"Akcja."
Hermiona gardziła samą sobą, że już po raz kolejny zaczęła grać w grę, w której to Fred rozdawał karty i kpił sobie z niej. Dostała od niego 10 listów. Żadnego z nich nie przeczytała, od razu wrzucała je do kominka w pokoju wspólnym. Wszyscy jej znajomi widzieli co się dzieje, ale nie wiedzieli jak powinni zareagować. Na wzmiankę imienia chłopaka, który tak ją zranił, odchodziła. Granger miała już dość, koniec. Teraz liczy się tylko Harry i to, co ich czeka.
Na spotkaniu Gwardii Dumbledore nagle usłyszeli jakieś szmery za ściany, która raptem się zawaliła. Stała tam Dolores wraz z Brygadą. Hermiona i Ben nadal byli zmuszeni uczęszczać na jej spotkania, ale jak tylko mogli oszukiwali z patrolami. Tak było i tym razem. Jednak nikt ich nie podejrzewał o to, że wydali Gwardię, nikt nie musiał spekulować na ten temat. Za chwilę ich oczom pokazała się Cho Chang. Dumbledore został usunięty ze stanowiska dyrektora. Zresztą i tak częściej ostatnio go nie było w szkole.
Wszyscy słono za to zapłacili. Miesięczny szlaban u Umbridge wiązał się z piórem, ale nie dali po sobie poznać cierpienia. Mimo, że ich grupa została rozwiązana oni nadal walczyli.
Niedługo po tym zajściu Potter miał wizję, w której Voldemort torturował Syriusza. Hermiona próbowała z nim rozmawiać i wytłumaczyć, że Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać mógł specjalnie podsunąć tę wizję Gryfonowi, ale ten nie chciał tego słuchać. Nie mieli do kogo się zgłosić i nie mieli czasu na tłumaczenia. Postanowili wkraść się do gabinetu Dolores, ale niestety zostali przyłapani przez dyrektorkę. Dowiedzieli się wtedy, że Cho wydała ich tylko pod wpływem veritaserum. Profesorka chciała również na nich użyć tego eliksiru, ale przesłuchała już tak wiele osób, że zużyła całe zapasy. Chciała torturować Pottera, ale wtedy Hermionie przypomniało się coś. Graupek. Brat Hagrida ukryty w zakazanym lesie. Gajowy pokazał go im i prosił, żeby zatroszczyli się nim. Wraz z Harrym zaprowadzili Umbridge do niego, do "sekretnej broni Dumbledore". Jednak go tam nie było. Dolores wpadła w szał. Przed jej atakiem uratowali ich centaury. Nagle pojawił się olbrzym. Harry i Hermiona uciekli stamtąd z powrotem do Hogwartu. Gwardia postanowiła użyć proszku Fiuu. To była pełnia, Ben już się źle czuł, nie chciał psuć całej akcji ani wydać swojej tajemnicy dlatego pod pretekstem krycia ich został. W dodatku postanowił zawiadomić Albusa Dumbledore.
W Ministerstwie Magii, bo właśnie tam miał znajdować się Syriusz znaleźli się już po chwili. Tak, jak podejrzewała Hermiona to była manipulacja. Nikogo tam nie zastali, ale tylko do czasu. Harry dowiedział się, że to on jest Wybrańcem, a po chwili zjawili się śmierciożercy. Doszło do walki. Ben zawiadomił również członków Zakonu Feniksa, którzy się tam pojawili i pomogli nastolatkom. W tej walce zginął Syriusz, obok swojego chrześniaka. Zabity przez Bellatriks Lestrange. Harry zaczął biec za kobietą. Pojawił się Lord Voldemort, a po chwili również Albus Dumledore. Dwóch najpotężniejszych czarowników na świecie stoczyło ze sobą pojedynek. Nagle pojawili się pracownicy ministerstwa i Lord Voldemort musiał uciekać. Cały magiczny świat uwierzył już Gryfonowi i Albusowi.
Po tych wydarzeniach wszyscy zostali pod opieką pani Pomfrey a rodziny uczniów, którzy brali udział w bitwie mogły ich odwiedzić. Hermiona nie zgodziła się, żeby informować jej rodziców. Nic jej nie było i nie chciała ich martwić. Poza tym oni nie mogli przebywać w Hogwarcie. Rok szkolny niedługo miał się skończył dlatego wolała porozmawiać z nimi we wakacje. Oczywiście Ginny postanowiła odwiedzić cała rodzina i kiedy Granger dowiedziała się o tym uciekła ze skrzydła szpitalnego jak najprędzej. Wiedziała, że Fred będzie próbował z nią rozmawiać, ale ona nie chciała i nie miała z nim o czym mówić. Ukryła się na jednym z korytarzy w nadziei, że tutaj jej nie znajdzie, ale jakimś cudem znalazł. Siedziała na ławce i patrzyła przez okno, kiedy usłyszała kroki. Nawet nie musiała odwracać wzroku.
-Dziś spójrz na mnie.-Usłyszała głos Freda i z waleczną miną spojrzała na niego.
-Nie patrz tak na mnie...Proszę...
-A jak mam patrzeć?! Jak na bohatera?!-Wstała, ponieważ nie chciała czuć się przy nim mniejsza.
-Przepraszam Hermiona. Czytałaś moje listy?
-Nie.-Odparła z zimną krwią.
-Ani jednego?
-Ani jednego i nie zamierzam czytać, a już na pewno nie chcę ciebie słuchać.
-Musisz...
-Wcale nie muszę!-Zaczęła iść, ale mocno złapał ją za rękę. To było żałosne, ale została i założyła ręce.
-Przepraszam, że wcześniej ci o tym nie powiedziałem, ale wyleciało mi z głowy.
-Wyleciało ci z głowy... Umawiałeś się ze mną na następny tydzień, ale zapomniałeś, że w poniedziałek już ciebie nie będzie w szkole? Po tym jak zapewniałeś mnie jak ważna jest prawda między nami, że nie masz przede mną nic do ukrycia w poniedziałek odchodzisz ze szkoły bez słowa wytłumaczenia.
-O co chodzi? O to, że jestem bez wykształcenia?-Rozłożył bezradnie ręce.
-O czym ty mówisz?! Choć...swoją drogą...ale to nie jest Fred. Głównym powodem jest kłamstwo i obłuda jaką się posługujesz.
-Masz prawo być na mnie zła, ale nie pozwolę się obrażać!
-Rzeczywiście...Bo ty nigdy w życiu nie powiedziałeś na mnie złego słowa!
-Hermiona! To jest zamknięty rozdział! Przeprosiłem cię za to!
-No tak... Tylko spójrz Fred, czy nie za często musisz przepraszać?-Nie chciała słuchać odpowiedzi tylko iść już do przyjaciół, ale Weasley postanowił kontynuować tę rozmowę.
-Bo jestem największym kretynem na świecie Hermiona. Nie przekreślaj mnie, błagam.-Padł na kolana, ale na dziewczynie nie zrobiło to wrażenia...No może nie do końca, jednak nie mogła się tak łatwo poddać.
-Postawiłam na tobie krzyżyk kiedy widziałam jak na miotle odlatujesz z Hogwartu.
-PRZEPRASZAM!
-Fred nic mi po twoich przeprosinach. Nie obchodzi mnie to, że rzuciłeś szkołę, ani, że masz teraz swój własny sklep. Podczas rozmowy, w której umawialiśmy się na prawdę skłamałeś.
-Wiem Hermiono...-Wstał i podszedł do niej bliżej. Złapał jej dłonie.-Wiem o tym doskonale. Jestem skończonym idiotą, ale to ty tak na mnie działasz. Przy tobie zapominam o wszystkim innym. Liczysz się tylko ty. Chciałam się z Tobą umówić. Proszę cię, Hermiono. Kocham cię...Daj nam szansę.-Zbliżył się do niej. Stali tam i stykali się czołami. Gryfonka miała zamknięte oczy, a chłopak czekał na jej słowa. Jednak to nie nastąpiło. Zamiast tego po policzkach Granger spłynęły dwie łzy. Zabrała swoje ręce i odeszła. Nawet na niego nie spojrzała. Wiedziała, że to jest niebezpieczne, mogła by zmienić swoje decyzję, a tego nie chciała. Nie wtedy kiedy tyle osób jej potrzebowało. Ben, który podczas przemiany był sam, Harry, który stracił Syriusza, a na horyzoncie wisiało już widmo horkruksów, o których niedawno się dowiedział się Wybraniec.
