"Muszelka."














To wszystko wydarzyło się tak szybko, że Ron nie spodziewał się tego. Wyszedł od bliźniaków i miał w głowie tylko jeden cel, znaleźć swoich przyjaciół. Nawet wygaszacz od Dumbledore pomagał mu w tym. Dotarł do jakiegoś lasu, kiedy zauważył, że Harry topi się w jeziorze, a przecież był grudzień! Na dworze czuło się mróz! Po jakie licho wchodził do takiej lodowatej wody?! Pomógł mu się wydostać. Okazało się, że na dnie jeziora spoczywał miecz Godryka Gryffindora, którym mogli zniszczyć medalion, kolejny horkrus Czarnego Pana. Harry chciał, by to jego przyjaciel to zrobił, ale Ron wzbraniał się przed tym. Uważał, że ten medalion działał na niego najgorzej, ale to właśnie upewniło Pottera w przekonaniu, że to Weasley musi to zrobić.
Kiedy otworzyli medalion wypłynęły z niego szare postacie. Rodzice Rona, którzy zaczęli go wyzywać.
-Miałeś być dziewczyną! Nie chcemy cię! Chcieliśmy córkę! Jesteś nikim! Kim jesteś w porównaniu ze swoimi braćmi?! Kim jesteś w porównaniu z Billem?!... Charliem?!... Percym?!...Georgem?! FREDEM?!-Teraz postacie rozmyły się, przez chwilę pojawił się Fred, ale zaraz pojawiła się Hermiona, która również szydziła z Rona.
-Kim jesteś w porównaniu z WYBRAŃCEM?!-Po chwili pojawiło się coś, czego nawet Harry nie przewidział. Zjawa, która wyglądała dokładnie, jak Potter pojawiła się i zaczęła całować Hermionę, a wtedy Weasley otrząsnął się i wbił miecz w medalion. 
-Dlatego odszedłeś...-Szeptał Harry, choć nikogo w pobliżu nie było.-Kochasz Hermione.
-Nie! To znaczy kocham, ale jako przyjaciółkę, odszedłem z innego powodu...
-No to słucham. Chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia. 
-Po prostu wydawało mi się, że ją kocham. Czułem się gorszy od rodzeństwa, co chyba sam zauważyłeś. Myślałem, że jestem taki słaby, że nawet ona mnie nie chce i woli Freda. Potem byłem w twoim cieniu, w cieniu Wybrańca i sądziłem, ze ty i Hermiona... Że może coś pomiędzy wami jest i załamałem się, bo to przecież ja byłem na wyciągnięciem ręki, a nie gdzieś daleko tak, jak Fred. To ja miałem mniej problemów niż ty, a ona zawsze wybierała kogoś innego.- Następnie opowiedział jak odnalazł braci, gdzie bywał i, że spotkał Freda siedzącego samotnie w pubie. Mówił o tym jak podszedł do niego i wyznał, że odszedł od przyjaciół i, że kocha Hermione. Nie pominął ich kłótni, a nawet rękoczynów. Powiedział o pobycie o bliźniaków, o tym czego się dowiedział i skończył na tym, jak postanowił wrócić do nich.
  Już w lepszych nastrojach ruszyli do namiotu, gdzie była Hermiona. Kiedy ujrzała Rona chciała rozerwać go na strzępy. Podbiegła do niego i zaczęła okładać pięściami, ale Harry ją powstrzymał. Próbowała mu wyrwać różdżkę, ale na to Potter nie mógł pozwolić. Zauważyła, że Ron ma zniszczony medalion w jednej dłoni, a w drugiej mecz Gryffindora. Kiedy już w końcu trochę się uspokoiła (Ron zagroził, że nic jej nie powie), Harry opowiedział, jak przyjaciel uratował mu życie. Następnie Weasley zaczął przepraszać ją za fałszywe oskarżanie, jakoby miała być z Harrym.

-Chce cię jeszcze przeprosić za to, że no...tak jakby wyznałem ci miłość. Bo wiesz Hermiono, to wszystko nieprawda. Ja tylko... To wszystko przez medalion...-I opowiedział co zobaczył, kiedy pojawiły się szare postacie, a następnie wyciągnął coś z kieszeni i podał Gryfonce. Dziewczyna zaczęła bezgłośnie czytać i aż nie mogło uwierzyć w to, co widzi. Nie było żadnej wątpliwości, to był list od Freda. JEJ Freda!
