"Sylwester."
Gryfoni zaprosili wszystkich na 19.30, a o 20 jeszcze nikogo nie było. Dlaczego?! Przecież bliźniacy Weasley słynęli z udanych i najlepszych imprez. Z nimi nie można było się nudzić, więc dlaczego nikt przyszedł?
Dziewczyny zrozumiały, że już po zabawie. Sylwester spędzą w swoim towarzystwie, a chłopcy, co jakiś czas wyglądali przez firankę, podchodzili do drzwi. Łudzili się, że ktoś będzie. Ktokolwiek. Na przykład Lee albo Dean albo Cho. Gdzie oni się podziewają?!
Hermiona patrzyła zdezorientowana na Bena. Usłyszała jakiś szelest i i zobaczyła jakąś kartkę. Podniosła ją i podeszła bliżej lampy, by móc ją przeczytać. Jej wysoki szpilki nie pomagały jej przedostać się przez śnieg. Rewson ustał za nią i czytał przez jej ramię.
Dziewczyny zrozumiały, że już po zabawie. Sylwester spędzą w swoim towarzystwie, a chłopcy, co jakiś czas wyglądali przez firankę, podchodzili do drzwi. Łudzili się, że ktoś będzie. Ktokolwiek. Na przykład Lee albo Dean albo Cho. Gdzie oni się podziewają?!
Hermiona patrzyła zdezorientowana na Bena. Usłyszała jakiś szelest i i zobaczyła jakąś kartkę. Podniosła ją i podeszła bliżej lampy, by móc ją przeczytać. Jej wysoki szpilki nie pomagały jej przedostać się przez śnieg. Rewson ustał za nią i czytał przez jej ramię.
Najlepsza impreza sylwestrowa!
Zapraszam na najwspanialszą noc tego roku do Lincoln! Gwarantowana dobra zabawa i alkohol! Zabierz ze sobą przyjaciół i chodźcie porządnie się zabawić! Na żywo wystąpią Zdechłe Szczury!!!
Wiktoria Frobisher
Płatki śniegu powoli na nich opadały, a oni nie ruszali się z miejsca, choć było im zimno. Nie skomentowali tego, bo nawet nie wiedzieli jak. Wiktoria w ich mniemaniu była bardzo specyficzną osobą.
Wolnym krokiem podeszli pod drzwi, ale z środka dochodziła zbyt głośna muzyka, by ktoś mógł usłyszeć ich pukanie. Dziewczyna nacisnęła klamkę i uchyliła je.
Wolnym krokiem podeszli pod drzwi, ale z środka dochodziła zbyt głośna muzyka, by ktoś mógł usłyszeć ich pukanie. Dziewczyna nacisnęła klamkę i uchyliła je.
Gryfoni nie usłyszeli, by ktoś teleportował się. Wszyscy siedzieli w salonie, gdy jedna z piosenek skończyła się i ich uszu doszło skrzypnięcie drzwi. Zaczęli przepychać się i rzucili się na korytarz, a tam w wejściu stała Hermiona i Ben. Dziewczyna była zaskoczona. W jej ręku zauważyli jakąś kartkę. Ale i tak skupili się na jej twarzy oraz na podkrążonych oczach Puchona.
-Cześć.-Powiedział po chwili milczenia Harry, która trwała całą wieczność, a zimne powietrze zdążyło przedostać się do ciepłego domu. Rewson zamknął drzwi. Ten sylwester z pewnością zapowiada się ciekawie.
Fred nie mógł oderwać wzroku od Granger. Liczył, że ją dziś spotka, ale w najśmielszych snach nie przypuszczał, że będzie tak pięknie wyglądać. Sukienka idealnie na niej leżała i mimo, że nie była obcisła uwydatniała jej atuty. Szpilki eksponowały jej niezwykle zgrabne nogi. Włosy, zwykle niesforne teraz pięknie okalały jej twarz. Właśnie twarz. Skupił się na niej. Jak zwykle brązowe oczy, w których bez problemu mógłby utonąć, delikatne rysy, ale ta blizna wywołała milion pytań. Co jej się stało? Czy Finlandii, czy w Anglii? Kiedy? Czy Ben ma coś z tym wspólnego? Dlaczego on wygląda tak mizernie? Czy ją to boli? Czy mógłbym się nią zająć tak, jak w Norze?
Hermiona wpatrywała się w grupkę powitalną nic nie rozumiejąc. Czy to była jakaś niespodzianka? Harry mówił, że będzie tylko Syriusz? Czy Ben ma coś z tym wspólnego? Przecież kazał się jej przebrać. Wtedy jej wzrok spotkał się z głębokimi oczami tego Weasleya. Jego spojrzenie było natarczywe. Było takie, jak wtedy. Nie mogła go znieść. Chciała znów sobie przypomnieć, co on jej zrobił, ale nie mogła. Pamiętała tylko o jego słodkich pocałunkach i o zapachu, który ją tak przyciągał. Nie pamiętała niczego złego, bo przecież on nie zrobił nic takiego, on by nie umiał.
-Yyy...cześć.-Odpowiedział Puchon.
-Chodźmy do salonu.-Zaproponował Harry widząc, że wszyscy czują się niezręcznie.
Poszli za nim i rozsiedli się na fotelach i kanapach. Ben usiadł blisko Hermiony.
-Zaprosiłem was na sylwestra. Miał być jeszcze Syriusz. Czy Ben wie?-Puchon pokiwał głową, gdy zapytał Potter.-Okej. Wracając, mieliśmy być sami, ale George i Fred chcieli urządzić imprezę i Syriusz zgodził się, żeby zrobić ją tutaj. Więc jesteśmy tu od kilku dni. Sprzątaliśmy, gotowaliśmy i nikt nie przyszedł, a wysłaliśmy chyba ze sto zaproszeń.-Ręką Hermiony lekko drgnęła. Ben wziął od niej kartkę i podał ją najbliżej siedzącej Angelinie, a ta przeczytała na głos zaproszenie na zabawę do Wiktorii. Fred ukrył twarz w dłoniach, a George poklepał go plecach. Reszta czekała na wyjaśnienia, więc były chłopak Frobisher poszedł na górę i przyniósł kolejną kartkę. Dał ją Ginny i ta odczytała jej zawartość.
-Chyba...chyba to nie jest prawda?-Zapytała nieśmiało Lavender.
-Oczywiście, że nie!-Był wściekły. Wściekły na samego siebie. W Hogwarcie jest tyle dziewczyn, a on właśnie postanowił z nią być, by wyleczyć się z Hermiony.
-Ma dziewczyna charakterek...-Powiedział Ben.
Dla nich wszystkich to była trudna sytuacja. Ginny chciała to zatuszować proponując przekąski lub napoje, ale nikt nie miał na nic ochoty. Ta cisza powoli ich wykańczała. Jednocześnie bali się zadać jakiekolwiek pytanie.
-O co chodzi z tą Brygadą?-Rona ta sytuacja niewiarygodnie ciekawiła i nie dawała mu spokoju, więc postanowił skorzystać z okazji i w końcu dowiedzieć się prawdy. Atmosfera nie sprzyjała zwierzeniom, ale już nie tego nie wytrzymał.
Ben spojrzał na Hermionę, ta również odwróciła się do niego. Po swoich minach nie mogli nic wyczytać. Rewson złapał ją za łokieć i szybko wyszli z salonu. Znaleźli się w kuchni.
-Co robimy?-Wyszeptał. Dziewczyna wyjęła swoją różdżkę i wypowiedziała zaklęcie, tak, by reszta nie słyszała o czym rozmawiają.
-Nie mam pojęcia.-Odpowiedziała zrezygnowana i opadła na krzesło.-Jednego jestem pewna. Nie możemy im powiedzieć, że jesteś...
-Tak, tak. To akurat też wiem, ale co z tą Brygadą? Oni naprawdę myślą, że to my. Teraz będziemy mieli następną tajemnicę. Co jeśli całkowicie się od nas odwrócą?
-Od kiedy to zależy ci tak na nich?-Spytała poirytowana. Cicho westchnął i dosiadł się do niej.
-Od kiedy poznałem Tonks. Ona jest...jest po prostu cudowna. Jest miła, zabawna i dobra. Nareszcie czuję się, jakbym poznał prawdziwego członka mojej rodziny. Kogoś, kto nadaje na moich falach. Kogoś, kto potrafi czytać z moich słów. Rozumiesz?-Nie zareagowała.-Mam rodziców, którzy nie są moimi biologicznymi rodzicami, ale i tak ich kocham. Mam kuzyna Dracona i ciotkę, ale oni udają, że mnie znają, a ja też nie chce się z nimi spotkać. Dopiero Tonks...Ona jest z mojej planety. Jest taka, jak ja. Ona opowiedziała mi o wszystkim. O tym, jak poznała Remusa, o Zakonie i o rodzinie Weasley. To zrobiło na mnie wrażenie. Nie można zaprzeczyć, że Fred to świnia. George nie jest o wiele lepszy, ale nie mogę oceniać całego ich rodu z powodu tych dwóch. To są naprawdę dobrzy ludzie. Ludzie, z którym mogę i chcę się zadawać. Miałaś rację mówiąc, że ich rodzina jest tego warta.-Dotknął jej dłoni.-Więc uważam, że powinniśmy im coś powiedzieć.-Kontynuował.-Najlepiej będzie, jeśli opowiemy o Umbridge. O tym, co tobie zrobiła i dlaczego to zrobiła.
Hermiona długo milczała i zastanawiała się, czy to jest dobry pomysł. To byli jej przyjaciele, chyba. Powiedzą im bardzo dużo i to ją martwiło, jak oni to przyjmą? Z drugiej strony, jeśli to wszystko zrozumieją, to odzyska ich. Ma oczywiście Bena, który jest wspaniały, ale Harry będzie jej ufał, jak poprzednio i Ron. Inni będą znali prawdą.
-A o twojej rodzinie?-Spojrzała na niego.
-Nie.-Odpowiedział stanowczo. W sumie spodziewała się tego i nie przeszkadzało jej to.
-W porządku, ale ty mówisz.
-Skoro chcesz.
Kiedy tylko Ben wyprowadził Granger z salonu, Gryfoni zaczęli się przepychać w drzwiach, by usłyszeć o czym rozmawiają. Pierwszy wstał Ron, ale zaklęcie rzucone przez Hermione działało i nic nie słyszeli, więc wrócili do salonu i czekali na nich, jak na szpilkach.
Rewson wstał, podał rękę dziewczynie i wyszli. Znów stanęli w salonie. Hermiona usiadła w wcześniej zajmowanym fotelu. Ben nadal stał. Ręce miał w kieszeniach.
