"Piękno-pojęcie względne."
Czwartek w Norze minął wszystkim spokojnie. Hermiona cały dzień poświęciła na studiowanie ksiąg, a Fred musiał zająć się porządkiem w garażu. Reszta ich przyjaciół zajęła się sobą i przez cały dzień się nie widzieli.
Nareszcie nadszedł piątek. Tym razem to Ginny wstała pierwsza. Spędzała z Harrym mnóstwo czasu, ale to będzie ich prawdziwa, pierwsza randka. Następnie wstała Lavender i Angelina, gdy Hermiona weszła do kuchni ubrana w niebieskie jeansy i ciemnozieloną koszulkę jej przyjaciółki jadły już śniadanie. Przywitała się z nimi i usiadła obok Ginny. Dziewczyny właśnie dyskutowały, jak powinny się ubrać na dzisiejszą randkę.
-Nie chcę żadnych jasnych kolorów. Źle w nich wyglądam. Myślałam raczej nad granatem lub szarością- tłumaczyła Angela.
-Tak, to dobry pomysł- Ginny poparła pomysł przyjaciółki.- Ja chciałabym założyć tę bordową sukienkę, którą dostałam na urodziny. Nie będę wyglądała dziwacznie?
-Oczywiście, że nie! Widziałam Cię już w niej i wyglądałaś zjawiskowo- zachwalała Lavender.- Ja postanowiłam założyć coś zielonego. Na początku chciałam różową sukienkę, ale Ron nie zgodził się na różową koszulę. Ledwo namówiłam go na zieleń. A ty Hermiona? W czym się wybierasz?
Hermiona zrobiła wielkie oczy na Lavender. Sama nie wiedziała w co się ubrać. Przecież to nic takiego, byleby była ubrana czysto i schludnie. Przeżuła powoli kanapkę i odpowiedziała.- No, więc, ja jeszcze nad tym nie myślałam, ale na pewno zdążę coś wybrać.- Przyjaciółki spojrzały na dziewczynę takim wzrokiem, jakby powiedziała im, że za godzinę chcę włamać się do banku Gringota. Wiedziała, że to nie wróży nic dobrego. Będę chciały wybrać ubrania za nią, więc szybko dodała.- Ale mam kilka pomysłów. To będzie niespodzianka.- Gryfonki odetchnęły z ulgą.
-Może chociaż nam się pochwalisz z kim wybierasz się na randkę? Wiemy, że nie chcesz mówić chłopakom, ale nam możesz zaufać. Ginny powiedziałaś!- Powiedziała oskarżycielsko Angelina. "Nam możesz zaufać." Czy mogła? Chciała móc się zwierzać się komuś ze swoich problemów i opowiadać o swoim szczęściu. Chciała być przyjaciółką Lavender i Angeliny. Hermiona z lekkim uśmiechem i zawstydzeniem na twarzy powiedziała.- No dobrze. Powiem wam. Umówiłam się z Cormaciem.- Speszona dziewczyna spuściła głowę.
-Uuu! Hermiono! On jest taki przystojny i pasujecie do siebie. Widać było, jak Cię podrywał już w Hogwarcie -krzyknęła Lavender
-O rany! Może i McLaggen jest przemądrzały i w ogóle, ale przystojny! W dodatku robi takie słodkie miny, jak na Ciebie patrzy- powiedziała Angelina. Przyjaciółki zaczęły się śmiać. Fred wychodząc ze swojego pokoju już słyszał śmiech dochodzący z kuchni.
Dziewczyny zaczęły plotkować.
-Simus to dopiero ciacho! Od pierwszego roku zmienił się na lepsze- zachwycała się Lavender. Dziewczyny poparły ją głośnym- O, tak!
-A Dean! Zawsze był przystojny, ale teraz wygląda naprawdę nie źle!- Teraz Ginny zabrała głos.- Wybuchowy z niego chłopak!- Znowu śmiech.
-Największą metamorfozę przeszedł Nevil. Teraz jest z niego przystojniak!- Powiedziała Hermiona, nie wiedząc, że Fred od jakiegoś czasu stoi za drzwiami. Usłyszał, jak Grenger chwali Longbottom'a i dziwnie się z tym poczuł. Wydawało mu się, że jest trochę zazdrosny. Rozmawiały o chłopak i z ust Hermiony nie usłyszał swojego imienia, tylko innego Gryfona, z którym być może dzisiaj się spotka. "Nie myśl o niej w ten sposób Fred! To tylko twoja koleżanka, nie możesz być zazdrosny o to, że chcę być z kimś szczęśliwa, nie pozwól samemu sobie się w niej zakochać!"
-Całkowicie się z Tobą zgadzam! Gdyby był starszy, to nie wiadomo, co by się wydarzyło...-zaczęła roześmiana Angelina i wszystkie wybuchnęły śmiechem, przypominając jej, że jest z Georgem.
-Wiem, wiem. Ja tylko myślę co stałoby by się gdyby, no wiecie...był starszy.- Gryfonki nie mogły powstrzymać śmiechu. Bez przerwy się śmiały, choć tak naprawdę nie miały z czego. Po prostu dobrze czuły się w swoim towarzystwie i świetnie się bawiły, a Fred stojąc przed drzwiami nie mógł wierzyć własnym uszom. Jego brat bliźniak planuje oświadczyć się dziewczynie, która rozmyśla o innych. Usłyszał trzask drzwi. Ktoś wstał. Musiał wejść do kuchni, żeby ten ktoś nie dowiedział się, że podsłuchuje Gryfonki. Udał, że niczego nie słyszał. Z Hermioną wolał porozmawiać na osobności, później. Zawadiacko się uśmiechając wszedł do kuchni i powiedział- O, co ja widzę?! Zlot czarownic?- Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a Ginny odpowiedziała bratu.- Można tak powiedzieć. Właśnie sobie plotkujemy o chłopakach.- Dziewczyny spojrzały na siebie znacząco.- O, czyżby jakieś sekrety? Może wreszcie zrozumiałyście, że tak na prawdę największym przystojniakiem w całej szkole, co ja mówię na całym świecie jest najskromniejszy, najzabawniejszy, uwodzicielski, pociągający i seksowny Fred Weasley i powinnyście rzucić swoich chłopaków dla takiego ciacha? To nie tyczy się Ciebie Ginny!- Gryfonki były w tak świetnym nastroju, że znów wybuchnęły śmiechem. Angelina odpowiedziała mu. - Ja właśnie doszłam do takich wniosków, jeśli chodzi o George. Ty jesteś jego marną podróbką.- Tym tekstem dziewczyna utarła nosa Fredowi, a dziewczyny pogratulowały jej, że nareszcie ktoś odgryzł się bliźniakowi. Chłopak udając smutną minę usiadł z nimi do stołu i zaczął jeść śniadanie.