Fred chciał krzyczeć za miłością swojego życia, ale jego gardło odmówiła mu posłuszeństwa. Usiadł na ławce, na której przed chwilą siedziała Granger i zasłonił twarz dłońmi. Tak znalazł go George. Bliźniak został poinformowany o wszystkim w ich nowym mieszkaniu nad sklepem. Ich mama nie była zadowolona z tego, co zrobili jej synowie, ale nie mogła się im sprzeciwić tym bardziej, że jej mąż był dumny ze swoich dzieci. Trzeba było przyznać, że nieźle to urządzili i chociaż w tym jednym aspekcie byli odpowiedzialni.
-Wszystko będzie dobrze Fred.-Poklepał go po ramieniu.
-Nic nie będzie dobrze! Nie rozumiesz?!-Weasley wpadł w furię.-Odeszła! Już na zawsze! Wszystko zepsułem!
-I kto to mówi?!-George postanowił też nie kryć swoich emocji, ale jego brat nie rozumiał go.-Fred Weasley największy podrywacz i co?! Tak łatwo się poddaje?!
-Nie widziałeś ile razy się starałem?!
-To staraj się dalej!-Zapadło milczenie i po chwili George dodał szeptem.-Chyba, że jej nie kochasz...-Fred spojrzał na niego już nieco łagodniej, bo to co mówił miało sens. Kochał ją, więc musi walczyć. Musi.
Hermiona dostała kolejne listy, ale nie mogła ich przeczytać. Po rozmowie z Fredem była bardziej wrażliwa, bo jego słowa wydały się prawdą. Chyba ją kochał, ale to tak bolało. Nie miał czasu, by się nad tym zastanawiać. Dumledore zawołał do siego Harrego i mieli wyruszać razem po horkrusa, kolejny kawałek dusza Lorda Voldemorta. Razem z Ronem siedziała jak na szpilkach w pokoju wspólnym Gryfonów, gdy nagle usłyszeli huk, wrzask. Wszyscy wyszli ze szkoły, słuchając się nauczycieli. Wraz z prefektami prowadzili uczniów przed zamek. Powoli się dowiedzieli, że śmierciożercy dostali się do szkoły. Przerażeni udali się na błonia i tam czekali, aż w końcu zauważyli jak jakieś ciało spada z wieży astronomicznej. Wszyscy pobiegli w tamtym kierunku i ich oczom ukazał się Albus Percival Wulfric Brian Dumbledore. Nieżywy. Dla wszystkich to był potworny wstrząs. Pojawił się Harry. Padł na kolana przy dyrektorze, podeszła do niego również Ginny i objęła go ramieniem. Wkrótce różdżki wszystkich zgromadzonych powędrowały w górę, a z ich końców płynęło światło.
Rok szkolny kończył się już. Harry nadal nie mógł dojść do siebie po tym wszystkim co się stało. Opowiedziałam swoim przyjaciołom o tym co się wydarzyło na wieży oraz o podróży z Dumbledorem. Medalion nie był horkruksem. W środku była wiadomość, że ktoś go wykradł i postanowił zniszczyć. Całe to poświęcenia na marne. Poza tym teraz Potter musiał zmierzyć się z odnalezieniem ich wszystkich i zniszczeniem. Hermiona i Ron stanęli po jego stronie i postanowili mu pomóc. Już nie wrócą do Hogwartu... Nie będzie ich tu za rok.
Hermiona starała się być jak najlepszą przyjaciółką i pomóc Wybrańcowi z dwoma strasznymi ciosami, śmiercią Syriusza i Albusa. Dwóch jego powierników i mentorów. Swoją uwagę poświęcała również Benowi, który był bardzo wyrozumiały. W ostatni dzień, kiedy po śniadaniu pociąg miał ich odwieźć do Londynu dostała bardzo dziwny list. "Hermiona Granger, założycielka stowarzyszenia Walki o Emancypację Skrzatów Zniewolonych". W jej głowie było pełno myśli. Żart? Ktoś potraktował ją poważnie? Wróg? Przyjaciel? Nigdy wcześniej nie widziała takiej koperty, ani takiego pisma. Postanowiła otworzyć list. Ktoś pisał do niej bardzo oficjalnym językiem, a treść brzmiała tak:" Szanowna Pani Hermiono Granger! Uważnie zapoznałem się z pani programem wprowadzenia wolności i tolerancji dla skrzatów domowych i podzielam pani zdanie. Chciałabym pani pomóc w jakim największym stopniu. Sądzę, że mam szersze perspektywy niż pani w obecnej chwili i chciałbym pomóc pani, a przede wszystkim przysłużyć się wszystkim naszym kochanym skrzatom domowym. Wysyłam pani dwadzieścia galeonów na dobry początek. Chciałabym, żeby pani przysłała mi plakiety, które umieszczę w mojej firmie. Mógłbym w niej znaleźć zwolenników, ośmielę się powiedzieć, naszej teorii. Liczę na pomyślną współpracę. Z największymi wyrazami szacunku, Fred Weasley."
No to jest chyba jakiś żart! Hermiona nie brała tego na poważnie, choć znalazła pieniądze w kopercie. Fred był zdesperowany i chciał jej się przypodobać, dlatego to zrobił! Wcale nie myślał tak, jak ona. Granger wiedziała, że uda im się jeszcze spotkać w te wakacje. Wtedy mu jasno wyjaśni, że nie rzeczy sobie takich rodzajów zabaw, a najlepiej jeśli o niej zapomni i da jej wreszcie święty, upragniony spokój. Gdyby to była prawda... W jego sklepie jest mnóstwo klientów, tak przynajmniej mówił Ron... Ale nie może się teraz nad tym zastanawiać. Teraz ma ważniejsze sprawy na głowie.
W pociągu trójka przyjaciół dopracowała plan działania. Hermiona nie myślała o niczym więcej tylko o tym, że będzie musiała pozbawić pamięci swoich rodziców.
Starała się te ten tydzień spędzić z rodzicami. Robiła z nimi dosłownie wszystko. Zakupy, śniadanie, obiad, kolacja, wyjścia do pracy, spacery. Mimo, że zachęcali ją, by spotkała się z przyjaciółmi nie mogła tego zrobić. To by było zbyt bolące iść teraz na salę i zatańczyć, ale... Pewnego dnia poszła z rodzicami do pracy, ale mieli masę pacjentów, więc pomyślała dlaczego by nie spróbować nowego układu, który ułożyła sobie w głowie. Wykupiła dwie godziny na sali w jakimś tańszym klubie, nie mogła zrobić tego w "Akademii Tańca" ze względu na to, że sale były tam udostępniane tylko ich tancerzom. Z głośników zaczęła lecieć muzyka. Hermiona w gabinecie rodziców odrobiła zaległości i wiedziała, że to Dua Lipa "New rules". Niezbyt wyszukane, ale nie miała za sobą żadnej muzyki. Z początku zaczęła powoli, niepewnie i nieśmiało, ale już wkrótce każda jej tkanka tańczyła. Żyła muzyką, była dla niej jak tlen. Kiedy była już zmęczona wróciła do domu i nie powiedziała nikomu o tej wyprawie. To była tylko chwila przyjemności. Niedługo czeka ją coś, co złamie jej serce.
Jej mama zawołała ją na herbatę. To już, to ten czas. Zeszła po cichu na dół. Jej rodzice oglądali telewizor. Ustała za nimi i powoli wyciągnęła różdżkę.
-Obliviate.
Widziała jak znika z fotografii, jak zniknęły jej rzeczy, jak znika z ich wspomnień. Ale nie mogła nic z tym zrobić, postąpiła dobrze. Wyszła już z domu, zostawiła to za sobą. Bardzo dobrze zrobiła, musiała kryć swoich rodziców, musiała ich chronić. Szkoda tylko, że kiedy bym się pokazała nie wiedzieliby, że to ich córka...
