"Kocham"

   Fred przepuścił Hermione w drzwiach do Nory. Dziewczyna przetarła oczy ręką. Miała nadzieję, że wygląda już lepiej. Za stołem siedział George, który coś tłumaczył Ronowi, a Harry już jadł, gdy George zauważył dziewczynę podszedł do niej i wyszeptał.- Przepraszam Hermiona. Już nigdy więcej się tak nie zachowam. Na prawdę żałuję tych słów.- Gryfonka nie była pewna, czy George mówi prawdę. Przecież wyraził swoje uczucia, ale postanowiła nie ciągnąć tego tematu.- Już w porządku. Nie jestem zła- odpowiedziała. Usiadła razem z Fredem do stołu. Reszta domowników zeszła na dół i razem zjedli. Hermiona zaproponowała, że posprząta po śniadaniu. Nie chciała zabierać czasu zakochanym parom. Kiedy zaczęła sprzątać, przyłączył się do niej Fred. Nie odzywali się do siebie. Hermiona nie wiedziała, co teraz czuję chłopak. Powiedziała mu o wszystkim, co ją bolało. Czy to dobrze? Sama nie wiedziała. Przecież to on był sprawcą wielu rzeczy, przez które musiała przechodzić. Mimo to było jej lżej na sercu. Niekoniecznie dlatego, że powiedziała swojemu oprawcy o tych wszystkich niemiłych rzeczach, ale, że nareszcie ktoś się o tym dowiedział. Przynajmniej przed Fredem nie musiała udawać, że jest dobrze. Choć nie do końca była pewna, czy odpowiedniej osobie się zwierzyła. Miała Ginny, ale ona zajęta Harrym nie znajdowała czasu na rozmowę z przyjaciółką. Nie miała jej tego za złe. Byli parą, kochali się i chcieli ze sobą spędzać, jak najwięcej czasu. To normalne, ale kiedy ona poczuję coś tak pięknego, jak Ginny do jej przyjaciela? Będzie czekać. Musi. Teraz, kiedy Fred obiecał, że już nikt nie będzie się z niej śmiał, może znajdzie kogoś wartego jej uwagi.
   "Na prawdę byłem dla niej taki okrutny. Dlaczego wcześniej nie zauważyłem jej cierpienia? Wtedy bym ją obronił zamiast tego Kruma! Muszą być sobie bardzo bliscy. Może to z nim umówiła się w piątek? Wiktor okazał się innym człowiekiem, niż za jakiego go miałem. Pomógł jej wybrnąć z dołka. Wiele mu zawdzięcza. Ciekawe, czy utrzymują jeszcze kontakt? Pomyśleć, że to przeze mnie i George. Nie wiem, czy kiedyś to sobie wybaczę? Czy na pewno Hermiona mi wybaczyła? Może skrzywdziłem tez inne osoby śmiejąc się z nich? Fred Weasley wcale nie okazał się największym żartownisiem w całym Hogwarcie, tylko oprawcą, tych, którzy sami nie umieli się obronić."- Gryfon nie mógł sobie poradzić z tym co usłyszał od Hermiony. W głowie krążyło mu pełno myśli.
-Hermiono, chcę, żebyś wiedziała, że na prawdę tego wszystkiego żałuję i do tej pory nie rozumiałem, co czujesz. Teraz już wiem, jak bardzo Cię skrzywdziłem i nigdy tego już nie zrobię oraz nie pozwolę, żeby ktokolwiek inny to zrobił.- Fred złapał dziewczynę za ręce i spojrzał jej głęboko w oczy. Dziewczynę poczuła, jakby po jej ciele rozchodziły się fajerwerki. Chłopak patrzył na nią z takim przejęciem, z taką obawą, że mu nie wybaczy, że już nie będzie chciała się do niego odzywać.
-Już dobrze Fred. Może nie powinnam Ci tego wszystkiego mówić, ale czuje się już znacznie lepiej. Dziękuję, że wysłuchałeś mnie.
-Żartujesz? Bardzo dobrze, że powiedziałaś mi o tym, jak wiele krzywd wyrządziłem Ci w Twoim życiu. Teraz będzie już tylko lepiej.
-Mam nadzieję, chyba gorzej być nie może. 
