"Ślub."

   Hermiona była zachwycona wyjątkową plażą, krystalicznie czystą wodą i roślinnością, która także chciała być jak najbliżej tego cuda.
-Uprzedzając twoje pytanie, to Radhanagar na wyspie Havelock. Jesteśmy w Indiach. Chodź pokażę ci gdzie będziemy spać. 
Granger niechętnie ruszyła za Fredem. Co chwila zatrzymywała się, by móc podziwiać piękno natury. Zanim dotarli do domku prawie się ściemniało. To był prosty, jasny i przestronny dom na plaży z dużymi oknami i jak się okazało tylko jedną sypialnią.
-Położysz się na tej dużej, niebieskiej kanapie w salonie Fred. Ona naprawdę wygląda na wygodną. 
-Hermiono, zaprosiłem cię tutaj, wszystko zorganizowałem, a ty tak po prostu wysyłasz mnie na sofę?-Opanował Weasley.-Przecież właśnie straciłem ucho.-Brał ją na litość.
-To jakie inne proponujesz rozwiązanie tej sytuacji?-Stała bezradna.
-Takie.-Fred szybko znalazł się przy Gryfonce i zaczął całować. Złapał ją za udo, a następnie położył na łóżko. Sam znalazł się na niej i obsypał jej szyję pocałunkami. 
-Dobrze, możesz spać tutaj.-Szepnęła do jego ucha.
-Tej nocy na pewno nie będziemy spać.
W głowie Hermiony zakotłowało się od myśli, ale to była ostatnia rzecz na jaką miała ochotę. Myśleć. Liczył się Fred i emocje, które ściskały się pomiędzy ich ciałami.
Hermiona wolnym ruchem włożyła swoją rękę pod koszulkę Freda. Czekała, bojąc się następnych kroków, ale po chwili jej drugaoń wylądowała na plecach rudzielca. Usłyszała cichy pomruk co tylko pobudziło ją do działania. Leniwymi gestami głaskała skórę chłopaka. Weasley również zwolnił tempo i jego całusy były delikatne i zmysłowe. Dziewczyna zaczęła zdejmować koszulkę Fredowi, co go jednocześnie zaskoczyło, ale i ucieszyło. W tej chwili czuli to samo. Radość, że wreszcie są ze sobą i podniecenie, które wywołał fakt bliskości ich ciał. Pragnęli siebie wzajemnie i chłonęli każdą chwilę bycia razem.
Fred również powoli zaczął zdejmować bluzkę Hermiony i całować ją po brzuchu. Czas jakby dla nich się zatrzymał. Byli tylko oni. Dotykali swoich ciał, błądzili po nich, by poznać je.
Hermiona nie pozostawała bierna i również obsypywała Freda pocałunkami, ale to chłopak pierwszy złapał za jej spodenki i zaczął odpinać guzik. Myślał, że dziewczyna może się temu sprzeciwiać, ale spojrzał jej głęboko w oczy i widział tylko bezwarunkową miłość i pożądanie.
-Kocham Cię Hermiono.-Wyszeptał.
-Ja Ciebie też kocham Fred. Ufam Ci.
Weasley zdjął jej spodenki a po chwili również jego spodnie wylądowały na podłodze. Było im tak bezgranicznie dobrze ze sobą. Pieścili swoje ciała. Fred trzymał Gryfonkę blisko siebie, bojąc się, że może okazać się to zwykłym snem, ale tak na szczęście nie było. Chłopak bardzo powoli zdjął stanik Hermiony, pamiętając, że to jej pierwsze takie zbliżenie. Chciał, żeby wszystko było tak jak sobie wyśniła.
Gdy ujrzał ją taką prawie nagą i taką piękną, nie mógł opanować swojego zachwytu. Zaczął całować jej piersi, a jego ręka schodziła coraz niżej, by wreszcie dotknąć jej koronkowych majtek, a po chwili znaleźć się pod materiałem.
-Hermiono, na pewno tego chcesz?-Spojrzał na nią badawczo. Nie chciał robić nic, co mogłoby jej się nie spodobać. Mieli jeszcze sporo czasu i wystarczyło jej jedno słowo, żeby grzecznie położył się obok niej.
-Yhym.-Mruknęła jak kotka, a jej ręce powędrowały do bokserek Freda.-Jeśli oczywiście Ty chcesz.
-Hermiono...Czy ja chcę?! Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo... Ale nie chcę robić czegoś, co mogłoby Ci się nie spodobać. 

