"Niefortunne przypadki."
Hermiona czym prędzej pobiegła do sowiarni i na skrawku pergaminu napisała krótki list, w którym wyjaśniła, dlaczego nie pojawi się w Londynie. Bez pytania pożyczyła Hedwigę, ale wiedziała, że Harry nie będzie zły. Poszła do Pokoju Wspólnego i tam zastała Angelinę, która pisała jakiś esej, z tego co Granger zdążyła zauważyć nie szło jej za dobrze. Cały czas przekreślała coś i wyzywała niczemu winne pióro. Dosiadła się do niej.
-Hej Angela.
-O, cześć.-Była tak zajęta, że nie zauważyła, kiedy Gryfonka do niej podeszła.
-Mogę cię o coś zapytać?
-Jasne.-Odpowiedziała, nie odwracając wzroku od zadania.
-Czy my...czy ty...czy jesteś na mnie zła?-Zapytała nieśmiało.
-Zła?-Spojrzała na nią.-Dlaczego? Aaa...że nie pomagasz mi. Nie, nie jestem.
-Naprawdę? Wtedy wydawało mi się inaczej.
-Bo wtedy było inaczej, ale przemyślałam sobie kilka kwestii i doszłam do wniosku, że wszyscy obarczyliśmy cię swoimi problemami, jakbyśmy zapomnieli o twoich.-Hermiona dziwnie na nią spojrzała.-Wiem, co zrobił ci Fred i nie mogę w to uwierzyć. W Norze był taki...zakochany. Mógłby dostać nagrodę za tę rolę. Nawet ja dałam się nabrać. To było paskudne z jego strony. Współczuję ci.-Granger zdążyła się przyzwyczaić do myśli, co zrobił jej Weasley i chciała tylko o tym zapomnieć i nie wspominać. Chciała żyć, jakby wymazując kawałek wspomnień, ale one cały czas ją goniły.
-A co do Nory...między nami jest tak, jak było?-Teraz Johnson nie wiedziała o co chodzi.-Wiesz, myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami, ale teraz...
-Och, tak, jasne jesteśmy! Lavender mi trochę o tobie opowiadała, że wydajesz się być nieobecna, chciałam nawet z tobą pogadać, ale Fred...ostatnio zachowuje się, jak małe dziecko i ja i George musimy go pilnować. Sama rozumiesz, ale jeśli byś miała jakiś problem to możesz do mnie śmiało przyjść.-Uśmiechnęła się.
-Dzięki.-Hermiona wstała i poszła do siebie. Czuła, że Angelina nie kłamie i na prawdę może na niej polegać. To dodało jej trochę otuchy, ale dlaczego ona się tak zachowywała. Naprawdę ją polubiła? I co miała na myśli, że Fred zachowuje się, jak małe dziecko? A zresztą co ją to obchodzi?
Następnego dnia mała sowa, która próbowała dostać się przez okno obudziła ją. Leniwie przeciągła się na łóżku i wpuściła ją do środka. Dostała wyjca. Była w kompletnym szoku. Nie wiedziała, co o tym sądzić. Z wielkim niepokojem otworzyła kopertę.
-HERMIONO! NIE WYOBRAŻAM SOBIE, ŻEBY MIAŁO CIĘ NIE BYĆ NA MOIM PIERWSZYM MECZU W LONDYNIE! NIE PRZYJMUJĘ ODMOWY! CZY TY WIESZ, JAKIE TO DLA MNIE WAŻNE?! JA ZAWSZE BYŁEM PRZY TOBIE! CZY TY CHOĆ RAZ NIE MOŻESZ BYĆ PRZY MNIE?!-Czy on zawsze musiał mieć rację? Zdecydowanie dużo zrobił dla niej, ale ona nie mogła iść tam z Fredem, a nikt inny nie mógł z nią iść. Musiałby mieć jakiegoś sobowtóra... Zaraz...chwileczkę...George! Że też wcześniej nie wpadła na ten pomysł! Ostatnio nie rozmawiali, ale przecież między nimi zaczynało się układać i czuła wsparcie w Angelinie. Postanowiła zaryzykować, w końcu nic nie miała do stracenia.
