"Zwrot akcji."
Kiedy Gryfoni pytali się gdzie teraz są, Rewson musiał wymyślić kłamstwo, że są już u jego rodziców i opowiadać, jak to było w Finlandii.
Gdy Hermiona teleportowała się z Benem do domu Lupina, jej głowę zaprzątał Fred.
Nimfadora przywitała się z nimi. Od razu zauważyła inne zachowanie dziewczyny. Była zamyślona i cały czas uśmiechnięta. Puchon rzucał w jej kierunku pełne rozbawienia spojrzenia.
-Wszystko w porządku? -Spytała Gryfonki, gdy Lupin zabrał Bena, aby pomówić z nim.
-Jasne.-Odparła radośnie.
-Co u Syriusza?
-Nie było go.
-Nie?! Przecież mówiłaś...
-Tak, wiem,ale wszystko potoczyło się zupełnie inaczej.-Uśmiechnęła się, o ile to możliwe, jeszcze szerzej.
-Co chcesz przez to powiedzieć?-Tonks zżerała już ciekawość. Hermiona opowiedziała jej o tym, kogo zostali w domu Blacka, o słowach Bena i wyznaniu prawdy, a potem o Fredzie. Tym niesfornym chłopaku, który siał taki zamęt w jej całym życiu.
Tonks rozpływała się na jej słowa. Rewson ją polubił, może nawet już pokochał, a Fred okazał się nie być taki zły. Choć zostawił Granger, bo był wyśmiewany.
-I jak to teraz między wami będzie?
-Sama chciałbym to wiedzieć.-Westchnęła.
Fred jeszcze chwile leżał na kocu, jednak wiedział, że musi wstawać. Zszedł na dołu i pierwszego spotkał George, który zagwizdał na jego widok. W odpowiedzi zrobił minę wielkiego amanta.
-No i co? Opłacało się wyznać prawdę?
-Zdecydowanie tak. Nawet tylko po to, by czuć ulgę i odrzucić te wielkie wyrzuty sumienia.
-Jak całuje? -George był w wyśmienitym nastroju. To było jakby telepatia bliźniacza. Kiedy jeden był szczęśliwy, ten drugi też zaczynał.
-Tak dobrze, jak poprzednio. -Wybuchnęli śmiechem. -Wiesz George, jesteś najlepszym bratem bliźniakiem na całym świecie.
-Wiem Fred.-Znów śmiech.-Jak to teraz z wami będzie?-Musiał odrzucić żarty na bok i zejść na poważne tematy, bo wiedział, że taryfa ulgowa Freda się wyczerpała. Poza tym sam nie był do końca pewien, czy byłby z kimś w ciągłej niepewności.
-George, a czy to ważne? Pięknie jest, jak jest.-Fred nie mógł nawet samemu sobie odpowiedzieć na to pytanie, więc co mógłby powiedzieć bratu?
-Tylko mi nie mów, że znów będziesz jej się wstydził!-Zagroził mu.
-Nie wiem.-Przyznał szczerze.
George chciał zrobić mu pogadankę, ale przyszła Ginny, a potem reszta Gryfonów, którzy wypytywali się Freda o wszystko, jednak ten oszczędnie udzielał odpowiedzi. Nie mówił, że zeszłej nocy przeżył najwspanialsze pocałunki w całym swoim życiu (trzeba jeszcze dodać tu pierwszy pocałunek z Hermioną, całowanie na łące i delikatnie muśnięcia jej warg) z najpiękniejszą dziewczyną na świecie. Nie chciał wspominać jak wczoraj było dobrze, chciał znów to przeżyć. Już tęsknił za Hermioną. Zdał sobie sprawę, jak wspaniałym uczuciem jest miłość oraz, że cudownie jest kiedy nie musi się kryć z tym, że coś do niej czuje.
Ben cały czas rozmawiał z Lupinem, jak ma sobie ze wszystkim radzić. Czytali książki, analizowali wszelkie sytuacje, Ben ważył eliksir tojadowy i widział już postępy.
Hermiona, mimo że pomogła Tonks przy pracach domowych, to miała dużo wolnego czasu, który poświęciła, nie, nie na naukę, ale na malowanie paznokci, ujarzmienie swoich włosów, wykonanie bezbłędnego makijażu. Sama siebie nie poznawała, ale pomimo, że wybaczyła Fredowi (chyba), to zabolało ją, że się jej wstydził. Chciała, więc wyglądać jak najlepiej.
Fred unikał George, w czym niezwykle pomagała mu Angelina, która nie odstępowała go na krok. Jednak w końcu przyszedł ten moment. Wieczorem, gdy kładli się spać dopadł bliźniaka.
-Fred chyba musimy poważnie porozmawiać.- Na te słowa Weasley wywrócił oczami.-Ej, Fred!-Upomniał go.
-Nie zrzędź.-Rzucił tylko.
-Fred! Ostrzegam Cię!-Groźnie wymierzył w niego palcem.
-Teraz jesteś podobny do naszej mamy. Czaisz George, do naszej mamy! Nie możesz we mnie już więcej celować tym palcem.-Próbował to wszystko obrócić w żart, ale po jeszcze groźniejszej minie brata wywnioskował, że na nic się to zda. Podniósł ręce w geście kapitulacji. Usiadł na łóżku, które zajmował i czekał na reprymendę od George. Próbował udawać, że wszystko go bawi, ta sytuacja śmieszy, ale w rzeczywistości było inaczej. Bardzo się denerwował. Chciał znów całować się z Hermioną, móc ponownie ją przytulić, ale czy chciał z nią być? Tego nie wiedział.
-Posłuchaj mnie uważnie.-George krążył po pokoju.-Nie pozwolę ci po raz drugi zostawić jej, wiedząc, że ją kochasz.
Gdy Hermiona teleportowała się z Benem do domu Lupina, jej głowę zaprzątał Fred.
Nimfadora przywitała się z nimi. Od razu zauważyła inne zachowanie dziewczyny. Była zamyślona i cały czas uśmiechnięta. Puchon rzucał w jej kierunku pełne rozbawienia spojrzenia.
-Wszystko w porządku? -Spytała Gryfonki, gdy Lupin zabrał Bena, aby pomówić z nim.
-Jasne.-Odparła radośnie.
-Co u Syriusza?
-Nie było go.
-Nie?! Przecież mówiłaś...
-Tak, wiem,ale wszystko potoczyło się zupełnie inaczej.-Uśmiechnęła się, o ile to możliwe, jeszcze szerzej.
-Co chcesz przez to powiedzieć?-Tonks zżerała już ciekawość. Hermiona opowiedziała jej o tym, kogo zostali w domu Blacka, o słowach Bena i wyznaniu prawdy, a potem o Fredzie. Tym niesfornym chłopaku, który siał taki zamęt w jej całym życiu.
Tonks rozpływała się na jej słowa. Rewson ją polubił, może nawet już pokochał, a Fred okazał się nie być taki zły. Choć zostawił Granger, bo był wyśmiewany.
-I jak to teraz między wami będzie?
-Sama chciałbym to wiedzieć.-Westchnęła.
Fred jeszcze chwile leżał na kocu, jednak wiedział, że musi wstawać. Zszedł na dołu i pierwszego spotkał George, który zagwizdał na jego widok. W odpowiedzi zrobił minę wielkiego amanta.
-No i co? Opłacało się wyznać prawdę?
-Zdecydowanie tak. Nawet tylko po to, by czuć ulgę i odrzucić te wielkie wyrzuty sumienia.
-Jak całuje? -George był w wyśmienitym nastroju. To było jakby telepatia bliźniacza. Kiedy jeden był szczęśliwy, ten drugi też zaczynał.