-O śniadanie! Cudownie! Jestem taki głodny!
-Cześć George. Tak, wspaniale spałam, dziękuję. Tobie też miłego dnia.
-Ej, Angela! O co chodzi?- Gryfonka wstała od stołu, a w ślad za nią zrobiły to przyjaciółki i wyszły z kuchni.
-Ech, te dziewczyny.
-Pomyśleć, że ty ostatnio chciałeś jej się oświadczyć.- Fred nie wiedział, czy mówić bratu, co udało mu się podsłuchać, ale doszedł do wniosku, że one po prostu plotkowały, więc nie ma czym się przejmować.
-Nadal chcę! Tylko nie teraz. Za jakiś rok, może dwa lata.
-Stary! Naprawdę chcesz być z nią aż tak długo?
-Tak. Chcą z nią być aż do śmierci.
Hermiona z Ginny weszły do pokoju. Granger nawet nie pomyślała, o tym, że Fred podsłuchał jej rozmowę. Spojrzała na zegarek. Jedenasta. Żadna z dziewczyn nie chciała pokazać się swojemu chłopakowi przed randkę, więc Lavender i Angela szybko przybiegły do pokoju przyjaciółek. Miały razem przygotować się na wieczór. Posiadały wszystko to, czego potrzebowały. Kosmetyki, ubrania, napój i słodkie przekąski. Zgodnie postanowiły najpierw zająć się fryzurą. Następnie pomalowały paznokcie i zrobiły makijaż świetnie się przy tym bawiąc. Śmiały się do łez, żartowały. Lavender zerknęła na zegarek i krzyknęła.- Dziewczyny już osiemnasta! Trzeba się ubrać.
Gdy już wszystkie byłe gotowe spojrzały po sobie nawzajem, wyglądały zachwycająco.
Lavender założyła zieloną sukienkę, na krótki rękaw, trochę dłuższą z tyłu niż z przodu. Do tego kilka bransoletek. Na nogach miała czarne baleriny, a włosy rozpuściła i założyła złotą opaskę. Angelina założyła szare, garniturowe spodnie typu siedem ósmych, białą koszulkę z czarnym nadrukiem i granatowy żakiet. Włosy spięła w wysoki kucyk,a usta podkreśliła różową szminką. Wybrała też czarne sandały na korku, nie zbyt wysokie, żeby nie być wyższą od George. Ginny założyła bordową sukienkę z delikatnymi żabotami u góry i czarne niewysokie szpilki. Hermiona nie miała pojęcia w co się ubrać. Miała bardziej wyglądać, jak czarownica, czy jak mugolka? Chciała wyglądać niezobowiązująco i dziewczęco. W końcu postanowiła na siwy sweter na długi rękaw z ozdobionym kołnierzykiem diamencikami oraz na białą spódnicę z dużymi różowymi i fioletowymi kwiatami, które wyglądały, jakby były wyblaknięte oraz fioletowe szpilki i kopertówkę w tym samym kolorze. Wyprostowała włosy. Końcowy efekt nawet ją samą szokował. Jednak na oku ciągle miała ten opatrunek. Ciekawie jak Cormac na niego zareaguje? Chyba nie będzie aż tak źle. Podwinęła lekko rękawy sweterka i na jedną rękę założyła zegarek,a na drugą bransoletkę.
Pierwsza zeszła Angelina. George był tak zaskoczony wizerunkiem dziewczyny, że nie mógł wydusić z siebie żadnego słowa. Na dół zszedł również Fred i od razu zaczął kompletować dziewczynę.- Angelino, jak pięknie wyglądasz. Mój brat to ma dopiero szczęście. Choć nie umie mówić. Widzisz powinnaś wybrać mnie.- Dziewczyna lekko zaskoczona tymi komplementami uśmiechnęła się do chłopaka i poczuła się zawstydzona. George otrząsnął się i zwrócił się do bliźniaka. -Przestań podrywać moją dziewczynę! Angel,kochanie wyglądasz zjawiskowo!
-Dziękuję.- Odpowiedziała i pocałowała chłopaka. Musiała mu wytrzeć usta, bo zostawiła ślad swojej pomadki.
Na dół zeszli również państwo Weasley. Pan Artur ubrany w szatę wyjściową, a pani Molly w swoją, najpiękniejszą, czarną suknie.
-Angelino, jak Ty pięknie wyglądasz. George ma takie wielkie szczęście.
-Dziękuję pani Weasley.
-Gdzie się wy wybieracie?- Zapytał zaskoczony Fred. Myślał, że spędzi miły wieczór z rodzicami. Porozmawiają, pośmieją się, powspominają stare czasy. Podzieli się swoimi nowymi pomysłami z ojcem.
-Tata dostał pieniądze z pracy i idziemy na mugolską kolację w restauracji.
-Nie uwierzycie, ale dali mi pieniądze, żebym sprawdził, jak działa taka restauracja. Połączę przyjemne z pożytecznym.
-No to wspaniale. W takim razie zostaję sam w domu.
-Jak to sam?- Zatroskała się pani Weasley.- To może pójdziesz z nami, albo my zostaniemy w domu?
-Mamo! Jestem już duży. Nie słyszałaś, jak rozmawialiśmy w poniedziałek przy śniadaniu?
-Ach, tak słyszałem. Już sobie przypomniałam. A Hermiona nie zostaje w domu.
-Nie.
-Ooo! Z kim ona się umówiła?- Zapytał zaskoczony i ciekawy pan Weasley.
-Z Cormaciem McLaggen'em proszę pana.- Odpowiedziała Angelina i wtedy sobie przypomniała, że to miała być tajemnica.- Miałam tego nikomu nie mówić. W razie czego nie wiedzą tego państwo ode mnie, ani wy.- Zwróciła się do bliźniaków.
-Oczywiście- powiedział George. Pocałował ją w czoło i objął ją ramieniem i wyszli życząc miłego wieczoru pańswtu Weasley i Fredowi.
