"Prawda."
Hermionie te słowa brzmiały w uszach. Czuła się jakby przed chwilą ktoś bardzo mocno uderzył ją w głowę. Nie potrafiła nadążyć za myślami i nie miała bladego pojęcia co odpowiedzieć na słowa Freda.
-Ja...Ja...-Próbowała zmusić się do kilku składnych zdań, ale jej aparat mowy przestał działać.
-Nic nie mów.-Weasley nie pomyślał nad tym co zrobił, ale nie żałował tego. Sam czuł jakby zażenowanie, ale teraz musiał stanąć twarzą w twarz z prawdą i Hermioną.-Po prostu nie musisz nic mówić. Daj sobie czas Hermiono. Pomyśl nad tym, zastanów się i daj mi znać,bo ja tu trochę czekam na ciebie. Wiem, że zrobiłem w swoim krótkim życiu wiele głupot i wiele jeszcze zrobię, ale zastanów się czy możesz żyć beze mnie. Ja bez ciebie raczej nie... Byłaś...Jesteś promykiem nadziei w moim życiu i chciałbym, żebyś nadal tutaj była...Wiem, że ciężko to wszystko zrozumieć, więc zostawię cię tutaj samą póki co, ale przyjdź do mnie kiedy będziesz gotowa na rozmowę.-Patrzyła na niego tępym spojrzeniem. Nic się nie jej nie układało w całość, ale chciała zapomnieć ten wieczór. Odwróciła się od Freda i weszła do salonu, reszta patrzała się na nią z zaskoczeniem. Słyszeli jakieś krzyki i nie wiedzieli o co chodzi. Dziewczyna nie chciała nic im tłumaczyć. Wypiła resztę soku z kieliszka, do tej pory tylko udawała, że pije, ale teraz nalała sobie pełen kielich ognistej whisky i bezceremonialnie wypiła go. Gorzki płyn rozpłynął się po jej ciele i zadział kojąco. Zabrała butelkę ze stołu i schowała się w pokoju Ginny. Teraz piła już prosto z butelki. Zrobiła trzy porządne łyki i wtedy oprzytomniała. Nie powinna tyle pić. Nie przez niego.
Fred przeczuwał, że Hermiona nie rzuci się mu na szyję, ale miał taką cichą nadzieję.Nie planował tego. To była zupełnie spontaniczna decyzja jak reszta w jego życiu. Posiedział chwilę przy gościach, rzucił kilkoma żartami i poszedł do swojego pokoju. Nie martwił się tym, że Hermiona go odrzuciła. Bo jeszcze tego nie zrobiła. Cieszył się, że nareszcie wyznał jej prawdę.
Hermiona w Hogwarcie nie chciała się już zamartwiać Fredem, ale wszędzie go widziała. Uśmiechał się do niej, ale nie zagadywał. Chciał, żeby to ona była gotowa na rozmowę. I w końcu była. W poniedziałek zaczynały się egzaminy-Owutemy. Fred w sobotę siedział uśmiechnięty w pokoju wspólnym i przyglądał się kolegom jak próbują się czegoś nauczyć.
-Możemy porozmawiać?-Spytała poważnym tonem.
-Jasne.-Fred ucieszył się, czekał aż Hermiona będzie gotowa.
-Tylko nie tutaj. Spotkajmy się na błoniach za godzinę.
-Dobrze, będę.-Lekko uśmiechnął się do niej. Nie odpowiedziała mu tym samym. Wyszła z wieży na spotkanie z Benem. Nie poinformowała go o swoich planach. Było jej trochę głupio z tego powodu, ale musiała to załatwić po swojemu. Rewson czuł, że coś się dzieje, ale dał swojej przyjaciółce wolną rękę, tym bardziej, że dużo uwagi poświęcała Harremu i Ronowi. Wiedział, że niedługo Hermiona go opuści.
Granger czekała już na Freda kiedy zjawił się z bukietem kwiatów. Każdym innym. Podszedł do niej i zaczął wskazywać na kwiaty i tłumaczyć.
-Czerwona róża symbolizuje moją miłość do ciebie.
Różowy tulipan mówi, że chcę się tobą zaopiekować.
Stokrotka...dobrze być obok ciebie.
Aster. Uszczęśliwiasz mnie.