-Tak dobrze, jak poprzednio. -Wybuchnęli śmiechem. -Wiesz George, jesteś najlepszym bratem bliźniakiem na całym świecie.
-Wiem Fred.-Znów śmiech.-Jak to teraz z wami będzie?-Musiał odrzucić żarty na bok i zejść na poważne tematy, bo wiedział, że taryfa ulgowa Freda się wyczerpała. Poza tym sam nie był do końca pewien, czy byłby z kimś w ciągłej niepewności.
-George, a czy to ważne? Pięknie jest, jak jest.-Fred nie mógł nawet samemu sobie odpowiedzieć na to pytanie, więc co mógłby powiedzieć bratu?
-Tylko mi nie mów, że znów będziesz jej się wstydził!-Zagroził mu.
-Nie wiem.-Przyznał szczerze.
George chciał zrobić mu pogadankę, ale przyszła Ginny, a potem reszta Gryfonów, którzy wypytywali się Freda o wszystko, jednak ten oszczędnie udzielał odpowiedzi. Nie mówił, że zeszłej nocy przeżył najwspanialsze pocałunki w całym swoim życiu (trzeba jeszcze dodać tu pierwszy pocałunek z Hermioną, całowanie na łące i delikatnie muśnięcia jej warg) z najpiękniejszą dziewczyną na świecie. Nie chciał wspominać jak wczoraj było dobrze, chciał znów to przeżyć. Już tęsknił za Hermioną. Zdał sobie sprawę, jak wspaniałym uczuciem jest miłość oraz, że cudownie jest kiedy nie musi się kryć z tym, że coś do niej czuje.
Ben cały czas rozmawiał z Lupinem, jak ma sobie ze wszystkim radzić. Czytali książki, analizowali wszelkie sytuacje, Ben ważył eliksir tojadowy i widział już postępy.
Hermiona, mimo że pomogła Tonks przy pracach domowych, to miała dużo wolnego czasu, który poświęciła, nie, nie na naukę, ale na malowanie paznokci, ujarzmienie swoich włosów, wykonanie bezbłędnego makijażu. Sama siebie nie poznawała, ale pomimo, że wybaczyła Fredowi (chyba), to zabolało ją, że się jej wstydził. Chciała, więc wyglądać jak najlepiej.
Fred unikał George, w czym niezwykle pomagała mu Angelina, która nie odstępowała go na krok. Jednak w końcu przyszedł ten moment. Wieczorem, gdy kładli się spać dopadł bliźniaka.
-Fred chyba musimy poważnie porozmawiać.- Na te słowa Weasley wywrócił oczami.-Ej, Fred!-Upomniał go.
-Nie zrzędź.-Rzucił tylko.
-Fred! Ostrzegam Cię!-Groźnie wymierzył w niego palcem.
-Teraz jesteś podobny do naszej mamy. Czaisz George, do naszej mamy! Nie możesz we mnie już więcej celować tym palcem.-Próbował to wszystko obrócić w żart, ale po jeszcze groźniejszej minie brata wywnioskował, że na nic się to zda. Podniósł ręce w geście kapitulacji. Usiadł na łóżku, które zajmował i czekał na reprymendę od George. Próbował udawać, że wszystko go bawi, ta sytuacja śmieszy, ale w rzeczywistości było inaczej. Bardzo się denerwował. Chciał znów całować się z Hermioną, móc ponownie ją przytulić, ale czy chciał z nią być? Tego nie wiedział.
-Posłuchaj mnie uważnie.-George krążył po pokoju.-Nie pozwolę ci po raz drugi zostawić jej, wiedząc, że ją kochasz.
-Ale ja...-Chciał zaprotestować.
-Nie ma żadnego ale! Kochasz ją i ja to wiem! Widzę jak na nią patrzysz! A ty po prostu nie możesz jej znów tak skrzywdzić, rozumiesz? A chyba muszę przypomnieć ci o naszych planach. Nie powiedziałem o niczym Angelinie, tak, jak obiecałem, ale ona kończy szkołę, a Hermiona najprawdopodobniej wróci jeszcze do Hogwartu lub wyruszy na jakąś szaloną wyprawę z Harrym i naszym braciszkiem. Musisz to wszystko wziąć pod uwagę. Nie wiem czy jest sens, żeby odbudować to, co między wami było. Nie lepiej zostawić to?-Trochę go podpuszczał. Chciał, żeby się postawił i zawalczył o Hermionę.
-Zostawić?! To nie ma sensu?! Czy to siebie słyszysz?!-Zaczął wydzierać się i wstał. W jego głowie pojawiła się wizja opuszczenia Hermiony. Tym razem zupełnie inna od poprzedniej. Teraz mieliby udawać, że nic się nie stało. Znów stać się zwykłymi znajomymi, którzy tolerują swoje towarzystwo. Nie myśleliby o sobie. Nie tęskniliby ze sobą. Ostatnio nie rozmawiali ze sobą za dużo, ale chociaż rzucali sobie ukradkowe spojrzenia. W jego wizji ledwo na siebie patrzyli. To było zbyt bolące. Zbyt bolące były myśli o przyszłości bez Hermiony.
-Ja nie mogę żyć bez niej!-Krzyknął i dopiero po chwili zrozumiał sens swoich słów. No, nie brzmiało to zbyt dobrze. George uśmiechnął się do niego, a Fred stał oniemiały.
-Nie mogę bez niej żyć.-Wyszeptał.
-Więc co zrobisz? Będziesz z nią, pomimo tego, że będą się z niej wyśmiewali?
-Tak.-Zapewnił i tym razem był tego pewien tak, jak tego, że nazywa się Weasley. Wszystko znaki na niebie i ziemi wskazywały na to i nie mogło już nic się zmienić. Zdał sobie sprawę, że jego zachowanie było niezwykle dziecinne i opinia innych jest dla niego niczym, a wszystkim jest Hermiona.
-Tak.-Zapewnił i tym razem był tego pewien tak, jak tego, że nazywa się Weasley. Wszystko znaki na niebie i ziemi wskazywały na to i nie mogło już nic się zmienić. Zdał sobie sprawę, że jego zachowanie było niezwykle dziecinne i opinia innych jest dla niego niczym, a wszystkim jest Hermiona.
W niedzielę rano wrócili do Nory i po prostu się nudzili.
Hermiona poprawiała swój wygląd i rozmyślała o Fredzie. Jutro Hogwart Express zawiezie ich z powrotem do szkoły, a co jest między nimi? Co teraz ich łączy, a co dzieli? Ben był pochłonięty rozmowami z Remusem. Nimfadora stała im za plecami i próbowała wciągnąć w dyskusję Rewsona, więc Gryfonka postanowiła to wykorzystać. Sytuacja z Fredem nie była klarowna, a ona musiała wiedzieć, co jest między nimi. Po prostu musiała. Ukradkiem teleportowała się niedaleko Nory. Nie chciała pokazywać się wszystkim. Harry i Ron zasypaliby ją pytaniami, a dziewczyny kazałaby opowiedzieć wszystko. Nie wspominając już o pani Molly i panu Arturze. Stanęła pod oknem z pokoju bliźniaków. Podniosła mały kamień i rzuciła go w okno, ale tak, by nie wybił szyby. Żadnego odzewu. Rzuciła drugi raz. Ruda głowa wyjrzała przez okno. To był George. Potrafiła ich rozróżnić nawet z kilometra.
-Cześć, jest Fred?-Prawie szeptała, a on ledwo ją słyszał, ale doskonale wiedział po co przyszła. Przytaknął i odwrócił głowę w stronę pokoju.
-Freddi, chodź no tu.-Powiedział nad wyraz przesłodzonym głosem.
-George, nie błaznuj!-Miał dość jego zachowania. Cały czas wysyłał mu aluzje związane z Hermioną i wysyłał mu znaczące spojrzenia, co było na dłuższą metę irytujące.