Piątki w Wielkiej Sali wydawały się być o wiele weselsze. Hermiona szukała wzrokiem rudej czupryny. Znalazła dwie, siedzące obok siebie. To będzie bardzo trudne, ale jej wewnętrzna siła dodawała jej motywacji. W ostatnim czasie bardzo ją podbudowała. Prowadziła terapię z samą sobą. "Jesteś silną i niezależną dziewczyną. Fred cię nie obchodzi. To, co ci zrobił nie ma większego znaczenia. Jesteś samowystarczalna. Jesteś warta więcej." O dziwo to przynosiło efekty.
Podeszła do stołu Gryfonów i usiadła blisko bliźniaków. Byli tak pochłonięci rozmowę, że nawet jej nie zauważyli. Kiedy ich rozmowa nieco się uspokoiła, a Hermiona porządnie najadła się, jedyna osoba siedząca między nią i Georgem odeszła od stołu. To chyba dobry moment-pomyślała Granger.
-Hej, George, możemy porozmawiać?- Chłopak nie krył zdziwienia.
-Dobra.-Odpowiedział, ale nie ruszył się.
-Na osobności.
-Och, oczywiście.- Wstał i wyszli z Wielkiej Sali. Dziewczyna odrwróciła się i popatrzyła na Weasleya. Był dokładnie taki, jak Fred! Bzdura! Nie przypominał Freda...znaczy...nie było tych samych iskierek w oczach, tego...sama nie wiedziała czego. Po prostu chłopak, który przed nią stał, to był George, a nie Fred i koniec.
-Mam do ciebie ogromną prośbę.
-Słucham.-Był bardzo ciekawy.
-Dostałam bilety na mecz qudittecha od Wiktora. To jego pierwszy mecz w Londynie, ale tak się składa, że zaprosił mnie i Freda...nie wiedział, że my...to znaczy, że on tylko żartuje. Nauczyciele nie wiedzieli, że chce zaprosić kogoś innego i nie pozwolą nikomu innemu, tylko on może iść ze mną. Chciałam odmówić i nie iść na ten mecz, ale Wiktor się wściekł, nawet wysłał mi wyjca, więc jedyna nadzieja w tobie.
-We mnie?-Nie za bardzo rozumiał.
-Tak. Mógłbyś udawać Freda, zresztą, co to za różnicy, który z was pójdzie. Jesteście identyczni.-Oczywiście, że się różnili.
-No nie wiem Hermiono. Kiedy jest ten mecz?
-Jutro.
-Jutro?! Jutro są urodziny Katie, zapowiada się świetna impreza. Poza tym nie wiem, jak zareaguje Angelina. Ostatnio się trochę pokłóciliśmy. Nie chciałbym jej jeszcze bardziej denerwować.
-Rozumiem George, ale dla mnie to bardzo ważna sprawa. Wiktor to mój przyjaciel, nie chce go zawieźć. Jeśli chcesz to mogę porozmawiać z Angeliną.
-Nie, myślę, że to nie będzie konieczne. Pójdę z tobą.
-Och, naprawdę?! Nawet nie wiem, jak mogę ci dziękować.-Była szczęśliwa. George stał się dla niej o wiele przyjemniejszy niż rok temu i w dodatku tak się dla niej poświęci. Tego się nie spodziewała. Zarzuciła mu ręce kark i uścisnęła go.
-O, hej, Hermiono!
-Dzięki.-Uśmiechnęła się i poszła szykować się na zajęcia.
George wrócił do Wielkiej Sali mając już gotowy plan. Angelina mówiąc, że Fred zachowuje się, jak małe dziecko, miała na myśli wieczne imprezy. Dużo pił i flirtował. Czyli, jakby to ujął jego bliźniak- wrócił do gry. Jednak on przeczuwał, że to ma związek z Hermioną, że próbuje o niej zapomnieć. Szczególnie, że jeszcze niektórzy przypominali mu, że z nią był i nie mogli zrozumieć, dlaczego to zrobił, a on zawzięcie tłumaczył, że to był zakład między nim, a Georgem. Granger była tak zajęta zapominaniem, co zrobił jej Fred, że nawet nie słyszała plotek, że założył się właśnie z bliźniakiem.