Biały goździk oznacza, że jesteś słodka.
Irys, zaufaj mi...
Konwalia wręcz krzyczy, że jesteś piękna.-Wyciągnął czterolistną koniczynkę ze swojej marynarkę i skierował w stronę dziewczyny.
-Koniczynka oznacza...Bądź moja...-Prawie wyszeptał. Dopiero wtedy dziewczyna uśmiechnęła się i wzięła wszystkie kwiaty. Chłopak też się rozluźnił. Fred ćwiczył tę kwestię już od dawna. Kiedy wyznał prawdę Hermionie szukał odpowiedniego sposobu na podbicie jej serca. Ten wydał mu się najbardziej trafiony, a widząc uśmiech na twarzy Gryfonki i on się uśmiechnął. Ona nadal jednak nic nie mówiła.
-Więc Hermiono, nie żebym chciał naciskać...ale co postanowiłaś?
-Chcę znać prawdę.
-Prawdę? Jasne, oczywiście, pytaj śmiało, powiem ci samą prawdę.
-Nie Fred. To ty masz mówić. Powiedzieć mi wszystko czego nie wiem, a powinnam.
-Okej, okej, dobrze...-Ręce zaczęły się mu pocić.-Zaczęłam chodzić, kiedy miałem rok i dwa miesiące...-Przerwała mu.
-Coś istotnego w sprawie.
-Istotnego? No tak... To może... Zaczęłam zakochiwać się w Tobie...No będzie już rok temu. Widziałem jak przeistaczasz się w kobietę, widziałem cię kiedy miałeś raptem jedenaście lat, a byłaś wtedy dzieckiem i widzę cię teraz... Piękną, silną, młodą kobietę. Nie wiedziałem na początku czy jest sens... Czy nie będziesz z Harrym lub Ronem...Ale potem jak się potoczyło to już wiesz. Myślę też, że istotnym faktem jest to, że wyznałaś mi miłość.-Uśmiechnął się szeroko,a dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona.Zaczęli powoli iść.
-Tak, tak...Nie przesłyszałaś się.-Dziewczyna w swojej głowie zaczęła rozpamiętywać każdą scenę z Fredem i nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek powiedziała coś takiego, nawet żadnej metafory z tym związanej.
-Pewnie teraz zastanawiasz się kiedy? Ale pomogę ci Hermiono. Pamiętasz kiedy poszliśmy na piknik? Zasnęłaś wtedy na kocu i powiedziałaś to przez sen. Cytując powiedziałaś "kocham cię".-Uśmiechnął się do niej, ale ona nadal nie mogła oprzytomnieć.
-Ja tak powiedziałam?!
-Tak. Choć przyznam szczerze jestem trochę tym rozczarowany...Miałam nadzieję, że to ja będę pierwszy.-Udał złą minę.
-Fred...Ja nie wiem co powiedzieć...
-Powiedz czy to była prawda?-Spojrzał na nią błagalnie.
-Była...I chyba nadal jest...
-Hermiono...-Chciał coś powiedzieć, oznajmić jej jak bardzo się cieszy z tego.
-Nie, Fred, posłuchaj teraz ty. Przed tobą najważniejsze dni w życiu, Owutemy. Nie możesz się teraz niczym, absolutnie niczym przejmować. A w szczególności mną. Umówimy się po egzaminach. Czekałeś już tyle, poczekasz i tydzień. Pasuje ci to?
-Tak. Idealnie.-Patrzył na nią maślanymi oczami.
-W takim razie do zobaczenia.
-A buziak?
-Jaki buziak?
-Na pożegnanie!
-Przecież się jeszcze zobaczymy...
-W takim razie, żeby dobrze egzaminy mi poszły.-Zrobił minę słodkiego szczeniaczka.
-W porządku, ale tylko jeden! W policzek!-Zastrzegła.
-Dobrze.-Zbliżył się do niej i delikatnie musnął wargami jej policzek tak, że ciarki przeszły po jej ciele, ale uśmiechnęła się tylko i odeszła od niego. Chciała zacząć odliczyć minuty do kolejnego spotkania, ale dobrze tak się czuła. Królowa sytuacji. To on musi czekać, a nie ja. Ja sama tego chciałam. Powtarzała to w głowie. Po mimo tego cieszyła się, że znów umówi się z Fredem.