Hermiona dopiero teraz zdała sobie sprawę, że Fred dowie się prawdy. Nie tylko jej przyjaciele, ale Fred. Fred będzie wiedział, że go ratowała, że go chroniła i nadstawiała kark za niego, a on czując się bezkarnie pozwalał sobie na więcej, na czym cierpiała. Chciała, żeby wiedział, jak jest. Że wcale tego nie zrobiła z Benem, ale z drugiej strony co go to może obchodzić? Nigdy nie żywił do niej żadnych uczuć poza odrazą. Kpił sobie z niej. Jednak ona z perspektywy czasu nie mogła uwierzyć, żeby to była prawda. No bo, jak tak? Chłopak czuły, opiekuńczy, prawiący jej czułe słówka mógłby okazać się zimnym draniem? Okazywał jej tyle miłości, że mogłabym ona ją nawet rozdawać, a to miałoby się okazać żartem? Niedorzeczne. Ale prawdziwe.
-Musimy wam coś powiedzieć...-Zawiesił głos. Hermiona złapała go za przedramię, dodając mu otuchy. W pokoju wszyscy wstrzymali oddech.
"Zaraz powie, że on i Hermiona planują ślub! Powie, że Hermiona jest w ciąży! Powie, że on i Hermiona są po stronie Umbridge!" Głowa Freda pękała od myśli, które przerażały go. Patrzył na Granger, jak na ósmy cud świata. Jej długie nogi, jej szczupłe ciało, jej delikatna twarz. Tak. Był pewien. Kochał ją. Tak po prostu. Po mimo, że wyrządził jej tyle zła. Po mimo, że oddali się od siebie. Kochał ją za nią. Za to, że tak pięknie się uśmiechała, za to, że przy nim była. I nic nie mogło równać się tej miłości.
Ben wziął głęboki oddech, taki, jaki zawsze robił, gdy miał powiedzieć coś ważnego i wraz z wydechem zaczął mówić.
-Hermiona i ja nie utworzyliśmy Brygady Inkwizycyjnej.-Wszyscy poczuli ulgę na sercu, ale czekali na więcej.-Wszystko zaczęło się od...George i Freda.-Bliźniacy spojrzeli na niego zaskoczeni. A niby co oni mieli wspólnego z tym wszystkim?! Rewsonowi trudno były to wszystko tłumaczyć, słowa uciekły mu z głowy.
-Bo wy sprzedawaliście te swoje specyfiki, coraz więcej uczniów trafiało do szpitala.-Głos zabrała Granger.- Naprawdę nigdy się nie zastanawialiście dlaczego nie dostaliście za to kary, jakiegoś szlabanu, nic?-Bracia spojrzeli na siebie i pokiwali głowami.-Tak się składa, że to ja za was dostawałam. Od Umbridge. Musiałam pisać jej specjalnym piórem. Jestem złym prefektem. To miało wam zapewnić ochronę. Wam, wam wszystkim. Więc pisałam, a Ben jest wspaniały z eliksirów, więc ważył dla mnie specyfik, który nie pozostawiał blizn po tym. Potem był ten mecz w Londynie i stwierdziła, że skoro mam za dużo wolnego czasu, to mogę odrabiać prace domowe Ślizgonów. Następnie dowiedziała się o tym, że Ben mi pomaga i wściekła się. Dostałam kolejne pióro, które kaleczyło moją klatkę piersiową i musiałam pisać...-Urwała na chwilę.-Musiałam napisać "Jestem brudnej krwi.". Ben mnie znalazł zaraz po tym, weszliśmy do pustej klasy i on zaczął smarować mnie tym eliksirem, a potem weszła tam Padma i tę historię już znacie. Umbridge nie dawała nam spokoju. Wymyśliła Brygadę Inkwizycyjną, a nas w to wszystko wciągnęła, żebyśmy jeszcze bardziej czuli się odrzuceni.-Skierowała swój wzrok na bliźniaków.- Uratowałam was wtedy dwa razy przed szlabanem, bo wcale nie chciałam, żebyście go mieli, albo, żebyście wypadli z drużyny. Kiedy weszłam do jej gabinetu, a wy tam biliście znów dostało pióro.
-Co? Nic mi nie mówiłeś...-Szybko powiedział zaskoczony Ben.
-Nie było o czym. Ono nie zostawiło po sobie żadnych śladów. Za to moje ciało mnie bolało. Nie wiem, jak to wytłumaczyć.-Zapadła głucha cisza, ale Ron miał już następne pytanie.
-Nas ratować? Co to ma znaczyć?-Teraz Hermiona zamilkła. Wstyd jej było to przyznać.
-Umbridge groziła, że wyrzuci was wszystkich ze szkoły. Że wyrzuci pana Artura z pracy i policzy się z panią Molly.-Granger siedziała ze wzrokiem wbity w podłogę. Nie wiedziała, jak oni na to zareagują.
Ginny wstała z fotela i przytuliła się do Gryfonki z całej siły. Z jej oczu kapały łzy.
-Dziękuję.-Udało jej się wyszeptać.
-Dlaczego nie powiedzieliście o tym wszystkim wcześniej?-Spytał Harry.
-Zabroniła nam. Wy też nie możecie mówić tego nikomu.-Pokiwali głowami. Jednak było im strasznie głupio. Hermiona cały czas ich broniła, a oni tak się od niej odwrócili. Ginny nie mogła oderwać się od Granger. Po chwili do uścisku dołączyła Lavender, więc Hermiona wstała, to samo zrobiła Angelina i przytuliła się do Gryfonek.
Fred uważał, że zachowanie dziewczyny jest niesamowite. Wiktoria nie chciała nawet poznać jego rodziny, a Hermiona cierpiała byle tylko nikomu nic się nie stało. On już jej nie kochał. On ją bardzo kochał. Kochał ją tak, jak kocha się tę jedyną osobę w życiu. Całe serce było wypełnione miłością do Gryfonki, a cały mózg nię. Nie tylko była piękna. Była dobra, odważna, lojalna i niezwykle ceniła przyjaźń. Była w jego mniemaniu dziewczyną idealną. Taką dziewczyną, dla której chce się żyć. Dziewczyną, z którą chce się żyć i dla której warto.
Uświadomił sobie po chwili resztę faktów. Wcale nie przespała się z Benem. Nie zrobiła tego! Cóż za ulga! Do niczego między nimi nie doszło!
Ale to, co zrobiła jej wstrętna ropucha...Pragnął zemścić się na Umbridge, tak, by zapamiętała go do końca życia. Jednak pozostawała jedna rzecz, której nie mógł sobie wybaczyć. Hermiona cierpiała przez niego. Przez ten cały czas. Kiedy byli razem zachowywał się, jak palant. Potem w brutalny sposób z nią zerwał i wystawił na pośmiewisko, następnie broniła jego rodzinę, a na sam koniec uratowała go i George swoim kosztem. Nie miał dobrego zdania o sobie.
Hermionie było miło w tym uścisku i miło ze świadomością, że ma przyjaciółki. Wreszcie puściły się, a u każdej było widać łzy. Nagle brzuch Rona zabulgotał. Lavender sparaliżowała go wzrokiem.
-No co?! Jestem głodny!- Zaśmiały się, czym rozluźniły atmosferę.
-Ma dziewczyna charakterek...-Powiedział Ben.
Dla nich wszystkich to była trudna sytuacja. Ginny chciała to zatuszować proponując przekąski lub napoje, ale nikt nie miał na nic ochoty. Ta cisza powoli ich wykańczała. Jednocześnie bali się zadać jakiekolwiek pytanie.
-O co chodzi z tą Brygadą?-Rona ta sytuacja niewiarygodnie ciekawiła i nie dawała mu spokoju, więc postanowił skorzystać z okazji i w końcu dowiedzieć się prawdy. Atmosfera nie sprzyjała zwierzeniom, ale już nie tego nie wytrzymał.
Ben spojrzał na Hermionę, ta również odwróciła się do niego. Po swoich minach nie mogli nic wyczytać. Rewson złapał ją za łokieć i szybko wyszli z salonu. Znaleźli się w kuchni.
-Co robimy?-Wyszeptał. Dziewczyna wyjęła swoją różdżkę i wypowiedziała zaklęcie, tak, by reszta nie słyszała o czym rozmawiają.
-Nie mam pojęcia.-Odpowiedziała zrezygnowana i opadła na krzesło.-Jednego jestem pewna. Nie możemy im powiedzieć, że jesteś...
-Tak, tak. To akurat też wiem, ale co z tą Brygadą? Oni naprawdę myślą, że to my. Teraz będziemy mieli następną tajemnicę. Co jeśli całkowicie się od nas odwrócą?
-Od kiedy to zależy ci tak na nich?-Spytała poirytowana. Cicho westchnął i dosiadł się do niej.
-Od kiedy poznałem Tonks. Ona jest...jest po prostu cudowna. Jest miła, zabawna i dobra. Nareszcie czuję się, jakbym poznał prawdziwego członka mojej rodziny. Kogoś, kto nadaje na moich falach. Kogoś, kto potrafi czytać z moich słów. Rozumiesz?-Nie zareagowała.-Mam rodziców, którzy nie są moimi biologicznymi rodzicami, ale i tak ich kocham. Mam kuzyna Dracona i ciotkę, ale oni udają, że mnie znają, a ja też nie chce się z nimi spotkać. Dopiero Tonks...Ona jest z mojej planety. Jest taka, jak ja. Ona opowiedziała mi o wszystkim. O tym, jak poznała Remusa, o Zakonie i o rodzinie Weasley. To zrobiło na mnie wrażenie. Nie można zaprzeczyć, że Fred to świnia. George nie jest o wiele lepszy, ale nie mogę oceniać całego ich rodu z powodu tych dwóch. To są naprawdę dobrzy ludzie. Ludzie, z którym mogę i chcę się zadawać. Miałaś rację mówiąc, że ich rodzina jest tego warta.-Dotknął jej dłoni.-Więc uważam, że powinniśmy im coś powiedzieć.-Kontynuował.-Najlepiej będzie, jeśli opowiemy o Umbridge. O tym, co tobie zrobiła i dlaczego to zrobiła.
Hermiona długo milczała i zastanawiała się, czy to jest dobry pomysł. To byli jej przyjaciele, chyba. Powiedzą im bardzo dużo i to ją martwiło, jak oni to przyjmą? Z drugiej strony, jeśli to wszystko zrozumieją, to odzyska ich. Ma oczywiście Bena, który jest wspaniały, ale Harry będzie jej ufał, jak poprzednio i Ron. Inni będą znali prawdą.
-A o twojej rodzinie?-Spojrzała na niego.
-Nie.-Odpowiedział stanowczo. W sumie spodziewała się tego i nie przeszkadzało jej to.
-W porządku, ale ty mówisz.
-Skoro chcesz.
Kiedy tylko Ben wyprowadził Granger z salonu, Gryfoni zaczęli się przepychać w drzwiach, by usłyszeć o czym rozmawiają. Pierwszy wstał Ron, ale zaklęcie rzucone przez Hermione działało i nic nie słyszeli, więc wrócili do salonu i czekali na nich, jak na szpilkach.
Rewson wstał, podał rękę dziewczynie i wyszli. Znów stanęli w salonie. Hermiona usiadła w wcześniej zajmowanym fotelu. Ben nadal stał. Ręce miał w kieszeniach.