Teleportowała się do domu Lupinów bo właśnie tutaj miała się spotkać z Benem. Chciał wstąpić w szeregi Zakonu Feniksa. Następnego dnia wieczorem odbędzie się spotkanie Zakonu w sprawie przenosin Harrego.
Granger nie miała ochoty na rozmowy. Zaszyła się w pokoju w gościnnym wyznaczonym dla niej i nie wychodziła z łóżka. Uznała, że należy się jej to, niezależnie od okoliczności. Wstanie dopiero jutro kiedy trzeba będzie teleportować się do Nory. Nawet nie myślała o Fredzie. Miała ważniejsze sprawy na głowie i miała nadzieję, że on to zrozumie.
Fred nie mógł doczekać się spotkania Zakonu. Wiedział, że jest to poważna sprawa i, że Harry jest w wielkim niebezpieczeństwie, ale chciał spotkać się z Hermioną i zobaczyć jak zareagowała na jego list. Był szczęśliwy, bo obiecał się nie poddać i dotrzymywał tej obietnicy.
Hermiona dopiero wieczorem wyszła z łóżka. Założyła na siebie czarne spodnie i czarną koronkową bluzkę. Uczesała włosy i zeszła na dół. Wraz z Benem, Nimfadorą i Remus teleportowali się do Nory.
Granger szła za nimi, z głową spuszczoną w dół. Za bardzo ją bolało to, że jej rodzice nie pamiętają jej. Sama ta świadomość była dołująca. Kiedy już uściskała się z panią Molly wcisnęła się w fotel i nie odzywała się do nikogo, aż pojawili się oni. George oraz Fred Weasley. Fred od razu zobaczył Gryfonkę i podszedł do jej fotela. Objął inną taktykę niż dotychczas. Chciał się do niej zbliżyć pod pretekstem interesów.
-Witaj Hermiono.-Żadnej odpowiedzi.-Mógłbym porozmawiać z tobą na temat twojego stowarzyszenia?-Cisza. Nawet na niego nie spojrzała.-To jest bardzo obiecujący program i chciałbym wziąć w nim udział. Czy przyniosłaś ze sobą plakietki?-Zero reakcji. Fred już trochę się wkurzył. Chyba już lepiej było, kiedy patrzyła na niego przeszywającym wzrokiem i odpowiadała chociaż zła. Wszystko było lepsze od tego letargu.-Zachowujesz się mało profesjonalnie!-Jakby go nie słuchała.-Ja rozumiem, że możesz mieć do mnie żal, ale to chyba jest twoje marzenie, czyż nie?! Co ja ci takiego zrobiłem, że porzuciłaś swoje plany?!
-Uwierz Weasley, że nie wszystko kręci się wokół ciebie!-Wysyczała wściekła.-Nie rozumiał jej. Co to za zachowanie? Więc nie na niego jest wściekła? Z pomocą przyszedł mu Ben. Wiedział, że będzie spędzał więcej czasu z Fredem, więc odrzucił nieprzyjemności na bok.
-Fred...Chodź tutaj na chwilkę.-Powiedział cicho i odsunął go trochę na bok.
-Wiesz dlaczego ona tak się zachowuje?!
-Tak.
-No i...? Co się stało?
-Fred, ona...Ona wymazała swoim rodzicom pamięć. Wczoraj.
-Co?! Ale dlaczego?!-Nie krył swojego zdziwienia.
-Żeby ich chronić.
-Wiesz Ben, nadal zbytnio nie rozumiem.-Przyznał się szczerze. Zaczął trochę lubić tego Rewsona. W końcu jest po ich stronie.
-Fred, ty nic nie wiesz?-Weasley zrobił oczy jeszcze szerzej.-Przecież Dumledore i Harry nie zrobili sobie wycieczki krajoznawczej. Byli po coś, co ma pomóc w zniszczeniu Sam-Wiesz-Kogo. Teraz Harry musi zmagać się z tym nawet po śmierci dyrektora. I jak myślisz, kto mu pomoże? Oczywiście Ron i Hermiona. Musiała wymazać pamięć swoim rodzicom, żeby śmierciożercy się nie dostali do nich i nie zabili, czy też torturowali. W ten sposób zapewniła im ochronę.
-O święty Mungu...A ja jak idiota wyleciałem z WSZĄ...
-Z jaką wszą?-Teraz to Ben był zaskoczony.
-Nieważne Ben, dziękuję ci za to wszystko. Postaram się być ostrożny.-Rewson poklepał go po ramieniu i odszedł. Może rzeczywiście warto dzisiaj dać jej spokój? Albo okazać jej wsparcie. Tylko jak?
Członkowie Zakonu Feniksa usiedli przy stole. Fred zajął miejsce obok Granger i nawet odsunął jej krzesło. Powitali nowego członka-Bena Rewsona i umówili plan przetransportowania Harrego z Privet Drive do Nory. Kiedy wszystko wydało się już jasne postanowili jeszcze zostać na butelkę piwa kremowego. Hermiona chciała tylko sok. Fred dał jej spokój. Na pewno to było dla niej ciężkie. Nie chciał jej dodatkowo obarczać swoją nachalnością.
Nie widzieli się aż do końca lipca kiedy to dostali się do Nory. Nie mogli wziąć ze sobą Bena, który był podekscytowany wizją pierwszej misji. Podczas pełni pobiegł do innych wilkołaków i wdał się z nimi w bójkę. Wyglądał okropnie i tak też się czuł. Trzeba było znaleźć za niego zastępstwo. Ktoś musiał lecieć z Moodym. Alastor zajął się tym i znalazł Mundungusa Fletchera.
Fred był dobrej myśli, widział jak Hermiona się uśmiecha. Podszedł do niej. Wiedziała już w jakim celu dlatego powiedziała tylko.
-Nie teraz Weasley, mamy misję.
Naprawdę chciał się z nią wcześniej spotkać, ale sklep pochłaniał go bez końca. Dlatego pisał listy, choć nie był pewien czy Hermiona je czyta.
Harry oczywiście nie chciał się zgodzić, żeby tyle osób zmieniło się w niego, ale wszyscy byli dorośli i wszyscy chcieli zaryzykować. Granger wyrwała jego włosy, a następnie wrzucono do eliksiru. Nagle pojawiało się sześciu Harrych więcej. Na początku wszystko szło zgodnie z planem, ale potem spotkali śmierciożerców. Tak, jakby na nich czekali. Zaczęła się walka. Każdy chciał wydostać się z tego kotła. Hermiona niewiele pamiętała, rzucała zaklęciami i broniła się przed tymi, które leciały w jej stronę, a potem była już tylko Nora. Czekała na wszystkich. Uściskała Harrego i Rona, ale gdzie był Fred? Czy powinna nim sobie zaprzątać głowę? Po prostu się martwi czy nic się nie stało Zakonowi, wielkie mi halo. Martwi się o wszystkich, nie tylko o Freda. Ale gdzie on się podziewa? Już widziała pana Artura i George.
-Gdzie Fred?-Spytał starszy Weasley. O to samo chciałaby zapytać Gryfonka. Pan Artur wymownie spojrzał na dom i zaczął biec w tamtym kierunku,a za nim George i Hermiona. Fred leżał na kanapie w salonie a jego prawa strona głowy była cała we krwi. Nie widać było ucha.
-Stracił ucho podczas walki.-Wyszeptała pani Molly, która już opiekowała się swoim synem. Gryfonkę przeszedł wstrząs. Fred zraniony, mógł zginąć! Jak ona by miała żyć bez Freda na jednej planecie?! I jeszcze tak go ofuknęła przed całą akcją... Podbiegła do jego kanapy i mocno go przytuliła. To wszystkich wprawiło w wielkie zaskoczenie.
-Hej!-Fred był w szoku nagła zmianą jej zachowania.-Też się cieszę, że cię widzę.-Ale bardzo mu się to podobało, dlaczego więc miałby coś mówić?
Granger powoli odsunęła się od niego. Docierało do niej co zrobiła. Od razu do brata przysunął się George,a obok niego Ron.
-Zdecydowanie wolałem kiedy tutaj była Hermiona.-Uśmiechnął się a wraz z nim reszta. Na twarzy Granger widać było rumieńce. Pojawił się Lupin ze smutnymi wieściami.