-Ehh Fredi...Tak słabo siebie oceniasz? Może to mi się nie podobać?-Gryfonka uśmiechnęła się i prawie zapomniała, że jest prawie naga. Obecność Freda tak na nią działała. Zapominała o wstydu.
-Nie pogrywaj ze mną Granger!-Ostrzegł ją i jednym sprawnym ruchem pozbył się jej majtek. Zaczął całować jej kobiecość, a ona nie mogła wytrzymać tego podniecenia. Jeszcze nie czuła się tak wspaniale. Nie mogła znieść tej przyjemności. Zaczęła krzyczeć z rozkoszy i prosić Freda, ale ten zamiast przestać robił to jeszcze szybciej, tak, że wkrótce Hermione przeszło niesamowite ciepło, a jej całe ciało zadrżało.
Kiedy jej ciało uspokoiło,a ona mogła już otworzyć oczy zobaczyła roześmianą twarz Freda. Na jej poliki wystąpiły rumieńce. Czuła się bardzo zawstydzona, tym co zrobiła, ale chłopak to szybko dostrzegł.

-Hej, co jest?-Spytał z troską.
-Wstydzę się.-Przyznała.
-Nie masz czego Hermiono.-Złapał ją za ręce, którymi próbowała zakryć swoje ciało.-Jesteś taka piękna.-Czule całował jej ciało i szeptał komplementy.- Jesteś moja. Jesteś niesamowita. Jesteś cudowna.
Dziewczyna podniosła i tym razem to ona położyła się na Fredzie. Weasley był trochę zdezorientowany, ale przyjął ten obrót spraw z uśmiechem. Gryfonka całowała całe jego ciało i zaczęła zdejmować majtki. To wszystko było dla niej takie nowe, ale mając przy sobie chłopaka, którego kochała wydawało się jej się, że to prostsze niż przypuszczała.
Tym razem to ona zajęła się męskością Freda, a słysząc jego pojękiwania i zapewnienia jak mu dobrze nie przestawała, aż w końcu chłopak oderwał ją od siebie i położył się na niej.
To była ich najlepsza noc w życiu... 

Nad ranem, gdy słońce zaczęło wschodzić pobiegli na plaży, by podziwiać wszystko w wodzie. Dużo się całowali, zbierali razem muszelki, zajadali lokalne pyszności. Byli w sobie szczęśliwie zakochani, ale nic nie może trwać wiecznie. Po spędzonych trzech dniach na plaży, postanowili wrócić do Nory. Teleportowali się niedaleko domu, by móc jeszcze porozmawiać ze sobą.
-Kocham Cię Hermiono.-Wyznał chłopak.
-Przecież wiesz, że ja Ciebie też kocham.-Odparła uśmiechnięta Gryfonka.
-Hermiono nie wiem, czy to dobry czas, żeby o tym rozmawiać, ale chyba lepszego nie będzie.-Dziewczyna zrobiła zaskoczoną minę. Fred wydawał się być poddenerwowany. Co mogło tak nagle zmienić jego humor?
-Posłuchaj kochanie...George i ja chcemy zamieszkać nad sklepem... Na Pokątnej...-Czekał na jej reakcję.
-To chyba....dobrze. Znaczy nie popieram tego, że uciekliście ze szkoły.-Zrobiła groźna minę.-Ale wiem, że to było wasze marzenie, by prowadzić ten sklep, dlatego jestem szczęśliwa, że to wszystko tak wspaniale się udało. Jeśli chcecie tam zamieszkać to jeszcze lepiej dla was. W końcu się usamodzielnicie. 
-Taaak...-Odparł niepewnie.-Tylko, że zrobimy to jak najszybciej się da. George obiecał mi, że poczeka za mną i kiedy wrócimy mamy się przenieść.
-Ale Fred! Przecież jutro ślub Billa! Jak wy to chcecie zrobić?
-Tak naprawdę po cichu z Georgem wynieśliśmy już sporo naszych rzeczy. Kiedy mnie nie było na pewno przeniósł już wszystko co pozostało. Dzisiaj spędzimy na pierwszą noc w naszym wspólnym domu!-Zawołał uśmiechnięty, ale zauważył, że dziewczyna nie uśmiecha się tak samo jak on.
-Jestem w szoku.
-Wiem Hermiono...Jeśli chcesz to zabiorę cię ze sobą. Powiedz tylko słowo. 
-Nie Fred...Nie mogę. To było wasze marzenie. Nie mogę tego psuć. Musicie być tam sami w te noc.-Uśmiechnęli się do siebie, ale Weasley chciał poruszyć jeszcze jedną ważną kwestię. 