-Ukradłeś moje listy! 
-Tak.-Przyznał ze skruchą.-Ale spójrz na to z dobrej strony, przynajmniej miał możliwość je przeczytać.-Ściągnęła wargi i nie miała ochoty z nim rozmawiać, ale jednak on widział Freda! On może jej coś opowiedzieć! 
-Gdzie widziałeś się z Fredem?- Spytała szorstko. Ron po raz kolejny opowiadał o tym, co działo się z nim, gdy odszedł. I z Hermioną był szczery, a nie szczędził jej słów, żeby opowiedzieć jak bardzo jego brat się wściekł. Na sam koniec mówił o swojej decyzji i o tym, jak Fred miał mało czasu, by napisać ten list. 
-Hermiono...Wybaczysz mi?- Spytał z nadzieją, ale dziewczyna tylko spojrzała na niego groźnie i odeszła, by móc jeszcze kilka razy przeczytać list od ukochanego.
W tym samym czasie Harry opowiadał Ronowi o tym, co się wydarzyło kiedy go nie było. Ron czuł się niezwykle głupio gdy dowiedział się o ich wizycie w Dolinie Gryffindora. Wiedział, że powinien wtedy być z nimi, by pomóc. 
   Mijały dni i przyjaciele postanowili przenieść się w inne miejsce. Hermiona po raz kolejny teleportowała ich do jakiejś puszczy. Ron chciał już rzucić zaklęcia ochronne, ale wtedy zobaczył, że grupka mężczyzn przygląda się im szyderczo. Nie wiele myśląc zaczął biec w przeciwnym kierunku popychając Harrego i Hermionę. Gnali ile starczyło im sił, ale szmalcownicy nie dawali za wygraną. Granger wiedząc, że zaraz utkną w pułapce postanowiła rzucić zaklęcie na Harrego, tak, by jego twarz została zniekształcona. Niestety zostali załapani, zaczęli zmyślać swoją tożsamość. Po mimo, że Harry wyglądał jakby był ciężko chory mężczyźni zauważyli mały znak na jego czole i postanowili nie ryzykować. Zabrali ich do domu Malfoyów.
   Hermiona, Ron i Harry próbowali ukryć przerażenie widokiem tego domu oraz jego mieszkańcami. Lucjusz wyglądał marnie, ale za to Bellatrix była w pełni sił. Uważnie przyglądała się przybyłym gościom. Po mimo, że Harry wyglądał okropnie, to jednak dostrzegła małą blizną na jego czole. Natychmiast zawołała Dracona, by mógł potwierdzić, że rzeczywiście w jego salonie znajduję się Wybraniec. Nastolatek rozpoznał Gryfona, ale nie potwierdził jego tożsamości. W salonie doszło do sprzeczki pomiędzy Lastrange, a szmalcownikami. Uważali, że to oni powinni zostać wynagrodzeni, bo dostarczyli chłopaka. Wtedy czarownica zobaczyła u jedego z nich bardzo znajomy przedmiot i wpadła w złość, zaczęła rzucać zaklęciami, a kiedy dowiedziała się, że miecz Godryka Gryffindora znajdował się w torebce Hermiony rozkazała sprowadzić Rona i Harrego do lochów i postanowiła rozprawić się z Gryfonką.
     Hermiona była przerażona, ale postanowiła, że za wszelką cenę ukryje ten strach. Nie pozwoli się złamać, nigdy. 
-Zapytam tylko raz... Jak udało się wam wejść do mojej skrytki w banku Gringotta?!- Dziewczyna obrała taktykę, by nie odpowiadać na żadne z zadawanych pytań. Tak było najbezpieczniej, przynajmniej jej się tak wydało, ale to jeszcze bardziej rozzłościło Bellatrix, która nagle, bez żadnego ostrzeżenia skierowała różdżkę w stronę Hermiony i krzyknęła.
-Crucio!
