Zaczęli całować się szybciej. Fred puścił ręce dziewczyny. Mogła położyć je na jego twarzy, natomiast on zajął się jej plecami. Włożył ręce pod jej koszulkę i delikatnie masował dół jej pleców, kręgosłup, łopatki. Całowali się już szybciej i mocniej. Fred przerwał te pocałunki.
-Chyba trzeba zamknąć drzwi, chyba, że chcemy powtórkę z rozrywki.-Przypomniał sobie ostatni raz, kiedy to całowali się, ale nagle weszła pani Molly. Dziś tutaj każdy mógł wejść, a na pewno tego nie chciał, nie chciał tego przerywać.
-Tak, masz rację.-Wyciągnęła szybko różdżkę ze swoich spodni, odwróciła się do drzwi i wypowiedziała bezgłośnie zaklęcie. Wróciła do całowania Freda. Przeszła do jego szyi i delikatnie pieściła każdy jej fragment. Dla Hermiony to wszystko było nowe, ale Weasley uwalniał w niej wiele rzeczy, w tym też podniecenie, które kierowało nią i jej ciałem.
Mimo, że Fred miał dość duże doświadczenie, to jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego. Tym razem to nie było kierowane popędem seksualnym, a miłością i to właśnie było tak przyjemne i tak piękne.
Hermiona słyszała jego cichutkie jęki i nie potrafiła zrozumieć jak ona to robi? Co ona robi takiego, że jest mu przyjemnie? Przecież ich przeszłość... A może przeszłość się nie liczyła?
Chłopak złapał ją za biodra i powiedział błagalnie.
-Wyjedź ze mną, proszę.-Przestała go całować.
-Przecież wiesz, że...
-Tak, musisz pomóc Harremu, ale należy nam się odpoczynek i należymy się sobie. Ja potrzebuje urlopu szczególnie z tym uchem, a i tobie przyda się odrobina luksusu.-Uśmiechnął się do niej.
-Możemy, ale niedługo ten ślub...
-W takim razie nie traćmy czasu!-Chciał wstać.
-Fred, nie!
-Ale z moim uchem jest wszystko w porządku, zapewniam cię. W końcu go nie mam.-Zapewnił ją.
-Nie mówię tylko o tobie. Jest jeszcze Ben. Nie chcę go tak zostawiać.-Wytłumaczyła mu.
-W porządku, rozumiem cię. W takim razie może jutro wieczorem?
-Jesteś szalony.-Zaśmiała się.-Ale dobrze, jutro, okej, ale to ty masz się wszystkim zająć.
-Oczywiście królewno.-Puścił do niej oko.-A teraz może zechciałabyś mi opowiedzieć o tym co się stało z Benem?
-Ehh...-Westchnęła, przetoczyła się na łóżka i opowiedziała Fredowi historię, która była bardzo podobna do tej, którą usłyszała niedawno z ust Puchona. Weasley przez cały czas wpatrywał się w nią, nie mogąc uwierzyć, że to wszystko wydarzyło się naprawdę.
-Hermiono, czy uczynisz mi powtórnie ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną?-Nie wiedziała co powiedzieć. Tego się kompletnie nie spodziewała. Myślała, że Fred znów zacznie ją pytać o szczegóły, czy się bała, może ją przeprosi, ale to? Właśnie leżała na jego ramieniu, dotykając jego uda, on przytulał ją do siebie po gorących pocałunkach, więc to powinno być normalne pytanie, a jednak.
-Hermiono...?-Fred myślał, że dziewczyna od razu zgodzi się, przecież chyba właśnie tego chciała, przecież go pocałowała i przejęła się jego bólem. To powinno ją ucieszyć.-Coś nie tak?
-Nie...Ja po prostu nie spodziewałam się tego.-Powiedziała zgodnie z prawdą.
-Przychodzisz do mojego pokoju, łapiesz mnie za rękę, całujesz mnie, jak nikt inny przedtem i dziwisz się, że chcę z tobą być?!-Był zbity z tropu. Nie tak to sobie wyobrażał.
-Tak, bo widzisz w przeszłości...-Zaczęła.