-Ymm Hermiono...
-Tak?
-Chyba pora porozmawiać o tym, kiedy..-Te słowa nie chciały przejść mu przez gardło.-Kiedy wyruszysz z Ronem i Harrym...
-Ooo...-Widać było, że dla nich oboju to drażliwy temat.-Fred nie zrozum mnie źle, ale nie wiele mogę ci powiedzieć. Gdybym powiedziała ci za dużo informacji naraziłabym cię. Jednak powinieneś wiedzieć, że planujemy wyruszyć po weselu...
-Co?! Tak szybko?! Dlaczego?!
-Fred nie mamy czasu! Sam-Wiesz-Kto nie będzie za nami czekał! Liczy się tutaj każdy dzień, godzina i minuta! 
-Tak, wiem. Przepraszam...
-Więc jak już mówiłam planujemy wyruszyć po weselu... Będziemy walczyć i nie chcę, żebyśmy wtedy często się kontaktowali...To zbyt duże ryzyko.
-Hermiona! Ja muszę wiedzieć, że Ty żyjesz! 
-I będziesz o tym wiedział Fred. O tym, że śmiorciożercy lub szmalcownicy zabili kolejną szlamę na pewno zrobi się głośno...
-Przestań! Nie będę tego słuchał Hermiono.-Wziął jej buzią w swoją dłonie i przywarł do jej usta. Kiedy skończył ją całować mówił bardzo powoli.
-Kocham cię i nie pozwolę, żeby włos spadł ci z głowy, rozumiesz? Jeśli będzie trzeba będę was tropił, śledził...Jeśli tylko będę miał podstawy, pogłoski, że coś może ci się stać ruszę w pościg za wami...za tobą.
-Fred, to nie jest takie proste jak ci się wydaje. Ja ruszając w to misję z góry zakładam, że coś może mi się przytrafić.
-Aaa, więc tak. Myślisz, że może coś ci się stać, dlatego byłaś ze mną w Indiach? To było pożegnanie, tak? 
-CO?! Oczywiście, że nie! Fred, dlaczego w ogóle pomyślałeś o czymś takim?! Ja po prostu zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji.-Weasley zauważył w oczach dziewczyny łzy.-Nie chcę umrzeć! Chcę żyć! Dla Ciebie! Dla Harrego i Rona! Dla rodziców! Dla twojej rodziny! Nie chcę umrzeć, ale przyjmuję tą możliwość... Zrobię wszystko, aby nie zginąć... Ale Fred tyle rzeczy po drodze może pójść źle... -Weasley przytulił do siebie mocno Gryfonkę, która załkała cicho, ale w jego objęciach poczuła się bezpieczna.
-Obiecaj, że będziesz dla mnie walczyć, dobrze? Obiecaj mi!-Fred pozostawał nieugięty.-I że będziesz pisać najczęściej jak to możliwe. 
-Obiecam ci to, jeśli i ty mi coś obiecasz.
-Cokolwiek zechcesz.-Chyba za szybko wypowiedział te słowa.
-Jeśli coś mi się stanie... Jeśli nie wrócę...Nie przerywaj mi Fred.-Gryfon już chciał się wtrącić, ale jego dziewczyna skutecznie go od tego powstrzymała.-Jeśli umrę Fred, wtedy ty masz żyć normalnie. Masz się nie załamywać. Prowadzić nadal sklep z Georgem i wymyślać głupie żarty. Aż w końcu znajdziesz kogoś, kto w jakimś stopniu zastąpi ci mnie i ją pokochasz. Ożenisz się z nią i będziesz miał z nią dzieci, a razem dożyjecie późnej starości i będziecie troszczyć się o wasze wnuki. Tylko może wybierz kogoś lepszego niż ta Wiktoria. Zgoda?-Fred przewrócił oczami i odpowiedział.
-Kiedyś się ożenię, będę miał wspaniałe dzieci, a potem i wnuki i będę siedział na emeryturze z kobietą mojego życia. A tą kobietą jesteś ty Hermiono. Nikt innej. I choćbyś chciała wymusić na mnie tą obietnicę to nie uda ci się to, bo nikt nie jest w stanie zastąpić mi ciebie. Jesteś miłością mojego życia. Będę kochał Cię wiecznie. 
-Ja będę Cię kocham Fredzie do końca świata i choćby już nic nie pozostało, to moja miłość zawsze będzie trwać przy tobie.-Pocałowali się czule i powolnym krokiem doszli do Nory. Tutaj zastali Bena, który właśnie odgnamiał ogródek państwa Weasley'ów. 