Chłopak usiadł obok brata i postanowił wcielić plan w życie.
-Fred, co robisz jutro?
-Jak to co? Jutro są urodziny Katie. Zapomniałeś?
-Nie, oczywiście, że pamiętam.-Nie zdążył nic więcej powiedzieć, bo teraz jego kopia zabrała głos.
-Co od ciebie chciała Hermiona?-Był tego niezwykle ciekawy. Nie mógł zapomnieć, jak biegli razem w burzę, jak wyszeptała mu, że go kocha, jak całowali się w grocie, jak spali razem w jej pokoju. Wszystkie te wspomnienia do niego powracały, a on nie mógł nic zrobić. Pił alkohol, żeby zapomnieć, ale trzeźwiał i już wszystko sobie przypominał. Rozmawiał z wieloma dziewczynami, ale dotychczas z żadną się nie całował. Kiedy prawie do tego dochodziło czuł się, jakby zdradzał Hermionę, a przecież już nie byli razem. W dodatku nie mógł się pozbyć tego głosu, który mówił, że popełnił błąd. Jednak nie chciał, żeby ludzie się z niego wyśmiewali.
-Och, o nic. Mówiła, żebyśmy trochę się uspokoili z wynalazkami...-To była idealna wymówka.-Bo tak się składa, że jutro mógłbyś przeżyć jedną z najwspanialszych ranek w życiu.-Wszystkie spotkania, które kryły się pod tym hasłem miały związek z Hermioną.
-A z kim miałbym iść?-Znów poczuł się, jakby zdradzał Granger.
-To niespodzianka.-George uśmiechnął się konspiracyjnie. Ostatnio kiedy umawiał Freda z dziewczynami nie wyszło z tego nic dobrego, choć jednak, wtedy jego brat obiecał Hermionie, że rozkocha ją w sobie. Właśnie na tym George'owi zależało, żeby znów to zrobił. Doskonale wiedział, że on nadal kocha Gryfonkę.
-Ostatnio też tak mówiłeś...-Mu też przypomniała się ta niemiła sytuacja.
-Teraz to coś innego! Zobaczysz, nie pożałujesz!
-No dobra.-W sumie nie miał nic do stracenia, a ta randka tylko przyspieszy proces zapominania o pewnych sprawach.
Reszta dnia minęła spokojnie. W sobotę rano Hermiona po raz kolejny została wezwana do Umbridge. Kolejne stróżki krwi spłynęły jej po dłoni.
Fred zaczął szykować się na randkę po obiedzie.
-George, gdzie będzie ta randka?
-W Londynie.-Wspomnienia, jak klatki z filmu zaczęły wirować przed oczami Gryfona. Gdy grzebał w szafie wypadły zdjęcia, który zrobił sobie z Hermioną. Wszystko mu się przypomniało, również Skylar, którą oblał piwem, koncert, Colinsa, który podrywał Granger. Zapomni o tym, szczególnie, że Lee znów wyśmiewał się z niego, a Ślizgoni nadal wytykali go palcami. Jego podświadomość mówiła mu, że to nie ma znaczenia, ale on nie mógł się z tym pogodzić.
-W Londynie? Jakim cudem dostanę się do Londynu i co tam będziemy robić?
-Nie wiem jak, ale wiem, że pójdziecie na mecz qudittchea.
-Naprawdę?! Takie randki to ja lubię.-Uśmiechnął się. Dawno nie był na porządnym meczu.
Hermionie powoli kończył się balsam od Bena, ale wiedziała, że warzy on następny. Wciągnęła czarne rurki, założyła białą koszulę w czarne ptaki, czarne buty na obcasie. Wybrała również czarną ramoneske, wiedziała, że może w niej marznąć, ale nie przejęła się tym. Lekko się umalowała i spięła włosy w kucyk. Jej blizna na lewej ręce powoli znikała.
