"Plotka i tajemnica." część druga

-Kto jest twoim kuzynem?-Powtórzyła pytanie.
-Moim kuzynem jest...-Nie mógł zebrać się na odwagę. Wciągnął powietrze do płuc i wypuszczając je powiedział.-Draco Malfoy.
-Draco Malfoy?!-Dziewczyna prawie krzyknęła. Była w totalnym szoku.
-Ciszej!-Ben nie mógł pozwolić, by ktoś usłyszał ich rozmowę. Zaczął rozglądać się, czy ktoś akurat nie przechodził, ale korytarz był pusty.
Hermiona miała tyle pytań w tej sprawie, ale pierwsze, które zadała wydało się całkiem błahe.
-Ale przecież jego cała rodzina jest...
-W Slytherinie.-Dokończył za nią Puchon.
-Właśnie.-Powiedziała słabym głosem. To niemożliwe, żeby ktoś taki, jak Ben był spokrewniony z kimś takim, jak Draco.-To jest długa historia.
-Wysłucham.
-Musisz przyrzec, że nikomu nie powiesz!
-Przyrzekam.
-I, że nie będziesz po jej wysłuchaniu traktować mnie inaczej.
-Nie będę.-Gryfonka już się bała, czego może się dowiedzieć od swojego przyjaciela.
-Narcyza Malfoy miała siostrę.-Rozpoczął swoją opowieść.
-Bellatriks.-Powiedziała.
-Tak, miała również Andromedę.
-Andromedę Tonks.-Na razie wszystko wiedziała.
-Mało kto wie, że miała jeszcze jedną. Najmłodszą. Emeryncję.-O tym nie miała pojęcia. Postanowiła już się nie odzywać i wysłuchać do końca.-Rodzice byli z niej bardzo dumni. Wręcz pękali z dumy. Była z nich wszystkich najładniejsza. Miała długie, kruczoczarne włosy, błękitne oczy i szlacheckie rysy. Nie musieli jej za wiele uczyć, wiedziała, jak trzeba zachowywać się, jako arystokratka. Nie wykazywała za to umiejętności magicznych, ale wiedzieli, że to nastąpi. Chowała się zdrowo, rosła, robiąc się coraz piękniejszą. Rodzice wpajali jej "złote" zasady i czekali na list z Hogwartu. Już mieli zaplanowane przyjęcie na jej cześć w dzień, w którym miała otrzymać list. Czekali na sowę i czekali, aż w końcu sami wybrali się do zamku, żeby wyjaśnić tę nieścisłość. Okazało się, że nie ma dla niej listu. Emeryncja okazała się charłakiem.-Hermiona przykryła buzię rękoma. Przecież to było niemożliwe.-Jej rodzina była w kompletnym szoku, przecież to nie mogło wyjść na jaw. Gdyby ktokolwiek dowiedział się, że taki szlachecki ród, jak ród Blacków ma w rodzinie charłaka, to ich pozycja ległaby w gruzach. Wszystkim rozpowiadali o wspaniałej córce, która, jak się okazało nie dostała listu. Musieli szybko wymyślić sposób, by pozbyć się jej. Nie mogli przyznać się do tego, że ich córka nie ma umiejętności magicznych. Nie informowali nawet służby. Jej ojciec, Cygnus znalazł dla niej ośrodek. To był mugolski szpital dla chorych psychicznie. Umieścił ją tam, mówiąc, że oszalała, że wierzy w magię, wygaduje brednie. Jej samej powiedzieli, że to potrzebne do Hogwartu, więc mówiła wszystko, co wiedziała, czym pogrążyła siebie jeszcze bardziej. Uznali ją za chorą psychicznie i zamknęli. Nie odwiedzali, nie wspominali. Jeśli, któraś z córek wypowiedziała jej imię dostawała