   Harry i Ron dostali się do jakiejś piwnicy, stali za kratą i martwili się o Hermionę. Wiedzieli, że Bellatrix jest w stanie posunąć się do wszystkiego, co najgorsze. Okazało się, że w piwnicy przebywa także Luna Lovegood, twórca różek pan Olivander i Gryfek, który pracował w banku Gringotta. Harry wiedział, że musi ich uratować, jednak jeszcze nie wiedział jak... Do piwnicy dotartły głosu z salonu. Krzyki Hermiony. Razem z Ronem byli zdesperowani... Wtedy Potter wyjął fragment lusterka ze swojej skarpetki i poprosił błękitne oko o pomoc.
    Ciało Hermiony przeszedł niesamowity ból, który wzmagał się z każdą chwilą. Gryfonka nie mogła tego wytrzymać i upadła. Początkowo nie chciała krzyczeć, ale z każdym rzucanym zaklęciem czuła się coraz gorzej. W końcu nie wytrzymała tego bólu, który przeszywał jej cało ciało i krzyczała, płakała z bólu. Bellatrix była jednak nieugięta i widok cierpiącej dziewczyny dodawał jej jeszcze więcej sił. W pewnym momencie podeszła do Granger i wrzasnęła.
-Jak udało się wam ukraść ten miecz szlamo?!- Hermiona nadal nie udzielała żadnej odpowiedzi. Lestrange rozcięła rękaw kurtki Hermiony i swoją różdżką zaczęła pisać po jej skórze jedno słowo. Szlama. Krew zaczęła kapać na podłogę, ale dziewczyna starała się nie patrzeć na wroga, nie chciała dać się złamać. Po chwili znów musiała mierzyć się z zaklęciem niewybaczalnym. Ból był tak silny, że myślała, iż zaraz umrze. Myślała o Fredzie, o jego brązowych oczach, niesfornych włosach, szczerym uśmiechu. Myślała jak bardzo go kocha i nigdy nie zobaczy. Myślała także o Harrym i Ronie siedzących w piwnicy, miała nadzieję, że uda im się jakoś uciec z tego domu. Ból narastał, a dziewczyna mu się poddawała, czuła, że odchodzi… Pogodziła się z tym. Chciała tylko, żeby jej już nie bolało. To było jedyne życzenie.
    W tym samym czasie w piwnicy pojawił się Zgredek, który obiecał swoją pomoc. Najpierw teleportował Lunę, pana Olivandera oraz Gryfka do Muszelki- domu Billa i Fleur. Ron sam zaproponował, że tam będę mogli się ukryć. Po kilku sekundach wrócił do przyjaciół. Znaleźli się w salonie i tu rozpętała się bitwa. Hermiona zaczęła czołgać się do Gryfona. Jej nadzieja zaczęła odżywać, ale nie miała dostatecznie siły, by móc wstać. Kiedy wydawało się, że Harry i Ron zwycięża, Bellatrix złapała Hermionę i przystawiła jej nóż do gardła.
-Zostawcie różdżki, bo inaczej szlama zginie!- Zagroziła. Byli zrozpaczeni, ale nie mogli pozwolić, by ich przyjaciółka umarła. Już chcieli odrzucić różdżki, ale usłyszeli dziwny głos i spojrzeli w górę. Zgredek siedział na żylandorze i odkręcał go. Lestrange natychmiast puściła dziewczynę, którą złapał Ron, a lampa roztrzaskała się w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą stały. To rozwścieczyło jeszcze bardziej Bellatrix, która rzuciła nóż w stronę teleportujących się. To trwało ułamek sekundy. Wylądowali na plaży przy Muszelce. Harry zaczął rozglądać się, Ron trzymał Hermionę, która wyglądała naprawdę okropnie, a Zgredek leżał z nożem wbitym w brzuch… To nie może być prawda… Ten skrzat jest jego przyjacielem, uratował go, ile razy starał się mu pomóc. Podbiegł do niego i zaczął wołać Gryfonów, by pomogli mu uratować Zgredka. Ron przyprowadził Granger, ale jednak musiała ona przyznać, że nic nie może zrobić. Przyklękła przy nich i płakała. Skrzat, który przed chwilą ją uratował, właśnie umiera. Zamknęli mu oczy i pogrzebali. Dopiero wtedy zaczęli iść w stronę Muszelki. Hermiona czuła, że z każdym krokiem traci siły, dlatego Harry zaniósł ją do domu. Drzwi były zamknięte, Ron zapukał. Zobaczyli, że na zewnątrz stoi także Luna, Gryfek, pan Olivander. Nikt nie chciał mi otworzyć. Zaczęli krzyczeć.