Fred nie mógł w to uwierzyć! Hermiona Granger i Cormac McLaggen! To przecież brzmi, jak kiepski żart, a nie, jak para! Jak mogła się z nim umówić!? Przecież on był przemądrzały i traktował ludzi z góry. W sumie, to dlaczego on chciał z nią pójść na randkę? Mógł mieć każdą w Hogwarcie, więc dlaczego wybrał ją? Może z tych samych powodów, z których Gryfonka zaczęła podobać się Fredowi? Na pewno się zgodziła pod presją. Inne dziewczyny ją zmusiły. Za Cormaciem wszystkie Gryfonki i nie tylko wzdychają. Namawiałyby swoją rywalkę na randkę z chłopakiem, z którym sama chciały się umówić? Gdy Fred przypomniał sobie poprzedni rok w Hogwracie to uchwycił kilka momentów, w których McLaggen oglądał się za dziewczyną, posyłał jej znaczące spojrzenia, patrzył na nią tak, jakby chciał natychmiast wpaść w jej ramiona i zacząć całować i puścić za jakiś rok, żeby tylko złapać oddech na następny pocałunek. Kochał ją? Z tego co zaobserwował Fred był w niej zakochany i to nieźle. A ona? Kochała go? Była w nim zakochana? Rano wspominała coś o Nevilu. Pasowaliby do siebie. Oboje wiele przeszli. Byli wyśmiewani, a teraz nie przypominają siebie sprzed kilku lat. Musi przestać się zadręczać. Niech w końcu zrozumie, że są tylko znajomymi, a potem, jak Hermiona mu się zwierzyła mogą najwyżej siebie nazywać przyjaciółmi.
Gryfon tylko kątem oka spoglądał, jak z góry schodzi Lavender, a po niej Ginny, która już nie wyglądała, jak jego mała siostrzyczka.
U góry Hermiona siedziała na łóżku. Nie wiedziała, jak zachować się na prawdziwej randce, jak zachować się przy Cormacu. Chyba nigdy nie była tak zdenerwowana, jak teraz. 19.20. Musi już zejść, jest umówiona na 19.30. To już czas. Da sobie radę. Jest silną dziewczyną. Musi to sobie powtarzać.
Dziewczyna zaczęła powoli schodzić po schodach. Fred usłyszał kroki na schodach. Hermiona! Wyszedł z kuchni i stał w korytarzu czekając na Gryfonkę, ale tego się nie spodziewał. Na gacie Merlina, jak ona była piękna! Szczęka sama mu się otworzyła, kiedy na nią spojrzał. Była idealna, perfekcyjna. Choć w tej chwili nie wiedział, czy bierze pod uwagę tylko to, jak wygląda, czy również jej charakter. Hermona widząc taką minę chłopaka uśmiechnęła się i poczuła się bardziej pewna siebie. Wyprostowała się i szła dumnie z lekkim uśmiechem, który nie mógł jej zniknąć twarzy. Fred Weasley stał na przeciwko jej z szeroką otwartą buzią i wielkim oczami. Chyba właśnie tak chciała, aby na nią reagowali. Zeszła ze schodów i stanęła na przeciwko Freda. Obróciła się w koło i zapytała Freda.
-No i jak wyglądam?- Fred opamiętał się. Nie może tak na nią reagować, z resztą na żadną dziewczynę nie może tak reagować.
-Wyglądasz...prześlicznie. Z tych schodów zeszły na prawdę piękne dziewczyny, ale Ty przy nich jesteś miss świata.- Dziewczyna zarumieniła się. Oby tak Cormac na nią zaregował.
-Dzięki Fred. Muszę już lecieć. Do zobaczenia później. Miłego wieczoru.
-Dziękuję i nawzajem. Hermiono, Cormac to wielki szczęściarz, że będzie mógł spędzić ten wieczór z tak wyglądającą dziewczyną!- Gryfonka puściła tę uwagę mimo uszu i zapytała.- Skąd wiesz, że to z nim się umówiłam?- Kurde, wpadł.- Od Angeliny, ale nie miej jej tego za złe, przez przypadek to powiedziała. Zapomnij o tym i baw się dobrze.
Hermiona wyszła z Nory i teleportowała się do "Dziurawego Kotła". Tam przed wejściem czekał już na nią Cormac. Nie wzbudziła takiej samej reakcji, jak u Freda, ale Gryfon powiedział.- Pięknie wyglądasz, tylko ten opatrunek.
-Długa historia, opowiem Ci ją przy piwie kremowym.
Weszli do środka i McLaggen zaprowadził ją do stolika z kartką "zarezerwowane". Wysunął przed nią krzesło, następnie sam usiadł i zamówili po piwie kremowym. Dziewczyna powiedziała mu co się stało w poniedziałek. Chłopak opowiadał o tym, że za dwa tygodnie wybiera się na wakacje do Hiszpanii. W pubie robiło się coraz głośniej. Na scenę wyszły "Jęczące Wiedźmy", więc trudno było im porozmawiać. Do baru weszło kilku Ślizgonów, którzy nie omieszkali skomentować wizerunku Hermiony i jej osoby.
-Spójrzcie to ta szlama! Co ona robi z McLaggenem?
-Pokłóciłaś się z książkami, że postanowiłaś wyjść?
Wszystkim tym komentarzom towarzyszył gromki śmiech. Niekiedy nawet Gryfona. Dziewczyna myślała, że skoro przyszli tutaj razem to stanie on w jej obronie. Nagle chłopak zaproponował.
-Zatańczymy?- Dziewczyna zgodziła się skinięciem głowy i po chwili wirowali na parkiecie. Hermiona umiała tańczyć, a i nawet Cormac dawał sobie radę. Kiedy zespół przestał grać piosenkę "Jak mi smutno, gdy Cię nie ma" oboje zaczęli bić brawa. Wtedy do nich podszedł Kenneth Towler.
-Siema Cormac. Nie mów, że zaprosiłeś pannę wszechwiedzącą na koncert?
-Nie, no co Ty?! Spotkaliśmy się przypadkiem, a sam wiesz, jak działam na kobiety.- Hermiona miała łzy w oczach, kiedy chłopak się jej wyparł. Usłyszała następną piosenkę "Zła czarownica". Znowu tańczyła z Gryfonem, ale była nieobecna. Nie obronił i wyparł się jej. Jeszcze kilka osób podeszło do niego pytając, czy to on zaprosił tą przemądrzałą, za każdym razem wyparł się tego. Hermiona był bezsilna. Po skończonym koncercie Cormcac chciał, aby Gryfonka jeszcze została, aby z nim porozmawiać, ale ona wykręciła się bólem oka. Choć tak na prawdę czuła się świetnie. Fizycznie czuła się świetnie. Psychicznie czuła się rozbita na miliony kawałeczków. McLaggen uparł się, że teleportuję się z nią do Nory.