-Moody nie żyje. Fletcher zobaczył Sami-Wiecie-Kogo. Przestraszył się i uciekł.-Wszyscy byli przygnębieni z powodu śmierci Alastora. Towarzystwo się rozeszło. Starsi by jeszcze przez chwilę porozmawiać, a młodsi na górę. Potem reszta się teleportowała. Został tylko Lupin i jego żona.
Hermiona siedziała przy Fredzie. Trzymała go za rękę i oparła głowę o kanapę. Weasley prawie już spał, ale lekko głaskał ją po głowie. Dziewczyna też miała już iść spać. Dawno tak dobrze jej się nie odpoczywało. Chyba po raz ostatni na łące, na pikniku z Fredem. Chłopak nie wierzył w swoje szczęście w nieszczęściu. Nagle usłyszeli odgłos towarzyszący aportacji. Granger zerwała się na równe nogi, wyciągnęła różdżkę i wykrzyknęła.
-Ben! Co ty tutaj robisz?!
-Bellatriks Lestrange.
-Co?
-Była w domu Lupina, szukała ich...Musiałem was ostrzec!
-Ben, wyglądasz niewiele lepiej ode mnie...-Rewson spojrzał na Freda, bardzo chciałby go teraz wspierać, ale nie w zaistniałej sytuacji.
-Ben a co ty tutaj...-Remus wszedł do salonu. Nie zdążył zadać pytania, ponieważ Puchon już wszystko mu tłumaczył.
-Pełna gotowość!-Zdołał tylko to krzyknąć, a już łany zboża zapłonęły ogniem. Wszyscy byli zdezorientowani i podbiegli do okna. Ujrzeli tam Lestrange oraz innych śmierciożerców, a wśród nich Greybacka, wilkołaka, który ugryzł Bena.
-Zabiłam Syriusza Blacka! Zabiłam Syriusza Blacka!-Krzyczała Lestrange. Nikt nie zdążył powstrzymać Harrego, który biegł prosto za czarownicą, a za nim pobiegła Ginny. Remus i Dora próbowali zapanować nad ogniem, który był przed domem. Ben nie wytrzymał kiedy zobaczył Fenira. Wyjął swoją różdżkę i raz dwa udało mu się zapanować nad pożarem. Pobiegł za wilkołakiem. Hermiona nie mogła go tak zostawić, nie w takim stanie, czym prędzej pobiegła za nim, a reszta stała i patrzyła za nimi. Pierwsi otrząsnęli się Lupin i jego żona. Chwilę po nich pobiegł Artur Weasely i rozkazał, żeby żadne z nich już nigdzie się nie ruszało.
Hermiona biegła za Puchonem i rzucała zaklęcie w kierunku wilkołaka, już raz go pokonała, tym razem z pomocą Bena to powinno być prostsze. Fenir nie był za mądry, ale nie mogli go dogonić, nie wiedzieli gdzie się teraz znajduje. Biegali, aż w końcu zobaczyli, że znajduje się pod samym domem, pędzili tam mając nadzieję, że nikogo nie zaatakował. Zbliżał się do pozostałych domowników trzymając w ręce ich różdżki. George próbował wszystkich osłaniać, ale jego mama chciała go wypchnąć z tej pozycji. Ben nagle stanął i krzyknął z całością złością i frustracją, jak dziki, wygłodniały pies.
-AAAAAAAAAAA!!!!!-Wyprostował się, rozłożył maksymalnie ręce i wspiął się na palce. Jego ciałem przeszedł potworny dreszcz i nagle zamienił się w wilkołaka. Uwaga pozostałych została skupiona na nim. Rodzina Weasley była zaskoczona i wstrząśnięta. W dodatku była przerażona. Dwóch wilkołaków. Teraz na pewno zginą. Hermiona zaczęła podchodzić do przyjaciela. Na twarzy Greybacka malował się uśmiech.
-Ben, pamiętaj jaki jesteś w środku, pamiętaj jakie masz dobre serce, pamiętaj o tym kim jesteś i kto jest prawdziwym wrogiem. Ben. To nie ta rodzina, oni chcą dla ciebie dobrze.
-Odsuń się Hermiono!-Krzyknął Ron, który pierwszy oprzytomniał. Zdali sobie sprawę, że Granger nie jest wcale zaskoczona przemianą przyjaciela, a więc wiedziała o tym. To wydało im się bardzo niebezpieczne.
Ben spojrzał na Rona, ale Hermiona zwróciła ponownie na siebie jego uwagę.
-Ben! To jest Fenir Greyback, to on ci to zrobił, to on ci ugryzł, to on jest twoim wrogiem.-Fenir wszystko słyszał i miał zamiar coś zrobić, ale Gryfonka była szybsza.
-Expelliarmus!-Różdżki trafiły do ich właścicieli, a Puchon rzucił się na Greybacka.
-Hermiono!-Wołała pani Molly, ale Granger nie mogła tak zostawić Rewsona. Na puściła jego na Fenira, wilkołak jest wściekły, starszy i silny. Musiała mu pomóc, ale nie bardzo wiedziała jak. Bała się, że kiedy rzuci zaklęcie ugodzi ono Bena, dlatego tylko asekurowała całą walkę. Nagle Fenir się poderwał, był już teraz jakby czarnym widem, duchem. Pojawiło się kilka takich ze zboża i wszystkie razem ugodziły w Norę. Powybijały okna i podpaliły dom. Rodzina Weasley patrzyła zdruzgotana na walący się budynek. Nikomu nic się nie stało, ale istniało zagrożenie ze strony Bena, który nadal pozostawał w ciele wilkołaka. Odezwała się do niego Granger.
-Ben!-Spojrzał na nią wielkimi ślepiami.-Idź na tamto wzgórze, nie możesz nikogo atakować! Słyszysz?! Nikogo! Chyba, że ktoś zaatakuje ciebie i wróć kiedy już będziesz w swojej postaci.-I Rewon pobiegł we wskazane miejsce. Dziewczyna opadła na ziemię i spojrzała na Freda.
-Ale Hermiono...-Powiedział.
-Tak wiem Fred. To wilkołak.-Nie miała ochoty na dalsze tłumaczenia.
-Mam już pierwsze informacje.-Odezwał się Lupin.-Nie byli do końca przekonani kiedy Harry będzie przenoszony, nie opracowali jednego planu tylko kilka różnych. Użyli tych dwóch. Udało im się rozbroić nasze zaklęcia, które miały chronić Norę.
Granger już niczym więcej się nie interesowała. Za dużo. Zdecydowanie za dużo jak na jeden dzień.
-O tym właśnie nie chciałaś mi mówić, prawda?-Zapytał Fred, gdy znów tak leżał w salonie, a dziewczyna siedziała przy nim. Proponowano mu wygodniejsze posłanie, ale miał nadzieję, że dzięki temu Hermiona przy nim zostanie i nie mylił się. Wiedział, że musi być jej niewygodnie, ale nadrobi to jej.
-Tak.-Pocałował ją lekko w dłoń. Odwróciła do niego głowę i pocałowała lekko i długo w usta.
-Dobranoc Freddi.-Wyszeptała.
-Dobranoc Hermiono.-Odpowiedział.-Kocham Cię.-Udało mu się wyszeptać, gdy dziewczyna już spała.
Tyle nieszczęść, a obok niego śpi jego szczęście.
Na spotkaniu Gwardii Dumbledore nagle usłyszeli jakieś szmery za ściany, która raptem się zawaliła. Stała tam Dolores wraz z Brygadą. Hermiona i Ben nadal byli zmuszeni uczęszczać na jej spotkania, ale jak tylko mogli oszukiwali z patrolami. Tak było i tym razem. Jednak nikt ich nie podejrzewał o to, że wydali Gwardię, nikt nie musiał spekulować na ten temat. Za chwilę ich oczom pokazała się Cho Chang. Dumbledore został usunięty ze stanowiska dyrektora. Zresztą i tak częściej ostatnio go nie było w szkole.
Wszyscy słono za to zapłacili. Miesięczny szlaban u Umbridge wiązał się z piórem, ale nie dali po sobie poznać cierpienia. Mimo, że ich grupa została rozwiązana oni nadal walczyli.