-Freddi, podejdź do okna!-Nie przestawał, a bliźniak chcąc mieć spokój wstał z łóżka i ustał obok George.
-Zado...-Nie zdążył zapytać, bo zauważył Hermioną. Kolana się pod nim ugięły. Biegiem wypadł z pokoju i znalazł się na dole. Wyleciał, jak z procy na podwórze i już stał przy Granger. Przytulił ją z całej siły i zdał sobie sprawę, że jego zachowanie jest co najmniej dziwne. Tęsknił za nią i chciał znów poczuć jej małe i kruche ciało, ale co jeśli ona tego nie chciała? Jeśli przyszła mu tylko powiedzieć, że to był błąd? Spojrzał w jej oczy. Były tam dwie małe iskierki, które tak dobrze znał, a na jej twarz były rumieńce wywołane tym wyrażeniem uczuć. Złapał ją za rękę i poprowadził do drzwi. Tam, najciszej, jak umieli przedostali się do pokoju Gryfona. Byli zapatrzeni w siebie, dlatego nie raz, nie dwa prawie by się wywrócili na co reagowali bezgłośnym śmiechem, na szczęście nikt ich nie przyłapał. George już czekał na nich oparty o futrynę z wielkim uśmiechem. Spojrzał na ich splecione ręce i zagwizdał. Dla Freda to było już za dużo. Jego bliźniak zirytował go aż do granic możliwości. Dlaczego? Bo właśnie był jego bliźniakiem i wiedział, jak do tego doprowadzić.
-Spadaj stąd!-Rozkazał mu, na co George tylko się zaśmiał.
-Witajcie gołąbeczki.
-Hej.-Odpowiedziała nieśmiało Granger i puściła rękę Freda. Nie mógł już wytrzymać.
-No już!
-Dobra, dobra. Spokojnie Fred.-Podniósł ręce w górę i wyszedł. Fred od razu zamknął za nim drzwi. Odwrócił się w stronę Hermiony i przywarł do niej ustami. Ujął jej twarz i zalał swoimi gorącymi pocałunkami, a ona kompletnie nie wiedziała co ma robić i po co przyszła.
Starała oddawać jego pocałunki, ale nie nadążała za nimi. Złapała jego ręce i odsunęła się. Musi z nim porozmawiać. Musi.
-Hermiono...-Nie mógł złapać oddechu. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, co zrobił. Może ona wcale nie miała na to ochoty?
Usiadała na jego łóżku, opierając się o ścianę. W oczach Gryfona widziała przerażenie, że może zrobił coś nie tak, albo ona nie chce mieć nic wspólnego. Poklepała więc miejsce obok siebie zachęcając go, by usiadł. Powoli skierował się tam. Usiadł na brzegu i spuścił głowę w dół. Nie chciał na nią teraz patrzeć, nie teraz, gdy powie mu coś okropnego.
-Hermiono, ja...przepraszam.- Może aż tak bardzo się nie wścieknie, gdy przeprosi?-Poniosło mnie. Ja po prostu myślałem....Myślałem, że...
-Fred...-Przerwała mu, szepcząc.
-Nie dogadaliśmy się. To znaczy...
-Fred.-Powiedziała głośniej. Ucichł.-Chcę z tobą pogadać.
-Pogadać. Tak. Jasne. Pogadajmy.-Był zdenerwowany. Tak szybko, jak ją odzyskał, miał ją stracić.
-Co jest między nami? Co znaczyły te pocałunki i ta noc?-Była wpatrzona w niego, a dokładniej w tył głowy. Doskonale wiedziała, że gdyby był do niej odwrócony nie umiałaby wydusić z siebie ani jednego słowa.
Nie miał pojęcia, co teraz ma jej odpowiedzieć. Dla niego to znaczyło wszystko, ale jeśli dla niej nic, to załamałby się. Co chce ona usłyszeć? A może lepiej jeśli powie to, co ma w sercu? Co nosi w sobie już od dłuższego czasu?
-Nie mam pojęcia, co jest między nami.-Hermiony serce zaczęło galopować. Jeśli powie, że to była zwykła zabawa rozpadnie się przed nim. Nie będzie umiała powstrzymać łez.-Ale chciałabym, żeby coś było...Hermiono, te pocałunki i ta noc były niesamowite. Ciągle czuję twój oddech na mojej skórze. Czuję wszystkie miejsca, które zostały dotknięte przez twoje wargi. Jednocześnie jest mi mało. Zbyt mało ciebie.-Położyła mu swoją rękę na ramieniu. Przyjemny dreszcz przeszedł przez jego ciało. Przysunęła się bliżej niego i ujęła jego twarz. Z oczu leciały jej łzy, ale nie dlatego, że zawiodła się na nim, tylko dlatego, że go kochała, a on za nią tęsknił.
Kciukiem wytarł jej łzy. Spojrzała na jego usta. Nie zareagował. Przybliżyła się tak, że stykali się wargami. Nie chciał nic robić, chciał zobaczyć co ona zrobi. Powoli i namiętnie pocałowała go. Bardzo spokojnie, czekając na jego kroki. Zaangażował się w ten pocałunek. Jego ręce powędrowały na jej plecy. Przywarł do niej, tak, by nie było między nimi żadnej przerwy. Czuł jej ciało i obudziło się w nim pożądanie, jakiego jeszcze nie czuł. Była taka piękna, taka mała, taka drobna. Została stworzona do kochania. Słyszał ciche westchnięcia pomiędzy pocałunkami, przez co zrobił się pewniejszy siebie. Spinał się przy niej, bo nie była jak jego eks. Ona była chodzącym ideałem i nie chciał nic zepsuć. Miał już pchnąć na łóżku, gdy...
-George! Fred! Macie tu swoje pranie!-Pani Molly wpadła do pokoju bliźniaków. Hermiona oblała się szkarłatnym rumieńcem i spuściła głowę w dół. Szepnęła tylko "dzień dobry", którego i tak nikt nie usłyszał. Fred zaczął w myślach wyzywać sam siebie, że nie zamknął drzwi.
-Och!-Pani Weasley nie kryła swojego zaskoczenia.-Witaj Hermiono. Co cię do nas sprowadza?-"FRED!" Pomyślała, ale nie była w stanie wydusić z siebie żadnego słowa.
-Mamo, możesz nas zostawić?-Czuł się zakłopotany i dobrze wiedział, że Hermiona czuje to samo.
-Och, tak, oczywiście.-Na twarzy pani domu malowało się zaskoczenie. Wtedy, ni stąd, ni zowąd, pojawił się George.
-Mamo.-Złapał ją za łokcie.-Chodźmy. Chyba tata cię wołał.-Odciągnął ją od pokoju, a gdy byli już przy schodach, odwrócił się i popukał w czoło. Zrozumieli.
Fred natychmiast zamknął drzwi i rzucił zaklęcie, by nikt już nie wszedł. Hermiona podeszła do niego i zaczęła się śmiać, co z resztą i on zrobił. Jednak w jego głowie była myśl, że będzie to musiał wytłumaczyć.
Gryfonka zarzuciła mu ręce i kark i zaczęła go całować. Najpierw bawiła się jego włosami, a potem wbiła swoje paznokcie w plecy. Na razie nie przejmował się bólem jej długich paznokci, dopóki ona była nic się nie liczyło. Całowali się dopóki nie mieli czym oddychać. Wtedy Weasley chwycił dziewczynę za rękę i usiedli na jego łóżku wtulając się w siebie. Fred chciał poruszyć jeszcze jedną bardzo ważną kwestię.
-Hermiono, to, co zrobiłaś dla mnie i dla mojej rodziny jest niesamowite.-Zaczął.