Kiedy Hermiona spędzała czas z Cormaciem, Fred siedział sam w domu i nie wiedział co ma robić. Zjadł kolację i siedział. Czekał na kogoś. W końcu poszedł do salonu i położył się na kanapie. Za nim zasnął myślał o Hermionie. Co teraz robi? Dobrzy się bawi? "Nie, Fred, nie myśl o niej. Ona jest na randce"- pomyślał i za chwilę już spał. Śniła mu się Grenger obściskująca się z Cormaciem po całym Hogwracie. Całowali się, przytulali, szeptali czuła słówka. Z tego, koszmaru, przynajmniej dla niego, wyrwał go jakiś odgłos. Ktoś się teleportował. Podszedł do okna i pomyślał.- Jeśli Hermiona zostanie dziewczyną tego bałwana, to będę musiał pogodzić się z tym widokiem.- Lecz to co zobaczył za oknem przebiło jego najśmielsze oczekiwania. Cormac przyciągał do siebie Hermiona i całował ją. Szybko odszedł od okna. Poszedł do kuchni zaparzyć sobie herbaty. Zaczęło się. To, co zobaczył przybiło go. Zasmuciło, jakby przestało mu się chcieć czegokolwiek. Usłyszał, jakby krzyk dziewczyny, ale pomyślał.- "Jak mogę ją słyszeć, skoro jej usta są teraz zajęte czymś innym niż mówieniem?'- Jednak nie widział wszystkiego.
Hermona i Cormac wylądowali przed Norą. Dziewczyna powiedziała.- No to dobranoc.
-Dobranoc- odpowiedział Gryfon i nachylił się, aby pocałować dziewczynę, ale ta odchylała się na tyle, na ile jej ciało jej pozwalało. Kiedy już bardziej nie mogła, wyciągnęła ręka do chłopaka. Ten zaskoczony otworzył oczy i złapał rękę Gryfonki. Następnie przyciągnął ją do siebie i próbował pocałować. To właśnie widział Fred, ale Hermona odepchnęła McLaggena i krzyknęła "Nie!" Jednak Weasley się nie przesłyszał. Cormac powiedział.
-Hermiono, każdą randkę kończy się pocałunkiem.- Znowu przystawał się do niej, ale ona tylko odpowiedziała.
-W takim razie to było zwykle spotkanie- i odeszła.
Cormac wściekły jeszcze chwilę stał w tym samym miejscu. Nie mógł jej zrozumieć. Przecie on był jednym z najprzystojniejszych chłopaków w Gryffindorze, a nawet w całej szkole, a ona zwyczajną szarą myszką, dlaczego nie chciała go pocałować? Wszystkie chciały, tylko ona nie. Teleportował się do swojego domu.
Hermiona weszła do Nory zrozpaczona. Co on wyprawia? Śmieję się z niej, wypiera , a potem chcę pocałunku? Weszła do kuchni. Stał tam Fred.
-O, hej. Jeszcze nie śpisz?- Gryfon był zdenerwowany i chciał usłyszeć odpowiedzi na kilka pytań, ale był prawie pewny, że Hermiona nie będzie na nie chciała odpowiedzieć.
-Spałem, ale obudziliście mnie, kiedy się teleportowaliście.
-Och, przepraszam.- Hermiona była trochę zaskoczona tym chłodnym zachowaniem Freda.
-Wcześnie wróciłaś. Jeszcze nikogo nie ma.
-Tak wyszło.- Hermiona wstała, żeby również sobie zrobić herbatę. Stała plecami do chłopaka.
-Co? Słabo całuję?- Nagle stanęła w bez ruchu. Gryfon zrozumiał, że posunął się za daleko z tym pytaniem, dlatego powiedział cicho.- Przepraszam.- Nie patrzyła na niego, ale wiedziała, że źle się poczuł. Przecież to jej osobiste spawy. Tak bardzo chciała mu powiedzieć, że nie pocałowała go. Zaryzykuje. Nie ma nic do stracenia.
-Jeszcze nie wiem.- Powiedziała, nie odwracając się do niego. Bała się, że nie zrobi to na nim żadnego wrażenia. Powoli odwracała się, udając, że chodzi o herbatę. Zauważyła na jego twarzy lekki uśmiech. To prawda. Fred był szczęśliwy, że Hermiona nie pocałowała tego głupka. Dlaczego? Sam nie wiedział.
-Nie chciałem Was podglądać, ale- usiadł na przeciwko niej- widziałam, jak przyciąga Cię do siebie i całuje.
-Błąd. Próbuje pocałować.- Nie chciała tego pocałunku?! Tak! Dlaczego on tak się cieszył? Co on ma z tym wspólnego?- Mówisz, że nie chciałeś nas podglądać, a jednak widziałeś co nieco.
-Trochę. Nie za dużo. Lepiej, jak sama mi opowiesz.- Fred się śmiał. Był taki szczęśliwy, że Hermiona nie pocałowała Cormca? Przecież to nie są jego sprawy. Co się tutaj dzieję?
Hermiona opowiedziała chłopakowi, co się stało, gdy wylądowali przy Norze. Chciała mu też powiedzieć, jak zachował Cormac względem niej w barze, ale miała nadzieję, że sama sobie z tym poradzi. Miał jej bronić. Ochraniać, że przed takimi docinkami, ale musiałby przebywać z nią bez przerwy, aby miała dobrą ochronę. W sumie...nie. Nie mogłaby wytrzymać z nim całego dnia.
Fred coraz bardziej uśmiechał się, gdy Hermiona opowiadała mu o tym, co się stało przed Norą i Gryfonka to widziała. W końcu powiedziała.- Jestem śpiąca, chyba się już położę. Dziękuję, że zechciałeś wysłuchać mojego ględzenia.
-Żartujesz?! Uwielbiam słuchać, gdy mówisz.- Hermiona zaczerwienia się. Sam nie wiedział, dlaczego to powiedział i,czy nie posunął się za daleko.- Gdybyś jeszcze chciała pogadać, to wiedz, że ja jestem zawsze chętny.- Razem poszli na górę. Jej sypialnia było piętro niżej więc pożegnała się z Fredem czułym dobranoc i położyła się. Myślała o tym, co się stało w pubie, ale po chwili o tym zapomniała, gdy przypomniała sobie twarz Freda, gdy zeszła ze schodów i, gdy opowiedziała mu, że nie całowała Cormaca. Miał takie ładne oczy. Mogła wpatrywać się w te oczy godzinami.