Weasley skakał ze szczęścia. O spotkaniu na błoniach powiedział tylko bliźniakowi.Nie chciał niczego zapeszyć, ale George wiedział, że jego szczęście potrwa krótko...
W poniedziałek rano zaczęły się pierwsze egzaminy. Reszta uczniów w większości wyszła na dwór ciesząc się z gorących promieni słonecznych. Nagle usłyszeli wybuchy, gwar, świst. Wszyscy pobiegli do szkoły, do sali głównej, gdzie Fred i George latali na swoich miotłach odpalając kolejne fajerwerki i przeganiając Umbridge. Następnie skierowali się na plac główny. Hermiona nie umiała tego pojąć. Dlaczego to robią? Przecież wyrzucą ich ze szkoły! Chyba,że... Oni sami chcą odejść...Prawda. Gdzie w tym wszystkim była prawda? Granger spojrzała na Angelinę mając nadzieje, że na jej twarzy również maluje się zaskoczenie, ale nie. Uśmiechała się szczerze, a więc George powiedział jej o wszystkim. Spojrzała w górę. Fred na nią patrzył, ale nie mogła tego znieść. Umówił się z nią choć dobrze wiedział, że za tydzień nie będzie już jego w tej szkole?
Fred próbował wytyczyć coś z jej twarzy, ale była kamienna.Dopiero po chwili z jej warg dała się wyczytać "prawda". Doskonale wiedział o co jej chodzi i wiedział, że znowu ją zawiódł. Nie mógł patrzeć jak dziewczyna odwraca się i próbuje przecisnąć się przez tłum do zamku, ale show musiało trwać dalej.
-Ja...Ja...-Próbowała zmusić się do kilku składnych zdań, ale jej aparat mowy przestał działać.
-Nic nie mów.-Weasley nie pomyślał nad tym co zrobił, ale nie żałował tego. Sam czuł jakby zażenowanie, ale teraz musiał stanąć twarzą w twarz z prawdą i Hermioną.-Po prostu nie musisz nic mówić. Daj sobie czas Hermiono. Pomyśl nad tym, zastanów się i daj mi znać,bo ja tu trochę czekam na ciebie. Wiem, że zrobiłem w swoim krótkim życiu wiele głupot i wiele jeszcze zrobię, ale zastanów się czy możesz żyć beze mnie. Ja bez ciebie raczej nie... Byłaś...Jesteś promykiem nadziei w moim życiu i chciałbym, żebyś nadal tutaj była...Wiem, że ciężko to wszystko zrozumieć, więc zostawię cię tutaj samą póki co, ale przyjdź do mnie kiedy będziesz gotowa na rozmowę.-Patrzyła na niego tępym spojrzeniem. Nic się nie jej nie układało w całość, ale chciała zapomnieć ten wieczór. Odwróciła się od Freda i weszła do salonu, reszta patrzała się na nią z zaskoczeniem. Słyszeli jakieś krzyki i nie wiedzieli o co chodzi. Dziewczyna nie chciała nic im tłumaczyć. Wypiła resztę soku z kieliszka, do tej pory tylko udawała, że pije, ale teraz nalała sobie pełen kielich ognistej whisky i bezceremonialnie wypiła go. Gorzki płyn rozpłynął się po jej ciele i zadział kojąco. Zabrała butelkę ze stołu i schowała się w pokoju Ginny. Teraz piła już prosto z butelki. Zrobiła trzy porządne łyki i wtedy oprzytomniała. Nie powinna tyle pić. Nie przez niego.
Fred przeczuwał, że Hermiona nie rzuci się mu na szyję, ale miał taką cichą nadzieję.Nie planował tego. To była zupełnie spontaniczna decyzja jak reszta w jego życiu. Posiedział chwilę przy gościach, rzucił kilkoma żartami i poszedł do swojego pokoju. Nie martwił się tym, że Hermiona go odrzuciła. Bo jeszcze tego nie zrobiła. Cieszył się, że nareszcie wyznał jej prawdę.