karę. Znajomym oznajmili, że umarła na bardzo rzadką chorobę, która zniszczyła ją w zaledwie kilka dni i tak słuch po Emeryncji zaginął w jej rodzinie. Tylko ona pamiętała. Przez pewien czas łudziła się, że wrócą po nią i cały czas siedziała przy oknie. Nie mogła wytrzymać w tym ośrodku. Co nos słyszała dziwne krzyki, widziała dziwne osoby. Rozmawiała z różnymi osobami, które powtarzały jej, że magia nie istnieje, ale wiedziała, że istnieje. Gdy miała 18 lat była wrakiem człowieka. Sama nie wiedziała w co ma wierzyć, a w co nie. To wszystko, co widziała w tym ośrodku sprawiło, że stała się niepoczytalna. Udawała przed terapeutę, że już wie, że magia nie istnieje. Robiła to tylko po to, by ją wypuścili i w dniu, kiedy skończyła 19 lat odzyskała wolność, ale nie miała, co ze sobą zrobić. Nie znała świata mugoli. Zatrzymywała ludzi na ulicy i opowiadała o Hogwarcie, o Pokątnej, o Hogsmade. Robiła duże kłopoty Ministerstwu. Jadła okruszki bułek rzucone ptakom, spała na dworcu. Mówiła sama do siebie. Naprawdę była psychicznie chora. Pewna dnia postanowiła odnaleźć zamek. Pamiętała jeszcze, jak rodzice jej opowiadali o Hogwarcie. Kierowała się ich wskazówki i wreszcie go odnalazła. Widziała go w całej okazałości. Akurat przechodzili tamtą okolicą mugole. Małżeństwo, którym mówiła, że to szkoła, a nie kupa gruzu. Oni wskazywali na tabliczkę i nie chcieli tam wchodzić, ale ona ich usilnie przekonywała, że nic im się nie stanie. Wtedy pojawił się pewien czarodziej. Sam przyznał, że widzi Hogwart i, że Emeryncja nie jest obłąkana. Ci mugole patrzyli na nich, jak na głupców, a czarodziej wycelował w nich różdżką. Oni uśmiechnęli się na ten widok, myśląc, że wymachuje kawałkiem drewna. Najpierw zabił ją, a potem jego. Emeryncja była w szoku, trochę się bała, ale najważniejsze było to, że spotkała kogoś, kto jej wierzył, kogoś, kto potrafił to robić. Zabrał ją do siebie i zaszła w ciążę. Ten czarodziej, był śmierciożercą, nazywał się...-Ben zawahał się przez chwilę.-
Nazywał się Barty Crouch-Hermiona szerzej otworzyła oczy.-Junior.-Granger, jak wszystkim wiadomo była mądra i bystra, więc od razu zrozumiała.
-To twoi rodzice.-Wyszeptała.
Ben potwierdził skinieniem głowy, ręce trzymał w kieszeni. Wpatrywał się w wschodzące słońce, po czym prawie bezgłośnie powiedział.-Tak.-Otarł jedną, samotną łzę ze swojego policzka i znów włożył dłoń w kieszeń. Hermiona czekała na dalszą ciąg, nie chciała go poganiać.
-Urodziłem się w marcu. Potem Ten-Którego-Imienia-Niewolno-Wymawiać odszedł i aurorzy zaczęli poszukiwać ich zwolenników, Bartiego wydał jeden z nich. Emeryncja zaczęła coś podejrzewać, więc odwiedziła dwór Malfoy'ów oddała mnie jakiemuś skrzatowi i wróciła do mieszkania. Tam byli aureorzy, nie chciała im pomóc, krzyczała, piszczała, była...była chora psychicznie. Zabijali ją.
-Skąd...skąd ty o tym wszystkim wiesz?-Zapytała nieśmiało.-I gdzie się wychowałeś?