-Ben!-Dziewczyna rzuciła się w ramiona  Puchonowi. Następnie Fred uściskał mu rękę jak staremu przyjacielowi i nie było mowy o żadnej wrogości pomiędzy nimi. Połączyła ich miłość do Hermiony, choć pod inną postacią, to kochali tę Gryfonkę. 
-Jak się czujesz? Powinieneś być teraz w łóżku i odpoczywać. 
-Zapewniam cię Hermiono, że czuję się świetnie. Musiałem wreszcie wstać i rozprostować kości. Miałem dość leżenia w łóżku. No i koniecznie trzeba było pomóc Harremu i Ronowi, bo pani Molly zamęczyłaby ich na śmierć różnymi pracami w domu...Okazuje się, że jeszcze wiele rzeczy nie zostało zrobionych przed ślubem. Wyobraźcie sobie, że Ron właśnie po raz trzeci szoruje te samą zastawę, a Harry ponownie czyści szopę.-Fred zaśmiał się, ale Hermiona i Ben wymienili znaczące spojrzenia.
-Co jest? Czego nie wiem?-Weaslety zorientował się, że coś jest na rzeczy.
-Bo widzisz Fred, twoja mama...-Zaczęła dziewczyna.-Ona ma nadzieję, że my nie odejdziemy, że we wrześniu udamy się do Hogwartu i myśli, że kiedy rozdzieli nas, to znaczy jeśli każdy będzie pracował daleko od drugiego to nie będziemy mogli "spiskować" i zostaniemy.
-Przecież to niedorzeczne. Nawet ja wiem, że musicie odejść!-Oponował Fred.-Ale znam dobrze moją mamę i wiem dobrze, że to jest w jej stylu.
Hermiona poszła przywitać się z Harrym i z Ronem. Od razu ujrzała, że są już niespokojni i tak naprawdę wyczekują momentu kiedy opuszczą Norę. Może dobrze się stało, że Freda już nie będzie w tym domu? Nie mogła już o nim tyle myśleć. Powinna skupić się na zadaniu i to właśnie pragnęła zrobić. Tylko to miało się liczyć.

Harry ze względu na rodzinę Weasley'ów zgodził się, by ich misja rozpoczęła się dopiero po całym weselu, dlatego nie mieli dużo czasu, ale Hermiona była już spakowana.
Granger przywitała się również z panią Molly, czego później trochę żałowała. Dostała od niej niezłą burę.
-Nie tego się po tobie spodziewałam młoda panno! Brak ubrań! Znaku życia! Mogliście umrzeć! Odchodziłam od zmysłów, a wy tak po prostu sobie gdzieś pofrunęliście! Zdajecie sobie sprawę, co teraz się dzieje w naszym świecie?! Jakie to było NIEBEZPIECZNE I NIEODPOWIEDZIALNE Z WASZEJ STRONY?!
-Przepraszam panią, ale tak bardzo chciałam spędzić z Fredem te kilka dni, nim to wszystko się zacznie...-Urwała, bo bała się, że pani Weasley znowu zacznie na nią krzyczeć, że wspomniała o tym, ale zamiast tego Molly wytarła łzy fartuchem i powiedziała do Gryfonki łamiącym się głosem.
-Idź już dziecko...Idź...Najważniejsze, że żyjecie. 
Ten dzień był bardzo pracowity. Wszyscy starali się jak mogli, by ogród w Norze wyglądał pięknie i udało im się to. Na koniec dnia, gdy wszystko było już gotowe, usiedli w salonie i otrzymali od pana Artura po szklance starej, dobrej Ognisty Whiskey. 
-Och Molly, to tak na dobry sen.-Wytłumaczył, gdy dostrzegł karcące spojrzenie swojej żony.
George i Angelina wypytywali Freda i Hermionę gdzie byli i co widzieli. Patrzyli na nich i widzieli szczerą miłość. Cieszyli się razem z nimi, ale przyszła już pora snu. Fred i George mieli spełnić pierwszą noc w nowym domu. Angelina została w Norze, by rzeczywiście mogli się nacieszyć spełnieniem marzeń. Oczywiście pani Molly za wszelką cenę próbowała ich zatrzymać i nie dopuszczała do siebie myśli, że jej bliźniacy są już dorośli.