Hermiona dopiero teraz zdała sobie sprawę, że Fred dowie się prawdy. Nie tylko jej przyjaciele, ale Fred. Fred będzie wiedział, że go ratowała, że go chroniła i nadstawiała kark za niego, a on czując się bezkarnie pozwalał sobie na więcej, na czym cierpiała. Chciała, żeby wiedział, jak jest. Że wcale tego nie zrobiła z Benem, ale z drugiej strony co go to może obchodzić? Nigdy nie żywił do niej żadnych uczuć poza odrazą. Kpił sobie z niej. Jednak ona z perspektywy czasu nie mogła uwierzyć, żeby to była prawda. No bo, jak tak? Chłopak czuły, opiekuńczy, prawiący jej czułe słówka mógłby okazać się zimnym draniem? Okazywał jej tyle miłości, że mogłabym ona ją nawet rozdawać, a to miałoby się okazać żartem? Niedorzeczne. Ale prawdziwe.
-Musimy wam coś powiedzieć...-Zawiesił głos. Hermiona złapała go za przedramię, dodając mu otuchy. W pokoju wszyscy wstrzymali oddech.
"Zaraz powie, że on i Hermiona planują ślub! Powie, że Hermiona jest w ciąży! Powie, że on i Hermiona są po stronie Umbridge!" Głowa Freda pękała od myśli, które przerażały go. Patrzył na Granger, jak na ósmy cud świata. Jej długie nogi, jej szczupłe ciało, jej delikatna twarz. Tak. Był pewien. Kochał ją. Tak po prostu. Po mimo, że wyrządził jej tyle zła. Po mimo, że oddali się od siebie. Kochał ją za nią. Za to, że tak pięknie się uśmiechała, za to, że przy nim była. I nic nie mogło równać się tej miłości.
Ben wziął głęboki oddech, taki, jaki zawsze robił, gdy miał powiedzieć coś ważnego i wraz z wydechem zaczął mówić.
-Hermiona i ja nie utworzyliśmy Brygady Inkwizycyjnej.-Wszyscy poczuli ulgę na sercu, ale czekali na więcej.-Wszystko zaczęło się od...George i Freda.-Bliźniacy spojrzeli na niego zaskoczeni. A niby co oni mieli wspólnego z tym wszystkim?! Rewsonowi trudno były to wszystko tłumaczyć, słowa uciekły mu z głowy.
-Bo wy sprzedawaliście te swoje specyfiki, coraz więcej uczniów trafiało do szpitala.-Głos zabrała Granger.- Naprawdę nigdy się nie zastanawialiście dlaczego nie dostaliście za to kary, jakiegoś szlabanu, nic?-Bracia spojrzeli na siebie i pokiwali głowami.-Tak się składa, że to ja za was dostawałam. Od Umbridge. Musiałam pisać jej specjalnym piórem. Jestem złym prefektem. To miało wam zapewnić ochronę. Wam, wam wszystkim. Więc pisałam, a Ben jest wspaniały z eliksirów, więc ważył dla mnie specyfik, który nie pozostawiał blizn po tym. Potem był ten mecz w Londynie i stwierdziła, że skoro mam za dużo wolnego czasu, to mogę odrabiać prace domowe Ślizgonów. Następnie dowiedziała się o tym, że Ben mi pomaga i wściekła się. Dostałam kolejne pióro, które kaleczyło moją klatkę piersiową i musiałam pisać...-Urwała na chwilę.-Musiałam napisać "Jestem brudnej krwi.". Ben mnie znalazł zaraz po tym, weszliśmy do pustej klasy i on zaczął smarować mnie tym eliksirem, a potem weszła tam Padma i tę historię już znacie. Umbridge nie dawała nam spokoju. Wymyśliła Brygadę Inkwizycyjną, a nas w to wszystko wciągnęła, żebyśmy jeszcze bardziej czuli się odrzuceni.-Skierowała swój wzrok na bliźniaków.- Uratowałam was wtedy dwa razy przed szlabanem, bo wcale nie chciałam, żebyście go mieli, albo, żebyście wypadli z drużyny. Kiedy weszłam do jej gabinetu, a wy tam biliście znów dostało pióro.
-Co? Nic mi nie mówiłeś...-Szybko powiedział zaskoczony Ben.
-Nie było o czym. Ono nie zostawiło po sobie żadnych śladów. Za to moje ciało mnie bolało. Nie wiem, jak to wytłumaczyć.-Zapadła głucha cisza, ale Ron miał już następne pytanie.
-Nas ratować? Co to ma znaczyć?-Teraz Hermiona zamilkła. Wstyd jej było to przyznać.
-Umbridge groziła, że wyrzuci was wszystkich ze szkoły. Że wyrzuci pana Artura z pracy i policzy się z panią Molly.-Granger siedziała ze wzrokiem wbity w podłogę. Nie wiedziała, jak oni na to zareagują.
Ginny wstała z fotela i przytuliła się do Gryfonki z całej siły. Z jej oczu kapały łzy.
-Dziękuję.-Udało jej się wyszeptać.
-Dlaczego nie powiedzieliście o tym wszystkim wcześniej?-Spytał Harry.
-Zabroniła nam. Wy też nie możecie mówić tego nikomu.-Pokiwali głowami. Jednak było im strasznie głupio. Hermiona cały czas ich broniła, a oni tak się od niej odwrócili. Ginny nie mogła oderwać się od Granger. Po chwili do uścisku dołączyła Lavender, więc Hermiona wstała, to samo zrobiła Angelina i przytuliła się do Gryfonek.
Fred uważał, że zachowanie dziewczyny jest niesamowite. Wiktoria nie chciała nawet poznać jego rodziny, a Hermiona cierpiała byle tylko nikomu nic się nie stało. On już jej nie kochał. On ją bardzo kochał. Kochał ją tak, jak kocha się tę jedyną osobę w życiu. Całe serce było wypełnione miłością do Gryfonki, a cały mózg nię. Nie tylko była piękna. Była dobra, odważna, lojalna i niezwykle ceniła przyjaźń. Była w jego mniemaniu dziewczyną idealną. Taką dziewczyną, dla której chce się żyć. Dziewczyną, z którą chce się żyć i dla której warto.
Uświadomił sobie po chwili resztę faktów. Wcale nie przespała się z Benem. Nie zrobiła tego! Cóż za ulga! Do niczego między nimi nie doszło!
Ale to, co zrobiła jej wstrętna ropucha...Pragnął zemścić się na Umbridge, tak, by zapamiętała go do końca życia. Jednak pozostawała jedna rzecz, której nie mógł sobie wybaczyć. Hermiona cierpiała przez niego. Przez ten cały czas. Kiedy byli razem zachowywał się, jak palant. Potem w brutalny sposób z nią zerwał i wystawił na pośmiewisko, następnie broniła jego rodzinę, a na sam koniec uratowała go i George swoim kosztem. Nie miał dobrego zdania o sobie.
Hermionie było miło w tym uścisku i miło ze świadomością, że ma przyjaciółki. Wreszcie puściły się, a u każdej było widać łzy. Nagle brzuch Rona zabulgotał. Lavender sparaliżowała go wzrokiem.
-No co?! Jestem głodny!- Zaśmiały się, czym rozluźniły atmosferę.
-Plan, by iść coś zjeść jest doskonałym planem.-Dodał Ben i w wesołych nastrojach usiedli przy kuchennym stole.
Harry opowiadał o Syriuszu. Puchon zyskał jego pełne zaufanie. Zajmował się Hermioną i był po ich stronie. Nie byli przyjaciółmi, co to, to nie, ale dowiedział się, że Granger coś wspominała na ten temat, więc mógł sobie pozwolić na rozmowę o Blacku. Następnie rozmawiali o Umbridge, o jej paskudnym zachowaniu, o tym, co mogliby ćwiczyć na spotkaniach Gwardii. Harry zapytał się przyjaciółki.
-Hermiono, co ci się stało w twarz?
-Ooo...-Odpowiedziała zakłopotana.-Gałąź.
-Kiedy byliście w Finlandii? Wtedy to się stało?-Spojrzała na niego groźnie i pełna obaw, że może coś wie..-Zapomniałem! Przepraszam, ale już wcześniej o tym powiedziałem.-Nie rozumiał o co tyle hałasu.
-Harry!-Zezłościła się.
-W porządku.-Odezwał się Ben.-Tak, byliśmy w Finlandii, w lesie, Hermiona szła za mną, a ja puściłem gałąź i uderzyła ją. Nic wielkiego.
-Ty też nie najlepiej wyglądasz.-Wtrącił się Ron. Puchon roześmiał się.
-Tak, to prawda. Przez całe święta chorowałem.
Zostawili ten temat, a w kuchni zrobiło się naprawdę głośno. Każdy miał coś do powiedzenia. Grupka co chwila wybuchała śmiechem słysząc żarty George i Bena. Zajadali się potrawami przygotowanymi przez Gryfonki i pili ognistą.
Wszyscy, oprócz Hermiony i Freda.
Dziewczyna siedziała ze wzrokiem spuszczonym w dół. Obecność Freda bardzo źle na nią wpływała. Nie pamiętała, że nie są już razem. Chciała znów go przytulić, znów słyszeć bicie jego serca. Serce, które kiedyś biło dla niej. Może chociaż przez chwilę. Nie mogła uwierzyć, żeby ten chłopak zamiast serce miał kamień.
Fred wpatrywał się w Hermionę. Czasami George uderzył go łokciem w bok, gdy robił to za długo i znacząco się do niego uśmiechał.
Granger nawet nie przysłuchiwała się o czym reszta rozmawia. Chciała wyjść z pomieszczenia, w którym znajduje się ona i on. W Hogwarcie miał dziewczynę, ona swoje sprawy i czas szybko uciekał, ale codziennie go widziała, a ten tydzień musiała radzić sobie bez niego. Teraz to, co do niego czuła wróciło z podwójną siłą. Wstała więc od stołu. Nikt nie zwrócił na to specjalnej uwagi. Dokładnie wiedziała gdzie chce pójść. Wiedziała, że ten pokój powinna pokazać Benowi. Był to pokój, gdzie było drzewo genealogiczne rodziny Blacków, a więc jego rodziny. Syriusz był jego wujkiem. Chyba nic już bardziej nie mogło ją zdziwić.
Weszła do ciemnego pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Zdjęła swoją kurtkę, w której robiło jej się za gorąco. Zaczęła się przyglądać namalowanym postacią. Dotykała koniuszkami palców ściany, kiedy usłyszała, jak ktoś lekko naciska klamkę.
Fred widział, jak dziewczyna wstaje. Odprowadził ją wzrokiem do drzwi. Spojrzał na George, ale ten właśnie opowiadał swój najlepszy dowcip, spojrzał w dół i pomyślał ."Raz kozie śmierć." Również wstał i wyszedł z kuchni. Nasłuchiwał kroków. Usłyszał jej szpilki, a po chwili odgłos drzwi. Szedł po schodach, co jakiś czas naciskając klamki różnych pokoi. Aż wreszcie otworzył te drzwi. Przez małą szparę widział ją, odwróconą tyłem. Po cichu wszedł i zamknął za sobą drzwiczki.