   Pani Weasley właśnie wróciła z zakupów, kiedy zobaczyła swojego syna trzymającego za ręce Hermione. W głębi serca myślała, że Fred będzie z tak wspaniałą i mądrą dziewczyną, jak Hermiona. Nie wiedziała, że ta rozmowa to pojednanie, a nie miłosny flirt. Nie chciała im przeszkadzać, ale była zbyt ciekawska. 
-No, kochani! Widzę, że sprzątacie. Dalej! Samo się nie pozmywa.- Pani Molly weszła do kuchni, jakby nie zwróciła uwagi na parę wpatrującą się sobie nawzajem w oczy. Szybko od siebie odskoczyli i sprzątali dalej.
  Fred nadal zastanawiał się nad tym wszystkim. Wyrządził jej tyle zła, ale ona umiała mu wybaczyć. Czy on zrobiłby to samo? Nie wiedział, ale on nigdy nie będzie postawiony w takiej sytuacji. W dodatku jeszcze ta rozmowa z Georgem. Czy powinien umówić się z Demelzą? Hermiona idzie na randkę, są tylko znajomymi, ale dzisiaj, gdy patrzył w jej oczy widział jakieś iskierki. Nie robiła mu wyrzutów. Również była przejęta, tym, że on tak się zadręcza. Dziś już nie mógł z nią porozmawiać. Mama kazała mu posprzątać w ogrodzie, a Hermionie w domu. Jedli osobno, pracowali osobno. Z zamyślenia wyrwał go bliźniak.
-Siema stary. Co tam? Już uspokoiłeś naszą pannę zarozumialską?- George usiadł na swoim łóżku. Fred leżał na przeciwko. Kiedy tylko usłyszał, jak brat obraża Hermione wstał. Skierował palec na bliźniaka i krzyknął.
- Nigdy więcej tak na nią nie mów!- George był zszokowany, ale nie chciał się kłócić.
-Dobrze, już dobrze. Siadaj. Nie będę już jej obrażał.
-Przecież obiecałeś jej to rano.
-Wiem, ale teraz mnie nie słyszy.
-Co z tego? George, obiecaj mi, proszę, że już nigdy nie będziesz się z niej wyśmiewał.
-Obiecuję. Teraz idę się wykąpać, a ty trochę wyluzuj. 
Fred znów położył się. Był z siebie dumny. Nie będzie nawet swojemu bratu pozwalał na obrażenie Hermiony. Chciał nawet go prosić, że jeśli kiedykolwiek usłyszy, jak ktoś się niej wyśmiewa, o obronę, ale to on sam jej obiecał. Nie mógł tego wymagać od niego. Długo nie mógł zasnąć, gdy wreszcie George wyszedł z łazienki powiedział pod nosem.- No proszę. Nie przypuszczałem, że Fred zakocha się w Hermionie.
-Ej! Ja się nie zakochałem. Ja po prostu chcę jej bronić. Nawet nie wyobrażasz sobie, ile ona przeszła.- Fred chciał zmienić temat, więc zapytał.- Lepiej opowiadaj co tam z Angeliną?- George się zarumienił i żeby nie patrzeć na brata, zaczął ścielić łóżko. Chłopak nie mógł uwierzyć. Jego brat bliźniak rumieni się, jak jakaś nastolatka przyłapana przez ojca na pocałunku.- George! Ty się rumienisz!- Gryfon zaczął się śmiać. Bliźniak w odpowiedzi rzucił go poduszką i zaczął opowiadać. -Jeny! Fred, nawet nie wiesz, jaka ona jest piękna. Jej oczy, włosy, głos. Wszystko.- Rudzielec opowiadał o swojej dziewczynie, jak o najdroższej rzeczy na świecie. Mówił to tak pewnie, że Fred mógł mu w to uwierzyć. Miał taki maślany wzrok. Jego braciszek się zakochał. Wpadł po uszy! 
-Jej usta...Kiedy się całujemy, czuję jakbym właśnie wynalazł coś takiego, że staję się bogaczem! Co ja mówię?! Czuję się jeszcze lepiej! Jej pocałunek smakuje truskawkami, a przecież wiesz, że to moje ulubione owoce. Stary jeszcze żadna laska mnie tak nie pociągała, jak ona! Czuję, że dla niej mógłbym zrobić wszystko. Wiesz sam, że bawiłem się dziewczynami, ale z nią jest inaczej. 