Niedługo po tym zajściu Potter miał wizję, w której Voldemort torturował Syriusza. Hermiona próbowała z nim rozmawiać i wytłumaczyć, że Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać mógł specjalnie podsunąć tę wizję Gryfonowi, ale ten nie chciał tego słuchać. Nie mieli do kogo się zgłosić i nie mieli czasu na tłumaczenia. Postanowili wkraść się do gabinetu Dolores, ale niestety zostali przyłapani przez dyrektorkę. Dowiedzieli się wtedy, że Cho wydała ich tylko pod wpływem veritaserum. Profesorka chciała również na nich użyć tego eliksiru, ale przesłuchała już tak wiele osób, że zużyła całe zapasy. Chciała torturować Pottera, ale wtedy Hermionie przypomniało się coś. Graupek. Brat Hagrida ukryty w zakazanym lesie. Gajowy pokazał go im i prosił, żeby zatroszczyli się nim. Wraz z Harrym zaprowadzili Umbridge do niego, do "sekretnej broni Dumbledore". Jednak go tam nie było. Dolores wpadła w szał. Przed jej atakiem uratowali ich centaury. Nagle pojawił się olbrzym. Harry i Hermiona uciekli stamtąd z powrotem do Hogwartu. Gwardia postanowiła użyć proszku Fiuu. To była pełnia, Ben już się źle czuł, nie chciał psuć całej akcji ani wydać swojej tajemnicy dlatego pod pretekstem krycia ich został. W dodatku postanowił zawiadomić Albusa Dumbledore.
W Ministerstwie Magii, bo właśnie tam miał znajdować się Syriusz znaleźli się już po chwili. Tak, jak podejrzewała Hermiona to była manipulacja. Nikogo tam nie zastali, ale tylko do czasu. Harry dowiedział się, że to on jest Wybrańcem, a po chwili zjawili się śmierciożercy. Doszło do walki. Ben zawiadomił również członków Zakonu Feniksa, którzy się tam pojawili i pomogli nastolatkom. W tej walce zginął Syriusz, obok swojego chrześniaka. Zabity przez Bellatriks Lestrange. Harry zaczął biec za kobietą. Pojawił się Lord Voldemort, a po chwili również Albus Dumledore. Dwóch najpotężniejszych czarowników na świecie stoczyło ze sobą pojedynek. Nagle pojawili się pracownicy ministerstwa i Lord Voldemort musiał uciekać. Cały magiczny świat uwierzył już Gryfonowi i Albusowi.
Po tych wydarzeniach wszyscy zostali pod opieką pani Pomfrey a rodziny uczniów, którzy brali udział w bitwie mogły ich odwiedzić. Hermiona nie zgodziła się, żeby informować jej rodziców. Nic jej nie było i nie chciała ich martwić. Poza tym oni nie mogli przebywać w Hogwarcie. Rok szkolny niedługo miał się skończył dlatego wolała porozmawiać z nimi we wakacje. Oczywiście Ginny postanowiła odwiedzić cała rodzina i kiedy Granger dowiedziała się o tym uciekła ze skrzydła szpitalnego jak najprędzej. Wiedziała, że Fred będzie próbował z nią rozmawiać, ale ona nie chciała i nie miała z nim o czym mówić. Ukryła się na jednym z korytarzy w nadziei, że tutaj jej nie znajdzie, ale jakimś cudem znalazł. Siedziała na ławce i patrzyła przez okno, kiedy usłyszała kroki. Nawet nie musiała odwracać wzroku.
-Dziś spójrz na mnie.-Usłyszała głos Freda i z waleczną miną spojrzała na niego.
-Nie patrz tak na mnie...Proszę...
-A jak mam patrzeć?! Jak na bohatera?!-Wstała, ponieważ nie chciała czuć się przy nim mniejsza.
-Przepraszam Hermiona. Czytałaś moje listy?
-Nie.-Odparła z zimną krwią.
-Ani jednego?
-Ani jednego i nie zamierzam czytać, a już na pewno nie chcę ciebie słuchać.
-Musisz...
-Wcale nie muszę!-Zaczęła iść, ale mocno złapał ją za rękę. To było żałosne, ale została i założyła ręce.
-Przepraszam, że wcześniej ci o tym nie powiedziałem, ale wyleciało mi z głowy.
-Wyleciało ci z głowy... Umawiałeś się ze mną na następny tydzień, ale zapomniałeś, że w poniedziałek już ciebie nie będzie w szkole? Po tym jak zapewniałeś mnie jak ważna jest prawda między nami, że nie masz przede mną nic do ukrycia w poniedziałek odchodzisz ze szkoły bez słowa wytłumaczenia.
-O co chodzi? O to, że jestem bez wykształcenia?-Rozłożył bezradnie ręce.
-O czym ty mówisz?! Choć...swoją drogą...ale to nie jest Fred. Głównym powodem jest kłamstwo i obłuda jaką się posługujesz.
-Masz prawo być na mnie zła, ale nie pozwolę się obrażać!
-Rzeczywiście...Bo ty nigdy w życiu nie powiedziałeś na mnie złego słowa!
-Hermiona! To jest zamknięty rozdział! Przeprosiłem cię za to!
-No tak... Tylko spójrz Fred, czy nie za często musisz przepraszać?-Nie chciała słuchać odpowiedzi tylko iść już do przyjaciół, ale Weasley postanowił kontynuować tę rozmowę.
-Bo jestem największym kretynem na świecie Hermiona. Nie przekreślaj mnie, błagam.-Padł na kolana, ale na dziewczynie nie zrobiło to wrażenia...No może nie do końca, jednak nie mogła się tak łatwo poddać.
-Postawiłam na tobie krzyżyk kiedy widziałam jak na miotle odlatujesz z Hogwartu.
-PRZEPRASZAM!
-Fred nic mi po twoich przeprosinach. Nie obchodzi mnie to, że rzuciłeś szkołę, ani, że masz teraz swój własny sklep. Podczas rozmowy, w której umawialiśmy się na prawdę skłamałeś.
-Wiem Hermiono...-Wstał i podszedł do niej bliżej. Złapał jej dłonie.-Wiem o tym doskonale. Jestem skończonym idiotą, ale to ty tak na mnie działasz. Przy tobie zapominam o wszystkim innym. Liczysz się tylko ty. Chciałam się z Tobą umówić. Proszę cię, Hermiono. Kocham cię...Daj nam szansę.-Zbliżył się do niej. Stali tam i stykali się czołami. Gryfonka miała zamknięte oczy, a chłopak czekał na jej słowa. Jednak to nie nastąpiło. Zamiast tego po policzkach Granger spłynęły dwie łzy. Zabrała swoje ręce i odeszła. Nawet na niego nie spojrzała. Wiedziała, że to jest niebezpieczne, mogła by zmienić swoje decyzję, a tego nie chciała. Nie wtedy kiedy tyle osób jej potrzebowało. Ben, który podczas przemiany był sam, Harry, który stracił Syriusza, a na horyzoncie wisiało już widmo horkruksów, o których niedawno się dowiedział się Wybraniec.
Fred chciał krzyczeć za miłością swojego życia, ale jego gardło odmówiła mu posłuszeństwa. Usiadł na ławce, na której przed chwilą siedziała Granger i zasłonił twarz dłońmi. Tak znalazł go George. Bliźniak został poinformowany o wszystkim w ich nowym mieszkaniu nad sklepem. Ich mama nie była zadowolona z tego, co zrobili jej synowie, ale nie mogła się im sprzeciwić tym bardziej, że jej mąż był dumny ze swoich dzieci. Trzeba było przyznać, że nieźle to urządzili i chociaż w tym jednym aspekcie byli odpowiedzialni.
-Wszystko będzie dobrze Fred.-Poklepał go po ramieniu.
-Nic nie będzie dobrze! Nie rozumiesz?!-Weasley wpadł w furię.-Odeszła! Już na zawsze! Wszystko zepsułem!
-I kto to mówi?!-George postanowił też nie kryć swoich emocji, ale jego brat nie rozumiał go.-Fred Weasley największy podrywacz i co?! Tak łatwo się poddaje?!
-Nie widziałeś ile razy się starałem?!