Hermiona stała chwilę tak, jakby nie słyszała, że ktoś również postanowił odwiedzić ten pokój. Usłyszała, że ktoś zamknął za sobą odwróciła się i zobaczyła Freda. Ten również spojrzał na nią. Wysyłali sobie wiele emocji. Gryfon powoli podszedł do niej. Do twarzy było mu w bordowej koszuli i czarnych spodniach. Z resztą to był Fred Weasley. Mu we wszystkim było do twarzy.
Stał kilka centymetrów przed Hermioną. Powoli wyciągnął rękę w jej stronę, na co ona nie zaprotestowała. Wstrzymała swój oddech i patrzyła na Freda. Tego przystojnego, seksownego i słodkiego chłopaka, którego kochała.
Jego opuszki palców dotknęły jej skórę w miejscu, gdzie kiedyś był napis "Jestem", a jej całe ciało zareagowało drżeniem. Pojawiła się gęsią skórka, ale było jej przyjemnie. Poczuła znów te fajerwerki i ciepło, którego jej brakowało.
Freda przepełniała miłość, szczególnie, gdy dotknął Hermionę, jej delikatne ciało, o którym marzył. Poprowadził swoją rękę po jej szyi, podbródku, aż dotarł do policzka, na którym miała bliznę. Przejechał po nią i nie zabrał swojej ręki. Wpatrywał się w jej skórę.
Hermiona patrzyła w jego piękne oczy. W oczy, który doprowadziły ją do szaleństwa. Potem spojrzała na jego dłoń na swoim poliku. Powoli zabrał ją, a ona już tęskniła za jego dotykiem. Znów chciała poczuć jego palce.
Wpatrywali się sobie w oczy, a w całym pokoju było ciemno, jedynym światłem był Księżyc, przedzierający się przez okna.
Fred poczuł, że to ten moment. Nie liczyły się wspomnienia, nie liczyła się przyszłość, tylko to, co teraz, a teraz chciał ją pocałować. Przybliżył się do jej twarzy, a ona dalej stała niewzruszona, choć w środku jej całe ciało drżało. Nie myślała, nie analizowała. Patrzyła tylko na niego.
Dotknął jej warg i otworzył je. Nie słysząc żadnych protestów, a nawet, gdyby jakieś były i tak, by to zrobił, splótł ich w języki w delikatnym pocałunku. Brakowało mu tego, ale nawet nie zdawał sobie sprawy, że aż tak bardzo! Nadawał pocałunkom rytm. Jeden, położył swoje ręce w jej tali. Drugi, złapała jego ramiona. Trzeci, przybliżyli się jeszcze bliżej. Czwa...Urwała. Tak nagle. Tak niespodziewanie.
-Nie możemy...-Wyszeptała i szła w kierunku drzwi. Natychmiast złapał ją ze rękę. Nie może tego zrobić! Nie może go tak zostawić!
-A kto nam zabroni?!-Zabrała swoją dłoń, choć czuła, że tam jest jest odpowiednie miejsce.
-To kolejny zakład? Żart? Tym razem o ile? Ile są teraz warte moje uczucia?-Zapytała z wyrzutem i wielkim bólem, który nosiła w sobie od ich zerwania.
-Hermiono...to nie tak...-Nadal uważała, że jej imię pięknie brzmi w jego ustach.
-To jak?!-Nie mogła już tego nosić w sobie, wybuchnęła, bo ją pocałował, a ona tak bardzo tego potrzebowała.
-Hermiono...-Wyszeptał. Poczuł, że to właśnie ten czas, że jego kłamstwa osiągnęły zenitu. Musi zdać się teraz na prawdę.-Nigdy nie było żadnego zakładu.-Mówiąc to, patrzył się intensywnie w jej oczy, które teraz przybrały wielkość galeona, ale nie chciała nic mówić, nawet nie mogła, czekała na ciąg dalszy.-Nie założyłem się z Georgem, a moje uczucia do ciebie przez cały ten czas były szczere i prawdziwe. Ja zerwałem z tobą i wymyśliłem to kłamstwo, bo się wystraszyłem.-Przyznał ze skruchą.-Wszyscy śmieli się ze mnie, żartowali na mój temat. Ja...ja nie mogłem tego znieść.-Widziała w jego oczach łzy i ona je miała.-To było straszne, a ja zamiast iść do ciebie i porozmawiać z tobą zerwałem. Potem widziałem cię, taką smutną. Następnie pojawił się ten cały Ben. Nie mogłem pocałować żadnej dziewczyny, czułem się, jakby cię zdradzał. Wtedy rozeszła się ta plotka i poczułem się, jak idiota, dlatego zacząłem chodzić z Wiktorią. Uznałem, że skoro ty możesz, to i ja mogę.-Łzy, które spływały po ich policzkach, wyżłobiły sobie drogę, którą płynęły, jak strumieniem.
Hermionie było tak przykro. Miał ją bronić przed doczepkami, a co zrobił? Czy jego uczucia były prawdziwe skoro wystarczyło kilka docinek, że z nią zerwał? Z drugiej strony to nie był zakład. Kiedy ją całował, robił to, ponieważ chciał.
Fred czuł się, jak idiota, czyli tak, jak przez ten ostatni czas.
-Przepraszam.-Powiedział.-Zachowałem się, jak idiota. Wiem, ale to wszystko mnie przytłoczyło.-Dziewczyna nie mogła wydusić z siebie ani jednego słowa. Tak bardzo ją skrzywdził , ale to był Fred. Jej Fred.
Weasley czując, że Hermiona mu ucieka, powiedział.
-Pocałuj mnie.-Co mogła zrobić? Przecież go kocha. Podeszła blisko niego i tak, jak miała to w zwyczaju musnęła jego wargi swoimi. Bardzo delikatnie, po czym szybko wyszła z pokoju i wróciła do przyjaciół, którzy teraz byli w salonie i wygłupiali się. Ben robił coś, co nazywał tańcem, a wszyscy śmiali się z niego. Granger usiadła na kanapie z butelką piwa kremowego. Po chwili wszedł Fred, ale nawet na niego nie spojrzała. Usiadł na drugim końcu sofy.
Grupka opuściła pokój w wyśmienitych nastrojach. Było ich mało, ale świetnie się razem bawili. Odnaleźli wspólny język i wspólnie żartowali. Jedynie George zauważył dziwne zauważanie bliźniaka i Hermiony.
Kiedy Gryfoni zostali po raz drugi tego wieczoru sami w pokoju przez chwilę panowała cisza. Weasley w swojej głowie układał tysiąc przemówień, które teraz powinien powiedzieć, jednak to dziewczyna pierwsza oznajmiła.
-Nigdy razem nie piliśmy piwa kremowego. Piłem je przed tobą i po tobie, ale nigdy razem z tobą i nigdy nie smakowało mi tak, jak w trakcie*.-Fred poruszył się na kanapie i wtedy z jego kieszeni wypadło zdjęcie. Zdjęcie, które zrobili razem w budce w Londynie. To, na którym uśmiechają się do siebie, robią głupie miny, Fred patrzy na Hermionę, a potem wpatrują się w siebie. Dziewczynę to bardzo rozczuliło i dało dużo do myślenia. Musiał nadal coś do niej czuć, skoro nosi to ze sobą.
Równocześnie pokonali dystans na kanapie, których ich dzielił, objęli się i zaczęli się całować. Tym razem szybciej i bardziej. Ich pocałunki już nie były takie nieśmiałe. Każdy miał tutaj coś do powiedzenia.
Zbliżała się północ, więc George postanowił pójść po brata i Hermionę, ale to, co zobaczył w salonie przerosło jego najśmielsze oczekiwania. Oni się całowali! Oni! Jeszcze nie dawno pozabijaliby się nawzajem, a teraz pragnęli siebie i swoimi dłońmi badali dokładnie wzajemnie ciała.
Usłyszeli, że ktoś wszedł i odskoczyli od siebie, jak poparzeni. Gryfonka nawet nie chciała patrzeć w stronę drzwi. Fred obrócił tam głowę i zobaczył swojego bliźniaka z szerokim uśmiechem.
-Dochodzi północ i pomyślałem, że chcecie z nami świętować, ale nie przeszkadzam. Już mnie nie ma.-Puścił oczko do brata. Bardzo się cieszył, że to już koniec tej szopki pod tytułem "kochamy się wzajemnie, nie możemy bez siebie żyć, ale nic nie zrobimy, by to zmienić", czy coś w ten deseń. Miło będzie znów widzieć szczęśliwego bliźniaka.
-Nie przeszkadzasz. My tylko... My po prostu...-Chciała się jakoś wytłumaczyć, ale nie miała pojęcia jak. Czuła, że zrobiła się czerwona.
Na twarzy George nadal gościł szeroki uśmiech. Fred czuł się zawstydzony, że jego brat przyłapał go na pocałunku z Hermioną, ale jednocześnie cieszył się, że znów ją całował, że znów dotykał jej szczupłego ciała. Wstał i wyciągnął dłoń do Hermiony. Ta podniosła się z kanapy, ale nie złapała ręki Freda, była zbyt zażenowana tą sytuacją. Ustała blisko niego, a potem szybkim krokiem, ze wzrokiem spuszczonym na dół, wyszła z pokoju na zewnątrz, przeciskając się obok George.
-No, no..-Zagwizdał.
-Daj spokój.-Odpowiedział Fred, ale nie mógł powstrzymać się od uśmiechu.
-Czy wy...
-Nawet nie odpowiem, bo nie wiem.-Przerwał mu, włożył ręce do kieszeni i wyszedł, a za nim George. Po drodze zabrali swoje kurtki.
Gdy byli na dworze, Fred podszedł do Hermiony, która stała sama i trzęsła się z zimna. Zdjął swoją kurtkę i zarzucił jej na ramiona. Zrobiła się jeszcze bardziej czerwona i wyszeptała.
-Dzięki.
George poszedł do swojej dziewczyny, a Ben stał obok Harrego i Ginny. Ron podał wszystkim szklanki z alkoholem. Dziwnie spojrzał na swoją przyjaciółkę i brata. Zaczęło się odliczanie. Rewson odwrócił się, by móc świętować nowy rok z Hermioną. Strasznie zdziwił go widok Granger stojącej obok Gryfona. Na początku się wściekł, bo przecież Fred jest nikim! Ale z drugiej strony ona jest odpowiedzialna i wie, co robi. I miło było widzieć ją szczęśliwą.
Uniósł swoją szklankę do góry. Gryfoni zrobili to samo w jego kierunku.
-Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden!-Krzyczeli głośno. Na niebie pojawiły się setki fajerwerek, przygotowanych przez bliźniaków na te okazje. George zaczął całować się z Angeliną, a Ron z Lavender. Fred wiedział, co powinien zrobić, jednak teraz był nieśmiały. Co jeśli ona tego wcale nie chce? W dodatku tu jest tyle osób. Próbował odnaleźć jej usta, ale cały czas stała z głową spuszczoną na dół.
