"Nie chcę stać się wyrzutkiem."
Przyszedł nowy dzień i Hermiona już prawie zapomniała o Fredzie, który cały wczorajszy dzień pomagał swojej mamie. Harry i Ginny wciąż spacerowali, Ron z Lavender siedzieli w pokoju Wesleaya, a George z Angelą opalali się na leżakach przy jeziorze. Hermiona wstała znowu najwcześniej ze wszystkich nastolatków. Ona swój wolny czas poświęciła na czytanie różnych ksiąg.
Poranna toaleta i znowu zakroplenie tego oka. Założyła białą sukienkę w różowe kwiatki, na krótki rękaw z wycięciami z tyłu, która sięgała przed jej kolana. Kiedy schodziła na dół, by zjeść śniadanie pan Wesleay właśnie wychodził do pracy i żegnał się z żoną.
-O, Hermiona! Siadaj podam Ci śniadanie.
-Dzień dobry pani Wesley. Nie trzeba. Sama je sobie przygotuję. Niech pani się nie martwi.
-Och, naprawdę? To cudownie, bo muszę wyjść po zakupy.
-To niech pani już idzie. Zajmę się śniadaniem.
-Dziękuję Cię kochana.- Pani Wesley pocałowała Hermiona w czoło i wyszła. Dziewczyna zabrała się za smażenie jajecznicy. Chciała być miła i odwdzięczyć się za przyjęcie jej na całe wakacje, dlatego zrobiła śniadanie dla wszystkich. Kiedy już wszystko było gotowe usiadła do stołu i zaczęła jeść. Usłyszała kroki na schodach i głośne śmiechy. To bliźniaki obudzili się i schodzili na dół.
-Fred, dobrze Ci radzę przyjmij tę propozycję od Demelzy i umów się z nią. Sam widzisz, jak mama Cię wykorzystuję. Musisz za nas wszystkich pracować, gdybyś miał dziewczynę to wymigałbyś się od tych obowiązków.
-Wiem stary, ale nie chcę z nią być tylko, dlatego, żeby nie podlewać kwiatów. Przecież to by było żałosne.
-Przecież możesz iść z nią na tę randkę i zobaczyć, czy do siebie pasujecie.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł. Rozmawiałem już z nią w Hogwarcie i nic nie zaiskrzyło. Nie poczułem czegoś szczególnego.- Chłopcy byli już coraz bliżej kuchni, ale nie wiedzieli, że Hermiona już nie śpi i wszystko słyszy.
-Fredi znajdź sobie dziewczynę, bo będziesz tu siedział sam, albo co gorsza z Hermioną. Przecież wtedy by była masakra, jeśli by się w Tobie zakochała. Płakała by bez przerwy, bo ją odrzuciłeś i dało, by się wyczuć nerwową atmosferę w domu.
-Jak zwykle masz rację stary.
-Przecież nie możesz się umawiać z kimś takim jak ona. Najfajniejszy chłopak w szkole z wszystkowiedzącą dziewczyną. Sam wiesz, że wszyscy się z niej śmieją. Chcesz, żeby się z Ciebie śmiali?- To słowa były jak zatruty sztylet wbity w serce dziewczyny. Więc jest największym pośmiewiskiem w szkole. Ktoś taki, jak Fred nie może z nią nawet przebywać, bo co by się stało z jego reputacją? Po co wczoraj jej robiły wyrzuty? Miała rację. Znowu chcieli się z niej pośmiać. Nie wie, kiedy łzy napłynęły jej do oczu, ale wiedziała, że nie może płakać przy nich. Najchętniej zapadła, by się teraz pod ziemię.
Fred nie pomyślał o tym, że rzeczywiście Hermiona jest wyśmiewana. On- chłopak lubiany, zabawny i spontaniczny, ona- przemądrzała, wyśmiewana i zbyt przejmująca się wszystkim. To nie miało prawa bytu.
-Wiesz co George? Chyba Cię posłucham i umówię się z Demelzą. Nie chcę stać się wyrzutkiem, jak Hermiona.- Fred wypowiedział te słowa, kiedy wraz z bratem weszli do kuchni. Hermiona siedziała przy stole. Patrzyła się w jeden punkt, kiedy poczuła na sobie wzrok bliźniaków, spuściła głowę i wybiegła do ogrodu. Chłopacy stali oniemiali. Słyszała. Słyszała wszystko. Na prawdę szkoda było im jej. Nie chcieli, żeby tak wyszło. Szczególnie Fredowi było żal Gryfonki. Coś go ciągnęło, żeby pobiegł za nią, ale przed chwilą też obraził Hermionę, jednak nie mógł tak jej zostawić.
-Pójdę sprawdzić co z nią- powiedział do George.