-O rany, Geroge uważaj, żebyś nie stał się pantoflarzem!- Fred wybuchnął śmiechem, ale widząc poważną minę brata uspokoił się.- Widzę bracie, że to, co jest między Tobą, a Angeliną jest prawdziwe i szczere. Cieszę się Twoim szczęściem i mam nadzieję, że będę Waszym świadkiem na ślubie.- Oboje się uśmiechnęli.
- No właśnie, a nawiązując do ślubu. Myślisz, że mógłbym jej się oświadczyć?- Fred usiadł na łóżku i czuł się jakoś...dziwnie. Zawsze wszystko robili razem. Po ślubie na pewno to się zmieni, ale przecież idą jeszcze do szkoły. Chciał już się oświadczyć? Czy na pewno to dobry pomysł?
- George nie zrozum mnie źle, ale jeszcze przed nami rok nauki. Nie wiem czy to dobry pomysł. Co powiedzą rodzice? Nasi? Jej? Jak będziesz się czuł, jeśli powie nie. Macie przed sobą jeszcze dużo czasu, szalejcie. Małżeństwo to poważna sprawa. Przemyślałeś to? Chcesz z nią spędzić resztę życia?
-Nie wierzę! Od kiedy Ty przejmujesz się zdaniem rodziców? Mówisz, jak nasz ojciec, albo co gorsza, o zgrozo, jak nasza matka!
-Chcę się tylko upewnić, czy ją kochasz?
-Kocham! Kocham ją, Fred!
-Jesteś w stanie poświęcić dla niej wszystko? Chcesz, żeby to jej szczęście było ważniejsze od Twojego? Kochasz ją tak, że nawet oddasz za nią życie? Będziesz jej ustępował, żeby tylko ujrzeć na jej twarzy uśmiech? Masz w planach założenie z nią rodziny? Będziesz się z nią kłócić o zwykłe błahostki, żeby tylko za godzinę się z nią pogodzić? Zrobisz dla niej wszystko?
-Tak.- George był poważny. Fred wiedział, że brat teraz nie żartuję i chciał jego szczęścia. 
-Więc się jeszcze nie oświadczaj, stary. Daj się jej nacieszyć tym luźnym trybem życia. Waszą miłością, młodością.- George spojrzał na brata i położył się to samo zrobił Fred. Tego wieczoru nie odzywali się już do siebie.
      Hermiona wyszła właśnie z łazienki, kiedy do sypialni weszła Ginny.
-Hej Hermiona!- Dziewczyna rzuciła się na przyjaciółkę i mocno ją uściskała.
-Och, hej Ginny. Puść mnie, bo nie mogę już oddychać.- Weasley puściła Grenger. Starsza dziewczyna wiedziała, że Gryfonka chcę się nią podzielić jakąś wiadomością. Na pewno związaną z Harrym. - Dobra, mów. Co tam znowu? Co tym razem zrobił Twój ukochany Harry?
-Sama spójrz.- Dziewczyna pokazała na złoty wisiorek w kształcie serduszka z napisem " Twój na zawsze. Harry.". Sama nie mogła w to uwierzyć. Jej przyjaciel z własnej woli dał jakiś prezent swojej dziewczynie. Nie pytał jej o radę. Czuła się z tym trochę dziwnie, ale wiedziała, że chciał by to było coś od niego, coś bardzo osobistego, więc nie była na niego zła.
-Ginny! On...on jest piękny! 
-Wiem! W dodatku jest mój! Hermiona, wiesz co? Ja go kocham. Kocham Harrego Pottera. Całym sercem i całą duszą. Zrobię dla niego wszystko.
-Przestań! Masz dopiero piętnaście lat!
-Hermiono w miłości wiek nie ma znaczenia.
-To nie znaczy, że masz dla niego wszystko robić.
-Ale na tym właśnie polega na miłość.
-Ginny, Ty go naprawdę kochasz. Chodź no tu. Niech Cię uściskam.- Przyjaciółki wpadły sobie w ramiona. Hermiona pogratulowała Ginny, tak pięknej i szczerej miłości i jeszcze raz pochwaliła prezent od Harrego. 
  Kiedy wreszcie ją coś takiego spotka?
  Zasnęła.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"To ona."

"Ponownie."

"Idealnie dopasowani" Miniaturka #2