-Bill! Fleur! To naprawdę my! Otwórzcie!- Po chwili ujrzeli w oknie piękną blondynkę, w której oczach malował się strach.
-Fleur!- Wykrzyknął Ron.- Spytaj mnie o coś, wtedy będziesz wiedziała, że to naprawdę my.-Dziewczynie chyba nie bardzo podobał się ten pomysł, ale po chwili namysłu zadała pytanie.
-Jak Bill mi się oświadczył?- Ron nie spodziewał się takiego pytania.
-Yyy… no więc… Zrobił to na plaży, najpierw zabrał cię na kolację, a potem na spacer. Pierścionek przyniosły ci ptaki z  karteczką czy wyjdziesz za mnie.- Fleur spojrzała badawczo na nich, ale już po chwili otworzyła drzwi. Pokazała po jednej sypialni dla Luny, Gryfka i pana Olivandera. Obiecała, że zaraz przyniesie jedzenie, a tym czasem poszła do salonu i zobaczyła Hermionę, która prawie omdlewała z bólu.
-Gdzie jest Bill, kiedy jest potrzebny?! Mówiłam mu, żeby mnie nie zostawiał samej! Jak zwykle musiał iść ze swoimi braciszkami! A ja biedna siedzę sama w domu, a tutaj taka wizyta! Co ja mam zrobić?!- Narzekała, bo rzeczywiście jej mąż po raz kolejny wyszedł na piwo z Fredem i Georgem. Bardzo tego nie lubiła i zawsze martwiła się o niego.-Co się stało Hermionie?!
-Klątwa Cruciatus.- Wyszeptał Harry, a Fleur cisnęło się na usta tyle słów… Jednak postanowiła zachować je dla siebie. Rozkazała zanieść Hermionę na górę i postanowiła się nią zaopiekować. Najpierw rozebrała ją i zrobiła okłady, podała jej różne mikstury, a później poszła do kuchni, by przygotować kolację dla wszystkich.
Hermiona leżała na łóżku, ale jakby nie kontaktowała. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Myślała znów o Fredzie, że nigdy go nie spotka. Ból nie ustępował i czuła się coraz gorzej.
   Fred przez cały czas martwił się o Gryfonkę. Czy wybaczyła Ronowi? Czy brat odnalazł do nich drogę? Często zastanawiał się nad tym. Poza tym praca zapełniła mu czas. Angelina zaczęła się pojawiać w ich domu, była ciekawa kogo gościli, ale milczeli w tej sprawie, więc odpuściła. Jedynym urozmaiceniem w życiu Freda były obiady w Norze i spotkania w pubie z braćmi. Tak było i tym razem. Rozmawiali w kącie sali, ale gdzieś z tyłu głowy Freda siedziała Gryfonka.
Bill wzdrygnął się kiedy zobaczył jak już późno i postanowił wrócić do domu. Bliźniacy obiecali odwiedzić go w najbliższym czasie, ponieważ chcieli przetestować na nim swoje nowe pomysły. Niczego nieświadomy Weasley teleportował się koło Muszelki. Złapał za klamkę i zdał sobie sprawę, że drzwi są otwarte. Początkowo wściekł się na Fleur, że jest taka nie ostrożna, ale po chwili zaczął się bać, że ktoś ją zaatakował. Wyjął różdżkę i zaczął skradać się do salonu, gdzie widział migoczącą lampę. Nagle ktoś rzucił się na niego z pięściami, wycelował różdżką w napastnika, ale rozpoznał w nim swoją żonę. Był zdezorientowany.
-Jak mogłeś?! Tyle razy cię prosiłam, żebyś został w domu! Błagałam, żebyś nie wychodził! Ale jak zwykle musiałeś postawić na swoim!- Łkała.