-Gdy Narcyza mnie zobaczyła była w szoku, tak naprawdę nie wiedziała co wtedy zrobili rodzice z jej młodszą siostrą. Emeryncja podobno nawet nie umiała pisać, więc napisanie listu do siostry zajęło jej trochę, ale opowiedziała jej wszystko i prosiła, żeby zrobić coś z tym dzieckiem. Potem Narcyza dowiedziała się, że Ministerstwo zabiło kobietę chorą psychicznie i powiązała fakty. Chciała mnie wychować, ale Lucjusz kategorycznie odmówił i chciał mnie wyrzucić z domu. Byłem wtedy niemowlęciem, którego ojcem był śmierciożerca, a Lucjusz nie chciał trafić do Azkabanu, ale wiem, że nie tylko dlatego nie chciał mnie u siebie. Byłem problemem, nie jego dzieckiem. Narcyza podobno bardzo to przeżyła, ale znalazła parę mugoli, którzy bardzo się starali, ale nie mogli mieć dziecka i oddała mnie im, mówiąc, że jest moją matką, że ktoś zrobił jej krzywdę i pojawiłem się ja, że nie kocha mnie i nie ma warunków, żeby mnie wychować. Byli w kompletnym szoku, ale wiedzieli, że to ich ostatnia okazja, żeby zostać rodzicami. Narcyza wiedziała, jak są zrozpaczeni i wiedziała, że się zgodzą. Poprosili o dzień do namysłu. Gdy następnego dnia pojawiła się u nich, zapytali skąd wiedziała, że nie mają, a chcą mieć dziecko. Odpowiedziała, że szukała odpowiedniej rodziny dla dziecka i obserwowała ich. Martwili się sprawami urzędowymi, chcieli, by to oni zostali wpisani, jako moi prawni opiekunowie. Obiecała wszystkim się zająć. Z czarami to był żaden problem i już wieczorem był oficjalnie dzieckiem Seleny i Daniela Rewson. Skąd o tym wiem? Narcyza dała im dużą kopertę i powiedziała, żeby dali mi ją w "odpowiednim czasie". Nie rozumieli o co jej chodzi, kiedy ma nadejść ten czas? Oni nie chcieli mi nigdy mówić, że nie jestem ich biologicznym dzieckiem, ale przyjęli tę kopertę i schowali na dnie szafy. Wiesz co to oznacza? Że Narcyza myślała, że mogę być czarodziejem i nie myliła się. Kiedy byłem mały nawet mała ranka była dla moich rodziców końcem świata, wtedy tego nie rozumiałem, ale teraz wiem, że przesadnie się o mnie martwili. Sam potrafiłem zrobić tak, by ją zagoić. Oni mi nie wierzyli, bagatelizowali to, aż w końcu przyszedł listu z Hogwartu i uznali, że to ten "odpowiedni czas". Byłem wściekły, że tak długo mnie okłamywali. Dali mi kopertę. Był tam list Emeryncji do siostry i Narcyzy do mnie. Wszystkiego dowiedziałam się z nich. Moi rodzice zachowali się wspaniale. Nie naciskali, czekali, gdy sam im wszystko opowiem. To było dla nich całkiem nowe i nie wiedzieli, jak się do końca zachować. Zresztą nie muszę ci mówić, sama wiesz. Wiesz też, że rodzice zaczynają się martwić, że strąca dziecko, ale ja ich kocham. ICH.-Podkreślił.
Hermiona była zawalona natłokiem informacji. To nie mogło się przecież wydarzyć, to wszystko...to wszystko było chore. Jej umysł przyspieszył i zaczął pracować na najwyższych obrotach, żeby połączyć wiadomości i wtedy...
-Ben! Przecież twój ta...Barty Crouch Junior był u nas w szkole! Pod postacią...
-Nauczyciela obrony przed czarną magią.-Odpowiedział spokojnie.
-No właśnie!-Serce dziewczyny przyspieszyło.
-Jestem lepszy w eliksirach, a on uparcie wmawiał, że nadaję się do czarnej magii, z czym zupełnie się nie zgadzałem i nie zgadzam. Próbował spędzać ze mną dużo czasu, wciskał mi jakieś czarnomagiczne księgi. Był nie do zniesienia. Przyglądał mi się uważnie, jakby chciał mnie przejrzeć na wylot. Raz...raz wydawało mi się, że to on, prawdziwy on, ale przecież on siedział w Azkabanie... Gdybym wtedy podzielił się z kimś moimi podejrzeniami Cedrik mógłby żyć...
-Nie! Przestań! To nie jest twoja wina!
-Wiem Hermiono, ale...Sam nie wiem...Sam mogłem umrzeć, a jednak mnie nie zabił. Za to on umarł i tak zostałem sierotą.
-Nie mów tak.-Szepnęła i położyła swoją rękę na ramieniu, a on znów otarł pojedynczą łzę spływająca po jego policzku.
Stali tak chwilę w milczeniu, gdy ponownie głos zabrała dziewczynę.
-Już teraz wiem, dlaczego jesteś w Hufflepuffie. Twój ojciec pochodził ze Slytherinu i ród matki też, więc masz krew arystokraty, ale nie jesteś jednym z nich. Jesteś o wiele za dobry. Jesteś też bardzo mądry, więc mógłbyś być Krukonem, ale też jesteś odważny i sprawiedliwy, więc Tiara mogła cię przydzielić do Gryffindoru, ale jesteś Puchonem, ponieważ posiadasz wszystkie te cechy, jesteś uczciwy i pracowity i to się składa na wspaniałego Puchona.-Mimo, że był smutny uśmiechnął się.