-To staraj się dalej!-Zapadło milczenie i po chwili George dodał szeptem.-Chyba, że jej nie kochasz...-Fred spojrzał na niego już nieco łagodniej, bo to co mówił miało sens. Kochał ją, więc musi walczyć. Musi.
Hermiona dostała kolejne listy, ale nie mogła ich przeczytać. Po rozmowie z Fredem była bardziej wrażliwa, bo jego słowa wydały się prawdą. Chyba ją kochał, ale to tak bolało. Nie miał czasu, by się nad tym zastanawiać. Dumledore zawołał do siego Harrego i mieli wyruszać razem po horkrusa, kolejny kawałek dusza Lorda Voldemorta. Razem z Ronem siedziała jak na szpilkach w pokoju wspólnym Gryfonów, gdy nagle usłyszeli huk, wrzask. Wszyscy wyszli ze szkoły, słuchając się nauczycieli. Wraz z prefektami prowadzili uczniów przed zamek. Powoli się dowiedzieli, że śmierciożercy dostali się do szkoły. Przerażeni udali się na błonia i tam czekali, aż w końcu zauważyli jak jakieś ciało spada z wieży astronomicznej. Wszyscy pobiegli w tamtym kierunku i ich oczom ukazał się Albus Percival Wulfric Brian Dumbledore. Nieżywy. Dla wszystkich to był potworny wstrząs. Pojawił się Harry. Padł na kolana przy dyrektorze, podeszła do niego również Ginny i objęła go ramieniem. Wkrótce różdżki wszystkich zgromadzonych powędrowały w górę, a z ich końców płynęło światło.
Rok szkolny kończył się już. Harry nadal nie mógł dojść do siebie po tym wszystkim co się stało. Opowiedziałam swoim przyjaciołom o tym co się wydarzyło na wieży oraz o podróży z Dumbledorem. Medalion nie był horkruksem. W środku była wiadomość, że ktoś go wykradł i postanowił zniszczyć. Całe to poświęcenia na marne. Poza tym teraz Potter musiał zmierzyć się z odnalezieniem ich wszystkich i zniszczeniem. Hermiona i Ron stanęli po jego stronie i postanowili mu pomóc. Już nie wrócą do Hogwartu... Nie będzie ich tu za rok.
Hermiona starała się być jak najlepszą przyjaciółką i pomóc Wybrańcowi z dwoma strasznymi ciosami, śmiercią Syriusza i Albusa. Dwóch jego powierników i mentorów. Swoją uwagę poświęcała również Benowi, który był bardzo wyrozumiały. W ostatni dzień, kiedy po śniadaniu pociąg miał ich odwieźć do Londynu dostała bardzo dziwny list. "Hermiona Granger, założycielka stowarzyszenia Walki o Emancypację Skrzatów Zniewolonych". W jej głowie było pełno myśli. Żart? Ktoś potraktował ją poważnie? Wróg? Przyjaciel? Nigdy wcześniej nie widziała takiej koperty, ani takiego pisma. Postanowiła otworzyć list. Ktoś pisał do niej bardzo oficjalnym językiem, a treść brzmiała tak:" Szanowna Pani Hermiono Granger! Uważnie zapoznałem się z pani programem wprowadzenia wolności i tolerancji dla skrzatów domowych i podzielam pani zdanie. Chciałabym pani pomóc w jakim największym stopniu. Sądzę, że mam szersze perspektywy niż pani w obecnej chwili i chciałbym pomóc pani, a przede wszystkim przysłużyć się wszystkim naszym kochanym skrzatom domowym. Wysyłam pani dwadzieścia galeonów na dobry początek. Chciałabym, żeby pani przysłała mi plakiety, które umieszczę w mojej firmie. Mógłbym w niej znaleźć zwolenników, ośmielę się powiedzieć, naszej teorii. Liczę na pomyślną współpracę. Z największymi wyrazami szacunku, Fred Weasley."
No to jest chyba jakiś żart! Hermiona nie brała tego na poważnie, choć znalazła pieniądze w kopercie. Fred był zdesperowany i chciał jej się przypodobać, dlatego to zrobił! Wcale nie myślał tak, jak ona. Granger wiedziała, że uda im się jeszcze spotkać w te wakacje. Wtedy mu jasno wyjaśni, że nie rzeczy sobie takich rodzajów zabaw, a najlepiej jeśli o niej zapomni i da jej wreszcie święty, upragniony spokój. Gdyby to była prawda... W jego sklepie jest mnóstwo klientów, tak przynajmniej mówił Ron... Ale nie może się teraz nad tym zastanawiać. Teraz ma ważniejsze sprawy na głowie.
W pociągu trójka przyjaciół dopracowała plan działania. Hermiona nie myślała o niczym więcej tylko o tym, że będzie musiała pozbawić pamięci swoich rodziców.
Starała się te ten tydzień spędzić z rodzicami. Robiła z nimi dosłownie wszystko. Zakupy, śniadanie, obiad, kolacja, wyjścia do pracy, spacery. Mimo, że zachęcali ją, by spotkała się z przyjaciółmi nie mogła tego zrobić. To by było zbyt bolące iść teraz na salę i zatańczyć, ale... Pewnego dnia poszła z rodzicami do pracy, ale mieli masę pacjentów, więc pomyślała dlaczego by nie spróbować nowego układu, który ułożyła sobie w głowie. Wykupiła dwie godziny na sali w jakimś tańszym klubie, nie mogła zrobić tego w "Akademii Tańca" ze względu na to, że sale były tam udostępniane tylko ich tancerzom. Z głośników zaczęła lecieć muzyka. Hermiona w gabinecie rodziców odrobiła zaległości i wiedziała, że to Dua Lipa "New rules". Niezbyt wyszukane, ale nie miała za sobą żadnej muzyki. Z początku zaczęła powoli, niepewnie i nieśmiało, ale już wkrótce każda jej tkanka tańczyła. Żyła muzyką, była dla niej jak tlen. Kiedy była już zmęczona wróciła do domu i nie powiedziała nikomu o tej wyprawie. To była tylko chwila przyjemności. Niedługo czeka ją coś, co złamie jej serce.
Jej mama zawołała ją na herbatę. To już, to ten czas. Zeszła po cichu na dół. Jej rodzice oglądali telewizor. Ustała za nimi i powoli wyciągnęła różdżkę.
-Obliviate.
Widziała jak znika z fotografii, jak zniknęły jej rzeczy, jak znika z ich wspomnień. Ale nie mogła nic z tym zrobić, postąpiła dobrze. Wyszła już z domu, zostawiła to za sobą. Bardzo dobrze zrobiła, musiała kryć swoich rodziców, musiała ich chronić. Szkoda tylko, że kiedy bym się pokazała nie wiedzieliby, że to ich córka...
Teleportowała się do domu Lupinów bo właśnie tutaj miała się spotkać z Benem. Chciał wstąpić w szeregi Zakonu Feniksa. Następnego dnia wieczorem odbędzie się spotkanie Zakonu w sprawie przenosin Harrego.
Granger nie miała ochoty na rozmowy. Zaszyła się w pokoju w gościnnym wyznaczonym dla niej i nie wychodziła z łóżka. Uznała, że należy się jej to, niezależnie od okoliczności. Wstanie dopiero jutro kiedy trzeba będzie teleportować się do Nory. Nawet nie myślała o Fredzie. Miała ważniejsze sprawy na głowie i miała nadzieję, że on to zrozumie.
Fred nie mógł doczekać się spotkania Zakonu. Wiedział, że jest to poważna sprawa i, że Harry jest w wielkim niebezpieczeństwie, ale chciał spotkać się z Hermioną i zobaczyć jak zareagowała na jego list. Był szczęśliwy, bo obiecał się nie poddać i dotrzymywał tej obietnicy.
Hermiona dopiero wieczorem wyszła z łóżka. Założyła na siebie czarne spodnie i czarną koronkową bluzkę. Uczesała włosy i zeszła na dół. Wraz z Benem, Nimfadorą i Remus teleportowali się do Nory.