-Olać przeszłość Hermiono!-Krzyknął.-Przepraszam, że się uniosłem.-Od razu sprostował.-Ale jaki jest sens w zagłębienie się w to? Przecież wiesz, co tak naprawdę czułem i wszystko ci wytłumaczyłem, przeprosiłem i mogę to robić do końca świata, ale wydawało mi się, że zdążyłaś przyjąć te przeprosiny. Teraz ja wiem wszystko o tobie.-Tutaj zrobił pauzę mając nadzieję, że Gryfonka się odezwie, ale ona milczała jak zaklęta.-Ja naprawdę chcę być z tobą Hermiono. Nie odrzucaj mnie przez przeszłość...albo co gorsza przez to, co przed nami.-Uprzedził jej słowa.-Wiem, że odejdziesz na jakiś czas, ale dam sobie radę właśnie dlatego, że będziemy razem. Będę wiedział, że będziesz walczyć dla mnie, a ja dla ciebie. Możemy się nawzajem wspierać nawet na odległość, dlatego proszę cię, zastanów się nad tym.
-Wcale nie muszę się zastanawiać.-Odparła stanowczo co zabrzmiało bardzo groźnie.
-Nie?-Spytał zaskoczony.
-Nie.-Spiorunowała go spojrzeniem. Zaczął się cały gotować. Co on też najlepszego narobił?-Chcę z tobą być.-Nadal miała skupiony wzrok i ściśnięte wargi.
-To...świetnie.-Fred nie wiedział jak ma się zachować. Nie widział, żeby Granger się cieszyła, ale po chwili szeroko się uśmiechnęła.-Dziwnie się zachowujesz Hermiono.-Jakoś to go nie przekonało.
-Musiałam przetrawić to, co powiedziałeś i wiesz co? Masz rację. Musimy jutro wyjechać razem. Dasz sobie radę z organizacją? Tak? Dobrze?-Nawet nie czekała na odpowiedź tylko wystrzeliła z łóżka.-Tylko chcę, żeby tam było naprawdę gorąco Fred.
-Już ja się o to postaram.-Powiedział łobuzersko.
-Przestań!-Ofuknęła go.-Masz się postarać Fred, bo jak nie to wrócimy do Nory.-Ostrzegła go. Już miała łapać za klamkę, ale wróciła do łóżka i musnęła jego wargi tak, jak miała to w zwyczaju, ale Weasley zawołał za nią.
-Hej! Właśnie straciłem ucho, może coś więcej?!
-Zawsze musisz wykorzystać wszystkie nadarzające się okazje.-Nachyliła się i jakoś zapomniała, że miała iść, ten pocałunek mógł dla niej się nie kończyć.
-Chyba miałaś już iść.-Fred powiedział z niekrytym uśmiechem.
-Och, zamknij się Weasley.-Znów przywarła do niego ustami i całowała go bardzo namiętnie. Po chwili się oderwała i uśmiechnęła do niego widząc, że chciałby więcej.
Pomachała mu na pożegnanie i już za drzwiami spotkała George.
-Co za...?!-Urwał w połowie zdania.-A to ty Hermiono.-Nie wiedziała co ma mu powiedzieć, wstydziła się tej sytuacji.
-Witaj.-Starała się, żeby jej głos nie zadrżał.
-Właśnie się zastanawiałem dlaczego mój braciszek rzucił zaklęcie na drzwi... Myślałem, że warto zawołać mamę.
-Ale chyba tego nie zrobiłeś?-Wtrąciła szybko.
-Nie.-Zaśmiał się.-Nie chodzę z każdym problem do mamy Hermiono. Jestem już dorosły. Poza tym wiedziałem, że jest tego przyczyna, a teraz mam naoczny dowód.-Zlustrowałam ją wzrokiem.
-Przepraszam.-Starała się zachować spokój.
-Wybaczę ci to jeśli Fred nie będzie szczędził szczegółów.-Puścił jej oko, na co ona tylko prychnęła i odeszła do Bena sprawdzić jak się czuje.
-No, no, no...-George zagwizdał.
-Czyżbyś spotkał MOJĄ DZIEWCZYNĘ przy drzwiach?-Szeroko się uśmiechnął.
-Nie, widziałem tylko He...FRED!
-TAK!-Nie krył swojego szczęścia.
-To jest naprawdę niemożliwe co wy razem wyprawiacie, ale, ale...chyba nie wymyślę żadnego ale.
-Chcemy jutro urwać się na kilka dni, chyba mogę na ciebie liczyć?
-Na mnie? Zawsze! Czego ci trzeba?