-Zrozumiem, jeśli odwrócisz się ode mnie.
-Zwariowałeś?! To niczego nie zmienia! Jesteś moim przyjacielem i nie ma to związku z twoją krwią. Ty przyjaźnisz się ze mną, a pochodzę z rodziny mugoli.
-Jesteś wspaniałą przyjaciółką.-Przytulił ją.-Wiesz, że nikt nie może się dowiedzieć?-Przytaknęła.-Nie wstydzę się moich rodzicom, bo tak nazywam Selenę i Daniela. Więc proszę, żebyś to na nich mówiła "twoja mama", "twój tata".
-Oczywiście.
-Więc teraz...musimy iść do Wielkiej Sali na śniadanie.
Kompletnie o tym zapomniała. Zapomniała, że znajduje się w Hogwarcie, ukryta za filarem, że wczoraj Ben uratował ją przed okropną blizną, a uczniowie myślą, że kochali się, że teraz musi iść na śniadanie i nie może niczego wyjaśniać.
-Myślisz, że Dolores naprawdę o tym wie?
-Bardzo możliwe. Nie chcę ryzykować.
-Dlaczego nie możesz powiedzieć?
-Mam przyznać się do ojca śmierciożercy i matki charłaka? Nawet nie wiem, czy Draco wie, że jesteśmy rodziną.-Powiedział jej z wyrzutem.

-Może tak było łatwiej.
-Dla kogo?-Odparł.
-Wiesz, że teraz będziemy tylko my. Nie będziemy mieli więcej znajomych. Katie...
-Och proszę cię, wiem, a co do tego ma Katie? Są rzeczy ważne i ważniejsze. Po prostu.-Pokiwała głową na znak, że rozumie.
     Obydwoje doskonale wiedzieli w co się pakują kierując się do Wielkiej Sali. Opowieść Bena trochę trwała, więc wszyscy zapewne siedzą na śniadaniu, a oni nie mogę powiedzieć nic, a nic. W dodatku na karku mają Umbridge. Był listopad, ale oni chcieli, żeby ten rok trwał, jak najkrócej.
Stanęli w drzwiach Wielkiej Sali i wszystkie głosy zamilkły. Niektórzy czekali na wyjaśnienia, niektórzy wypatrywali znaków po tym, co wydarzyło się wczoraj, ale oni nic nie powiedzieli. Udając pewnych siebie weszli do środka. Ben szybko zajął wolne miejsce przy swoim stole, a osoby obok niego odsunęły się natychmiast. Dziewczyna szła w kierunku miejsca, które zawsze zajmowała, ale nagle nie było tam luki. Nikt jej tam nie chciał. Nikt. Więc usiadła najbliżej drzwi udając, że nic jej nie jest, że wcale nie czuje się samotna, zła, sfrustrowana, potępiana i źle oceniona. Próbowała coś zjeść, ale na widok jedzenia miała ochotę zwymiotować. Ben podszedł do niej i razem wyszli z Wielkiej Sali, gdzie uczniowie odzyskali głos.
    Fred słabo spał, a gdy tylko się obudził miał nadzieję, że nadal śni. To nie mogło być prawdą. Przecież mówiła, że nigdy nie miała chłopaka, że nigdy się nie całowała, a teraz co robi...To go przerosło. Był zbity z tropu i George to widział. Sam nie mógł w to uwierzyć, jak Angelina i reszta. Wiedzieli, że usłyszą wyjaśnienia, ale kiedy Hermiona i Ben spóźnili się na śniadanie, a potem zwyczajnie usiedli było jasne, że nie będę nic mówić, a to było okropne, bo wszystkim się wydawało, że znają ich, ale jak bardzo się mylili, naprawdę się mylili, bo gdyby tylko znali tajemnicę Bena...