Kiedy przechodziła przez Pokój Wspólny było już tu pełno osób. Katie była znana i lubiana, więc na jej imprezę przyjdzie cała szkoła. Tylko, czy Ben będzie miał jak tu wejść? Zaczęła go szukać, choć nietrudno było go znaleźć, ukrywał się za filarem. Miał bukiet czerwonych róż i czekoladki.
-Hej Ben, chcesz wejść do środka?-Był bardzo elegancko ubrany.
-Nie!
-Nie?
-Chcę, ale trochę się boję. Czułbym się lepiej, gdybyś ty była ze mną.- Cudownie. Powinna być z Rewsonem, czy z Krumem? Nie miała czasu na takie rozmyślanie.
-Wiesz, że nie mogę, ale mogę cię wprowadzić do Pokoju Wspólnego, a to już coś.
-Tak, tak masz rację.
Gdy już pomogła Benowi popędziła pod gabinet Mcgonagall, ale nie było jeszcze tam George. Pojawił się w ostatnim momencie. Zdążyła rzucić tylko.
-Cześć.-Gdy pojawiła się profesorka.
-Panno Granger, panie Weasley, zapraszam.
"TO NIE DZIEJE SIĘ NAPRAWDĘ!"-Powiedzieć, że Fred był w szoku, to, jak powiedzieć Voldemort jest zły. Tutaj trzeba długo tłumaczyć co czuł. Może wszystko jej wytłumaczyć, ale przecież nie chce, żeby ktokolwiek widział ich razem, wyglądała tak pięknie, że nie mógł od niej oderwać od niej wzroku, a jednocześnie nie chciał na nią patrzeć. W co też go wpakował George, czy Hermiona chciała z nim umówić się z nim na randkę, po tym, jak oświadczył jej, że ich związek był żartem, głupim zakładem? Co on też najlepszego zrobił; George, że umówił ją z nim i Fred, że potraktował tak Hermionę!
Usiedli w pokoju nauczycielki i słuchali jej ostrzeżeń. Ona teleportuje się z nimi, a wróci po nich Snape. Hermiona uważnie przysłuchiwała się tym słowom, ale Freda one kompletnie nie obchodziły. Wreszcie mogli się teleportować. Hermiona wstała z krzesła i spojrzała na "George", ale...te iskierki w oczach, ten sposób poruszania się, te włosy, z których jeden kosmyk niesfornie wystawał. Obiecała sobie, że gdy spotka George nie daruje mu tego!
Teleportowali się w ciemną uliczką, ale już słyszeli głosy i trąbki kibiców.
-Tutaj was zostawię. Pamiętacie gdzie macie czekać za profesorem Snape'em, tak? Dobrze. Uważajcie na siebie.-I nauczycielka zniknęła.
-Co ty tutaj robisz?!-Wycedziła przez zęby.
-To sprawka George, miej do niego pretensje, nie do mnie.-Aż tak była na niego zła.-Obiecał mi cudowną randkę.-Prychnął.
-Może tym razem on z kimś się założył.-Powiedziała sarkastycznie.
-To właśnie on założył się ze mną. Ile z tobą wytrzymam...-Nie miała zamiaru tego słuchać. W dodatku zawiodła się na Georgu, nawet jemu nie mogła ufać, choć wydawało jej się, że jest w porządku, że mogą się zakolegować, może nawet zaprzyjaźnić. Czy musiała cały czas mylić się co do ludzi?
-Stop! Nie chcę tego wysłuchiwać.-Jak ona mogła kiedyś go kochać? Jak to się stało, że nadal o nim myśli?!
-Możesz mi powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi?-Nie chciała przed nim ukrywać prawdy. Nie widziała potrzeby, żeby go okłamywać.