-Ciii. Nie ma o czym mówić.-Nie bardzo podobał jej się ten temat.
-Nie ma? Właśnie, że jest. Uratowałaś mnie, George, Ginny, Rona i innych członków mojej rodziny. Wtedy, gdy byliśmy w Londynie na meczu...
-Przed meczem byłam u Umbridge. Nie przewidziało ci się.
-Gdybym ją teraz dopadł...-Ręce zacisnęły mu się w pięści.
-Fred.-Wyszeptała czule i zaczęła kciukiem masować jego kostki tak, że poczuł się odprężony.
-Ja muszę to powiedzieć, bo ty wcale nie musiałaś tego robić. Mogłaś dać sobie z tym wszystkim spokoju, a jeszcze myślałaś, że ja byłam z tobą dla żartu. Mimo to poświęciłaś się, bo chciałaś mnie ratować. Jesteś wspaniała. Jesteś najwspanialsza.-Jej serce rozpłynęło się na te słowa.
-Nie ma o czym mówić Fred. Każdy na moim miejscu postąpiłby podobnie.-Nieśmiało uśmiechnęła się do niego. W odpowiedzi przecząco pokręcił głową.
-Nieprawda. Tylko ty.-Dotknął jej polika i z czułością gładził go. Patrzyli sobie w oczy i zatapiali się w nich. Była jak dawniej. No właśnie, było?
Złapała go za nadgarstek i splotła ich palce. Patrzyła na nich złączone ręce. Nie miała odwagi spojrzeć mu w twarz.
-Fred, powiedz mi, jak to teraz będzie? Właśnie po tutaj jestem. Nie tylko się za tobą stęskniłam i nie tylko chciałam cię zobaczyć. Chcę wiedzieć, co jest między nami. Czy mam się w to angażować? Czy jest jakikolwiek sens, żebyśmy do siebie wrócili? Czy jest choć jeden powód, dla którego mielibyśmy do siebie wrócić?-Nie rozmawiali jeszcze o tym i nie miała pojęcia, co o tym sądzić. Kojarzyły się jej tylko pocałunki pełne ciepła, jego bliskości, poczucia bezpieczeństwa i pożądania. Ale czy to znaczyło, że są parą, albo, że chociaż topór wojenny został zakopany?
Długo milczał analizując wszystko. Każda cząsteczka jego ciała krzyczała, że ją kocha, ale... Jednak jakieś ale. Co powiedzą inni? Jak on się z tego wszystkiego wytłumaczy? Z resztą to nieważne! Ona jest najważniejsza!
-Myślę, że powinienem Ci wszystko poważnie wytłumaczyć.-Zaczęła panikować. Spodziewała się najgorszego.-Najlepszym przykładem będzie przyjęcie u profesora Slocghorna.-Zmarszczyła brwi. Zawsze śmiesznie to robiła, gdy czegoś nie rozumiała.-Pamiętasz jak wtedy byłaś ubrana? Bo ja pamiętam to za każdym razem, gdy zasypiam. Byłaś wtedy taka piękna, zniewalająca i maksymalnie seksowna. Tak bardzo chciałem wtedy choćby cię musnąć.-Przerwał na chwilę.- Hermionio nie była dnia, ani godziny, żebym o tobie nie myślał. Zawsze pozostałaś...-Złapał jej drugą dłoń i przyciągnął do swojego serca.-tutaj. Chcę, żeby między nami nie było niczego, co mogłoby nam przeszkadzać. Chcę być tylko ja i tylko ty. To mi wystarcza.
-Nie możemy być parą.-Przybliżała swoją twarz do jego.
-Dlaczego?-Wzdrygnął się.
-Bo ja nie chcę być twoją dziewczyną.-NIE! TO NIE MOŻE BYĆ PRAWDA! CZUŁ, JAK SERCE MU PĘKA.-Myślisz, że chciałabym być z kimś, kto tak mnie traktuje?
-Nie, oczywiście, że nie.-Wyszeptał.
-No właśnie. A mimo to, kiedy na ciebie patrzę moje serce przyspiesza, mój rozum przestaje pracować. Powiedz mi, dlaczego tak na mnie działasz? Dlaczego uzależniłeś mnie od siebie?-Wpatrywała się w jego oczy i nie mogła uwierzyć, że są takie piękne. Swoją jedną rękę nadal trzymała na jego klatce piersiowej i mimo, że miał koszulkę nie mogła uwierzyć, że można mieć tak idealne mięśnie i delikatną skórę. Dlaczego nawet teraz uważała, że jest seksowny?
-Uzależniłem?-Powoli jego zmysły wracały i rozpoznał jej grę, w którą zazwyczaj sama grała. Teraz postanowił przesunąć swój pionek.-A czego się spodziewałaś, kiedy się we mnie zakochiwałaś? Albo gdy mnie całowałaś? O mnie nie da się zapomnieć.
-Masz rację.-Przyznała.
-A mimo to nie chcesz być moją dziewczyną...-Westchnął.
-Niczego w życiu tak bardzo nie pragnęłam, a jednocześnie nie chciałam...-Oparła swoje czoło o jego.
-Powiedz tylko słowa. Zrobię wszystko.
-Zdobądź mnie.-Szepnęła po chwili.-Spraw, że poszłabym za tobą w ogniem. Rozkochaj mnie w sobie. Udowodnij, że mnie pragniesz.
-To proste.-Wyszeptał i czując, jak emocje wypełniają go, pocałował ją. Z wielkim pożądaniem, ale wolniej, tak, by mogła oddawać jego pocałunki. Nie chciała otworzyć warg, ale poradził sobie i z tym. Pchnął ją na łóżku i zaczął całować po szyi. Hermionie nigdy wcześniej się to nie zdarzyło i żałowała tego. Nie sądziła, że to takie przyjemne. Jęknęła cicho, co jeszcze bardziej nakręciło Weasleya. Położył swoje ręce na jej biodrach. No tego było już za wiele! Nie może zrobić tego tak od razu! Odsunęła się. Spojrzał na nią niewinnie. Dobrze wiedział, że doprowadził ją do szaleństwa.
By nie musieć zmagać się z przeszywającym spojrzeniem Freda skierowała swój wzrok na okno, a tam było już ciemno! Zegar pokazywał dwudziestą, a przecież przyszła tu po południu. Czy pocałunki naprawdę tak długo trwały? Zerwała się na równe nogi.
-Muszę już iść.
-Zaczekaj jeszcze chwilę.-Również wstał i złapał ją za rękę. Przyszedł ich taki dreszcz, że zdziwili się, że nie widać iskier. Ich dotyki było naelektryzowane. Hermiona zastanawiała się, czy teraz na każde muśnięcie będzie tak reagować, czy to tylko Fred ma odpowiednie cząsteczki reagujące z jej ciałem?
-Nie mogę. Już późno, a jutro wracamy do Hogwartu.-Uśmiechnął się na te słowa. Nie, nie chciał wracać do szkoły. Chciał znów widzieć Hermione codziennie i znów rozkochać w sobie tak, by jadła mu z ręki.
-W takim razie do zobaczenia w pociągu.-Tak łatwo odpuszcza? Myślała, że będzie chciał zatrzymać ją siłą. Jednak ona musiała go pocałować. Zdawał sobie z tego sprawę, dlatego postanowił zostawić to jej. Hermiona, w ten szczególny sobie sposób musnęła jego wargi, po czym wyszła z jego pokoju i niezauważona schowała się na Norą. Oparła się o ścianę i próbowała uspokoić oddech. Jak to się robiło? A tak...Wdech, wydech. Wdech, wydech. Przeczesała ręką włosy i oparła się o kolana. Już nic nie potrafiła. Umiała tylko Freda. Znała go na pamięć.