   Profesor Snape okazał się marnym nauczycielem obrony przed czarną magią, ponieważ realizował plan ministerstwa i na jego lekcjach nie było praktyki. Okazało się, że Harry jest mistrzem eliksirów, ale oczywiście Ben nie pozostawał w tyle. Jednak Potter otrzymał Felix Felicis za uwarzenie Wywaru Żywej Śmierci. Rewson był zaskoczony, to on zawsze był najlepszy, a tu taka niespodzianka. Szczególnie, że Harry nigdy nie wykazywał szczególnych umiejętności w zakresie eliksirów. Postanowił porozmawiać na ten temat z Hermioną, ale ona nie rozmawiała z nikim, oprócz Bena, więc nic nie wiedziała. Tak, jak myśleli mieli tylko siebie. Mimo, że minęły dopiero dwa dni, przyzwyczaili się do tego. Ben przychodził po Granger pod Pokój Wspólny i razem szli na śniadanie. Potem odprowadzał ją na lekcje, a po zajęciach spotykali się w bibliotece. Rewson dawał sobie z tym radę, bo wiedział, że jedynie tak obroni swoją tajemnicę. Ludzie nie potępiali go tak, jak Hermiony. Szczególnie w dormitorium. Dziewczyny nie odpowiadały na jej "cześć", nie uśmiechały się do niej. Patrzyły na nią wzrokiem pełnym potępienia.
      Wieczorem została wezwana do Umbridge.
-Jak teraz się czujesz? Jak teraz patrzysz na Rewsona, gdy wiesz, że jego ojcem jest śmierciożerca?-Zaczęła, gdy tylko dziewczyna pojawiła się w progu. A więc jednak wiedziała, nie kłamała i to było potworne.-Siadaj. Jestem pewna, że wszystko ci powiedział. Słuchaj czarownico,-Prychnęła.-nie będziesz postępowała, jak ja ci każe, a wyrzucę z tej szkoły wszystkich z rodziny Weasley i tego Pottera. Pewnie zadajesz sobie pytanie, dlaczego? Przecież nie jesteś za nich odpowiedzialna! Przecież nie są twoją rodziną!-Ironizowała.-Jednak jest coś... Twoi rodzice to mugole, a szykanowanie ciebie to czysta przyjemność i łatwa czynność, bo nikt ci nie wierzy. Jesteś nikim. Nawet Fred nie chce cię widzieć. Możesz pozwolić, żebym każdego po kolei wyrzuciła, ale jak potem będziesz mogła spojrzeć w lustro, a jeśli piśniesz komuś, choćby słówko i będziesz prosiła o pomoc wszyscy dowiedzą się o przeszłości Bena. A może...Może wtedy ich też wciągniemy do tej zabawy? Może też poznają moje magiczne pióra?-Uśmiechnęła się szyderczo i ruchem ręki wskazała na piękne, choć wywołujące strach u Hermiony, pióra.- Rozumiesz, bo nie będę dwa razy powtarzać?!-Dolores w swoim różowym sweterku mogła przestraszyć i mimo, że Hermiona była odważna, czuła się przy niej mniejsza i bardziej bezbronna. Wielki Inkwizytor Hogwartu nie czekając na jej odpowiedź mówiła dalej.-Ty nikomu nie mówisz, nikt się nie dowiaduje o Benie. Będziesz przychodzić do mnie w poniedziałki i czwartki. Jak na razie. O osiemnastej i będziesz robiła to, co ci każe. Zrozumiano?-Lekko kiwnęła głową. Była zbyt przestraszona. Dostała pióro.-Jestem brudnej krwi. Jej lewę ramię zalało się krwią.
    Po tej wizycie pobiegła do dormitorium. Miała tam eliksir od Bena, który sprawił, że już nie czuła bólu. Gdy odsłoniła zasłony swojego łóżka widziała, że Brown coś od niej chce. Lavender nie wytrzymała i gdy Parvati wyszła spiorunowała ją wzrokiem i powiedziała.
-Co się dzieje? O co chodzi?
-O nic.-Odpowiedziała spokojnie.
-Wytłumaczysz mi to?
-Nie mam czego tłumaczyć.-Wtedy do dormitorium weszła Angelina i razem z Lavender patrzyła na nią oskarżycielsko. Założyły ręce i Johnson zabrała głos.
-Czekamy na wyjaśnienia.-Hermiona była zdziwioną ich postawą, ale również rozczulona, że tak się martwiły o nią.
-Nic nie będę wyjaśniać.-Nie chciała pokazywać swoich emocji. Pozostawała nieugięta.