-Macie tam jakieś jedzenie? A co z kolacją? A kto wam zrobi śniadanie? Zostańcie jeszcze jedną noc, przecież to jest WASZ DOM! Macie tutaj swój pokój, a i tak jesteście potrzebni od rana.-Ale jej synowie zachowali się tak, jakby jej nie słyszeli. Mocno się do niej przytulili, a ona zaczęła cicho szlochać. Od razu podszedł do niej pan Artur i mocno objął. Dla bliźniaków to również był smutny moment, ale właśnie rozpoczynali swoje własne, dorosłe życie, więc zarówno byli dumni i podnieceni. George żegnał się jeszcze z Angeliną, a Hermiona wyszła na dwór z Fredem. 
-Kocham Cię. Miłych snów w nowym domu.-Uśmiechnęła się promiennie. 
-Zabiorę Cię jutro ze sobą.-Przytulił ją.-Jutro już mi nigdzie nie uciekniesz. Może nawet powtórzymy co nie co z Indii, co ty na to?-Zapytał z uśmiechem.
-Myślę,że się zgodzę.
-Dobranoc Hermiono. Kocham Cię.-Pocałował swoją dziewczynę czule. 
-Dobranoc Fredi, do zobaczenia jutro. Kocham Cię. 
Stali i patrzyli się na siebie, aż w końcu bliźniacy teleportowali się, a Hermionę ogarnęło bardzo niemiłe uczucie. Tęsknota. 
Następnego dnia od samego rana w Norze było nerwowo, ale poradzili sobie z tym i o 14 rozpoczął się ślub. Uroczystość była przepiękna, a Fleur wyglądała jak prawdziwa księżniczka. Fred był jednym z świadków, dlatego nie mógł być tak blisko Hermiony jak by chciał, ale za każdym wysyłali sobie spojrzenia pełne miłości i przesyłali buziaki. W końcu gdy było już po pierwszym tańcu,a Fred zatańczył również z druhną, z którą był w parze, a była to Francuzka, koleżanka Fleur, podszedł do Granger. Ubrana była w skromną, czerwoną sukienkę, w której wyglądała zjawiskowo, czego Fred nie omieszkał skomentować.
-Wyglądasz cudownie kochanie.
-Dziękuję.-Dziewczyna lekko się zarumieniła. Akurat poleciała wolna piosenka, więc podeszli do siebie. Weasley przyciągnął Gryfonkę do siebie i powoli sunęli w tańcu. Hermiona była wspaniała partnerką. Pomagała w złapaniu tempa, ale też pozwalała się prowadzić.
-Po weselu zabieram cię do siebie. Będziesz moja.-Szeptał jej do ucha.-Zdejmę z ciebie tą sukienkę... Wycałuje każdy skrawek twojego boskiego ciała. Już zawsze będziesz moja.-I złożył na jej ustach długi pocałunek. 
Następna piosenka była o wiele szybsza, ale do Freda podbiegła jego mama, by zatańczyli, więc Hermiona odeszła i robiła sobie z tego powodu wyrzuty, że nie zdążyła nic więcej powiedzieć. Żadnego kocham cię, uważaj na siebie, dbaj o siebie, nic... Odeszła w zupełnej ciszy.
Następne wydarzenia potoczyło się o wiele za szybko. Dziewczyna stała z uśmiechem na ustach patrząc jak Fred wywija w tańcu ze swoją mamę. Zauważyła również Bena, który brylował wśród Francuzek. Najwyraźniej czuł się już lepiej, a towarzystwo pięknych kobiet tylko polepszyło jego samopoczucie. 
Nagle do namiotu wpadła wielka, świetlista kula i przerwała zabawę.
-Ministerstwo upadło...Minister Magii nie żyje...-Echo tych słów toczyło się w namiocie. Niespodziewanie pojawili się śmierciożercy i Hermiona doskonale wiedziała, że Harry, Ron i ona nie będą walczyć. Muszą uciekać. To już najwyższy czas. 
Chłopcy też o tym wiedzieli i natychmiast pojawili się obok dziewczyny. Pozostali goście zaczęli szybko się aportować, a ci, którzy zostali wyciągnęli swoje różdżki, by walczyć. 
Hermiona spojrzała na Freda. Na jego piękne, głębokie, brązowe oczy, który były żywe i świeciły się dla niej. W myślach powiedziała-Kocham cię Fred i będę dla ciebie walczyć.-Ale tylko kiedy poczuła ręce Harrego i Rona teleportowała ich na pierwszą ulicę, o której pomyślała. Miała nadzieję, że Fred da sobie radę i, że niedługo go spotka, ale dość rozmyślania o nim. Teraz miała w głowie jeden cel. Misja. Zniszczyć Voldemorta.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"To ona."

"Czy to dzieje się naprawdę?"

"Idealnie dopasowani" Miniaturka #2