Rudzielec też myślał przed snem o Grenger. Nagle wróciła jego chęć do jakichkolwiek działań. Cieszył się, jak małe dziecko, które dostało wymarzony prezent. Czy ty możliwe, że był o nią zazdrosny?
Nareszcie nadszedł piątek. Tym razem to Ginny wstała pierwsza. Spędzała z Harrym mnóstwo czasu, ale to będzie ich prawdziwa, pierwsza randka. Następnie wstała Lavender i Angelina, gdy Hermiona weszła do kuchni ubrana w niebieskie jeansy i ciemnozieloną koszulkę jej przyjaciółki jadły już śniadanie. Przywitała się z nimi i usiadła obok Ginny. Dziewczyny właśnie dyskutowały, jak powinny się ubrać na dzisiejszą randkę.
-Nie chcę żadnych jasnych kolorów. Źle w nich wyglądam. Myślałam raczej nad granatem lub szarością- tłumaczyła Angela.
-Tak, to dobry pomysł- Ginny poparła pomysł przyjaciółki.- Ja chciałabym założyć tę bordową sukienkę, którą dostałam na urodziny. Nie będę wyglądała dziwacznie?
-Oczywiście, że nie! Widziałam Cię już w niej i wyglądałaś zjawiskowo- zachwalała Lavender.- Ja postanowiłam założyć coś zielonego. Na początku chciałam różową sukienkę, ale Ron nie zgodził się na różową koszulę. Ledwo namówiłam go na zieleń. A ty Hermiona? W czym się wybierasz?
Hermiona zrobiła wielkie oczy na Lavender. Sama nie wiedziała w co się ubrać. Przecież to nic takiego, byleby była ubrana czysto i schludnie. Przeżuła powoli kanapkę i odpowiedziała.- No, więc, ja jeszcze nad tym nie myślałam, ale na pewno zdążę coś wybrać.- Przyjaciółki spojrzały na dziewczynę takim wzrokiem, jakby powiedziała im, że za godzinę chcę włamać się do banku Gringota. Wiedziała, że to nie wróży nic dobrego. Będę chciały wybrać ubrania za nią, więc szybko dodała.- Ale mam kilka pomysłów. To będzie niespodzianka.- Gryfonki odetchnęły z ulgą.
-Może chociaż nam się pochwalisz z kim wybierasz się na randkę? Wiemy, że nie chcesz mówić chłopakom, ale nam możesz zaufać. Ginny powiedziałaś!- Powiedziała oskarżycielsko Angelina. "Nam możesz zaufać." Czy mogła? Chciała móc się zwierzać się komuś ze swoich problemów i opowiadać o swoim szczęściu. Chciała być przyjaciółką Lavender i Angeliny. Hermiona z lekkim uśmiechem i zawstydzeniem na twarzy powiedziała.- No dobrze. Powiem wam. Umówiłam się z Cormaciem.- Speszona dziewczyna spuściła głowę.
-Uuu! Hermiono! On jest taki przystojny i pasujecie do siebie. Widać było, jak Cię podrywał już w Hogwarcie -krzyknęła Lavender
-O rany! Może i McLaggen jest przemądrzały i w ogóle, ale przystojny! W dodatku robi takie słodkie miny, jak na Ciebie patrzy- powiedziała Angelina. Przyjaciółki zaczęły się śmiać. Fred wychodząc ze swojego pokoju już słyszał śmiech dochodzący z kuchni.
Dziewczyny zaczęły plotkować.
-Simus to dopiero ciacho! Od pierwszego roku zmienił się na lepsze- zachwycała się Lavender. Dziewczyny poparły ją głośnym- O, tak!
-A Dean! Zawsze był przystojny, ale teraz wygląda naprawdę nie źle!- Teraz Ginny zabrała głos.- Wybuchowy z niego chłopak!- Znowu śmiech.
-Największą metamorfozę przeszedł Nevil. Teraz jest z niego przystojniak!- Powiedziała Hermiona, nie wiedząc, że Fred od jakiegoś czasu stoi za drzwiami. Usłyszał, jak Grenger chwali Longbottom'a i dziwnie się z tym poczuł. Wydawało mu się, że jest trochę zazdrosny. Rozmawiały o chłopak i z ust Hermiony nie usłyszał swojego imienia, tylko innego Gryfona, z którym być może dzisiaj się spotka. "Nie myśl o niej w ten sposób Fred! To tylko twoja koleżanka, nie możesz być zazdrosny o to, że chcę być z kimś szczęśliwa, nie pozwól samemu sobie się w niej zakochać!"
-Całkowicie się z Tobą zgadzam! Gdyby był starszy, to nie wiadomo, co by się wydarzyło...-zaczęła roześmiana Angelina i wszystkie wybuchnęły śmiechem, przypominając jej, że jest z Georgem.
-Wiem, wiem. Ja tylko myślę co stałoby by się gdyby, no wiecie...był starszy.- Gryfonki nie mogły powstrzymać śmiechu. Bez przerwy się śmiały, choć tak naprawdę nie miały z czego. Po prostu dobrze czuły się w swoim towarzystwie i świetnie się bawiły, a Fred stojąc przed drzwiami nie mógł wierzyć własnym uszom. Jego brat bliźniak planuje oświadczyć się dziewczynie, która rozmyśla o innych. Usłyszał trzask drzwi. Ktoś wstał. Musiał wejść do kuchni, żeby ten ktoś nie dowiedział się, że podsłuchuje Gryfonki. Udał, że niczego nie słyszał. Z Hermioną wolał porozmawiać na osobności, później. Zawadiacko się uśmiechając wszedł do kuchni i powiedział- O, co ja widzę?! Zlot czarownic?- Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a Ginny odpowiedziała bratu.- Można tak powiedzieć. Właśnie sobie plotkujemy o chłopakach.- Dziewczyny spojrzały na siebie znacząco.- O, czyżby jakieś sekrety? Może wreszcie zrozumiałyście, że tak na prawdę największym przystojniakiem w całej szkole, co ja mówię na całym świecie jest najskromniejszy, najzabawniejszy, uwodzicielski, pociągający i seksowny Fred Weasley i powinnyście rzucić swoich chłopaków dla takiego ciacha? To nie tyczy się Ciebie Ginny!- Gryfonki były w tak świetnym nastroju, że znów wybuchnęły śmiechem. Angelina odpowiedziała mu. - Ja właśnie doszłam do takich wniosków, jeśli chodzi o George. Ty jesteś jego marną podróbką.- Tym tekstem dziewczyna utarła nosa Fredowi, a dziewczyny pogratulowały jej, że nareszcie ktoś odgryzł się bliźniakowi. Chłopak udając smutną minę usiadł z nimi do stołu i zaczął jeść śniadanie.