-Hermiono, zrobiłaś to?-Zapytała Angelina prawie szepcząc. Granger dotąd zajęta składaniem i rozkładaniem koszuli, zostawiła ją na łóżku i wpatrywała się w ścianę znajdująca za dziewczynami. Nie miała zamiaru tego komentować. Chciała powiedzieć, że nie, ale wtedy zaczęłyby się następne pytania, na które nie mogłaby odpowiedzieć. Poza tym szlaban u Umridge dał jej dużo do myślenia. Każde wyjście z tej sytuacji było złe. Wyjawienie prawdy, wyrzucenie ze szkoły, sprawienie, by ktoś, tak, jak ona był poniżany. Dlatego nie odpowiedziała, co dziewczyny uznały za potwierdzenie.
-Dlaczego?-Zapytała Lavender. Spojrzała im w oczy, ale zamiast pogardy zobaczyła ból, troskę i smutek. Tak bardzo chciała się z nimi przyjaźnić, ale nie mogła. Nie mogła popchnąć ich wprost w ramiona Umbridge.
-Przez Freda?-Powiedziała Aneglina. Hermiona wiedziała, że nigdy by tego mu nie zrobiła. Wiedziała, że to, co było między nimi było żartem, że nigdy nic do niej nie czuł, ale ona wręcz przeciwnie. Była strasznie zapracowana, dlatego nie miała czasu na własne myśli, które w większości skupiały się na tym rudzielcu. Rozpamiętywała każde chwilę spędzoną razem. Nawet te ostatnie, na błoniach, gdzie ona opowiadała mu o wszystkim, a on odpowiadał jej tylko zdawkowo. Nadal coś do niego czuła, nadal go kochała, ale nie chciała się do tego przyznawać. Tęskniła za nim, za jego zapachem. Rzadko go widywała, a gdy już go zobaczyła, chciała się w niego wtulić. Jednocześnie czuła do niego obrzydzenie, że zrobił jej coś tak okropnego, ale nigdy nie przespałaby się z innym, czy pocałowała, żeby zrobić mu na złość. Chciała z nim być, ale odsuwała to od siebie, jak najdalej umiała, bo przecież oni razem być już nie mogli. Po prostu chciała wyleczyć się z tej chorej miłości, jednak nie było na nią żadnego lekarstwa, więc liczyła, że czas rozwiąże jej wszystkie problemy.
Teraz musiała odpowiedzieć dziewczynom.
-Nie.-Tu, jakby przyznała się, że to zrobiła, ale wszystko to było poplątane.
-Ja wiem, że on zrobił okropnie i na pewno chciałabyś się na nim zemścić.-Szczerze powiedziawszy nawet przez głowo jej to nie przeszło.-
Pomożemy ci z tym, tylko już więcej nie rób tych odjechanych akcji, okej?- Angelina z całej siły starała się ją uspokoić i zapewnić, że może na nich polegać, ale Hermiona nie mogła tego słuchać. Były dla niej takie dobre, za dobre.
Usiadła na łóżku i z powrotem zasunęła kotary przy łóżku. Słyszała, jak Lavender westchnęła. Potem wyszły, szepcząc, a ona została sama. Zupełnie sama. Był Ben, ale nawet on nie potrafił wywołać na jej twarzy uśmiechu.
   Rewson żył spokojnie troszcząc się o Gryfonkę, bo wiedział, że to ciężki czas dla nich, ale nie mógł pozwolić, by czuła się jeszcze gorzej, już wystarczająco cierpiała.
  Angelina i Lavender opowiedziały o rozmowie z Hermioną Ronowi, Harremu i Georgowi. Nie umieli nic z tego wywnioskować. Choć wszyscy wiedzieli, że Hermiona taka nie jest, nie mieli nic, by móc jej wierzyć.
  Fred starał się o niej myśleć. Szczególnie, że rzadko ją widywał. Jeśli już, to zawsze w towarzystwie Bena, co go jeszcze bardziej rozwścieczało. Ona była, jakby przybita, ale też zdeterminowana, a on lekko się uśmiechał, starał się robić dobre wrażenie i zamaskować jej zły humor. Za to sam Fred był wściekły, że dał jej się tak uwieźć i uważał, że mógł popełnić błąd. Teraz miał jasny plan. Wrócić do gry. Nieźle mu się to udawało. Już flirtował z jedną Gryfonką. Wiktoria Frobisher była od niego o rok młodsza i była bardzo ładna. Miałe lśniące blond włosy i błękitne oczy. Była naprawdę miła i przez cały czas się uśmiechała. Fredowi bardzo się spodobała (usilnie powtarzał sobie w myślach, że jest piękna i ładniejsza od Hermiony). Znów ze swoim szarmanckim uśmiechem mówił swoje najlepsze teksty na podryw, których nie użył, gdy rozkochiwał sobie w Granger. Trochę denerwowało go, gdy mówił jej coś, a ona tylko się śmiała. Chichotała pod nosem. Zaczął z nią rozmawiać po kolacji, po dniu, w którym nie usłyszał wyjaśnień, a ona już za nim szalała, co trochę go ucieszyło i dodało pewności siebie, że już nie będzie musiał słuchać kąśliwych uwag. George widząc markotnego bliźniaka postanowił z nim porozmawiać.