Teleportowała się.
Ben, Lupin i Nimfadora podnieśli się z krzeseł na jej widok. Spanikowała. Czyżby, aż tak było widać po niej, co przed chwilą robiła? Może zostawił ślad na jej szyi. Położyła rękę w tym miejscu. Jej skóra była jeszcze ciepła. Już za nim tęskniła.
-Gdzieś ty się podziewała?!-Wrzasnął Rewson. Chyba jeszcze nigdy nie widziała go w takim stanie.
-Byłam w Norze.-Odpowiedziała spokojnie.
-W Norze?!-Rzucił łyżeczką o stół.-I mówisz to sobie tak spokojnie?!-Tonks próbowała go uspokoić. Hermiona tylko kiwnęła głową. Remus stał za założonymi rękoma.-My tutaj zachodzimy w głowę gdzie ty się podziewasz, czy nic ci się nie stało, a ty byłaś w Norze?!
-Tak...Byłam u Freda.-Spuściła głowę. Oczy Dory zaczęły się świecić, Puchon roześmiał się. Jak teraz mógłby być na nią zły? Jedynie Remus nic z tego nie rozumiał.
-U Freda? Dlaczego? Po co?-Nimfadora i Ben wymienili znaczące spojrzenia.-Czy ja czegoś nie wiem?
-Oj tak.-Powiedziała przeciągle Tonks.
-Ej, chwileczkę. Co się tutaj dzieje?
-Później ci wszystko opowiem. Chodźmy spać. Musicie jutro wcześnie wstać.
-Zgadzam się z Tonks.-Poprała ją Granger. Nie miała najmniejszej ochoty z nikim o tym rozmawiać. Chciała jeszcze raz otworzyć wszystko w głowie, by znów poczuć dotyk Freda. Jego oddech i przyspieszone bicie serca.
Dora zaciągnęła Lupina do sypialni, a Ben nie mógł nic wyciągnąć od Hermiony, która była czerwona, jak buraczek. Odpuścił. Jeśli będzie chciała, to mu powie.
Fred nie mógł uniknąć kolacji, choć mówił, że nie jest głodny, co było prawdą, nasycił się Hermioną, to i tak musiał zejść na dół. Wszyscy oczywiście już wiedzieli, że Granger zaszczyciła dziś swoją obecnością bliźniaka. Od razu, gdy usiadł do stołu, w jego stronę został wystrzelony pocisk pełen pytań, który zagłuszyła, o dziwo, pani Molly.
-Jeść!-Krzyknęła. Wszyscy posłusznie zabrali się do spałaszowania kolacji przygotowanej przez panią Weasley. Minie trochę czasu za nim znów będą mogli jej skosztować.
Po skończonym posiłku Fred odłożył swój talerz do zlewu i chciał, jak najszybciej się ulotnić. Jego mama nie pozwoliła mu na to.
-Freddi, chodź no tu.-Powiedział nad wyraz przesłodzonym głosem.
-George, nie błaznuj!-Miał dość jego zachowania. Cały czas wysyłał mu aluzje związane z Hermioną i wysyłał mu znaczące spojrzenia, co było na dłuższą metę irytujące.
-Freddi, podejdź do okna!-Nie przestawał, a bliźniak chcąc mieć spokój wstał z łóżka i ustał obok George.
-Zado...-Nie zdążył zapytać, bo zauważył Hermioną. Kolana się pod nim ugięły. Biegiem wypadł z pokoju i znalazł się na dole. Wyleciał, jak z procy na podwórze i już stał przy Granger. Przytulił ją z całej siły i zdał sobie sprawę, że jego zachowanie jest co najmniej dziwne. Tęsknił za nią i chciał znów poczuć jej małe i kruche ciało, ale co jeśli ona tego nie chciała? Jeśli przyszła mu tylko powiedzieć, że to był błąd? Spojrzał w jej oczy. Były tam dwie małe iskierki, które tak dobrze znał, a na jej twarz były rumieńce wywołane tym wyrażeniem uczuć. Złapał ją za rękę i poprowadził do drzwi. Tam, najciszej, jak umieli przedostali się do pokoju Gryfona. Byli zapatrzeni w siebie, dlatego nie raz, nie dwa prawie by się wywrócili na co reagowali bezgłośnym śmiechem, na szczęście nikt ich nie przyłapał. George już czekał na nich oparty o futrynę z wielkim uśmiechem. Spojrzał na ich splecione ręce i zagwizdał. Dla Freda to było już za dużo. Jego bliźniak zirytował go aż do granic możliwości. Dlaczego? Bo właśnie był jego bliźniakiem i wiedział, jak do tego doprowadzić.
-Spadaj stąd!-Rozkazał mu, na co George tylko się zaśmiał.
-Witajcie gołąbeczki.
-Hej.-Odpowiedziała nieśmiało Granger i puściła rękę Freda. Nie mógł już wytrzymać.
-No już!
-Dobra, dobra. Spokojnie Fred.-Podniósł ręce w górę i wyszedł. Fred od razu zamknął za nim drzwi. Odwrócił się w stronę Hermiony i przywarł do niej ustami. Ujął jej twarz i zalał swoimi gorącymi pocałunkami, a ona kompletnie nie wiedziała co ma robić i po co przyszła.
Starała oddawać jego pocałunki, ale nie nadążała za nimi. Złapała jego ręce i odsunęła się. Musi z nim porozmawiać. Musi.
-Hermiono...-Nie mógł złapać oddechu. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, co zrobił. Może ona wcale nie miała na to ochoty?
Usiadała na jego łóżku, opierając się o ścianę. W oczach Gryfona widziała przerażenie, że może zrobił coś nie tak, albo ona nie chce mieć nic wspólnego. Poklepała więc miejsce obok siebie zachęcając go, by usiadł. Powoli skierował się tam. Usiadł na brzegu i spuścił głowę w dół. Nie chciał na nią teraz patrzeć, nie teraz, gdy powie mu coś okropnego.
-Hermiono, ja...przepraszam.- Może aż tak bardzo się nie wścieknie, gdy przeprosi?-Poniosło mnie. Ja po prostu myślałem....Myślałem, że...
-Fred...-Przerwała mu, szepcząc.
-Nie dogadaliśmy się. To znaczy...
-Fred.-Powiedziała głośniej. Ucichł.-Chcę z tobą pogadać.
-Pogadać. Tak. Jasne. Pogadajmy.-Był zdenerwowany. Tak szybko, jak ją odzyskał, miał ją stracić.
-Co jest między nami? Co znaczyły te pocałunki i ta noc?-Była wpatrzona w niego, a dokładniej w tył głowy. Doskonale wiedziała, że gdyby był do niej odwrócony nie umiałaby wydusić z siebie ani jednego słowa.
Nie miał pojęcia, co teraz ma jej odpowiedzieć. Dla niego to znaczyło wszystko, ale jeśli dla niej nic, to załamałby się. Co chce ona usłyszeć? A może lepiej jeśli powie to, co ma w sercu? Co nosi w sobie już od dłuższego czasu?
-Nie mam pojęcia, co jest między nami.-Hermiony serce zaczęło galopować. Jeśli powie, że to była zwykła zabawa rozpadnie się przed nim. Nie będzie umiała powstrzymać łez.-Ale chciałabym, żeby coś było...Hermiono, te pocałunki i ta noc były niesamowite. Ciągle czuję twój oddech na mojej skórze. Czuję wszystkie miejsca, które zostały dotknięte przez twoje wargi. Jednocześnie jest mi mało. Zbyt mało ciebie.-Położyła mu swoją rękę na ramieniu. Przyjemny dreszcz przeszedł przez jego ciało. Przysunęła się bliżej niego i ujęła jego twarz. Z oczu leciały jej łzy, ale nie dlatego, że zawiodła się na nim, tylko dlatego, że go kochała, a on za nią tęsknił.