-Co się stało? Ktoś tu był?- Próbował dowiedzieć się czegokolwiek. Wtedy Fleur zaprowadziła go do salonu, gdzie na kanapach spał Harry i Ron. Bill był w szoku. Jego żona zaprowadziła go do kuchni i opowiedziała mu co właściwie się stało. Poinformowała go także o Hermionie, która była w fatalnym stanie i Fleur nie wiedziała jak jej pomóc. Bill przeprosił ją i obiecał, że już nigdy nie zostawi jej samej. Nalegał, by natychmiast zawiadomić Freda o tym, że Hermiona jest w Muszelce, ale na to nie mogła się zgodzić. Dziewczyna potrzebowała spokoju, a Fred zburzyłby to. Weasley nie chciał pogodzić się z odmową żony, ponieważ przy każdym spotkaniu jego brat mówił o Hermionie i dobrze wiedział, jak za nią tęskni, ale nie chciał jej jeszcze bardziej złościć, dlatego musiał ustąpić.
   Wszyscy czuli się już znaczniej lepiej z wyjątkiem Hermiony, która powoli dochodziła do siebie. Zobaczyła, że jest ubrana w białą koszulę nocną, ale na całe szczęście miała na sobie bieliznę. Bała się, nie wiedziała gdzie się znajduje. Dopiero po chwili rozpoznała Muszelkę. Fleur karmiła, opiekowała się nią, a co najważniejsze nie zadawała pytań. Nie wpuszczała do niej nikogo, by Granger mogła w spokoju wypocząć. Tak minęły 3 dni. Nagle w Muszelce pojawił się George, a zaraz za nim jego kopia. Fleur natychmiast wybiegła, by zobaczyć kto wszedł do jej domu i była bardzo niezadowolona. Od razu zobaczyli jej kwaśną minę, a ona starała się ich wyprosić.
-Musicie iść! Billa nie ma w domu, a mnie odwiedziła mama. Nie chcemy was teraz tutaj! No idźcie już!- Jej zachowanie było bardzo nienaturalne i zaniepokoiło bliźniaków, dlatego siłą weszli dalej, ale to, co tam zobaczyli ścięło ich z nóg. Ron siedzący na kanapie w salonie i zajadający się rogalikiem. Ten Ron, który opuścił ich dom, by móc znaleźć Hermione i Harrego tak naprawdę siedzi w Muszelce i może wciska te same kłamstwa Billowi i jego żonie! Byli wściekli, a Fred nawet nie zdawał sobie sprawę jak blisko znajduje się Granger i jak niewiele brakuje, by mógł ją zobaczyć, dotknąć, pocałować…
-Dlaczego znowu go nie ma, kiedy jest potrzebny?! Gdzie jest Bill?!- Fleur po raz kolejny była rozzłoszczona na swojego męża, który musiał wyjść, aby załatwić pilną sprawę w pracy.
-No to ładnie Ron! Nie dość, że zostawiasz Harrego i Hermionę, to jeszcze nas okłamujesz! Fleur, co wam powiedział, że go przygarnęliście?! Ciekaw jestem czy to samo, co nam…- Mówił George, a  dziewczyna stała oniemiała, a Ron nie mógł nic z siebie wydusić, gdy nagle wszedł Harry.
-Harry?- George już nic z tego nie rozumiał, ale Fred myślał tylko o jednym i miał bardzo złe przeczucie.
-Gdzie jest Hermiona?- Nikt nie chciał mu na to pytanie odpowiedzieć i myślał o tym, że jego ukochana dziewczyna nie żyje.-No gdzie ona jest?!- Czuł, że złość w nim wzbiera i nie chciał, albo nie mógł tego pohamować.  Zaczęła iść w stronę schodów, ale wtedy pojawił się Bill. Domyślił się co się dzieje i razem z Georgem posadzili go na sofie. Harry i Ron mieli mu wszystko wyjaśnić. Opowiedzieli o walce w lesie i Fred wściekł się.
-Jak mogliście narazić ją na takie niebezpieczeństwo?! Szmalcownicy! Wiecie co jej groziło?!
-Fred! Jeśli chcesz dowiedzieć się wszystkiego to siadaj i bądź cicho!- Krzyknęła Fleur i to bardzo go zaskoczyło, dlatego postanowił wysłuchać Gryfonów do końca. Mówili o tym, jak zostali złapani i trafili do domu Malfoyów. Później o wściekłej Bellatrix, która kazała zamknąć ich w piwnicy i kogo tam spotkali. To, że Granger została sama ze śmierciożercami po raz kolejny zdenerwowało Freda.