-Jak tam Fred?
-W porządku.
-Angelina widziała cię z Wiktorią na korytarzu, na czwartym piętrze.
-Rzeczywiście, byliśmy tam.-Powiedział opanowany, zajmując się składaniem czystego prania.
-I co? Jesteście razem?-George usiadł na swoim łóżku. Denerwował się, bo nie wiedział, jak ma rozmawiać z bratem. Wiedział, że ten temat będzie go drażnić. Ostatnio każdy temat był dla niego dokuczliwy i trudno z nim było zamienić choć dwa zdania.
-Ja i ona?! Żartujesz?-Udał rozbawionego.
-Przecież chciałeś mieć dziewczynę na stałe.
-Dobrze powiedziane, chciałem.-Podkreślił ostatnie słowo.
-Yhym, czyli już zmieniłeś zdanie?-Kiedyś George ucieszyłby się, ale nie teraz, nie teraz, gdy wiedział, że Fred kocha Hermionę.
-Tak.-Nie chciało mu się o tym rozmawiać, bo sam nie był do tego wszystkiego przekonany, ale wiedział, że kiedyś będzie musiał to zrobić.
-Co sądzisz o tej sprawie z Hermioną?-Fred nawet na niego nie spojrzał.
-Nic. To jej życie i jej sprawa. Jest wolna, więc może robić co chce.
-Angelina i Lavender rozmawiały z nią.-Spojrzał na niego wyczekująco, ale ten tylko burknął.
-Nie obchodzi mnie to.
-Naprawdę?-Nie dawał za wygraną.
-Naprawdę!-Fred nieźle się wkurzył. Jednak jego bliźniak nie mógł pozwolić, by brat zamknął się w sobie.
-Okej, zrywasz z nią, bo jest wyśmiewana, a potem ona zostaje przyłapana w takiej sytuacji. Też bym się wkurzył, ale nie zapominaj, że ja jestem po twojej stronie. Nie odcinaj się ode mnie, proszę.-Powiedział błagalnie. Fred również usiadł na łóżku.
-Ja w to nie wierzę, ja po prostu nie mogę w to uwierzyć. A wiesz, że czasami zastanawiałem się, czy nie popełniłem błędu?-Mimo, że był smutny nieśmiało się uśmiechnął.
-Ja tak uważam.-Odpowiedział George, a bliźniak spojrzał na niego zaskoczony.- Polubiłem ją. Bardzo ją polubiłem. Ona jest...-Szukał odpowiednich słów.-fajna.- Jego brat nie rozumiał tego, jak George mógł ją polubić?-Wiesz, ona uwalniała w tobie to, co najlepsze i widać było, że kocha naszą rodzinę.
-Dlaczego mi o tym mówisz?-To nie ułatwiało procesu zapominania.
-Sam nie wiem. Chcę, żebyś się lepiej poczuł.
-To ma mi pomóc?-Lekko się uśmiechnął.-Wątpię, żeby zadziałało.
-Wygadaj się. Pomoże.-Chwilę siedzieli w milczeniu, aż w końcu Fred wydukał.
-Ja chybam nadal ją kocham...A nawet jej tego nie powiedziałem.-Czuł...łzy?! Tak. Nawet go to zdziwiło, ale to była prawda.-A wiesz, że ona mi to powiedziała?-Uśmiechał się do swoich wspomnień, a George słuchał z uwagą.- Tak, zrobiła to. Choć pewnie nie jest tego świadoma. Powiedziała to, gdy spała. Tęsknie za nią.- Znów zapanowało milczenie, ale nie przeszkadzało im to.-Co powiedziała?- George doskonale wiedział o co pyta.
-No właśnie nic.