-Przede wszystkim trzeba odciągnąć mamę, potrzebuję trochę galeonów i żebyś spakował mi torbę.-Bliźniacy uśmiechnęli się do siebie. Fred czuł się w pełni szczęśliwy. George też był zadowolony widząc uśmiech na twarzy bliźniaka. Bardzo martwił się o niego i o to, co stało mu się podczas akcji, ale najwyraźniej nim miał już kto się opiekować.
Hermiona była przy Benie, który na wpół spał, a na wpół odpoczywał. Kiedy powieki zaczęły jej się kleić powiedział.
-Idź już, prześpij się, przecież siedziałaś tu wczoraj z Fredem.-Nie miała pojęcia skąd o tym wiedział. To było takie oczywiste?
-Siedziałam z nim, posiedzę i z tobą.
-Daj spokój Hermiono, oboje wiemy, że to jego kochasz.
-Ciebie też kocham.-Szybko odparła i...czy ona naprawdę kochała Freda? I chociaż chciałaby odszukać jakiegoś sprzeciwu nie umiała.
-Wiem...wiem Hermiono, ale nie kochasz mnie tak jak jego, nie mam do ciebie żalu.
-A będziesz miał jeśli powiem ci, że...-Postanowiła wyjawić prawdę.-że jestem z Fredem? Iiii...I chcemy jutro gdzieś wyskoczyć na parę dni?
-Och Hermiono, jesteś niemożliwa.-Myślała, że zaraz dostanie burę od Bena, ale zaskoczyły ją te słowa.-Przychodzisz, żeby prosić mnie o pozwolenie? Przecież dobrze wiesz, że pragnę twojego szczęścia, a twoim szczęściem jest Fred. Nie patrz na mnie, pewnie jeszcze nie raz będę w takim stanie, wtedy to sobie odrobisz.-Spróbował się do niej uśmiechnąć.
-Jesteś wspaniały, wiesz?
-Wiem, dlatego się ze mną przyjaźnisz.-I ona się uśmiechnęła,a po chwili poszła do pokoju Ginny gdzie znów miała spać.
Hermiona obudziła się wcześnie i zaczęła się szybko pakować. Miała nadzieję, że uda im się teleportować po obiedzie. Gdy skończyła zasuwać torbę i właśnie miała zejść na śniadanie ktoś zapukał do drzwi,a następnie bez zaproszenia wszedł.
-Szybko Hermiono!-Był to George.
-Co się dzieje?! Coś z Fredem?! Z Benem?!
-Nie! Nic im nie jest. Mamy nie ma w domu i teraz jest idealny moment, żebyście się teleportowali.
-Jak mogłeś mnie tak wystraszyć?!-Zaczęła okładać go poduszkę. Jej ciśnienie wróciła do normalnego rytmu, ale nie mogła zrozumieć dlaczego George chciał jej zawału.
-Ej, co tutaj się dzieje?-Nagle zjawił się Fred.-Mogę wiedzieć co robisz Hermiono?-Zapytał rozbawiony.
-Lepiej zapytaj się swojego braciszka dlaczego chce mojego zawału!
-Zawału?! Hermiono!-George złapał poduszkę powstrzymując kolejny atak na siebie.
-Wystraszyłeś mnie! Wpadłeś tutaj i kazałeś się pospieszyć! Skąd mogłam wiedzieć o co ci chodzi?!
-Wystarczyło mnie wysłuchać...-Hermiono sięgała po kolejną poduszkę dlatego podniósł ręce w geście obronnym i wycofał się z pokoju.
-Och Hermiono...-Fred westchnął cicho i przytulił się do dziewczyny. Na co i ona oplotła go swoimi ramionami.-To jak? Lecimy?
-Jasne, chcę się tylko pożegnać.
-Oczywiście, zniosę twój bagaż na dół.
Hermiona uściskała się z domownikami, kazała na siebie uważać i pisać gdyby coś się stało. Życzyli im udanego odpoczynku. Harry nie był zadowolony z obrotu sprawy, ale przyrzekła mu, że wróci przed weselem, a po nim jest do jego całkowitej dyspozycji.
Fred złapał jej rękę i szybko teleportował za nim wróciłaby jego mama.
Hermiona wiedziała, że Fred postara się, ale nie sądziła, że, aż tak.
Drodzy czytelnicy!
Dzisiaj kończy się cała seria naszego kochanego Pottera, dokładnie mija 19 lat, ale on na zawsze pozostanie w naszych sercach. Dla mnie ta historia nigdy się nie skończy.