Hermiona zastanawiała się nad wszystkim, co wydarzyło się tego wieczoru i czuła się zraniona, a jednocześnie szczęśliwa i podekscytowana. Chciała jeszcze czuć to dziwne łaskotanie w żołądku i przyjemny dreszcz na swoim ciele, który czuła zawsze przy nim.
Zarzuciła mu rękę na szyję i przyciągnęła jego twarz do swojej. Jego usta do swoich. Puścili swoje szklanki. Objął ja w tali i rękami wodził od jej pasa, aż do pleców. Nie mogli nacieszyć się pocałunkami. Pragnęli nimi nadgonić stracony czas.
Reszta odwróciła się w ich kierunku, gdy usłyszeli dźwięk tłuczonego szkła i szczęki im opadły. Ben był w kompletnym szoku. Pierwszy odezwał się George.
-Fred będzie wam się tłumaczył. Chodźmy.-Więc posłusznie to zrobili. Para nawet ich nie zauważyła. Hermionie spadła kurtka. Przez chwilę czuła chłód, ale potem silne ramiona Freda przytuliły ją i zrobiło jej się okropnie ciepło, również na sercu.
Bardzo długo się całowali, aż nie mieli czym oddychać. Oparli się czołami i spojrzeli sobie w oczy. Równocześnie się zaśmiali. Nie mieli pojęcia jak to teraz będzie. Hermiona nie do końca ufała Fredowi. Nie wiedziała, czy znów jej nie zawiedzie, ale i Weasley nie był tego do końca pewien. Najważniejsze było to, co jest teraz. Ta piękna chwila, w której nareszcie mogliby być razem.
Fred podniósł kurtkę i trzymając za rękę Hermionę poszedł do domu. Tam wszyscy patrzyli na nich, jak na kosmitów, ale nie mieli ochoty z nimi teraz o tym rozmawiać. Poszli na górę.
George był zły, że spadła na niego odpowiedzialność wyjaśnienia tej sytuacji. W dodatku nie miał pojęcia, jak Hermiona i Fred pogodzili się, ale został zasypany falą pytań, więc musiał coś powiedzieć, a dla niego liczyła się prawda.
-Nie było żadnego zakładu.
-Jak to?!
-Nie było?!
-Co?!
-To po co mówiliście, że był?!-Nie dali dojść mu do słowa, ale w końcu udało mu się ich zagłuszyć.
-Fred to wymyślił, bo był przytłoczony tym, że wszyscy z niego żartują. Nie mógł już znieść tych docinek, więc zerwał z Hermioną i wymyślił ten cały zakład, by znów zyskać popularność. Musiałem go wspierać, dlatego nic nie mówiłem.-Czuli oburzeni. Tak się nie robi!
-To podłe!
-Jak on mógł!
-On jest idiotą!-Znów zaczęli się przekrzykiwać.
-A Wiktoria?-Zapytał Ben. Od razu zamilkli byli tego ciekawi.
-Był z nią, bo myślał, że ona jest z tobą.
Ich miny zrzedły. George nie mógł pozwolić, by tak wyglądała reszta tej imprezy.
-Ej! To nie był żart! Mu naprawdę na niej zależy! Widziałem to za każdym razem, gdy o niej mówił! Nareszcie będą szczęśliwi! Bawmy się!-Jakoś nikt nie miał na to ochoty.
-George ma rację.-Poparł go Rewson.-Ich zdrowie!-Podniósł swoją butelkę.
-Zdrowie!-Powtórzyli Gryfoni i wrócili do zabawy.
W tym samym czasie Hermiona i Fred poszli do jakiegoś pustego pokoju. Nie było tam nic. Weasley wyszedł na chwilę i wrócił z dwoma kocami i dwoma poduszkami. Jeden rozłożył i położyli się na nim, drugim się przykryli. Na początku trzymali dystans. Panowała między nimi cisza, gdy usłyszeli głos George, który tłumaczy wszytko pozostałym.
-To podłe!
-Prawda.-Poparła Hermiona.
-Jak on mógł?!
-Sam nie wiem.-Powiedział Fred.
-On jest idiotą!
-Popieram.-Dodał Weasley.
-A z Wiktorią?
-Z Wiktorią to było tak.-Chciał sam jej to wytłumaczyć.-Widziałem ciebie i Bena i to mnie przybiło. Poza tym myślałem, że kiedy będą z inną dziewczyną, to zapomnę o tobie tak szybko, jak ty o mnie.
-Ja nigdy o tobie nie zapomniałam.-Odpowiedziała z powagą.
-Mu naprawdę na niej zależy! Widziałem to za każdym razem, gdy o niej mówił! Nareszcie będą szczęśliwi! Bawmy się!
-Tęskniłem za tobą.-Przyznał ze skruchą.-Cały czas chciałam do ciebie pobiec i przeprosić. Powiedzieć całą prawdę. Być blisko ciebie tak, jak teraz jestem.-Przybliżył się do niej. Wsunęła mu się pod ramię, a on objął.-Doprowadzasz mnie do szaleństwa. Zmieniłem się przez ciebie i dzięki tobie.
-Ja też tęskniłam.-Powiedziała po chwili.- Czasami miałam wrażenie, że chciałbyś, żebym przybiegła do ciebie. Widziałam w twoich oczach troskę, ale wiedziałam, że głupio było tak myśleć, bo przecież masz Wiktorię.-Ujął jej dłoń i delikatnie ją masował.-Jeszcze zapytałaś ją, czy chce być twoją dziewczynę w ten sam sposób, jak mnie...
-Ciii... Już jestem przy tobie. Już więcej nie popełnię tego błędu.
Leżeli w siebie wtuleni. Hermiona przeniosła swoją głową na jego klatkę piersiową i wsłuchiwała się w bicie jego serce, które dla niej było najpiękniejszą muzyką. Zasnęli tak.
Gryfoni i Rewson balowali do czwartej nad ranem. Obudzili się w południe nieźle skacowani.
Hermiona wstała wcześnie. Patrzyła na śpiącego Freda, którego poznawała. Dotknęła swoich warg, na które składał wczoraj słodkie pocałunki. Były dokładnie takie, o jakich marzyła. Po mimo tego, że niewątpliwie miał w tym wprawę, zatracili się w sobie i nie myśleli o niczym innym, tylko o tym.
Posprzątała cały dom z bałaganu po imprezie. Następnie wstał Ben, który patrzył na nią tym swoim znaczącym uśmiechem.
-No co?-Zapytała zawstydzona.
-Nic.-Odparł i szeroko się uśmiechnął.
Ginny, Lavender i Angelina dziękowały jej z całego serca, że posprzątała ten harmider, choć wcale nie musiała.
Wiedziała, że musi już wracać do Remusa i Tonks, więc poszła jeszcze do Freda. Miała nadzieję, że wszystko pamięta.
Ten jeszcze spał w najlepsze. Nauczona doświadczeniem powiedziała, prawie krzycząc.
-Fred.-Jego powieki powoli zaczęły się otwierać.
-A więc to nie był sen.-Odpowiedział, przecierając oczy i uśmiechając się.
-Nie.-Była taka szczęśliwa, że dla niego też to coś znaczyło.-Muszę już iść.-Na jego twarzy zagościł smutek.-Ale niedługo się zobaczymy. Obiecuję.-Wyciągnął do niej rękę, więc złapała ją. Uwielbiała dotyk jego skóry. Jednak nie spodziewała się tego, co właśnie zrobił. Pociągnął ją w swoją stronę tak, że upadła na niego. Zaśmiała się.
-Nigdzie cię nie puszczę! Już raz cię straciłem i tak wiele się stało.-Dotknął jej blizny na twarzy, jej rąk, ramion i dekoltu. Doskonale wiedziała o co mu chodzi. Musnęła lekko jego wargi i czując, że uścisk, w którym ją trzyma staje się lżejszy, wyswobodziła się z niego i wstała.
-EJ!-Był z tego niezadowolony. Po raz kolejny dał jej się podejść.
Odwróciła się w drzwiach do niego i uśmiechnęła. Potem zeszła na dół i teleportowała się z Benem do domu Lupina i Nimfadory.
Fred jeszcze leżał na kocu i wdychał zapach Hermiony. Czuł się, jak w siódmym niebie. Nareszcie miał ją przy sobie. Nareszcie zdobył się na odwagę i powiedział jej o wszystkim. Pozostała jeszcze jedna informacja. Jeszcze jedną rzecz musi jej powiedzieć. Że ją kocha.
Moglibyśmy oszukać linię zmiany daty
Moglibyśmy przeskoczyć granice między stanami
Nie zawszę chcę grać miłą
Ale chcę wyczuć Twoją linię serca
Chcę poczuć Twoje serce
Czy byłeś już zawiedziony kimś bliskim przedtem?
Czy rezygnujesz zbyt szybko, by tego doświadczyć?
Nigdy się nie zakochałam, bo zawsze szybko kończę relacje
Ale nie z Tobą
Ubieramy się na czarno, zostajesz na weekend
Tańczymy nocą, jesteś światłem, którego nie oddam
I chcę Cię mieć blisko przy sobie
Moglibyśmy oszukać linię zmiany daty
Moglibyśmy przeskoczyć granice między stanami
Nie zawszę chcę grać miłą
Ale chcę wyczuć Twoją linię serca
Wpadnę po Ciebie o północy
Pobiegniemy, by podbić pierwsze promienie słońca
Mamy tylko jedno życie
I chcę wyczuć Twoją linię serca
Chcę poczuć Twoje serce
Teraz jesteśmy oddaleni od siebie, mamy kiepski kontakt
I słowa już tyle nie znaczą
Szukam więc kogoś nowego
Ale nikt nie może Ci dorównać
Leżymy w łóżku rozbudzeni, pamiętam to
Tańczymy nocą, jesteś światłem, którego nie oddam
I chcę Cię mieć blisko przy sobie
Moglibyśmy oszukać linię zmiany daty
Moglibyśmy przeskoczyć granice między stanami
Nie zawszę chcę grać miłą
Ale chcę wyczuć Twoją linię serca
Wpadnę po Ciebie o północy
Pobiegniemy, by podbić pierwsze promienie słońca
Mamy tylko jedno życie
I chcę wyczuć Twoją linię serca
Chcę poczuć Twoje serce
Leżymy w łóżku rozbudzeni, pamiętam to
Czuję
Ubieramy się na czarno, byłeś tu na weekend
I ja Cię nie puszczę
Bo chcę Cię mieć blisko przy sobie
Moglibyśmy oszukać linię zmiany daty
Moglibyśmy przeskoczyć granice między stanami
Nie zawszę chcę grać miłą
Ale chcę wyczuć Twoją linię serca
Wpadnę po Ciebie o północy
Pobiegniemy, by podbić pierwsze promienie słońca
Mamy tylko jedno życie
I chcę wyczuć Twoją linię serca
Chcę poczuć Twoje serce
Moglibyśmy oszukać linię zmiany daty
Moglibyśmy przeskoczyć granice między stanami
Nie zawszę chcę grać miłą
Ale chcę wyczuć Twoją linię serca
Chcę wyczuć Twoją linię serca
Chcę wyczuć Twoją linię serca
Chcę poczuć Twoje serce
Harry opowiadał o Syriuszu. Puchon zyskał jego pełne zaufanie. Zajmował się Hermioną i był po ich stronie. Nie byli przyjaciółmi, co to, to nie, ale dowiedział się, że Granger coś wspominała na ten temat, więc mógł sobie pozwolić na rozmowę o Blacku. Następnie rozmawiali o Umbridge, o jej paskudnym zachowaniu, o tym, co mogliby ćwiczyć na spotkaniach Gwardii. Harry zapytał się przyjaciółki.