-Nic.-Powtórzył.-W sumie miałeś rację. Czuję się trochę lżej.
-Widzisz.-Powiedział zadowolony.-Co teraz zrobisz?
-Pójdę do Wiktorii.
-Do Wiktorii?
-Tak.-Odpowiedział.
-Miałeś iść do Hermiony.-Wyrzucił mu.
-Ona jest w dobrych rękach.-Wstał i już miał wyjść, gdy jeszcze powiedział.- Wiesz, czuję się już lepiej. Teraz szybko o niej zapomnę.
"Zapomnę?!" Przecież on właśnie miał do niej wrócić! George mówił prawdę, Hermiona okazała się być miła, wesoła, a przede wszystkim Fred był przy niej szczęśliwy, ale Weasley czuł, że zrobił wszystko, by do siebie wrócili. Reszta w rękach Freda.

Feeling used
But I'm
Still missing you
And I can't
See the end of this
Just wanna feel your kiss
Against my lips
And now all this time
Is passing by
But I still can't seem to tell you why
It hurts me every time I see you
Realize how much I need you

I hate you I love you
I hate that I love you
Don't want to, but I can't put
Nobody else above you
I hate you I love you
I hate that I want you
https://www.youtube.com/watch?v=BiQIc7fG9pA
                                                  Drodzy czytelnicy!
  Na początku muszę Wam podziękować za ponad 10000 wyświetleń!!! Nie wiem, jak to się stało, ale dziękuję Wam z całego serca! Ostatnio dziękowałam za 9000, teraz za 10000! To jest niesamowite. Cieszę się z każdego wejścia na mojego bloga, z każdego komentarza, cieszę się z każdego przeczytania mojego posta. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną i będziecie mieli ochotę czytać dalej moje notki.
Ale przechodząc do rozdziału. Spóźniony, ale nie doczekałam się 5 propozycji. Tyle tu się dzieje, że nie wiem od czego zacząć, więc czekam na komentarze, na które chętnie odpowiem.
Zachęcam do posłuchania piosenki, ponieważ w 80% pasuje do mojego bloga. A z czasem jeszcze bardziej będzie pasować, więc to może być "piosenka bloga". Posłuchajcie, przeczytajcie tłumaczenie. I co myślicie?
Czekam na komentarze i opinie. :)
A tutaj, jakby komuś nie chciało się sprawdzać. :D

Czuję się wykorzystana
Ale ja
wciąż tęsknię za tobą
I nie widzę w tym końca
Chcę tylko poczuć twój pocałunek
ponownie na moich ustach
I teraz cały ten czas mija
Ale wciąż nie potrafię ci powiedzieć
czemu boli mnie za każdym razem gdy cię widzę
Zdaję sobie sprawę jak cię potrzebuję


Nienawidzę cię, kocham cię
nienawidzę tego, że cię kocham
nie chcę, ale nie potrafię
zastąpić cię kimkolwiek innym
Nienawidzę cię, kocham cię
Nienawidzę tego, że cię pragnę

Komentarze

  1. Idealny !! Czekam na kolejny mam nadzieję że wyjdzie na jaw to że umbridge robi krzywdę hermionie ://...
    Pozdrawiam czekam na kolejny !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że Ci się podoba Ci się rozdział. Dziękuję, że komentujesz moje posty. O wiele łatwiej jest pisać, kiedy wiesz, że ktoś jest zainteresowany i czyta. DZIĘKUJĘ! :)

      Usuń
  2. Trafilam tutaj wczoraj a juz przeczytalam wszystko i blagam, blagam o więcej. Pisz! Jak najwięcej! Jak najczęściej! Juz dawno nikt nie wywolal u mnie tyle emocji co ty! Dziewczyno jesteś cudowna! Czekam niecierpliwie! ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, bardzo się cieszę, że tak Ci się podoba. Dziękuję. :) Przyznam, że zaczęłam wątpić, by ktoś chciał dołączyć do czytania bloga, bo jest już dość pokaźna liczba postów, ale bardzo mile mnie zaskoczyłaś. Mam nadzieję, że nie zawiodę Cię i blog będzie Ci się nadal podobał. :)

      Usuń
  3. Rozdział super! Czekam na kolejn i dużo weny zycze :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

"To ona."

"Czy to dzieje się naprawdę?"

"Ben Rewson."