Jak podoba Wam się post? Co sądzicie o takim zwrocie akcji? Liczę na Wasze komentarze i życzę udanego roku szkolnego. ;)
Pisarka
Genialny rozdział ❤kiedy kolejny???��
OdpowiedzUsuńCieszę się że się podoba. ;) Nie mogę podać dokładnej daty, ale postaram się, żeby był jak najszybciej. :)
UsuńBardzo pozytywne, już czekam na niespodziankę Freda! <3
OdpowiedzUsuńA jest na ca czekać! :D
UsuńIdealnie 💓
OdpowiedzUsuń#MagiczneSmakołyki #PieprzneDiabełki
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkich chciałabym Cię bardzo pochwalić za postęp jaki widać w Twoim pisaniu na przestrzeni tych dwóch lat. Bardzo się przez ten czas rozwinęłaś, podciągnęłaś wiele niedociągnięć, może nawet dojrzałaś.
Historia jest bardzo oryginalna i ciekawa. Zdecydowanie dużo się dzieje. Podoba mi się też to, że mimo wszystko starasz się wplatać w opowiadanie fabułę książki i nawet fajnie Ci to wychodzi.
Na Twoi miejscu wróciłabym do rozdziałów z pierwszych miesięcy i je trochę popoprawiała, bo mogą niechcący zniechęcić nowych czytelników. Bardzo dużo tak błędów ortograficznych, składniowych, interpunkcyjnych i zwykłych literówek. Do tego razi infantylne zachowanie bohaterów.
Czasem mam wrażenie, że za dużo wydarzeń starasz się upchać w jeden rozdział, przez co przeskakujesz z akcji w akcję. Może warto byłoby trochę zwolnić i dopracować każdą ze scen i powiązania między nimi.
Fajnie radzisz sobie z opisami uczuć bohaterów, z ich przemyśleniami, jednak w moim odczuciu musisz popracować jeszcze nad dialogami. Może próbuj sobie wyobrazić daną scenę zanim ją opiszesz. Rozważ realnie co mogłoby się wydarzyć a co raczej by nie przeszło.
Dobrym treningiem przed pisaniem jest czytanie dużej ilości książek czy innych opowiadań. Podpatrzysz w ten sposób dobre praktyki, zainspirujesz się, zobaczysz jak to robią ludzie, na których można się wzorować.
Pomysły masz fajne, brakuje Ci tylko trochę warsztatu. Ale to jest proste do nadrobienia. Jestem pewna, że przy odrobinie pracy z Twojej strony postępy będą ogromne. Nie poddawaj się i pisz! :)
Pozdrawiam
Nicci
Dziękuję bardzo za całą szczerą opinię. To dla mnie jest bardzo ważne.
UsuńSama przyznam szczerze, że widzę zmiany w moim pisaniu. To z pewnością jest kwestia wprawy, przeczytanych blogów i książek oraz kwestia wieku.
Ciesze się, że podoba Ci się sama fabuła, staram się wymyślić jakieś nowe i niebanalne rozwiązania w moim opowiadaniu.
Wiem, że pierwsze rozdziały wymagają poprawek, bo byłam wtedy młodsza i wydawaniu postów towarzyszyły wielkie emocje, stąd pewnie tyle błędów, ale postaram się po mału wszystkie wyeliminować.
Nie zgodzę się natomiast z tym, że za dużo się dzieje i jak nazwałaś upycham za dużo w jeden rozdział. Nie sądzę, żeby tak było. Akurat pod tym względem jestem zadowolona ze swojego pisania.
Co do dialogów, nigdy nie sądziłam, żeby były mało realistyczne. Zawsze starałam się, by nie wyglądało to sztucznie, dlatego jestem tym zdziwiona i przemyślę to.
Czytam bardzo dużo, jestem na profilu humanistycznym, więc z tym nie ma problemu, czytanie to moja pasja. Korzystałam już z takiej nauki, ale dziękuję za radę.
Bardzo dziękuję, na pewno doświadczenie da mi właśnie prowadzenie tego bloga.
Dziękuję jeszcze raz za te wszystkie słowa i również pozdrawiam.
Pisarka
Nadal czekam na kolejny rozdział :(
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny? :c
OdpowiedzUsuńBardzo się wciągnęłam w Twojego bloga. Znalazłam go wczoraj i bardzo pochłonęła mnie twoja opowieść! Jeszcze nigdy nie spotkałam się z tak cudownym fremione, ale Kiedy kolejny rozdział? :ccc
OdpowiedzUsuń