-Wiktor dziś gra swój pierwszy mecz w Londynie i mnie zaprosił...z tobą.-Spojrzała na niego z pogardą.-Nie wiedziałam wtedy jakim dupkiem jesteś.-Ta terapia, którą prowadziła z samą sobą naprawdę przynosiła efekty. Czuła się silna, czuła się, jak przed tym okropnym wydarzeniem.-Starałam się zaprosić kogoś innego, ale nie mieli dla mnie czasu, a potem się okazało, że nie mogę zabrać nikogo innego, tylko ciebie. Pomyślałam, że gdybyś miał, jakiegoś sobowtóra...ale przecież masz i George zgodził się być tu ze mną.-Nie miała ochoty z nim rozmawiać. Chciała, żeby ten wieczór zakończył się, jak najszybciej.-Chodźmy.-Nie czekając na odpowiedź podążała za kibicami. Okazało się, że mają miejsca w loży VIP-ów. Do swojej dyspozycji mieli różne napoje i przekąski. Usiedli w niezwykle wygodnych fotelach i odprężyli się. Fred wiedział, że Granger jest na niego wściekła, ale, żeby aż tak?! Tego się nie spodziewał. Chyba, że...ona naprawdę go kochała, a może kocha nadal. On nie mógł zrozumieć swoich uczuć. Chciał wiedzieć, co u niej słychać, jak się czuję, ale nie chciał z nią być, choć chciał ją dotknąć, znów poczuć smak jej ust, ale nie chciał przechodzić przez to mało piekło, przez które ona musiała przechodzić, cały czas przez niego, choć obiecał jej, że zrobi wszystko, by ludzie się z niej nie wyśmiewali.
-Hermiono-Zaczął powoli, a dziewczyna była zaskoczona. Nie planowała więcej rozmawiać z Gryfonem, w ogóle nie chciała się do niego odzywać w całym swoim życiu.-ja nie wiedziałem w co się pakuję, gdy zgodziłem się iść na tą tajemniczą randkę. Sprawmy chociaż, żeby atmosfera była mniej napięta.
-Randkę?! Nie jesteśmy na żadnej randce. To zwykłe, przypadkowe spotkanie i w nosie mam to, jak się czujesz.-Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale spiker zabrał głos i zaczął wzywać drużyny na boisko.
-Przywitajmy gromkimi oklaskami Tańczące Mioty z Liverpoolu!-Na boisko wleciała grupa zawodników ubrana na żółto.-A teraz mistrzowie poprzedniego sezonu, zróbcie hałas dla Czarodziejów z Londynu!-Publika oszalała, a w powietrzu błysnęły srebno-czarne szaty. Przy Hermionie i Fredzie pojawiły się szaliki właśnie w takim kolorze.
Na początku było skrępowani, ale potem zaczęli kibicować. Wymachiwać szalikami i wykrzykiwać nazwiska poszczególnych zawodników. Po ponad godzinie Wiktor Krum złapał znicz i Czarodzieje z Londynu rozgromili Tańczące Miotły z Liverpoolu 300 do 60.
Oboje bardzo się cieszyli i wpadli w euforyczny stan, spojrzeli na siebie i rozłożyli ręce, by móc się uściskać, ale Hermiona przypomniała sobie z kim tu jest i co ten ktoś jej zrobił. Odwrócił się od Freda i machała szalikiem. Był zawiedziony, miał ochotę ją przytulić, dotknąć ją, ale wiedział, że nie może.
-Proszę za mną.-Nagle pojawił się obok nich ochroniarz. Posłusznie poszli za nim. Jak się okazało, to Wiktor zaprosił ich do swojego namiotu.
-Cześć!-Dziewczyna rzuciła mu się w ramiona. Fred czuł się dziwnie, miał dziwne przeczucie, że Hermiona robi to tylko po to, by mu dopiec.
-Hej.-Szepnął jej przez włosy.-Co tam u was? Jak wam się żyje razem?-Zapytał, gdy wreszcie puścił Gryfonkę.
Spojrzeli na siebie. Granger postanowiła mówić, teraz już ona ma kontrolę.
-My nie jesteśmy razem.
-Nie?!-Wiktor nie krył zdziwienia.-Nie wierzę w to, byłem w Norze i widziałem co między wami się działo, to jest niemożliwe, że nie jesteście parą.
-Pewne rzeczy zostały tylko w Norze.-Spojrzał na dziewczynę wyczekująco, nie wiedział, o co jej chodzi.