Hermiona w Hogwarcie nie chciała się już zamartwiać Fredem, ale wszędzie go widziała. Uśmiechał się do niej, ale nie zagadywał. Chciał, żeby to ona była gotowa na rozmowę. I w końcu była. W poniedziałek zaczynały się egzaminy-Owutemy. Fred w sobotę siedział uśmiechnięty w pokoju wspólnym i przyglądał się kolegom jak próbują się czegoś nauczyć.
-Możemy porozmawiać?-Spytała poważnym tonem.
-Jasne.-Fred ucieszył się, czekał aż Hermiona będzie gotowa.
-Tylko nie tutaj. Spotkajmy się na błoniach za godzinę.
-Dobrze, będę.-Lekko uśmiechnął się do niej. Nie odpowiedziała mu tym samym. Wyszła z wieży na spotkanie z Benem. Nie poinformowała go o swoich planach. Było jej trochę głupio z tego powodu, ale musiała to załatwić po swojemu. Rewson czuł, że coś się dzieje, ale dał swojej przyjaciółce wolną rękę, tym bardziej, że dużo uwagi poświęcała Harremu i Ronowi. Wiedział, że niedługo Hermiona go opuści.
Granger czekała już na Freda kiedy zjawił się z bukietem kwiatów. Każdym innym. Podszedł do niej i zaczął wskazywać na kwiaty i tłumaczyć.
-Czerwona róża symbolizuje moją miłość do ciebie.
Różowy tulipan mówi, że chcę się tobą zaopiekować.
Stokrotka...dobrze być obok ciebie.
Aster. Uszczęśliwiasz mnie.
Biały goździk oznacza, że jesteś słodka.
Irys, zaufaj mi...
Konwalia wręcz krzyczy, że jesteś piękna.-Wyciągnął czterolistną koniczynkę ze swojej marynarkę i skierował w stronę dziewczyny.
-Koniczynka oznacza...Bądź moja...-Prawie wyszeptał. Dopiero wtedy dziewczyna uśmiechnęła się i wzięła wszystkie kwiaty. Chłopak też się rozluźnił. Fred ćwiczył tę kwestię już od dawna. Kiedy wyznał prawdę Hermionie szukał odpowiedniego sposobu na podbicie jej serca. Ten wydał mu się najbardziej trafiony, a widząc uśmiech na twarzy Gryfonki i on się uśmiechnął. Ona nadal jednak nic nie mówiła.
-Więc Hermiono, nie żebym chciał naciskać...ale co postanowiłaś?
-Chcę znać prawdę.
-Prawdę? Jasne, oczywiście, pytaj śmiało, powiem ci samą prawdę.
-Nie Fred. To ty masz mówić. Powiedzieć mi wszystko czego nie wiem, a powinnam.
-Okej, okej, dobrze...-Ręce zaczęły się mu pocić.-Zaczęłam chodzić, kiedy miałem rok i dwa miesiące...-Przerwała mu.
-Coś istotnego w sprawie.
-Istotnego? No tak... To może... Zaczęłam zakochiwać się w Tobie...No będzie już rok temu. Widziałem jak przeistaczasz się w kobietę, widziałem cię kiedy miałeś raptem jedenaście lat, a byłaś wtedy dzieckiem i widzę cię teraz... Piękną, silną, młodą kobietę. Nie wiedziałem na początku czy jest sens... Czy nie będziesz z Harrym lub Ronem...Ale potem jak się potoczyło to już wiesz. Myślę też, że istotnym faktem jest to, że wyznałaś mi miłość.-Uśmiechnął się szeroko,a dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona.Zaczęli powoli iść.
-Tak, tak...Nie przesłyszałaś się.-Dziewczyna w swojej głowie zaczęła rozpamiętywać każdą scenę z Fredem i nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek powiedziała coś takiego, nawet żadnej metafory z tym związanej.
-Pewnie teraz zastanawiasz się kiedy? Ale pomogę ci Hermiono. Pamiętasz kiedy poszliśmy na piknik? Zasnęłaś wtedy na kocu i powiedziałaś to przez sen. Cytując powiedziałaś "kocham cię".-Uśmiechnął się do niej, ale ona nadal nie mogła oprzytomnieć.
-Ja tak powiedziałam?!
-Tak. Choć przyznam szczerze jestem trochę tym rozczarowany...Miałam nadzieję, że to ja będę pierwszy.-Udał złą minę.