-Zostawiliście ją samą! Jej przyjaciele… Jak mogliście to jej zrobić?! Co ona jej zrobiła?!- Cisza. Skoro nie chcieli powiedzieć postanowił to sprawdzić, ale poirytowana Fleur zabrała głos.
-Żyje. Jest w tym domu. Fred posłuchaj do końca, a wtedy oceń ich. Zrobili wszystko, co w ich mocy, żeby ją uratować.- Pominęli kwestię klątwy, ale mówili o pomocy Zgredka, co później rozegrało się w salonie oraz o śmierci dzielnego skrzata.
-Jakie zaklęcie na nią rzuciła?!- Fred obawiał się tego, co może usłyszeć, ale i George się bał. Cała ta opowieść była przerażająca.
-Klątwę Cruciatus…- Freda zebrał pusty śmiech. Jej najlepsi przyjaciele pozwolili, by zadano jej taki niewyobrażalny ból.
-Chcę się z nią zobaczyć.-Powiedział stanowczo.
-To niemożliwe.-Opanowała Fleur, ale po stronie Freda stał oczywiście George, ale i także Ron i Bill. Harry nie był przekonany. Kiedy zapytali się, dlaczego nie chce się zgodzić wyznał.
-Boję się, że zabierze ją nam.
-O nie! To wy zabraliście mi ją! Ale to już koniec waszej wyprawy. Hermiona wraca ze mną, ja potrafię o nią zadbać i przy mnie jej nic się nie stanie.
-Fred, musisz przyznać, że tych dwóch nie przeżyje dnia bez Hermiony.- Przyznał George, ale jego bliźniak był wyraźnie poirytowany. Jego dziewczyna była właśnie w tym samym domu, cierpiała, a oni nie chcieli, by poszedł do niej.
-To ja nie przeżyje kolejnego dnia bez niej… Idę, mam gdzieś co sobie myślicie. – Fleur pobiegła za nim. Chciała, by chociaż był ostrożny. Cały czas była zła. Lekko nacisnęła klamkę, ale Fred był szybszy i prześliznął się do pokoju i zobaczył ją… Tak bardzo za nią tęsknił, nie mógł uwierzyć, że rzeczywiście teraz stoi przed nią, że w końcu będzie mógł dotknąć jej ust. Zamknął drzwi i podszedł bliżej. Gryfonka drzemała. Była bardzo blada, miała siniaki, a na ramieniu bandaż. Była ubrana jedynie w białą koszulę, która prześwitywała, dlatego widział jej piękne, nagie ciało, które wydawało mu się o wiele szczuplejsze. Upadł przed jej łóżkiem i złapał za ręką. Była ciepła… Była jego… Zaczął całować jej dłoń, czuł łzy pod powiekami. Dziewczyna powoli zaczynała się wybudzać. Myślała, że to Fleur przyszła zmienić jej opatrunki, ale wtedy zobaczyła te rudy włosy i nie mogła powstrzymać łez. Naprawdę myślała, że już nigdy go nie spotka. Zbliżył się do niej i mocno przytulił, wtedy dziewczyna syknęła z bólu. Nie była jeszcze w pełni sił. Wziął ją na ręce i czuł, że waży o wiele mniej.
-Kocham cię, tak bardzo cię kocham…- Szeptał Fred i zasypywał jej twarz pocałunkami.
-Ja ciebie też kocham.- Odpowiedziała i była nareszcie szczęśliwa. Pocałował ją namiętnie w usta. Tak bardzo za sobą tęsknili, marzyli, by móc się spotkać i nareszcie to się stało. Fred położył dziewczynę na łóżku i chciał usiąść na łóżku, ale ona natychmiast posunęła się, by mógł leżeć obok niej. Wtuliła się w jego ramiona i cieszyli się swoją obecność nic nie mówiąc. Dopiero po chwili Fred powiedział.
-Tak bardzo za tobą tęskniłem, nie było godziny, minuty, bym nie myślał o tobie. Bałem się, że coś złego może coś ci się stać. Nie pozwalam ci już mnie opuszczać. Zabieram cię do domu. Nigdzie już nie pójdziesz.