-Fred może opowiesz Wiktorowi o zakładzie?-Krum zrobił się podejrzliwy.
-O jakim zakładzie?
-To nic takiego.-Wydukał Weasley.
-Nic takiego?-Głos zabrała Hermiona.
-Założyłem się z Georgem, ile wytrzymam z Hermioną.-Wiktor nie mógł w to uwierzyć, nagle krew zaczęła szybciej w nim pulsować. Zrobił pozycję dzikiego zwierzęcia i rzucił się na Freda. Ten nie bardzo był na to przygotowany, więc od razu zaliczył cios w nos, po czym sam uderzył Bułgara w żebra. Hermiona była przerażona tym widokiem, wiedziała, że Krum jest silny i ma przewagę nad Fredem i nagle zaczęła się o niego...martwić. Wkroczyła do akcji i próbowała ich rozdzielić. Z całej siły odepchnęła Wiktora i zasłoniła Freda własnym ciałem.
-Zostaw go!-Wrzasnęła. Krum trochę się uspokoił. Weasley rozwalił mu łuk brwiowy, bolały go żebra i stróżka krwi leciała z wargi. Za to Gryfon miał całą twarz w krwi, było bardzo prawdopodobne, że ma złamany nos.
-Wyjdź!-Krzyknął Wiktor, kierując to zdanie do Weasley. Ten próbując zatamować krwawienie kurtką, posłusznie opuścił namiot, posyłając groźne spojrzenie szukającemu.
-Wiktor!-Hermiona była oburzona tym, co przed chwilą się stało.
-Nie mogę uwierzyć, że tak cię potraktował!
-Nie musiałeś się rzucać na niego z pięściami!
-Nie broń go!-Wrzasnął tak, że przestraszył Gryfonkę.-W sumie dobrze się składa, że z nim nie jesteś.-Spojrzała na niego zdziwiona.-Hermiona, ja już tak dłużej nie mogę. Naprawdę sądziłem, że jestem w stanie znaleźć sobie odpowiednią dziewczynę, ale jeśli jakąś spotkam myślę o tobie.-Granger myślała, że Wiktor plecie głupoty.-Cały czas myślę o tobie. Jesteś piękna. Kocham cię.
-Nie. Nie...nie.-Nie mogła pogodzić się z tym, co usłyszała. Kręciła przecząco głową, chciała, żeby to tylko był sen.-Nie mówisz tego poważnie.
-Mówię.-Mówił prawdę. Od kiedy dowiedział się, że Hermiona spotyka się z Fredem nie mógł przestać o niej myśleć. Zdał sobie sprawę, jak wiele ma przy sobie, że jest jego przyjaciółką, a przecież mogłaby być kimś więcej, przecież żadna mu nie odmówiła. Ona też tego nie zrobi.
-Wiktor, nie mam zielonego pojęcia co ty sobie myślisz. Ja...ja ciebie nie kocham. Nie w takim stopniu, żeby z tobą być. Jesteś dla mnie, jak brat, nie, jak chłopak.
-A ten śmieć Weasley tak?! Wolisz go ode mnie?!
-Uspokój się!
-Nie będziesz mówiła mi, co mam robić!
-Zapomnijmy o tej rozmowie. Żyjmy tak, jakby jej nigdy nie było.-Odwróciła się i już miała wyjść, kiedy Wiktor złapał ją za rękę i mocno pociągnął w swoją stronę. Dzieliły ich centymetry, a on trzymał ją za nadgarstki, tak, że aż ją bolały.
-Mnie się nie odmawia, rozumiesz? Będziemy razem, bo tak chce! Rozumiesz?!-Przeraziła się jego napadem wściekłości i próbowała się wyrwać, ale miał mocny uścisk. Nadepnęła mu z całej siły na stopę i uciekła mu.
-Nie pisz do mnie, zapomnij o mnie.-Powiedziała i wybiegła. Szukała Freda. Znalazła go nieopodal boiska. Nie zauważył tego, że cała drży. Nadal mocno krwawił.