-O śniadanie! Cudownie! Jestem taki głodny!
-Cześć George. Tak, wspaniale spałam, dziękuję. Tobie też miłego dnia.
-Ej, Angela! O co chodzi?- Gryfonka wstała od stołu, a w ślad za nią zrobiły to przyjaciółki i wyszły z kuchni.
-Ech, te dziewczyny.
-Pomyśleć, że ty ostatnio chciałeś jej się oświadczyć.- Fred nie wiedział, czy mówić bratu, co udało mu się podsłuchać, ale doszedł do wniosku, że one po prostu plotkowały, więc nie ma czym się przejmować.
-Nadal chcę! Tylko nie teraz. Za jakiś rok, może dwa lata.
-Stary! Naprawdę chcesz być z nią aż tak długo?
-Tak. Chcą z nią być aż do śmierci.
Hermiona z Ginny weszły do pokoju. Granger nawet nie pomyślała, o tym, że Fred podsłuchał jej rozmowę. Spojrzała na zegarek. Jedenasta. Żadna z dziewczyn nie chciała pokazać się swojemu chłopakowi przed randkę, więc Lavender i Angela szybko przybiegły do pokoju przyjaciółek. Miały razem przygotować się na wieczór. Posiadały wszystko to, czego potrzebowały. Kosmetyki, ubrania, napój i słodkie przekąski. Zgodnie postanowiły najpierw zająć się fryzurą. Następnie pomalowały paznokcie i zrobiły makijaż świetnie się przy tym bawiąc. Śmiały się do łez, żartowały. Lavender zerknęła na zegarek i krzyknęła.- Dziewczyny już osiemnasta! Trzeba się ubrać.
Gdy już wszystkie byłe gotowe spojrzały po sobie nawzajem, wyglądały zachwycająco.
Lavender założyła zieloną sukienkę, na krótki rękaw, trochę dłuższą z tyłu niż z przodu. Do tego kilka bransoletek. Na nogach miała czarne baleriny, a włosy rozpuściła i założyła złotą opaskę. Angelina założyła szare, garniturowe spodnie typu siedem ósmych, białą koszulkę z czarnym nadrukiem i granatowy żakiet. Włosy spięła w wysoki kucyk,a usta podkreśliła różową szminką. Wybrała też czarne sandały na korku, nie zbyt wysokie, żeby nie być wyższą od George. Ginny założyła bordową sukienkę z delikatnymi żabotami u góry i czarne niewysokie szpilki. Hermiona nie miała pojęcia w co się ubrać. Miała bardziej wyglądać, jak czarownica, czy jak mugolka? Chciała wyglądać niezobowiązująco i dziewczęco. W końcu postanowiła na siwy sweter na długi rękaw z ozdobionym kołnierzykiem diamencikami oraz na białą spódnicę z dużymi różowymi i fioletowymi kwiatami, które wyglądały, jakby były wyblaknięte oraz fioletowe szpilki i kopertówkę w tym samym kolorze. Wyprostowała włosy. Końcowy efekt nawet ją samą szokował. Jednak na oku ciągle miała ten opatrunek. Ciekawie jak Cormac na niego zareaguje? Chyba nie będzie aż tak źle. Podwinęła lekko rękawy sweterka i na jedną rękę założyła zegarek,a na drugą bransoletkę.
Pierwsza zeszła Angelina. George był tak zaskoczony wizerunkiem dziewczyny, że nie mógł wydusić z siebie żadnego słowa. Na dół zszedł również Fred i od razu zaczął kompletować dziewczynę.- Angelino, jak pięknie wyglądasz. Mój brat to ma dopiero szczęście. Choć nie umie mówić. Widzisz powinnaś wybrać mnie.- Dziewczyna lekko zaskoczona tymi komplementami uśmiechnęła się do chłopaka i poczuła się zawstydzona. George otrząsnął się i zwrócił się do bliźniaka. -Przestań podrywać moją dziewczynę! Angel,kochanie wyglądasz zjawiskowo!
-Dziękuję.- Odpowiedziała i pocałowała chłopaka. Musiała mu wytrzeć usta, bo zostawiła ślad swojej pomadki.
Na dół zeszli również państwo Weasley. Pan Artur ubrany w szatę wyjściową, a pani Molly w swoją, najpiękniejszą, czarną suknie.
-Angelino, jak Ty pięknie wyglądasz. George ma takie wielkie szczęście.
-Dziękuję pani Weasley.
-Gdzie się wy wybieracie?- Zapytał zaskoczony Fred. Myślał, że spędzi miły wieczór z rodzicami. Porozmawiają, pośmieją się, powspominają stare czasy. Podzieli się swoimi nowymi pomysłami z ojcem.
-Tata dostał pieniądze z pracy i idziemy na mugolską kolację w restauracji.
-Nie uwierzycie, ale dali mi pieniądze, żebym sprawdził, jak działa taka restauracja. Połączę przyjemne z pożytecznym.
-No to wspaniale. W takim razie zostaję sam w domu.
-Jak to sam?- Zatroskała się pani Weasley.- To może pójdziesz z nami, albo my zostaniemy w domu?
-Mamo! Jestem już duży. Nie słyszałaś, jak rozmawialiśmy w poniedziałek przy śniadaniu?
-Ach, tak słyszałem. Już sobie przypomniałam. A Hermiona nie zostaje w domu.
-Nie.
-Ooo! Z kim ona się umówiła?- Zapytał zaskoczony i ciekawy pan Weasley.
-Z Cormaciem McLaggen'em proszę pana.- Odpowiedziała Angelina i wtedy sobie przypomniała, że to miała być tajemnica.- Miałam tego nikomu nie mówić. W razie czego nie wiedzą tego państwo ode mnie, ani wy.- Zwróciła się do bliźniaków.
-Oczywiście- powiedział George. Pocałował ją w czoło i objął ją ramieniem i wyszli życząc miłego wieczoru pańswtu Weasley i Fredowi.