Granger szła za nimi, z głową spuszczoną w dół. Za bardzo ją bolało to, że jej rodzice nie pamiętają jej. Sama ta świadomość była dołująca. Kiedy już uściskała się z panią Molly wcisnęła się w fotel i nie odzywała się do nikogo, aż pojawili się oni. George oraz Fred Weasley. Fred od razu zobaczył Gryfonkę i podszedł do jej fotela. Objął inną taktykę niż dotychczas. Chciał się do niej zbliżyć pod pretekstem interesów.
-Witaj Hermiono.-Żadnej odpowiedzi.-Mógłbym porozmawiać z tobą na temat twojego stowarzyszenia?-Cisza. Nawet na niego nie spojrzała.-To jest bardzo obiecujący program i chciałbym wziąć w nim udział. Czy przyniosłaś ze sobą plakietki?-Zero reakcji. Fred już trochę się wkurzył. Chyba już lepiej było, kiedy patrzyła na niego przeszywającym wzrokiem i odpowiadała chociaż zła. Wszystko było lepsze od tego letargu.-Zachowujesz się mało profesjonalnie!-Jakby go nie słuchała.-Ja rozumiem, że możesz mieć do mnie żal, ale to chyba jest twoje marzenie, czyż nie?! Co ja ci takiego zrobiłem, że porzuciłaś swoje plany?!
-Uwierz Weasley, że nie wszystko kręci się wokół ciebie!-Wysyczała wściekła.-Nie rozumiał jej. Co to za zachowanie? Więc nie na niego jest wściekła? Z pomocą przyszedł mu Ben. Wiedział, że będzie spędzał więcej czasu z Fredem, więc odrzucił nieprzyjemności na bok.
-Fred...Chodź tutaj na chwilkę.-Powiedział cicho i odsunął go trochę na bok.
-Wiesz dlaczego ona tak się zachowuje?!
-Tak.
-No i...? Co się stało?
-Fred, ona...Ona wymazała swoim rodzicom pamięć. Wczoraj.
-Co?! Ale dlaczego?!-Nie krył swojego zdziwienia.
-Żeby ich chronić.
-Wiesz Ben, nadal zbytnio nie rozumiem.-Przyznał się szczerze. Zaczął trochę lubić tego Rewsona. W końcu jest po ich stronie.
-Fred, ty nic nie wiesz?-Weasley zrobił oczy jeszcze szerzej.-Przecież Dumledore i Harry nie zrobili sobie wycieczki krajoznawczej. Byli po coś, co ma pomóc w zniszczeniu Sam-Wiesz-Kogo. Teraz Harry musi zmagać się z tym nawet po śmierci dyrektora. I jak myślisz, kto mu pomoże? Oczywiście Ron i Hermiona. Musiała wymazać pamięć swoim rodzicom, żeby śmierciożercy się nie dostali do nich i nie zabili, czy też torturowali. W ten sposób zapewniła im ochronę.
-O święty Mungu...A ja jak idiota wyleciałem z WSZĄ...
-Z jaką wszą?-Teraz to Ben był zaskoczony.
-Nieważne Ben, dziękuję ci za to wszystko. Postaram się być ostrożny.-Rewson poklepał go po ramieniu i odszedł. Może rzeczywiście warto dzisiaj dać jej spokój? Albo okazać jej wsparcie. Tylko jak?
Członkowie Zakonu Feniksa usiedli przy stole. Fred zajął miejsce obok Granger i nawet odsunął jej krzesło. Powitali nowego członka-Bena Rewsona i umówili plan przetransportowania Harrego z Privet Drive do Nory. Kiedy wszystko wydało się już jasne postanowili jeszcze zostać na butelkę piwa kremowego. Hermiona chciała tylko sok. Fred dał jej spokój. Na pewno to było dla niej ciężkie. Nie chciał jej dodatkowo obarczać swoją nachalnością.
Nie widzieli się aż do końca lipca kiedy to dostali się do Nory. Nie mogli wziąć ze sobą Bena, który był podekscytowany wizją pierwszej misji. Podczas pełni pobiegł do innych wilkołaków i wdał się z nimi w bójkę. Wyglądał okropnie i tak też się czuł. Trzeba było znaleźć za niego zastępstwo. Ktoś musiał lecieć z Moodym. Alastor zajął się tym i znalazł Mundungusa Fletchera.
Fred był dobrej myśli, widział jak Hermiona się uśmiecha. Podszedł do niej. Wiedziała już w jakim celu dlatego powiedziała tylko.
-Nie teraz Weasley, mamy misję.
Naprawdę chciał się z nią wcześniej spotkać, ale sklep pochłaniał go bez końca. Dlatego pisał listy, choć nie był pewien czy Hermiona je czyta.
Harry oczywiście nie chciał się zgodzić, żeby tyle osób zmieniło się w niego, ale wszyscy byli dorośli i wszyscy chcieli zaryzykować. Granger wyrwała jego włosy, a następnie wrzucono do eliksiru. Nagle pojawiało się sześciu Harrych więcej. Na początku wszystko szło zgodnie z planem, ale potem spotkali śmierciożerców. Tak, jakby na nich czekali. Zaczęła się walka. Każdy chciał wydostać się z tego kotła. Hermiona niewiele pamiętała, rzucała zaklęciami i broniła się przed tymi, które leciały w jej stronę, a potem była już tylko Nora. Czekała na wszystkich. Uściskała Harrego i Rona, ale gdzie był Fred? Czy powinna nim sobie zaprzątać głowę? Po prostu się martwi czy nic się nie stało Zakonowi, wielkie mi halo. Martwi się o wszystkich, nie tylko o Freda. Ale gdzie on się podziewa? Już widziała pana Artura i George.
-Gdzie Fred?-Spytał starszy Weasley. O to samo chciałaby zapytać Gryfonka. Pan Artur wymownie spojrzał na dom i zaczął biec w tamtym kierunku,a za nim George i Hermiona. Fred leżał na kanapie w salonie a jego prawa strona głowy była cała we krwi. Nie widać było ucha.
-Stracił ucho podczas walki.-Wyszeptała pani Molly, która już opiekowała się swoim synem. Gryfonkę przeszedł wstrząs. Fred zraniony, mógł zginąć! Jak ona by miała żyć bez Freda na jednej planecie?! I jeszcze tak go ofuknęła przed całą akcją... Podbiegła do jego kanapy i mocno go przytuliła. To wszystkich wprawiło w wielkie zaskoczenie.
-Hej!-Fred był w szoku nagła zmianą jej zachowania.-Też się cieszę, że cię widzę.-Ale bardzo mu się to podobało, dlaczego więc miałby coś mówić?
Granger powoli odsunęła się od niego. Docierało do niej co zrobiła. Od razu do brata przysunął się George,a obok niego Ron.
-Zdecydowanie wolałem kiedy tutaj była Hermiona.-Uśmiechnął się a wraz z nim reszta. Na twarzy Granger widać było rumieńce. Pojawił się Lupin ze smutnymi wieściami.
-Moody nie żyje. Fletcher zobaczył Sami-Wiecie-Kogo. Przestraszył się i uciekł.-Wszyscy byli przygnębieni z powodu śmierci Alastora. Towarzystwo się rozeszło. Starsi by jeszcze przez chwilę porozmawiać, a młodsi na górę. Potem reszta się teleportowała. Został tylko Lupin i jego żona.
Hermiona siedziała przy Fredzie. Trzymała go za rękę i oparła głowę o kanapę. Weasley prawie już spał, ale lekko głaskał ją po głowie. Dziewczyna też miała już iść spać. Dawno tak dobrze jej się nie odpoczywało. Chyba po raz ostatni na łące, na pikniku z Fredem. Chłopak nie wierzył w swoje szczęście w nieszczęściu. Nagle usłyszeli odgłos towarzyszący aportacji. Granger zerwała się na równe nogi, wyciągnęła różdżkę i wykrzyknęła.
-Ben! Co ty tutaj robisz?!
-Bellatriks Lestrange.
-Co?
-Była w domu Lupina, szukała ich...Musiałem was ostrzec!
-Ben, wyglądasz niewiele lepiej ode mnie...-Rewson spojrzał na Freda, bardzo chciałby go teraz wspierać, ale nie w zaistniałej sytuacji.
-Ben a co ty tutaj...-Remus wszedł do salonu. Nie zdążył zadać pytania, ponieważ Puchon już wszystko mu tłumaczył.