-Chodź.-Pociągnęła go za rękaw. Po meczu mieli się spotkać z Krumem na kolacji, ale w tej sytuacji żaden z nich nie chciał go widzieć.
Posadziła go na murku, niedaleko rzeki, a sama popędziła po wodę utlenioną, plastry, watę i mrożony groszek. Zajęła się jego nosem.
Fred był wściekły na Kruma. Musiał przyznać, że Bułgar ma ciężką rękę.
-Co, już umówiliście na następnę spotkanie? Może mnie już nie zapraszajcie. To była kara za to, co ci zrobiłem?
-Nie!-Przyłożyła groszek mocniej, że Fred, aż krzyknął "auć!".-Nie miałam pojęcia, że rzuci się na ciebie. Nigdy się już z nim nie spotkam.
-Dlatego, że mnie pobił?-Weasley był pewien, że Hermiona maczała palce w tym wszystkim, a jednak mylił się. Sądził też, że przejęła się jego stanem, nawet jeśli zaprzeczy, widzi to w jej oczach.
-Oczywiście, że nie dla tego. Zasłużyłeś sobie na to!
-To dlaczego nie?
-A co ciebie to obchodzi?!-Nie chciała się z nim kłócić, a widząc jego spojrzenie powiedziała.-On chce być ze mną.
-No proszę...miałem rację. Od początku wiedziałem, że coś święci.-Nie krył satysfakcji.
-To mogłeś mnie ostrzec, że będzie chciał ze mną być za wszelką cenę!
-Co to ma znaczyć?
-To ma znaczyć to, że nie przyjmuje mojej odmowy i zachowywał się agresywnie.-Granger chyba przypomniała sobie tamten czas, że zwierzała się Fredowi, ale musiała komuś o tym powiedzieć.
-Zrobił ci coś?-W jego głosie słychać było troskę.
-Nie.-Powiedziała już dużo spokojniej.
Weasley nie spodziewał się tego. Wiktor był agresywny, ale dla Hermiony zawsze był miły, a ona odmówiła mu. Musiał sobie to wszystko przemyśleć, ale nie mógł teraz, gdy Gryfonka zajmowała się jego ranami. Mocno przyciskała watę lub groszek. Co jakiś czas wyrywało mu się "ała". Miał wrażenie, że robi to specjalnie.
-Kiedy zajmowałem się twoim okiem byłem bardziej ostrożny.-Dlaczego to jej powiedział? Spojrzała na niego dziwnie. Po co to wspomina? Czy on o tym myśli? Rzeczywiście Gryfonowi przypomniała się właśnie sytuacja ze słonikiem.
Hermiona już nie odzywała się do Freda, a gdy ten wreszcie przestał krwawić i wszystko widział, zauważył, że dziewczyna ma bliznę na ręce.
-Co tam masz?-Był ciekawy.
-Nic.-Odpowiedziała szybko.
-Pokaż.
-Nie.-Złapał jej rękę, choć próbowała ją schować i przyciągnął do twarzy. "Jestem złym prefektem." Niektórych liter już nie było, a zdanie było ledwo widoczne, ale poskładał to w całość.-Kto to ci zrobił?
-Nikt.-Pamiętała polecenie Dolores. Poza tym Fred był ostatnią osobą, której chciała się zwierzać.
-Jak to nikt?
-Nie powinno cię to obchodzić.
-Ale obchodzi. To pewnie Ummbridge, ale dlaczego?-Nawet nie odpowiedziała. Szła szybko, Fred wstał i musiał biec, żeby ją dogonić.
-Powiesz mi?
-Nie ma o czym mówić.
-O tym.-Znów ujął jej dłoń i poczuli to samo co w Norze, choć wzbraniali się. Chłopak spojrzał na rękę, ale po napisie nie było śladu. Nie wiedział, co o tym myśleć. Pojawił się Snape i nic nie mówiąc, nawet nie komentując nosa Freda teleportował ich do Hogwartu.
Dziewczyna szła szybko, żeby zgubić Freda. Miała już go dość. Miała o nim zapomnieć, a nie przypominać sobie wszystkie te piękne chwile. Z rozmyśleń wyrwało ją imię "Harry". Grupka dziewczyn właśnie opowiadała sobie pewną historię.