Kciukiem wytarł jej łzy. Spojrzała na jego usta. Nie zareagował. Przybliżyła się tak, że stykali się wargami. Nie chciał nic robić, chciał zobaczyć co ona zrobi. Powoli i namiętnie pocałowała go. Bardzo spokojnie, czekając na jego kroki. Zaangażował się w ten pocałunek. Jego ręce powędrowały na jej plecy. Przywarł do niej, tak, by nie było między nimi żadnej przerwy. Czuł jej ciało i obudziło się w nim pożądanie, jakiego jeszcze nie czuł. Była taka piękna, taka mała, taka drobna. Została stworzona do kochania. Słyszał ciche westchnięcia pomiędzy pocałunkami, przez co zrobił się pewniejszy siebie. Spinał się przy niej, bo nie była jak jego eks. Ona była chodzącym ideałem i nie chciał nic zepsuć. Miał już pchnąć na łóżku, gdy...
-George! Fred! Macie tu swoje pranie!-Pani Molly wpadła do pokoju bliźniaków. Hermiona oblała się szkarłatnym rumieńcem i spuściła głowę w dół. Szepnęła tylko "dzień dobry", którego i tak nikt nie usłyszał. Fred zaczął w myślach wyzywać sam siebie, że nie zamknął drzwi.
-Och!-Pani Weasley nie kryła swojego zaskoczenia.-Witaj Hermiono. Co cię do nas sprowadza?-"FRED!" Pomyślała, ale nie była w stanie wydusić z siebie żadnego słowa.
-Mamo, możesz nas zostawić?-Czuł się zakłopotany i dobrze wiedział, że Hermiona czuje to samo.
-Och, tak, oczywiście.-Na twarzy pani domu malowało się zaskoczenie. Wtedy, ni stąd, ni zowąd, pojawił się George.
-Mamo.-Złapał ją za łokcie.-Chodźmy. Chyba tata cię wołał.-Odciągnął ją od pokoju, a gdy byli już przy schodach, odwrócił się i popukał w czoło. Zrozumieli.
Fred natychmiast zamknął drzwi i rzucił zaklęcie, by nikt już nie wszedł. Hermiona podeszła do niego i zaczęła się śmiać, co z resztą i on zrobił. Jednak w jego głowie była myśl, że będzie to musiał wytłumaczyć.
Gryfonka zarzuciła mu ręce i kark i zaczęła go całować. Najpierw bawiła się jego włosami, a potem wbiła swoje paznokcie w plecy. Na razie nie przejmował się bólem jej długich paznokci, dopóki ona była nic się nie liczyło. Całowali się dopóki nie mieli czym oddychać. Wtedy Weasley chwycił dziewczynę za rękę i usiedli na jego łóżku wtulając się w siebie. Fred chciał poruszyć jeszcze jedną bardzo ważną kwestię.
-Hermiono, to, co zrobiłaś dla mnie i dla mojej rodziny jest niesamowite.-Zaczął.
-Ciii. Nie ma o czym mówić.-Nie bardzo podobał jej się ten temat.
-Nie ma? Właśnie, że jest. Uratowałaś mnie, George, Ginny, Rona i innych członków mojej rodziny. Wtedy, gdy byliśmy w Londynie na meczu...
-Przed meczem byłam u Umbridge. Nie przewidziało ci się.
-Gdybym ją teraz dopadł...-Ręce zacisnęły mu się w pięści.
-Fred.-Wyszeptała czule i zaczęła kciukiem masować jego kostki tak, że poczuł się odprężony.
-Ja muszę to powiedzieć, bo ty wcale nie musiałaś tego robić. Mogłaś dać sobie z tym wszystkim spokoju, a jeszcze myślałaś, że ja byłam z tobą dla żartu. Mimo to poświęciłaś się, bo chciałaś mnie ratować. Jesteś wspaniała. Jesteś najwspanialsza.-Jej serce rozpłynęło się na te słowa.
-Nie ma o czym mówić Fred. Każdy na moim miejscu postąpiłby podobnie.-Nieśmiało uśmiechnęła się do niego. W odpowiedzi przecząco pokręcił głową.
-Nieprawda. Tylko ty.-Dotknął jej polika i z czułością gładził go. Patrzyli sobie w oczy i zatapiali się w nich. Była jak dawniej. No właśnie, było?
Złapała go za nadgarstek i splotła ich palce. Patrzyła na nich złączone ręce. Nie miała odwagi spojrzeć mu w twarz.
-Fred, powiedz mi, jak to teraz będzie? Właśnie po tutaj jestem. Nie tylko się za tobą stęskniłam i nie tylko chciałam cię zobaczyć. Chcę wiedzieć, co jest między nami. Czy mam się w to angażować? Czy jest jakikolwiek sens, żebyśmy do siebie wrócili? Czy jest choć jeden powód, dla którego mielibyśmy do siebie wrócić?-Nie rozmawiali jeszcze o tym i nie miała pojęcia, co o tym sądzić. Kojarzyły się jej tylko pocałunki pełne ciepła, jego bliskości, poczucia bezpieczeństwa i pożądania. Ale czy to znaczyło, że są parą, albo, że chociaż topór wojenny został zakopany?
Długo milczał analizując wszystko. Każda cząsteczka jego ciała krzyczała, że ją kocha, ale... Jednak jakieś ale. Co powiedzą inni? Jak on się z tego wszystkiego wytłumaczy? Z resztą to nieważne! Ona jest najważniejsza!
-Myślę, że powinienem Ci wszystko poważnie wytłumaczyć.-Zaczęła panikować. Spodziewała się najgorszego.-Najlepszym przykładem będzie przyjęcie u profesora Slocghorna.-Zmarszczyła brwi. Zawsze śmiesznie to robiła, gdy czegoś nie rozumiała.-Pamiętasz jak wtedy byłaś ubrana? Bo ja pamiętam to za każdym razem, gdy zasypiam. Byłaś wtedy taka piękna, zniewalająca i maksymalnie seksowna. Tak bardzo chciałem wtedy choćby cię musnąć.-Przerwał na chwilę.- Hermionio nie była dnia, ani godziny, żebym o tobie nie myślał. Zawsze pozostałaś...-Złapał jej drugą dłoń i przyciągnął do swojego serca.-tutaj. Chcę, żeby między nami nie było niczego, co mogłoby nam przeszkadzać. Chcę być tylko ja i tylko ty. To mi wystarcza.
-Nie możemy być parą.-Przybliżała swoją twarz do jego.
-Dlaczego?-Wzdrygnął się.
-Bo ja nie chcę być twoją dziewczyną.-NIE! TO NIE MOŻE BYĆ PRAWDA! CZUŁ, JAK SERCE MU PĘKA.-Myślisz, że chciałabym być z kimś, kto tak mnie traktuje?
-Nie, oczywiście, że nie.-Wyszeptał.
-No właśnie. A mimo to, kiedy na ciebie patrzę moje serce przyspiesza, mój rozum przestaje pracować. Powiedz mi, dlaczego tak na mnie działasz? Dlaczego uzależniłeś mnie od siebie?-Wpatrywała się w jego oczy i nie mogła uwierzyć, że są takie piękne. Swoją jedną rękę nadal trzymała na jego klatce piersiowej i mimo, że miał koszulkę nie mogła uwierzyć, że można mieć tak idealne mięśnie i delikatną skórę. Dlaczego nawet teraz uważała, że jest seksowny?
-Uzależniłem?-Powoli jego zmysły wracały i rozpoznał jej grę, w którą zazwyczaj sama grała. Teraz postanowił przesunąć swój pionek.-A czego się spodziewałaś, kiedy się we mnie zakochiwałaś? Albo gdy mnie całowałaś? O mnie nie da się zapomnieć.