-Pełna gotowość!-Zdołał tylko to krzyknąć, a już łany zboża zapłonęły ogniem. Wszyscy byli zdezorientowani i podbiegli do okna. Ujrzeli tam Lestrange oraz innych śmierciożerców, a wśród nich Greybacka, wilkołaka, który ugryzł Bena.
-Zabiłam Syriusza Blacka! Zabiłam Syriusza Blacka!-Krzyczała Lestrange. Nikt nie zdążył powstrzymać Harrego, który biegł prosto za czarownicą, a za nim pobiegła Ginny. Remus i Dora próbowali zapanować nad ogniem, który był przed domem. Ben nie wytrzymał kiedy zobaczył Fenira. Wyjął swoją różdżkę i raz dwa udało mu się zapanować nad pożarem. Pobiegł za wilkołakiem. Hermiona nie mogła go tak zostawić, nie w takim stanie, czym prędzej pobiegła za nim, a reszta stała i patrzyła za nimi. Pierwsi otrząsnęli się Lupin i jego żona. Chwilę po nich pobiegł Artur Weasely i rozkazał, żeby żadne z nich już nigdzie się nie ruszało.
Hermiona biegła za Puchonem i rzucała zaklęcie w kierunku wilkołaka, już raz go pokonała, tym razem z pomocą Bena to powinno być prostsze. Fenir nie był za mądry, ale nie mogli go dogonić, nie wiedzieli gdzie się teraz znajduje. Biegali, aż w końcu zobaczyli, że znajduje się pod samym domem, pędzili tam mając nadzieję, że nikogo nie zaatakował. Zbliżał się do pozostałych domowników trzymając w ręce ich różdżki. George próbował wszystkich osłaniać, ale jego mama chciała go wypchnąć z tej pozycji. Ben nagle stanął i krzyknął z całością złością i frustracją, jak dziki, wygłodniały pies.
-AAAAAAAAAAA!!!!!-Wyprostował się, rozłożył maksymalnie ręce i wspiął się na palce. Jego ciałem przeszedł potworny dreszcz i nagle zamienił się w wilkołaka. Uwaga pozostałych została skupiona na nim. Rodzina Weasley była zaskoczona i wstrząśnięta. W dodatku była przerażona. Dwóch wilkołaków. Teraz na pewno zginą. Hermiona zaczęła podchodzić do przyjaciela. Na twarzy Greybacka malował się uśmiech.
-Ben, pamiętaj jaki jesteś w środku, pamiętaj jakie masz dobre serce, pamiętaj o tym kim jesteś i kto jest prawdziwym wrogiem. Ben. To nie ta rodzina, oni chcą dla ciebie dobrze.
-Odsuń się Hermiono!-Krzyknął Ron, który pierwszy oprzytomniał. Zdali sobie sprawę, że Granger nie jest wcale zaskoczona przemianą przyjaciela, a więc wiedziała o tym. To wydało im się bardzo niebezpieczne.
Ben spojrzał na Rona, ale Hermiona zwróciła ponownie na siebie jego uwagę.
-Ben! To jest Fenir Greyback, to on ci to zrobił, to on ci ugryzł, to on jest twoim wrogiem.-Fenir wszystko słyszał i miał zamiar coś zrobić, ale Gryfonka była szybsza.
-Expelliarmus!-Różdżki trafiły do ich właścicieli, a Puchon rzucił się na Greybacka.
-Hermiono!-Wołała pani Molly, ale Granger nie mogła tak zostawić Rewsona. Na puściła jego na Fenira, wilkołak jest wściekły, starszy i silny. Musiała mu pomóc, ale nie bardzo wiedziała jak. Bała się, że kiedy rzuci zaklęcie ugodzi ono Bena, dlatego tylko asekurowała całą walkę. Nagle Fenir się poderwał, był już teraz jakby czarnym widem, duchem. Pojawiło się kilka takich ze zboża i wszystkie razem ugodziły w Norę. Powybijały okna i podpaliły dom. Rodzina Weasley patrzyła zdruzgotana na walący się budynek. Nikomu nic się nie stało, ale istniało zagrożenie ze strony Bena, który nadal pozostawał w ciele wilkołaka. Odezwała się do niego Granger.
-Ben!-Spojrzał na nią wielkimi ślepiami.-Idź na tamto wzgórze, nie możesz nikogo atakować! Słyszysz?! Nikogo! Chyba, że ktoś zaatakuje ciebie i wróć kiedy już będziesz w swojej postaci.-I Rewon pobiegł we wskazane miejsce. Dziewczyna opadła na ziemię i spojrzała na Freda.
-Ale Hermiono...-Powiedział.
-Tak wiem Fred. To wilkołak.-Nie miała ochoty na dalsze tłumaczenia.
-Mam już pierwsze informacje.-Odezwał się Lupin.-Nie byli do końca przekonani kiedy Harry będzie przenoszony, nie opracowali jednego planu tylko kilka różnych. Użyli tych dwóch. Udało im się rozbroić nasze zaklęcia, które miały chronić Norę.
Granger już niczym więcej się nie interesowała. Za dużo. Zdecydowanie za dużo jak na jeden dzień.
-O tym właśnie nie chciałaś mi mówić, prawda?-Zapytał Fred, gdy znów tak leżał w salonie, a dziewczyna siedziała przy nim. Proponowano mu wygodniejsze posłanie, ale miał nadzieję, że dzięki temu Hermiona przy nim zostanie i nie mylił się. Wiedział, że musi być jej niewygodnie, ale nadrobi to jej.
-Tak.-Pocałował ją lekko w dłoń. Odwróciła do niego głowę i pocałowała lekko i długo w usta.
-Dobranoc Freddi.-Wyszeptała.
-Dobranoc Hermiono.-Odpowiedział.-Kocham Cię.-Udało mu się wyszeptać, gdy dziewczyna już spała.
Tyle nieszczęść, a obok niego śpi jego szczęście.
Drodzy czytelnicy!
Dzisiaj mamy kolejną rocznicę! Dwa lata odkąd postanowiłam założyć tego bloga! Pamiętam kiedy pisałam o pierwszej rocznicy... Będę banalna, ale jak ten czas szybko leci... Liczę, że pod tym postem pojawią się liczne komentarze na temat mojej całej pracy. Chciałabym Wam podziękować, bo dzięki Wam to wszystko trwa nadal. Dzięki temu, że widzę Wasze komentarze i widzę, że wchodzicie na mojego bloga. Swoje opowiadanie również publikuję na wattpadzie i jest dla mnie ogromna motywacja wiedzieć, że różni czytelnicy chcą czytać to, co napiszę! Chcę po prostu wszystkim podziękować! Jeśli mogę o Was o coś prosić to będą to komentarze, chcę wiedzieć, co sądzicie, czy podoba się Wam, który fragment najbardziej. To jest dla mnie bardzo ważne, Wam nie zejdzie na tym wiele czasu, a mi może tylko pomóc. Jeszcze raz DZIĘKUJĘ!
Pisarka
Cóż, działo się drastycznie dużo, ale nie mogę powiedzieć, że nie cieszy mnie rozwój sytuacji.
OdpowiedzUsuńPoza tym to wspaniałe, że post jest taki długi!
Cieszę się, że Ci się podoba ;)
UsuńW końcu jakaś iskierka w tym tunelu smutku!
UsuńTo prawda :D
UsuńZakochałam się w ostatnim akapicie❤ baaaardzo mi się podoba twój blog i jest on moim ulubionym. Mam nadzieję że nie zrezygnujesz i będziesz pisać dalej bo Masz wielki talent. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału����
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za tyle miłych słów! Będę się starać ze wszystkich sił, żeby napisać następny rozdział! Na pewno nie zrezygnuję, za dużo włożyłam wysiłku w to wszystko ;D
UsuńJestem z tobą od początku i uważam ze to opowiadanie z rozdziału na rozdział jest coraz lepsze!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę powodzenia i dalszych sukcesów!! 💕
Bardzo się cieszę, że mi kibicujesz już od tak dawna! :D
UsuńTa pisarka to generalnie dobre rzeczy pisze.
OdpowiedzUsuń