Fred nie mógł w to uwierzyć! Hermiona Granger i Cormac McLaggen! To przecież brzmi, jak kiepski żart, a nie, jak para! Jak mogła się z nim umówić!? Przecież on był przemądrzały i traktował ludzi z góry. W sumie, to dlaczego on chciał z nią pójść na randkę? Mógł mieć każdą w Hogwarcie, więc dlaczego wybrał ją? Może z tych samych powodów, z których Gryfonka zaczęła podobać się Fredowi? Na pewno się zgodziła pod presją. Inne dziewczyny ją zmusiły. Za Cormaciem wszystkie Gryfonki i nie tylko wzdychają. Namawiałyby swoją rywalkę na randkę z chłopakiem, z którym sama chciały się umówić? Gdy Fred przypomniał sobie poprzedni rok w Hogwracie to uchwycił kilka momentów, w których McLaggen oglądał się za dziewczyną, posyłał jej znaczące spojrzenia, patrzył na nią tak, jakby chciał natychmiast wpaść w jej ramiona i zacząć całować i puścić za jakiś rok, żeby tylko złapać oddech na następny pocałunek. Kochał ją? Z tego co zaobserwował Fred był w niej zakochany i to nieźle. A ona? Kochała go? Była w nim zakochana? Rano wspominała coś o Nevilu. Pasowaliby do siebie. Oboje wiele przeszli. Byli wyśmiewani, a teraz nie przypominają siebie sprzed kilku lat. Musi przestać się zadręczać. Niech w końcu zrozumie, że są tylko znajomymi, a potem, jak Hermiona mu się zwierzyła mogą najwyżej siebie nazywać przyjaciółmi.
Gryfon tylko kątem oka spoglądał, jak z góry schodzi Lavender, a po niej Ginny, która już nie wyglądała, jak jego mała siostrzyczka.
U góry Hermiona siedziała na łóżku. Nie wiedziała, jak zachować się na prawdziwej randce, jak zachować się przy Cormacu. Chyba nigdy nie była tak zdenerwowana, jak teraz. 19.20. Musi już zejść, jest umówiona na 19.30. To już czas. Da sobie radę. Jest silną dziewczyną. Musi to sobie powtarzać.
Dziewczyna zaczęła powoli schodzić po schodach. Fred usłyszał kroki na schodach. Hermiona! Wyszedł z kuchni i stał w korytarzu czekając na Gryfonkę, ale tego się nie spodziewał. Na gacie Merlina, jak ona była piękna! Szczęka sama mu się otworzyła, kiedy na nią spojrzał. Była idealna, perfekcyjna. Choć w tej chwili nie wiedział, czy bierze pod uwagę tylko to, jak wygląda, czy również jej charakter. Hermona widząc taką minę chłopaka uśmiechnęła się i poczuła się bardziej pewna siebie. Wyprostowała się i szła dumnie z lekkim uśmiechem, który nie mógł jej zniknąć twarzy. Fred Weasley stał na przeciwko jej z szeroką otwartą buzią i wielkim oczami. Chyba właśnie tak chciała, aby na nią reagowali. Zeszła ze schodów i stanęła na przeciwko Freda. Obróciła się w koło i zapytała Freda.
-No i jak wyglądam?- Fred opamiętał się. Nie może tak na nią reagować, z resztą na żadną dziewczynę nie może tak reagować.
-Wyglądasz...prześlicznie. Z tych schodów zeszły na prawdę piękne dziewczyny, ale Ty przy nich jesteś miss świata.- Dziewczyna zarumieniła się. Oby tak Cormac na nią zaregował.
-Dzięki Fred. Muszę już lecieć. Do zobaczenia później. Miłego wieczoru.
-Dziękuję i nawzajem. Hermiono, Cormac to wielki szczęściarz, że będzie mógł spędzić ten wieczór z tak wyglądającą dziewczyną!- Gryfonka puściła tę uwagę mimo uszu i zapytała.- Skąd wiesz, że to z nim się umówiłam?- Kurde, wpadł.- Od Angeliny, ale nie miej jej tego za złe, przez przypadek to powiedziała. Zapomnij o tym i baw się dobrze.
Hermiona wyszła z Nory i teleportowała się do "Dziurawego Kotła". Tam przed wejściem czekał już na nią Cormac. Nie wzbudziła takiej samej reakcji, jak u Freda, ale Gryfon powiedział.- Pięknie wyglądasz, tylko ten opatrunek.
-Długa historia, opowiem Ci ją przy piwie kremowym.
Weszli do środka i McLaggen zaprowadził ją do stolika z kartką "zarezerwowane". Wysunął przed nią krzesło, następnie sam usiadł i zamówili po piwie kremowym. Dziewczyna powiedziała mu co się stało w poniedziałek. Chłopak opowiadał o tym, że za dwa tygodnie wybiera się na wakacje do Hiszpanii. W pubie robiło się coraz głośniej. Na scenę wyszły "Jęczące Wiedźmy", więc trudno było im porozmawiać. Do baru weszło kilku Ślizgonów, którzy nie omieszkali skomentować wizerunku Hermiony i jej osoby.
-Spójrzcie to ta szlama! Co ona robi z McLaggenem?
-Pokłóciłaś się z książkami, że postanowiłaś wyjść?
Wszystkim tym komentarzom towarzyszył gromki śmiech. Niekiedy nawet Gryfona. Dziewczyna myślała, że skoro przyszli tutaj razem to stanie on w jej obronie. Nagle chłopak zaproponował.
-Zatańczymy?- Dziewczyna zgodziła się skinięciem głowy i po chwili wirowali na parkiecie. Hermiona umiała tańczyć, a i nawet Cormac dawał sobie radę. Kiedy zespół przestał grać piosenkę "Jak mi smutno, gdy Cię nie ma" oboje zaczęli bić brawa. Wtedy do nich podszedł Kenneth Towler.
-Siema Cormac. Nie mów, że zaprosiłeś pannę wszechwiedzącą na koncert?
-Nie, no co Ty?! Spotkaliśmy się przypadkiem, a sam wiesz, jak działam na kobiety.- Hermiona miała łzy w oczach, kiedy chłopak się jej wyparł. Usłyszała następną piosenkę "Zła czarownica". Znowu tańczyła z Gryfonem, ale była nieobecna. Nie obronił i wyparł się jej. Jeszcze kilka osób podeszło do niego pytając, czy to on zaprosił tą przemądrzałą, za każdym razem wyparł się tego. Hermiona był bezsilna. Po skończonym koncercie Cormcac chciał, aby Gryfonka jeszcze została, aby z nim porozmawiać, ale ona wykręciła się bólem oka. Choć tak na prawdę czuła się świetnie. Fizycznie czuła się świetnie. Psychicznie czuła się rozbita na miliony kawałeczków. McLaggen uparł się, że teleportuję się z nią do Nory.