-Masz rację.-Przyznała.
-A mimo to nie chcesz być moją dziewczyną...-Westchnął.
-Niczego w życiu tak bardzo nie pragnęłam, a jednocześnie nie chciałam...-Oparła swoje czoło o jego.
-Powiedz tylko słowa. Zrobię wszystko.
-Zdobądź mnie.-Szepnęła po chwili.-Spraw, że poszłabym za tobą w ogniem. Rozkochaj mnie w sobie. Udowodnij, że mnie pragniesz.
-To proste.-Wyszeptał i czując, jak emocje wypełniają go, pocałował ją. Z wielkim pożądaniem, ale wolniej, tak, by mogła oddawać jego pocałunki. Nie chciała otworzyć warg, ale poradził sobie i z tym. Pchnął ją na łóżku i zaczął całować po szyi. Hermionie nigdy wcześniej się to nie zdarzyło i żałowała tego. Nie sądziła, że to takie przyjemne. Jęknęła cicho, co jeszcze bardziej nakręciło Weasleya. Położył swoje ręce na jej biodrach. No tego było już za wiele! Nie może zrobić tego tak od razu! Odsunęła się. Spojrzał na nią niewinnie. Dobrze wiedział, że doprowadził ją do szaleństwa.
By nie musieć zmagać się z przeszywającym spojrzeniem Freda skierowała swój wzrok na okno, a tam było już ciemno! Zegar pokazywał dwudziestą, a przecież przyszła tu po południu. Czy pocałunki naprawdę tak długo trwały? Zerwała się na równe nogi.
-Muszę już iść.
-Zaczekaj jeszcze chwilę.-Również wstał i złapał ją za rękę. Przyszedł ich taki dreszcz, że zdziwili się, że nie widać iskier. Ich dotyki było naelektryzowane. Hermiona zastanawiała się, czy teraz na każde muśnięcie będzie tak reagować, czy to tylko Fred ma odpowiednie cząsteczki reagujące z jej ciałem?
-Nie mogę. Już późno, a jutro wracamy do Hogwartu.-Uśmiechnął się na te słowa. Nie, nie chciał wracać do szkoły. Chciał znów widzieć Hermione codziennie i znów rozkochać w sobie tak, by jadła mu z ręki.
-W takim razie do zobaczenia w pociągu.-Tak łatwo odpuszcza? Myślała, że będzie chciał zatrzymać ją siłą. Jednak ona musiała go pocałować. Zdawał sobie z tego sprawę, dlatego postanowił zostawić to jej. Hermiona, w ten szczególny sobie sposób musnęła jego wargi, po czym wyszła z jego pokoju i niezauważona schowała się na Norą. Oparła się o ścianę i próbowała uspokoić oddech. Jak to się robiło? A tak...Wdech, wydech. Wdech, wydech. Przeczesała ręką włosy i oparła się o kolana. Już nic nie potrafiła. Umiała tylko Freda. Znała go na pamięć.
Teleportowała się.
Ben, Lupin i Nimfadora podnieśli się z krzeseł na jej widok. Spanikowała. Czyżby, aż tak było widać po niej, co przed chwilą robiła? Może zostawił ślad na jej szyi. Położyła rękę w tym miejscu. Jej skóra była jeszcze ciepła. Już za nim tęskniła.
-Gdzieś ty się podziewała?!-Wrzasnął Rewson. Chyba jeszcze nigdy nie widziała go w takim stanie.
-Byłam w Norze.-Odpowiedziała spokojnie.
-W Norze?!-Rzucił łyżeczką o stół.-I mówisz to sobie tak spokojnie?!-Tonks próbowała go uspokoić. Hermiona tylko kiwnęła głową. Remus stał za założonymi rękoma.-My tutaj zachodzimy w głowę gdzie ty się podziewasz, czy nic ci się nie stało, a ty byłaś w Norze?!
-Tak...Byłam u Freda.-Spuściła głowę. Oczy Dory zaczęły się świecić, Puchon roześmiał się. Jak teraz mógłby być na nią zły? Jedynie Remus nic z tego nie rozumiał.
-U Freda? Dlaczego? Po co?-Nimfadora i Ben wymienili znaczące spojrzenia.-Czy ja czegoś nie wiem?
-Oj tak.-Powiedziała przeciągle Tonks.
-Ej, chwileczkę. Co się tutaj dzieje?
-Później ci wszystko opowiem. Chodźmy spać. Musicie jutro wcześnie wstać.
-Zgadzam się z Tonks.-Poprała ją Granger. Nie miała najmniejszej ochoty z nikim o tym rozmawiać. Chciała jeszcze raz otworzyć wszystko w głowie, by znów poczuć dotyk Freda. Jego oddech i przyspieszone bicie serca.
Dora zaciągnęła Lupina do sypialni, a Ben nie mógł nic wyciągnąć od Hermiony, która była czerwona, jak buraczek. Odpuścił. Jeśli będzie chciała, to mu powie.
Fred nie mógł uniknąć kolacji, choć mówił, że nie jest głodny, co było prawdą, nasycił się Hermioną, to i tak musiał zejść na dół. Wszyscy oczywiście już wiedzieli, że Granger zaszczyciła dziś swoją obecnością bliźniaka. Od razu, gdy usiadł do stołu, w jego stronę został wystrzelony pocisk pełen pytań, który zagłuszyła, o dziwo, pani Molly.
-Jeść!-Krzyknęła. Wszyscy posłusznie zabrali się do spałaszowania kolacji przygotowanej przez panią Weasley. Minie trochę czasu za nim znów będą mogli jej skosztować.
Po skończonym posiłku Fred odłożył swój talerz do zlewu i chciał, jak najszybciej się ulotnić. Jego mama nie pozwoliła mu na to.
-Fred, zostań na chwilę. Musimy porozmawiać. -Przestąpił z nogi na nogę. Nie miał najmniejszej ochoty na pogaduszki o Hermionie.
Nikt nawet się nie ruszył. Wszyscy byli ciekawi, co teraz jest pomiędzy nimi.
-Na osobności.-Dodała znacząco.
-Nie trzeba mamo. Mogą zostać.
-Ale...
-W porządku. -Zapewnił ją. Skinęła głową.
-Możesz mi wytłumaczyć, co tutaj robiła Hermiona?!-Cisza.-Czego ty od niej chcesz?!
-Czego ja chcę? Chyba czego ona chce!-Prychnął, choć pomysł Gryfonki wcale nie był taki zły.
-Lepiej dla ciebie, Fred, jeśli natychmiast zaczniesz się tłumaczyć!
-Mamo...Kłamałem.-Kobieta uniosła brwi do góry. Już chciała coś powiedzieć, ale jej syn uprzedził ją.
-Nie wściekaj się, proszę Cię mamo. Wszystko Ci opowiem, tobie i tacie, tylko daj mi dojść do słowa.-Spojrzał na ojca, który siedział za stołem. Jednak ten nic nie powiedział. Pani Molly też nic nie mówiła. Wiedziała, że gdyby powiedziała choćby pół słówka, to mogłoby się skończyć wielka awanturą.
-Tak naprawdę nie założyłem się z Georgem, ile wytrzymam z Hermioną.-Rozpoczął. -To prawda, zerwałem z nią, ale dlatego, że wstydziłem się jej. Stałem się pośmiewiskiem, kiedy ludzie dowiedzieli się, że z nią jestem, a ja nie mogłem tego znieść. Dlatego wymyśliłem ten cały zakład, by znów stać się popularnym. -Pani Molly zaczęła bić syna ścierką, którą trzymała w ręku.
-Aua! Mamo!