-Fred...Ja nie wiem co powiedzieć...
-Powiedz czy to była prawda?-Spojrzał na nią błagalnie.
-Była...I chyba nadal jest...
-Hermiono...-Chciał coś powiedzieć, oznajmić jej jak bardzo się cieszy z tego.
-Nie, Fred, posłuchaj teraz ty. Przed tobą najważniejsze dni w życiu, Owutemy. Nie możesz się teraz niczym, absolutnie niczym przejmować. A w szczególności mną. Umówimy się po egzaminach. Czekałeś już tyle, poczekasz i tydzień. Pasuje ci to?
-Tak. Idealnie.-Patrzył na nią maślanymi oczami.
-W takim razie do zobaczenia.
-A buziak?
-Jaki buziak?
-Na pożegnanie!
-Przecież się jeszcze zobaczymy...
-W takim razie, żeby dobrze egzaminy mi poszły.-Zrobił minę słodkiego szczeniaczka.
-W porządku, ale tylko jeden! W policzek!-Zastrzegła.
-Dobrze.-Zbliżył się do niej i delikatnie musnął wargami jej policzek tak, że ciarki przeszły po jej ciele, ale uśmiechnęła się tylko i odeszła od niego. Chciała zacząć odliczyć minuty do kolejnego spotkania, ale dobrze tak się czuła. Królowa sytuacji. To on musi czekać, a nie ja. Ja sama tego chciałam. Powtarzała to w głowie. Po mimo tego cieszyła się, że znów umówi się z Fredem.
Weasley skakał ze szczęścia. O spotkaniu na błoniach powiedział tylko bliźniakowi.Nie chciał niczego zapeszyć, ale George wiedział, że jego szczęście potrwa krótko...
W poniedziałek rano zaczęły się pierwsze egzaminy. Reszta uczniów w większości wyszła na dwór ciesząc się z gorących promieni słonecznych. Nagle usłyszeli wybuchy, gwar, świst. Wszyscy pobiegli do szkoły, do sali głównej, gdzie Fred i George latali na swoich miotłach odpalając kolejne fajerwerki i przeganiając Umbridge. Następnie skierowali się na plac główny. Hermiona nie umiała tego pojąć. Dlaczego to robią? Przecież wyrzucą ich ze szkoły! Chyba,że... Oni sami chcą odejść...Prawda. Gdzie w tym wszystkim była prawda? Granger spojrzała na Angelinę mając nadzieje, że na jej twarzy również maluje się zaskoczenie, ale nie. Uśmiechała się szczerze, a więc George powiedział jej o wszystkim. Spojrzała w górę. Fred na nią patrzył, ale nie mogła tego znieść. Umówił się z nią choć dobrze wiedział, że za tydzień nie będzie już jego w tej szkole?
Fred próbował wytyczyć coś z jej twarzy, ale była kamienna.Dopiero po chwili z jej warg dała się wyczytać "prawda". Doskonale wiedział o co jej chodzi i wiedział, że znowu ją zawiódł. Nie mógł patrzeć jak dziewczyna odwraca się i próbuje przecisnąć się przez tłum do zamku, ale show musiało trwać dalej.
Cudowne<3 nie mogłam się doczekać i czekam na następny może troszkę dłuższy??? :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podoba ;)
UsuńUgh, Fred to największy głupek na tym świecie ;-;
OdpowiedzUsuńOj tak ;xx :D
UsuńAczkolwiek i tak mu kibicuje i czekam na kolejny rozdział, masochizm xd
UsuńNawet nie wiem co siedzi w mojej głowie, więc sama też się przekonam co z tego wyjdzie :DD
OdpowiedzUsuńCzyli nie masz zarysowanej fabuły? :p
UsuńAkurat ją mam od samego początku, ale za każdym razem kiedy zaczynam pisać sama siebie czymś zaskakuję. :D
UsuńNp nową głupotą Freda? Xd
UsuńBoziu idealnie 💟💟💟💟💟 Czekam na kolejny!! Wgl mam nadzieję ze Fred np zobaczy jak Hermiona jest przy przemianie Bena i ze jej głos pomaga 💓 hahah nie no moje spekulacje sa tragiczne kończę już 😂
OdpowiedzUsuńPozdrawiam