-Okej- zgodził się brat, ciesząc się, że to nie on musi się jej tłumaczyć.
Fred wybiegł na dwór. Hermiona siedziała skulona przy drzewie, niedaleko jeziora. Podbiegł do niej.
Poranna toaleta i znowu zakroplenie tego oka. Założyła białą sukienkę w różowe kwiatki, na krótki rękaw z wycięciami z tyłu, która sięgała przed jej kolana. Kiedy schodziła na dół, by zjeść śniadanie pan Wesleay właśnie wychodził do pracy i żegnał się z żoną.
-O, Hermiona! Siadaj podam Ci śniadanie.
-Dzień dobry pani Wesley. Nie trzeba. Sama je sobie przygotuję. Niech pani się nie martwi.
-Och, naprawdę? To cudownie, bo muszę wyjść po zakupy.
-To niech pani już idzie. Zajmę się śniadaniem.
-Dziękuję Cię kochana.- Pani Wesley pocałowała Hermiona w czoło i wyszła. Dziewczyna zabrała się za smażenie jajecznicy. Chciała być miła i odwdzięczyć się za przyjęcie jej na całe wakacje, dlatego zrobiła śniadanie dla wszystkich. Kiedy już wszystko było gotowe usiadła do stołu i zaczęła jeść. Usłyszała kroki na schodach i głośne śmiechy. To bliźniaki obudzili się i schodzili na dół.
-Fred, dobrze Ci radzę przyjmij tę propozycję od Demelzy i umów się z nią. Sam widzisz, jak mama Cię wykorzystuję. Musisz za nas wszystkich pracować, gdybyś miał dziewczynę to wymigałbyś się od tych obowiązków.
-Wiem stary, ale nie chcę z nią być tylko, dlatego, żeby nie podlewać kwiatów. Przecież to by było żałosne.
-Przecież możesz iść z nią na tę randkę i zobaczyć, czy do siebie pasujecie.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł. Rozmawiałem już z nią w Hogwarcie i nic nie zaiskrzyło. Nie poczułem czegoś szczególnego.- Chłopcy byli już coraz bliżej kuchni, ale nie wiedzieli, że Hermiona już nie śpi i wszystko słyszy.
-Fredi znajdź sobie dziewczynę, bo będziesz tu siedział sam, albo co gorsza z Hermioną. Przecież wtedy by była masakra, jeśli by się w Tobie zakochała. Płakała by bez przerwy, bo ją odrzuciłeś i dało, by się wyczuć nerwową atmosferę w domu.
-Jak zwykle masz rację stary.
-Przecież nie możesz się umawiać z kimś takim jak ona. Najfajniejszy chłopak w szkole z wszystkowiedzącą dziewczyną. Sam wiesz, że wszyscy się z niej śmieją. Chcesz, żeby się z Ciebie śmiali?- To słowa były jak zatruty sztylet wbity w serce dziewczyny. Więc jest największym pośmiewiskiem w szkole. Ktoś taki, jak Fred nie może z nią nawet przebywać, bo co by się stało z jego reputacją? Po co wczoraj jej robiły wyrzuty? Miała rację. Znowu chcieli się z niej pośmiać. Nie wie, kiedy łzy napłynęły jej do oczu, ale wiedziała, że nie może płakać przy nich. Najchętniej zapadła, by się teraz pod ziemię.
Fred nie pomyślał o tym, że rzeczywiście Hermiona jest wyśmiewana. On- chłopak lubiany, zabawny i spontaniczny, ona- przemądrzała, wyśmiewana i zbyt przejmująca się wszystkim. To nie miało prawa bytu.
-Wiesz co George? Chyba Cię posłucham i umówię się z Demelzą. Nie chcę stać się wyrzutkiem, jak Hermiona.- Fred wypowiedział te słowa, kiedy wraz z bratem weszli do kuchni. Hermiona siedziała przy stole. Patrzyła się w jeden punkt, kiedy poczuła na sobie wzrok bliźniaków, spuściła głowę i wybiegła do ogrodu. Chłopacy stali oniemiali. Słyszała. Słyszała wszystko. Na prawdę szkoda było im jej. Nie chcieli, żeby tak wyszło. Szczególnie Fredowi było żal Gryfonki. Coś go ciągnęło, żeby pobiegł za nią, ale przed chwilą też obraził Hermionę, jednak nie mógł tak jej zostawić.
-Pójdę sprawdzić co z nią- powiedział do George.
-Okej- zgodził się brat, ciesząc się, że to nie on musi się jej tłumaczyć.
Fred wybiegł na dwór. Hermiona siedziała skulona przy drzewie, niedaleko jeziora. Podbiegł do niej.
Komentarze
Prześlij komentarz