-Wstydzić się?! Hermiony się wstydzić?! Dobrze, że jutro wyjeżdżacie, bo nie chciałabym być w twojej skórze!
-Ale przecież już mnie ukaraliście!
-Ale nie za to, za co powinniśmy!
-Przeprosiłeś ją?-Spytał pan Weasley.
-No przecież u niego była.-Odparł Ron. Cieszył się, że nareszcie to on coś wie.-Była też u Syriusza.-Wszystkie pary nóg kopnęły go pod stołem.
-Aua.-Syknął z bólu.
-Co ona tam robiła?! Przecież miała być z Benem!-Wybuchnęła pani Molly.
-Molly, uspokój się.-Zainterweniował pan Weasley.
-Jak ja mogę być spokojna w takim momencie? Nie widzisz, co wyprawiają twoje dzieci?!
-Kochanie widzę. Ty tutaj zostań i ochłoń, a ja wszystko załatwię.-Jego żona nie zdążyła nawet zaprotestować. Pan Artur wyciągnął Freda z kuchni i zaprowadził do jego pokoju, by nikt ich nie słyszał. George pobiegł za nimi. Jego tata nie miał nic przeciwko, by brał udział w tej rozmowie.
-Czy wy chcecie doprowadzić waszą matkę do zawału?
-Oczywiście, że nie.-Odpowiedział Fred.
-Nie mam pojęcia co chodzi wam po głowach i szczerze powiem, że nie chcę tego wiedzieć. Możecie robić, co chcecie, byle nie denerwować waszej matki i nie robić nikomu krzywdy. Zrozumiano?-Popatrzył na nich poważnie, a oni pokiwali ochoczo głowami.
Pan Artur odwrócił się jeszcze na chwilę, gdy stał już w progu.
-Jakby mama się pytała, to nieźle na was pokrzyczałem.
-Jasne tato.-Powiedział George.
Następnego dnia Fred siedział, jak na szpilkach. Nie mógł doczekać się spotkania z Hermioną, która śniła mu się. Gdy był na peronie nie mógł odszukać jej wzrokiem, gdy w końcu zobaczył ją... Uśmiechniętą. Piękną. Na jej poliku nadal była blizna, ale to i tak nie odbierało jej uroku. Zanim się zorientował George wepchnął go do pociągu. Ale on potrzebował widoku Hermiony. Całej jej. Już na zawsze.
-Co ona tam robiła?! Przecież miała być z Benem!-Wybuchnęła pani Molly.
-Molly, uspokój się.-Zainterweniował pan Weasley.
-Jak ja mogę być spokojna w takim momencie? Nie widzisz, co wyprawiają twoje dzieci?!
-Kochanie widzę. Ty tutaj zostań i ochłoń, a ja wszystko załatwię.-Jego żona nie zdążyła nawet zaprotestować. Pan Artur wyciągnął Freda z kuchni i zaprowadził do jego pokoju, by nikt ich nie słyszał. George pobiegł za nimi. Jego tata nie miał nic przeciwko, by brał udział w tej rozmowie.
-Czy wy chcecie doprowadzić waszą matkę do zawału?
-Oczywiście, że nie.-Odpowiedział Fred.
-Nie mam pojęcia co chodzi wam po głowach i szczerze powiem, że nie chcę tego wiedzieć. Możecie robić, co chcecie, byle nie denerwować waszej matki i nie robić nikomu krzywdy. Zrozumiano?-Popatrzył na nich poważnie, a oni pokiwali ochoczo głowami.
Pan Artur odwrócił się jeszcze na chwilę, gdy stał już w progu.
-Jakby mama się pytała, to nieźle na was pokrzyczałem.
-Jasne tato.-Powiedział George.
Następnego dnia Fred siedział, jak na szpilkach. Nie mógł doczekać się spotkania z Hermioną, która śniła mu się. Gdy był na peronie nie mógł odszukać jej wzrokiem, gdy w końcu zobaczył ją... Uśmiechniętą. Piękną. Na jej poliku nadal była blizna, ale to i tak nie odbierało jej uroku. Zanim się zorientował George wepchnął go do pociągu. Ale on potrzebował widoku Hermiony. Całej jej. Już na zawsze.
Drodzy czytelnicy!
Jest nowy rozdział, w którym dzieje się, och dzieje się! :D Jestem z niego zadowolona i mam nadzieję, że Wam też się podoba! ;)
Chcę Wam gorąco podziękować za ponad 16000 wyświetleń! :)
Mam kolejne pytania do Was. :D
1.Które wydarzenie z mojego bloga było dla Was najbardziej poruszające?
2.Które wydarzenie uważacie, za najgorsze?
3.Macie już Przeklęte Dziecko? (Ja przed chwilą kupiłam :D )
Postaram się, by nowy rozdział pojawił się, jak najszybciej. Trzymajcie się ciepło. :*
Uch jak ja czekalam na ten rozdział <3. Mam nadzieję, ze jednak Fred się postara a Hermiona nie da się mu tak łatwo! :D Może nie jest to wydarzenie ale jak dla mnie najbardziej poruszająca jest przyjaźń Bena z Hermiona. Uwielbiam ich <3 hmm najgorsze wydarzenie... Chyba ugryzienie Bena przez wilkołaka ale tylko dlatego, ze po prostu mi jest smutno i przykro, ze go to spotkało :). Dziecka jeszcze nie mam ale czeka na mnie w domu, wiec juz w sobotę <3. Przesylam buziaczki :* I z niecierpliwością czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuńDzięki. :* Postaram się napisać nowy rozdział tak szybko, jak to tylko możliwe. ;)
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny !!! <3 1. Jak dla mnie najbardziej poruszające było to jak hermiona miała szlabany u umbridge za wesleyow ....
OdpowiedzUsuń2.najgorsze wydarzenie to moment ugryzienia bena i jak ben nieświadomie atakuje hermione :/
3.TAK TAK TAK !!! <3 DZISIAJ DOSTAŁAM 😍
Ściskam cieplutko, życzę miłego pisania i czytania 😘😘
Twoja wierna czytelniczka !!! <3
Dziękuję! Również miłego czytania :*
UsuńKochana kiedy kolejny rozdział? :*
OdpowiedzUsuńJa zmieniłam adres i w razie jakby Cię nie przekierowało to łap: http://dame-karo.blogspot.com/
Czekam na rozdział z niecierpliwością! <3
Bardzo nie lubię czasu zimowego. Wpływa źle na moje samopoczucie i wenę, ale obiecuję, że będę z tym walczyć. Nie chcę podawać konkretnych dat, ale mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu pojawi się. :)
OdpowiedzUsuńDzięki za informację. ;)
Przeczytałam całe opowiadanie w 2 dni, jestem zachwycona. Na początku ten sposób pisania do mnie nie trafił, ale rozkrecilas się i to bardzo, fabuła świetna, oryginalna, jedno z najlepszych fremione jakie czytałam. Oby tak dalej. Juz się nie mogę doczekać nowego rozdziału,nie przestawaj pisać!! :D
OdpowiedzUsuńDziękuję! Cieszę się, że Ci się podoba. Mam nadzieję, że nowe rozdziały również przypadną Ci do gustu. ;)
UsuńKiedy nowy rozdział?
UsuńNajgorszym wydarzeniem było to jak Fred ciągle próbował sobie wmówić ze nie kocha Hermiony i poszedł z Wiktoria do łóżka, a poruszające hmm jak cierpiała przez Weasley'ów
OdpowiedzUsuńNajgorszym wydarzeniem było to jak Fred ciągle próbował sobie wmówić ze nie kocha Hermiony i poszedł z Wiktoria do łóżka, a poruszające hmm jak cierpiała przez Weasley'ów
OdpowiedzUsuń