-Hermiono, co ci się stało w twarz?
-Ooo...-Odpowiedziała zakłopotana.-Gałąź.
-Kiedy byliście w Finlandii? Wtedy to się stało?-Spojrzała na niego groźnie i pełna obaw, że może coś wie..-Zapomniałem! Przepraszam, ale już wcześniej o tym powiedziałem.-Nie rozumiał o co tyle hałasu.
-Harry!-Zezłościła się.
-W porządku.-Odezwał się Ben.-Tak, byliśmy w Finlandii, w lesie, Hermiona szła za mną, a ja puściłem gałąź i uderzyła ją. Nic wielkiego.
-Ty też nie najlepiej wyglądasz.-Wtrącił się Ron. Puchon roześmiał się.
-Tak, to prawda. Przez całe święta chorowałem.
Zostawili ten temat, a w kuchni zrobiło się naprawdę głośno. Każdy miał coś do powiedzenia. Grupka co chwila wybuchała śmiechem słysząc żarty George i Bena. Zajadali się potrawami przygotowanymi przez Gryfonki i pili ognistą.
Wszyscy, oprócz Hermiony i Freda.
Dziewczyna siedziała ze wzrokiem spuszczonym w dół. Obecność Freda bardzo źle na nią wpływała. Nie pamiętała, że nie są już razem. Chciała znów go przytulić, znów słyszeć bicie jego serca. Serce, które kiedyś biło dla niej. Może chociaż przez chwilę. Nie mogła uwierzyć, żeby ten chłopak zamiast serce miał kamień.
Fred wpatrywał się w Hermionę. Czasami George uderzył go łokciem w bok, gdy robił to za długo i znacząco się do niego uśmiechał.
Granger nawet nie przysłuchiwała się o czym reszta rozmawia. Chciała wyjść z pomieszczenia, w którym znajduje się ona i on. W Hogwarcie miał dziewczynę, ona swoje sprawy i czas szybko uciekał, ale codziennie go widziała, a ten tydzień musiała radzić sobie bez niego. Teraz to, co do niego czuła wróciło z podwójną siłą. Wstała więc od stołu. Nikt nie zwrócił na to specjalnej uwagi. Dokładnie wiedziała gdzie chce pójść. Wiedziała, że ten pokój powinna pokazać Benowi. Był to pokój, gdzie było drzewo genealogiczne rodziny Blacków, a więc jego rodziny. Syriusz był jego wujkiem. Chyba nic już bardziej nie mogło ją zdziwić.
Weszła do ciemnego pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Zdjęła swoją kurtkę, w której robiło jej się za gorąco. Zaczęła się przyglądać namalowanym postacią. Dotykała koniuszkami palców ściany, kiedy usłyszała, jak ktoś lekko naciska klamkę.
Fred widział, jak dziewczyna wstaje. Odprowadził ją wzrokiem do drzwi. Spojrzał na George, ale ten właśnie opowiadał swój najlepszy dowcip, spojrzał w dół i pomyślał ."Raz kozie śmierć." Również wstał i wyszedł z kuchni. Nasłuchiwał kroków. Usłyszał jej szpilki, a po chwili odgłos drzwi. Szedł po schodach, co jakiś czas naciskając klamki różnych pokoi. Aż wreszcie otworzył te drzwi. Przez małą szparę widział ją, odwróconą tyłem. Po cichu wszedł i zamknął za sobą drzwiczki.
Hermiona stała chwilę tak, jakby nie słyszała, że ktoś również postanowił odwiedzić ten pokój. Usłyszała, że ktoś zamknął za sobą odwróciła się i zobaczyła Freda. Ten również spojrzał na nią. Wysyłali sobie wiele emocji. Gryfon powoli podszedł do niej. Do twarzy było mu w bordowej koszuli i czarnych spodniach. Z resztą to był Fred Weasley. Mu we wszystkim było do twarzy.
Stał kilka centymetrów przed Hermioną. Powoli wyciągnął rękę w jej stronę, na co ona nie zaprotestowała. Wstrzymała swój oddech i patrzyła na Freda. Tego przystojnego, seksownego i słodkiego chłopaka, którego kochała.
Jego opuszki palców dotknęły jej skórę w miejscu, gdzie kiedyś był napis "Jestem", a jej całe ciało zareagowało drżeniem. Pojawiła się gęsią skórka, ale było jej przyjemnie. Poczuła znów te fajerwerki i ciepło, którego jej brakowało.
Freda przepełniała miłość, szczególnie, gdy dotknął Hermionę, jej delikatne ciało, o którym marzył. Poprowadził swoją rękę po jej szyi, podbródku, aż dotarł do policzka, na którym miała bliznę. Przejechał po nią i nie zabrał swojej ręki. Wpatrywał się w jej skórę.
Hermiona patrzyła w jego piękne oczy. W oczy, który doprowadziły ją do szaleństwa. Potem spojrzała na jego dłoń na swoim poliku. Powoli zabrał ją, a ona już tęskniła za jego dotykiem. Znów chciała poczuć jego palce.
Wpatrywali się sobie w oczy, a w całym pokoju było ciemno, jedynym światłem był Księżyc, przedzierający się przez okna.
Fred poczuł, że to ten moment. Nie liczyły się wspomnienia, nie liczyła się przyszłość, tylko to, co teraz, a teraz chciał ją pocałować. Przybliżył się do jej twarzy, a ona dalej stała niewzruszona, choć w środku jej całe ciało drżało. Nie myślała, nie analizowała. Patrzyła tylko na niego.
Dotknął jej warg i otworzył je. Nie słysząc żadnych protestów, a nawet, gdyby jakieś były i tak, by to zrobił, splótł ich w języki w delikatnym pocałunku. Brakowało mu tego, ale nawet nie zdawał sobie sprawy, że aż tak bardzo! Nadawał pocałunkom rytm. Jeden, położył swoje ręce w jej tali. Drugi, złapała jego ramiona. Trzeci, przybliżyli się jeszcze bliżej. Czwa...Urwała. Tak nagle. Tak niespodziewanie.
-Nie możemy...-Wyszeptała i szła w kierunku drzwi. Natychmiast złapał ją ze rękę. Nie może tego zrobić! Nie może go tak zostawić!
-A kto nam zabroni?!-Zabrała swoją dłoń, choć czuła, że tam jest jest odpowiednie miejsce.
-To kolejny zakład? Żart? Tym razem o ile? Ile są teraz warte moje uczucia?-Zapytała z wyrzutem i wielkim bólem, który nosiła w sobie od ich zerwania.
-Hermiono...to nie tak...-Nadal uważała, że jej imię pięknie brzmi w jego ustach.
-To jak?!-Nie mogła już tego nosić w sobie, wybuchnęła, bo ją pocałował, a ona tak bardzo tego potrzebowała.
-Hermiono...-Wyszeptał. Poczuł, że to właśnie ten czas, że jego kłamstwa osiągnęły zenitu. Musi zdać się teraz na prawdę.-Nigdy nie było żadnego zakładu.-Mówiąc to, patrzył się intensywnie w jej oczy, które teraz przybrały wielkość galeona, ale nie chciała nic mówić, nawet nie mogła, czekała na ciąg dalszy.-Nie założyłem się z Georgem, a moje uczucia do ciebie przez cały ten czas były szczere i prawdziwe. Ja zerwałem z tobą i wymyśliłem to kłamstwo, bo się wystraszyłem.-Przyznał ze skruchą.-Wszyscy śmieli się ze mnie, żartowali na mój temat. Ja...ja nie mogłem tego znieść.-Widziała w jego oczach łzy i ona je miała.-To było straszne, a ja zamiast iść do ciebie i porozmawiać z tobą zerwałem. Potem widziałem cię, taką smutną. Następnie pojawił się ten cały Ben. Nie mogłem pocałować żadnej dziewczyny, czułem się, jakby cię zdradzał. Wtedy rozeszła się ta plotka i poczułem się, jak idiota, dlatego zacząłem chodzić z Wiktorią. Uznałem, że skoro ty możesz, to i ja mogę.-Łzy, które spływały po ich policzkach, wyżłobiły sobie drogę, którą płynęły, jak strumieniem.
Hermionie było tak przykro. Miał ją bronić przed doczepkami, a co zrobił? Czy jego uczucia były prawdziwe skoro wystarczyło kilka docinek, że z nią zerwał? Z drugiej strony to nie był zakład. Kiedy ją całował, robił to, ponieważ chciał.
Fred czuł się, jak idiota, czyli tak, jak przez ten ostatni czas.
-Przepraszam.-Powiedział.-Zachowałem się, jak idiota. Wiem, ale to wszystko mnie przytłoczyło.-Dziewczyna nie mogła wydusić z siebie ani jednego słowa. Tak bardzo ją skrzywdził , ale to był Fred. Jej Fred.
Weasley czując, że Hermiona mu ucieka, powiedział.
-Pocałuj mnie.-Co mogła zrobić? Przecież go kocha. Podeszła blisko niego i tak, jak miała to w zwyczaju musnęła jego wargi swoimi. Bardzo delikatnie, po czym szybko wyszła z pokoju i wróciła do przyjaciół, którzy teraz byli w salonie i wygłupiali się. Ben robił coś, co nazywał tańcem, a wszyscy śmiali się z niego. Granger usiadła na kanapie z butelką piwa kremowego. Po chwili wszedł Fred, ale nawet na niego nie spojrzała. Usiadł na drugim końcu sofy.
Grupka opuściła pokój w wyśmienitych nastrojach. Było ich mało, ale świetnie się razem bawili. Odnaleźli wspólny język i wspólnie żartowali. Jedynie George zauważył dziwne zauważanie bliźniaka i Hermiony.
Kiedy Gryfoni zostali po raz drugi tego wieczoru sami w pokoju przez chwilę panowała cisza. Weasley w swojej głowie układał tysiąc przemówień, które teraz powinien powiedzieć, jednak to dziewczyna pierwsza oznajmiła.