Kiedy Hermiona spędzała czas z Cormaciem, Fred siedział sam w domu i nie wiedział co ma robić. Zjadł kolację i siedział. Czekał na kogoś. W końcu poszedł do salonu i położył się na kanapie. Za nim zasnął myślał o Hermionie. Co teraz robi? Dobrzy się bawi? "Nie, Fred, nie myśl o niej. Ona jest na randce"- pomyślał i za chwilę już spał. Śniła mu się Grenger obściskująca się z Cormaciem po całym Hogwracie. Całowali się, przytulali, szeptali czuła słówka. Z tego, koszmaru, przynajmniej dla niego, wyrwał go jakiś odgłos. Ktoś się teleportował. Podszedł do okna i pomyślał.- Jeśli Hermiona zostanie dziewczyną tego bałwana, to będę musiał pogodzić się z tym widokiem.- Lecz to co zobaczył za oknem przebiło jego najśmielsze oczekiwania. Cormac przyciągał do siebie Hermiona i całował ją. Szybko odszedł od okna. Poszedł do kuchni zaparzyć sobie herbaty. Zaczęło się. To, co zobaczył przybiło go. Zasmuciło, jakby przestało mu się chcieć czegokolwiek. Usłyszał, jakby krzyk dziewczyny, ale pomyślał.- "Jak mogę ją słyszeć, skoro jej usta są teraz zajęte czymś innym niż mówieniem?'- Jednak nie widział wszystkiego.
Hermona i Cormac wylądowali przed Norą. Dziewczyna powiedziała.- No to dobranoc.
-Dobranoc- odpowiedział Gryfon i nachylił się, aby pocałować dziewczynę, ale ta odchylała się na tyle, na ile jej ciało jej pozwalało. Kiedy już bardziej nie mogła, wyciągnęła ręka do chłopaka. Ten zaskoczony otworzył oczy i złapał rękę Gryfonki. Następnie przyciągnął ją do siebie i próbował pocałować. To właśnie widział Fred, ale Hermona odepchnęła McLaggena i krzyknęła "Nie!" Jednak Weasley się nie przesłyszał. Cormac powiedział.
-Hermiono, każdą randkę kończy się pocałunkiem.- Znowu przystawał się do niej, ale ona tylko odpowiedziała.
-W takim razie to było zwykle spotkanie- i odeszła.
Cormac wściekły jeszcze chwilę stał w tym samym miejscu. Nie mógł jej zrozumieć. Przecie on był jednym z najprzystojniejszych chłopaków w Gryffindorze, a nawet w całej szkole, a ona zwyczajną szarą myszką, dlaczego nie chciała go pocałować? Wszystkie chciały, tylko ona nie. Teleportował się do swojego domu.
Hermiona weszła do Nory zrozpaczona. Co on wyprawia? Śmieję się z niej, wypiera , a potem chcę pocałunku? Weszła do kuchni. Stał tam Fred.
-O, hej. Jeszcze nie śpisz?- Gryfon był zdenerwowany i chciał usłyszeć odpowiedzi na kilka pytań, ale był prawie pewny, że Hermiona nie będzie na nie chciała odpowiedzieć.
-Spałem, ale obudziliście mnie, kiedy się teleportowaliście.
-Och, przepraszam.- Hermiona była trochę zaskoczona tym chłodnym zachowaniem Freda.
-Wcześnie wróciłaś. Jeszcze nikogo nie ma.
-Tak wyszło.- Hermiona wstała, żeby również sobie zrobić herbatę. Stała plecami do chłopaka.
-Co? Słabo całuję?- Nagle stanęła w bez ruchu. Gryfon zrozumiał, że posunął się za daleko z tym pytaniem, dlatego powiedział cicho.- Przepraszam.- Nie patrzyła na niego, ale wiedziała, że źle się poczuł. Przecież to jej osobiste spawy. Tak bardzo chciała mu powiedzieć, że nie pocałowała go. Zaryzykuje. Nie ma nic do stracenia.
-Jeszcze nie wiem.- Powiedziała, nie odwracając się do niego. Bała się, że nie zrobi to na nim żadnego wrażenia. Powoli odwracała się, udając, że chodzi o herbatę. Zauważyła na jego twarzy lekki uśmiech. To prawda. Fred był szczęśliwy, że Hermiona nie pocałowała tego głupka. Dlaczego? Sam nie wiedział.
-Nie chciałem Was podglądać, ale- usiadł na przeciwko niej- widziałam, jak przyciąga Cię do siebie i całuje.
-Błąd. Próbuje pocałować.- Nie chciała tego pocałunku?! Tak! Dlaczego on tak się cieszył? Co on ma z tym wspólnego?- Mówisz, że nie chciałeś nas podglądać, a jednak widziałeś co nieco.
-Trochę. Nie za dużo. Lepiej, jak sama mi opowiesz.- Fred się śmiał. Był taki szczęśliwy, że Hermiona nie pocałowała Cormca? Przecież to nie są jego sprawy. Co się tutaj dzieję?
Hermiona opowiedziała chłopakowi, co się stało, gdy wylądowali przy Norze. Chciała mu też powiedzieć, jak zachował Cormac względem niej w barze, ale miała nadzieję, że sama sobie z tym poradzi. Miał jej bronić. Ochraniać, że przed takimi docinkami, ale musiałby przebywać z nią bez przerwy, aby miała dobrą ochronę. W sumie...nie. Nie mogłaby wytrzymać z nim całego dnia.
Fred coraz bardziej uśmiechał się, gdy Hermiona opowiadała mu o tym, co się stało przed Norą i Gryfonka to widziała. W końcu powiedziała.- Jestem śpiąca, chyba się już położę. Dziękuję, że zechciałeś wysłuchać mojego ględzenia.
-Żartujesz?! Uwielbiam słuchać, gdy mówisz.- Hermiona zaczerwienia się. Sam nie wiedział, dlaczego to powiedział i,czy nie posunął się za daleko.- Gdybyś jeszcze chciała pogadać, to wiedz, że ja jestem zawsze chętny.- Razem poszli na górę. Jej sypialnia było piętro niżej więc pożegnała się z Fredem czułym dobranoc i położyła się. Myślała o tym, co się stało w pubie, ale po chwili o tym zapomniała, gdy przypomniała sobie twarz Freda, gdy zeszła ze schodów i, gdy opowiedziała mu, że nie całowała Cormaca. Miał takie ładne oczy. Mogła wpatrywać się w te oczy godzinami.
Rudzielec też myślał przed snem o Grenger. Nagle wróciła jego chęć do jakichkolwiek działań. Cieszył się, jak małe dziecko, które dostało wymarzony prezent. Czy ty możliwe, że był o nią zazdrosny?
Komentarze
Prześlij komentarz