-Freddi…- Gryfonka mówiła bardzo łagodnie.- Kocham cię najbardziej na świecie, ale czasem trzeba zapomnieć o tym co najważniejsze dla ciebie, a pamiętać o tym, jak można pomóc. Jeśli ja pomagam w zniszczeniu Sam-Wiesz-Kogo to pewne jest to, że będą straty, Te straty będą bardzo bolesne i nikt ich nie chce, ale muszą być. Liczyłam się z tym od początku i mogę śmiało powiedzieć, żę będę dumna, jeśli zginę w tej misji, bo przyczynię się do zgładzenia zła. Wiem też, że w głębi duszy mnie rozumiesz i wiesz, że postępuję słusznie. Ja też wolałbym być z tobą i nigdy cię już nie opuszczać. Dla mnie również to jest ciężkie, ale skoro los dał nam to szczęście w nieszczęściu, że możemy się spotkać to Fred wykorzystajmy to i nie myślmy o niczym innym. Proszę cię…- W odpowiedzi Weasley pocałował ją bardzo delikatnie. Była taka mądra. Nie zasługiwał na to, by  z nią być.
Poprosił ją, by opowiedziała co się stało, a potem odwinął bandaż i ujrzał napis… Pięści same mu się zamknęły. Miał ochotę teraz kogo rozszarpać.
-Znam sposób, by pozbyć się tego napisu.- Przyznała i opowiedziała mu o wywarze Bena, który uratował ją przed licznymi „pamiątkami” po Dolores. Fred natychmiast poszedł do George, by zorganizował ten lek i ku zaskoczeniu Gryfonki już pół godziny później Fred smarował ją ramię.
-Jesteś taka piękna w tej koszuli…- Czuł, że chciałby się z nią kochać nawet tu i teraz.
-Oh… Fleur mi ją dała, ale musiałam zdjąć bieliznę.
-Mam nadzieję, że nikt cię w niej nie widział.
-Oprócz Fleur nie. Zabroniła, by ktokolwiek do mnie wchodził. Uważa, że potrzebuje spokoju.
-Ile tutaj jesteście?
-3 dni.
-3 dni?! I ja dopiero dzisiaj się o tym dowiaduje?!
-To bardzo niebezpieczne, że wiesz o tym.
-Nie obchodzi mnie to! Chcę cię chronić.
   Następny tydzień Fred nie opuszczał Hermiony. Spał w Muszelce na jednym łóżku z Gryfonką i dbał o nią. Wspominali początki ich związku, ale także snuli plany na przyszłość. Nie doszło między nimi do zbliżenia, ponieważ Granger nadal była w złym stanie. Pewnej nocy, kiedy zasypiali zaczęła szeptać mu do ucha.
-Rozmawiałam z Harrym i Ronem. Jutro ruszamy. Wiem co chcesz powiedzieć Fred ale ja naprawdę szczęśliwa będę wtedy, kiedy go zniszczymy. Nie mogę tego tak zostawić.
-Obiecaj mi Hermiono, że przeżyjesz, że spotkamy się po tym wszystkim i już zawsze będziemy razem.
-Obiecuję.- Spojrzeli sobie w oczy i tej nocy całowali się długo i namiętnie.
Rano Hermiona wolała, żeby Freda nie było, kiedy będą opuszczać Muszelkę, dlatego wyszli przed dom i oboje płakali. Po stokroć wyznawali sobie miłość i długo się całowali. W końcu Hermiona puściła Freda.
-Żegnaj Fredii.
-Nie! Nie mów tak! Mów do zobaczenia. Wierzę, że zobaczymy się niedługo.
-Ja też kochanie w to wierzę. Do zobaczenia już niebawem. Pamiętaj, że jesteś dla mnie wszystkim.
-Ty dla mnie też. Kocham cię. –Teleportował się. Czuł, że jeśli jeszcze chwilę, by tam został, to nie pozwoliłby Hermionie na tę wyprawę. W domu był George, który podał mu Ognistej Whiskey i chciał go jego jakoś pocieszyć. Mówił o ich miłości, która tak wiele już przeszła oraz o tym, jak Granger jest mądra, więc na pewno sobie da radę.
Dziewczyna tym czasem starała się pozbierać po tym, jak Fred teleportował się. Myślała tylko o tym, że już niedługo się znów zobaczą. Ruszyła na kolejną misję.


































             

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"To ona."

"Ponownie."

"Idealnie dopasowani" Miniaturka #2