-Nigdy razem nie piliśmy piwa kremowego. Piłem je przed tobą i po tobie, ale nigdy razem z tobą i nigdy nie smakowało mi tak, jak w trakcie*.-Fred poruszył się na kanapie i wtedy z jego kieszeni wypadło zdjęcie. Zdjęcie, które zrobili razem w budce w Londynie. To, na którym uśmiechają się do siebie, robią głupie miny, Fred patrzy na Hermionę, a potem wpatrują się w siebie. Dziewczynę to bardzo rozczuliło i dało dużo do myślenia. Musiał nadal coś do niej czuć, skoro nosi to ze sobą.
Równocześnie pokonali dystans na kanapie, których ich dzielił, objęli się i zaczęli się całować. Tym razem szybciej i bardziej. Ich pocałunki już nie były takie nieśmiałe. Każdy miał tutaj coś do powiedzenia.
Zbliżała się północ, więc George postanowił pójść po brata i Hermionę, ale to, co zobaczył w salonie przerosło jego najśmielsze oczekiwania. Oni się całowali! Oni! Jeszcze nie dawno pozabijaliby się nawzajem, a teraz pragnęli siebie i swoimi dłońmi badali dokładnie wzajemnie ciała.
Usłyszeli, że ktoś wszedł i odskoczyli od siebie, jak poparzeni. Gryfonka nawet nie chciała patrzeć w stronę drzwi. Fred obrócił tam głowę i zobaczył swojego bliźniaka z szerokim uśmiechem.
-Dochodzi północ i pomyślałem, że chcecie z nami świętować, ale nie przeszkadzam. Już mnie nie ma.-Puścił oczko do brata. Bardzo się cieszył, że to już koniec tej szopki pod tytułem "kochamy się wzajemnie, nie możemy bez siebie żyć, ale nic nie zrobimy, by to zmienić", czy coś w ten deseń. Miło będzie znów widzieć szczęśliwego bliźniaka.
-Nie przeszkadzasz. My tylko... My po prostu...-Chciała się jakoś wytłumaczyć, ale nie miała pojęcia jak. Czuła, że zrobiła się czerwona.
Na twarzy George nadal gościł szeroki uśmiech. Fred czuł się zawstydzony, że jego brat przyłapał go na pocałunku z Hermioną, ale jednocześnie cieszył się, że znów ją całował, że znów dotykał jej szczupłego ciała. Wstał i wyciągnął dłoń do Hermiony. Ta podniosła się z kanapy, ale nie złapała ręki Freda, była zbyt zażenowana tą sytuacją. Ustała blisko niego, a potem szybkim krokiem, ze wzrokiem spuszczonym na dół, wyszła z pokoju na zewnątrz, przeciskając się obok George.
-No, no..-Zagwizdał.
-Daj spokój.-Odpowiedział Fred, ale nie mógł powstrzymać się od uśmiechu.
-Czy wy...
-Nawet nie odpowiem, bo nie wiem.-Przerwał mu, włożył ręce do kieszeni i wyszedł, a za nim George. Po drodze zabrali swoje kurtki.
Gdy byli na dworze, Fred podszedł do Hermiony, która stała sama i trzęsła się z zimna. Zdjął swoją kurtkę i zarzucił jej na ramiona. Zrobiła się jeszcze bardziej czerwona i wyszeptała.
-Dzięki.
George poszedł do swojej dziewczyny, a Ben stał obok Harrego i Ginny. Ron podał wszystkim szklanki z alkoholem. Dziwnie spojrzał na swoją przyjaciółkę i brata. Zaczęło się odliczanie. Rewson odwrócił się, by móc świętować nowy rok z Hermioną. Strasznie zdziwił go widok Granger stojącej obok Gryfona. Na początku się wściekł, bo przecież Fred jest nikim! Ale z drugiej strony ona jest odpowiedzialna i wie, co robi. I miło było widzieć ją szczęśliwą.
Uniósł swoją szklankę do góry. Gryfoni zrobili to samo w jego kierunku.
-Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden!-Krzyczeli głośno. Na niebie pojawiły się setki fajerwerek, przygotowanych przez bliźniaków na te okazje. George zaczął całować się z Angeliną, a Ron z Lavender. Fred wiedział, co powinien zrobić, jednak teraz był nieśmiały. Co jeśli ona tego wcale nie chce? W dodatku tu jest tyle osób. Próbował odnaleźć jej usta, ale cały czas stała z głową spuszczoną na dół.
Hermiona zastanawiała się nad wszystkim, co wydarzyło się tego wieczoru i czuła się zraniona, a jednocześnie szczęśliwa i podekscytowana. Chciała jeszcze czuć to dziwne łaskotanie w żołądku i przyjemny dreszcz na swoim ciele, który czuła zawsze przy nim.
Zarzuciła mu rękę na szyję i przyciągnęła jego twarz do swojej. Jego usta do swoich. Puścili swoje szklanki. Objął ja w tali i rękami wodził od jej pasa, aż do pleców. Nie mogli nacieszyć się pocałunkami. Pragnęli nimi nadgonić stracony czas.
Reszta odwróciła się w ich kierunku, gdy usłyszeli dźwięk tłuczonego szkła i szczęki im opadły. Ben był w kompletnym szoku. Pierwszy odezwał się George.
-Fred będzie wam się tłumaczył. Chodźmy.-Więc posłusznie to zrobili. Para nawet ich nie zauważyła. Hermionie spadła kurtka. Przez chwilę czuła chłód, ale potem silne ramiona Freda przytuliły ją i zrobiło jej się okropnie ciepło, również na sercu.
Bardzo długo się całowali, aż nie mieli czym oddychać. Oparli się czołami i spojrzeli sobie w oczy. Równocześnie się zaśmiali. Nie mieli pojęcia jak to teraz będzie. Hermiona nie do końca ufała Fredowi. Nie wiedziała, czy znów jej nie zawiedzie, ale i Weasley nie był tego do końca pewien. Najważniejsze było to, co jest teraz. Ta piękna chwila, w której nareszcie mogliby być razem.
Fred podniósł kurtkę i trzymając za rękę Hermionę poszedł do domu. Tam wszyscy patrzyli na nich, jak na kosmitów, ale nie mieli ochoty z nimi teraz o tym rozmawiać. Poszli na górę.
George był zły, że spadła na niego odpowiedzialność wyjaśnienia tej sytuacji. W dodatku nie miał pojęcia, jak Hermiona i Fred pogodzili się, ale został zasypany falą pytań, więc musiał coś powiedzieć, a dla niego liczyła się prawda.
-Nie było żadnego zakładu.
-Jak to?!
-Nie było?!
-Co?!
-To po co mówiliście, że był?!-Nie dali dojść mu do słowa, ale w końcu udało mu się ich zagłuszyć.
-Fred to wymyślił, bo był przytłoczony tym, że wszyscy z niego żartują. Nie mógł już znieść tych docinek, więc zerwał z Hermioną i wymyślił ten cały zakład, by znów zyskać popularność. Musiałem go wspierać, dlatego nic nie mówiłem.-Czuli oburzeni. Tak się nie robi!
-To podłe!
-Jak on mógł!
-On jest idiotą!-Znów zaczęli się przekrzykiwać.
-A Wiktoria?-Zapytał Ben. Od razu zamilkli byli tego ciekawi.
-Był z nią, bo myślał, że ona jest z tobą.
Ich miny zrzedły. George nie mógł pozwolić, by tak wyglądała reszta tej imprezy.
-Ej! To nie był żart! Mu naprawdę na niej zależy! Widziałem to za każdym razem, gdy o niej mówił! Nareszcie będą szczęśliwi! Bawmy się!-Jakoś nikt nie miał na to ochoty.
-George ma rację.-Poparł go Rewson.-Ich zdrowie!-Podniósł swoją butelkę.
-Zdrowie!-Powtórzyli Gryfoni i wrócili do zabawy.
W tym samym czasie Hermiona i Fred poszli do jakiegoś pustego pokoju. Nie było tam nic. Weasley wyszedł na chwilę i wrócił z dwoma kocami i dwoma poduszkami. Jeden rozłożył i położyli się na nim, drugim się przykryli. Na początku trzymali dystans. Panowała między nimi cisza, gdy usłyszeli głos George, który tłumaczy wszytko pozostałym.
-To podłe!
-Prawda.-Poparła Hermiona.
-Jak on mógł?!
-Sam nie wiem.-Powiedział Fred.
-On jest idiotą!
-Popieram.-Dodał Weasley.
-A z Wiktorią?
-Z Wiktorią to było tak.-Chciał sam jej to wytłumaczyć.-Widziałem ciebie i Bena i to mnie przybiło. Poza tym myślałem, że kiedy będą z inną dziewczyną, to zapomnę o tobie tak szybko, jak ty o mnie.
-Ja nigdy o tobie nie zapomniałam.-Odpowiedziała z powagą.
-Mu naprawdę na niej zależy! Widziałem to za każdym razem, gdy o niej mówił! Nareszcie będą szczęśliwi! Bawmy się!
-Tęskniłem za tobą.-Przyznał ze skruchą.-Cały czas chciałam do ciebie pobiec i przeprosić. Powiedzieć całą prawdę. Być blisko ciebie tak, jak teraz jestem.-Przybliżył się do niej. Wsunęła mu się pod ramię, a on objął.-Doprowadzasz mnie do szaleństwa. Zmieniłem się przez ciebie i dzięki tobie.
-Ja też tęskniłam.-Powiedziała po chwili.- Czasami miałam wrażenie, że chciałbyś, żebym przybiegła do ciebie. Widziałam w twoich oczach troskę, ale wiedziałam, że głupio było tak myśleć, bo przecież masz Wiktorię.-Ujął jej dłoń i delikatnie ją masował.-Jeszcze zapytałaś ją, czy chce być twoją dziewczynę w ten sam sposób, jak mnie...
-Ciii... Już jestem przy tobie. Już więcej nie popełnię tego błędu.
Leżeli w siebie wtuleni. Hermiona przeniosła swoją głową na jego klatkę piersiową i wsłuchiwała się w bicie jego serce, które dla niej było najpiękniejszą muzyką. Zasnęli tak.
Gryfoni i Rewson balowali do czwartej nad ranem. Obudzili się w południe nieźle skacowani.
Hermiona wstała wcześnie. Patrzyła na śpiącego Freda, którego poznawała. Dotknęła swoich warg, na które składał wczoraj słodkie pocałunki. Były dokładnie takie, o jakich marzyła. Po mimo tego, że niewątpliwie miał w tym wprawę, zatracili się w sobie i nie myśleli o niczym innym, tylko o tym.
Posprzątała cały dom z bałaganu po imprezie. Następnie wstał Ben, który patrzył na nią tym swoim znaczącym uśmiechem.
-No co?-Zapytała zawstydzona.
-Nic.-Odparł i szeroko się uśmiechnął.
Ginny, Lavender i Angelina dziękowały jej z całego serca, że posprzątała ten harmider, choć wcale nie musiała.
Wiedziała, że musi już wracać do Remusa i Tonks, więc poszła jeszcze do Freda. Miała nadzieję, że wszystko pamięta.
Ten jeszcze spał w najlepsze. Nauczona doświadczeniem powiedziała, prawie krzycząc.
-Fred.-Jego powieki powoli zaczęły się otwierać.
-A więc to nie był sen.-Odpowiedział, przecierając oczy i uśmiechając się.
-Nie.-Była taka szczęśliwa, że dla niego też to coś znaczyło.-Muszę już iść.-Na jego twarzy zagościł smutek.-Ale niedługo się zobaczymy. Obiecuję.-Wyciągnął do niej rękę, więc złapała ją. Uwielbiała dotyk jego skóry. Jednak nie spodziewała się tego, co właśnie zrobił. Pociągnął ją w swoją stronę tak, że upadła na niego. Zaśmiała się.
-Nigdzie cię nie puszczę! Już raz cię straciłem i tak wiele się stało.-Dotknął jej blizny na twarzy, jej rąk, ramion i dekoltu. Doskonale wiedziała o co mu chodzi. Musnęła lekko jego wargi i czując, że uścisk, w którym ją trzyma staje się lżejszy, wyswobodziła się z niego i wstała.
-EJ!-Był z tego niezadowolony. Po raz kolejny dał jej się podejść.
Odwróciła się w drzwiach do niego i uśmiechnęła. Potem zeszła na dół i teleportowała się z Benem do domu Lupina i Nimfadory.
Fred jeszcze leżał na kocu i wdychał zapach Hermiony. Czuł się, jak w siódmym niebie. Nareszcie miał ją przy sobie. Nareszcie zdobył się na odwagę i powiedział jej o wszystkim. Pozostała jeszcze jedna informacja. Jeszcze jedną rzecz musi jej powiedzieć. Że ją kocha.
Drodzy czytelnicy!
Jest i nowy rozdział, w którym się dzieje! Wcześniejsze notki odpychały jeszcze bardziej od siebie Hermione i Freda, więc postanowiłam, że wreszcie musi się coś między nimi wydarzyć i o to proszę! Ile pocałunków! Na początku chciałam, żeby na tej imprezie pojawiło się pełno ludzi, ale wpadła na pomysł z Wiktorią i dobrze, by było pogodzić ich.
Co o tym sądzicie?
Mam do Was kilka pytań takich ogólnych. Bardzo miło, by mi było gdybyście na nie odpowiedzieli.
1.Który post uważasz za najlepszy i dlaczego?
2.Który post uważasz za najgorszy i dlaczego?
2.Który post uważasz za najgorszy i dlaczego?
3.Która postać Cię najbardziej zachwyca i dlaczego?
Postanowiłam je zadać, ponieważ komentujecie posty, ale chciałabym znać Waszą opinię na temat całego bloga.
*Jest to metafora. Hermiona mówi nie tylko o piwie kremowym, ale o całym życiu. Że robiła coś przed związkiem z Fredem i lubiła to, potem była z nim i wszystko było lepsze, a kiedy zerwali straciło smak.
Moglibyśmy oszukać linię zmiany daty
Moglibyśmy przeskoczyć granice między stanami
Nie zawszę chcę grać miłą
Ale chcę wyczuć Twoją linię serca
Chcę poczuć Twoje serce
Czy byłeś już zawiedziony kimś bliskim przedtem?
Czy rezygnujesz zbyt szybko, by tego doświadczyć?
Nigdy się nie zakochałam, bo zawsze szybko kończę relacje
Ale nie z Tobą
Ubieramy się na czarno, zostajesz na weekend
Tańczymy nocą, jesteś światłem, którego nie oddam
I chcę Cię mieć blisko przy sobie
Moglibyśmy oszukać linię zmiany daty
Moglibyśmy przeskoczyć granice między stanami
Nie zawszę chcę grać miłą
Ale chcę wyczuć Twoją linię serca
Wpadnę po Ciebie o północy
Pobiegniemy, by podbić pierwsze promienie słońca
Mamy tylko jedno życie
I chcę wyczuć Twoją linię serca
Chcę poczuć Twoje serce
Teraz jesteśmy oddaleni od siebie, mamy kiepski kontakt
I słowa już tyle nie znaczą
Szukam więc kogoś nowego
Ale nikt nie może Ci dorównać
Leżymy w łóżku rozbudzeni, pamiętam to
Tańczymy nocą, jesteś światłem, którego nie oddam
I chcę Cię mieć blisko przy sobie
Moglibyśmy oszukać linię zmiany daty
Moglibyśmy przeskoczyć granice między stanami
Nie zawszę chcę grać miłą
Ale chcę wyczuć Twoją linię serca
Wpadnę po Ciebie o północy
Pobiegniemy, by podbić pierwsze promienie słońca
Mamy tylko jedno życie
I chcę wyczuć Twoją linię serca
Chcę poczuć Twoje serce
Leżymy w łóżku rozbudzeni, pamiętam to
Czuję
Ubieramy się na czarno, byłeś tu na weekend
I ja Cię nie puszczę
Bo chcę Cię mieć blisko przy sobie
Moglibyśmy oszukać linię zmiany daty
Moglibyśmy przeskoczyć granice między stanami
Nie zawszę chcę grać miłą
Ale chcę wyczuć Twoją linię serca
Wpadnę po Ciebie o północy
Pobiegniemy, by podbić pierwsze promienie słońca
Mamy tylko jedno życie
I chcę wyczuć Twoją linię serca
Chcę poczuć Twoje serce
Moglibyśmy oszukać linię zmiany daty
Moglibyśmy przeskoczyć granice między stanami
Nie zawszę chcę grać miłą
Ale chcę wyczuć Twoją linię serca
Chcę wyczuć Twoją linię serca
Chcę wyczuć Twoją linię serca
Chcę poczuć Twoje serce
Piosenka nie do końca zgadza się z tym, co pomiędzy nimi się dzieje, ale zaznaczony fragment jest idealny. Poza tym kocham ją. A Wy co o niej sądzicie?
Och w końcu <3 odetchnelam z ulga, ze w końcu sobie wyjaśnili większość spraw :D. nawet nie wiesz jak mi ulzylo :D. Co do Twoich pytań hmm... Najlepszy post to chyba wszystkie z Nory bo były takie cudowne zwłaszcza jak byli razem <3. Najgorszego postu jak dla mnie nie ma bo wszystkie cos w sobie maja :D. A najlepsza postać to jednak Hermiona i chyba wszyscy wiemy dlaczego :D.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze u Ciebie wszystko w porządku :*. Ze klasa jest okej i w szkole się układa :D. Przesylam caluski :**
Ja też! :D Na początku myślałam, żeby dopiero pod koniec roku szkolnego to sobie wyjaśnili, ale nie mogłam tyle wytrzymać i czuję, że dobrze zrobiłam. :D
OdpowiedzUsuńTak, u mnie okej. W klasie mam kilka naprawdę fajnych dziewczyn i dogaduje się z nimi. Zobaczymy, jak to będzie z nauką. ;D
Czekam na nowości u Ciebie!!! :*
Dobrze zrobilas! Nawet bardzo dobrze :D. To super, ze w szkole okej a z nauka na pewno sobie poradzisz :). Powiem Ci, ze zmotywowalas mnie i znalazłam dzisiaj chwile żeby cos napisać :D
UsuńBoże Boże Boże idealny !!
OdpowiedzUsuńPierwsze pytanie: najbardziej podobają mi się rozdziały w których hemiona jest u umbridge i broni wesleyow...( tak wiem jestem sadystka xD)
Drugie pytanie:Chyba nie ma najgorszego Bo wszystkie uwielbiam!!!
Trzecie pytanie: chyba najbardziej lubię freda bena i Georga !! :D
Ściskam mooooocno i cieplutko !! :*
Weny życzę !!
Dziękuję! :*
UsuńCieszę się, że podoba Ci się postać Freda, głównego bohatera, Bena, ponieważ jest to postać wykreowana przeze mnie i George, ponieważ on w tej historii jeszcze wiele powie. ;)
Kolejny świetny rozdział.Pomysł z imprezą u Wiktorii ciekawy małpa dalej się mści;p chociaż nasze gołąbeczki sobie większość rzeczy wyjaśnili. Ok teraz Twoje pytania, 1 Trudno wybrać mi najlepszy post ponieważ moim zdaniem wszystkie są genialne, choć do gustu przypadł mi ostatnio post "Święta" podobało mi się relacje Bena i Hermiony . 2 może nie jest najgorszy po porostu płakałam czytając go...rozstanie Freda i Miony...3Uwielbiam postać Hermiony jest odważna ,oddana lojalna a przede wszystkim dzielna.Mimo tego jak potraktował ja Fred i reszta szkoły nie załamała się.Ogólnie Twój blog jest rewelacyjny. Uwielbiam do niego wracać,codziennie sprawdzam czy nie pojawiło się coś nowego.Życze weny twórczej :-) Pozdrawiam
UsuńHej!
OdpowiedzUsuńDziękuję za tyle miłych słów, a wena z pewnością się przyda. :)))
Witaj!
OdpowiedzUsuńCzujesz, że twoja praca nie cieszy się uznaniem? W jakimś stopniu czujesz się niedowartościowany i chcesz to zmienić? Dobrze trafiłeś. Zachęcam cię do zapoznania się z ofertą, którą kieruję do ciebie.
Zgłaszając bloga do katalogu tylko zyskujesz! Nie liczy się to, że dopiero zaczynamy. Liczą się przede wszystkim ludzie i atmosfera, którą tworzą.
Zapraszam!
katalog-hogwartu.blogspot.com
Hej misiu to ja! :* jak tam kolejny rozdział? Idzie do przodu? :*. Mam nadzieje, ze tydzień dobrze Ci się zaczął :D. Ech wiem, ze teraz będziesz się ze mnie śmiać bo jednego bloga już mam ale ja lubię mieć wszystkiego dużo to jak będziesz miała cywilne to lap:
OdpowiedzUsuńhttp://dwaslowapocieszenia.blogspot.com <3 Twoja Insurgent ;*
chwile* miało być haha :D
UsuńHej! :))
UsuńIdzie dopiero od niedawna, ale ważne, że do przodu :D Myślę, że pojawi się w weekend. ;)Pierwszy z pięciu poniedziałków w październiku...Może być. :D
Kolejny blog? Jestem pełna podziwu. :D Już zaglądam. :*
Cześć!
OdpowiedzUsuńTwoje zgłoszenie zostało rozpatrzone pozytywnie. Mam nadzieję, że spodoba ci się na Katalogu ;)
Niedługo rusza również akcja podczas której co dwa tygodnie będziemy przybliżać jeden z blogów znajdujących się w spisie.
Mam nadzieję, że weźmiesz udział.
Pozdrawiam.
katalog-hogwartu.blogspot.com
Hej Hej! Zebralam się w sobie i dodalam posty na obu blogach ;)
OdpowiedzUsuńA teraz do rzeczy, tesknie za Twoim pisaniem i mam nadzieje, ze nic złego się nie stało, iz notka nie pojawiła się w weekend :). Przesylam caluski i wene w ten deszczowy dzień! :*
Hej! Chętnie przeczytam, dzięki, że mnie poinformowałaś. :)
Usuń