-...i on podszedł do niej i pocałował ją.-Relacjonowała jedna.
-Ginny?-To chyba oczywiste, pomyślała Granger.
-Nie! Cho! Cho Chang!-Odpowiedziała jedna z dziewczyn, a Hermiona była w szoku. Nawet nie zauważyła, że za nią stał Fred.
-Zabiję go.-Powiedział przez zęby i pobiegł do Pokoju Wspólnego. Gryfonka również tam biegła, ale tam impreza trwała w najlepsze, a śladu po Harrym, czy Ginny nie było. Poszła, więc do dormitorium Rona i Pottera. Zapukała i weszła.
-Cześć.
-Cześć.-Odpowiedzieli jej jednocześnie.
-Co się stało Harry?-Zapytała stroskana.
-Też już wiesz?-Pokiwała głową.-Więc tak...przez przypadek spotkałem Cho ostatnio. Wyznała, że nadal mnie kocha, a Ginny się o tym dowiedziała. Było spokojnie, ale Ginny stała się coraz bardziej zaborcza, zimna. Nie przypominała siebie, a dziś, przed zabawą zerwała ze mną. Cały czas bawiła się z Deanem. My graliśmy w butelkę i dostałem zadanie. Miałem pocałować najpiękniejszą dziewczynę w pomieszczeniu...
-I pocałowałeś Cho.-Dokończyła za niego.
-Dokładnie.
-Chce, żeby było jasne. Nie jestem na ciebie zły, Harry. Ona z tobą zerwała. Jestem z tobą.-Oświadczył Ron.
-Dzięki.
-Ja też.-Hermiona dosiadła się do nich.-Chcesz o tym pogadać?
-Nie ma o czym. Od kiedy dowiedziałem się, że Cho chce do mnie wrócić nie mogłem o niej przestać myśleć, a Ginny zachowywała się...inaczej, gorzej.
-Jesteś z nią?-Spytała.
-Nie, ale może do siebie wrócimy.
Porozmawiali jeszcze chwilę, dziewczyna zrelacjonowała mecz i poszła do siebie. Szybko zasnęła. Za dużo wrażeń, jak na jeden dzień.
Fred dowiedział się wszystkiego od George, na którego ramieniu uwieszona była Angelina. Nie byli pijani, ale widać było, że chcą dostać się do Pokoju Życzeń. Gryfon zaczął wyzywać bliźniaka, że musiał spędzić czas z Hermioną, ale do niego nie wiele docierało, był zbyt zajęty swoją dziewczynę. Nawet nie skomentował nosa brata, a ten odszedł do siebie, nie miał ochoty na zabawę.
Dziękuję Weronice Dudek, za podsunięcie pomysłu. :D Może myślała, że to będzie wyglądać inaczej, ale ja miałam plan na cały ten rozdział.
Zachęcam do komentowania. Każda opinia się liczy, to tylko pomaga w doskonaleniu się. Możecie również zareagować na posta. Co sądzicie o nowej składance?
-Hej Angela.
-O, cześć.-Była tak zajęta, że nie zauważyła, kiedy Gryfonka do niej podeszła.
-Mogę cię o coś zapytać?
-Jasne.-Odpowiedziała, nie odwracając wzroku od zadania.
-Czy my...czy ty...czy jesteś na mnie zła?-Zapytała nieśmiało.
-Zła?-Spojrzała na nią.-Dlaczego? Aaa...że nie pomagasz mi. Nie, nie jestem.
-Naprawdę? Wtedy wydawało mi się inaczej.
-Bo wtedy było inaczej, ale przemyślałam sobie kilka kwestii i doszłam do wniosku, że wszyscy obarczyliśmy cię swoimi problemami, jakbyśmy zapomnieli o twoich.-Hermiona dziwnie na nią spojrzała.-Wiem, co zrobił ci Fred i nie mogę w to uwierzyć. W Norze był taki...zakochany. Mógłby dostać nagrodę za tę rolę. Nawet ja dałam się nabrać. To było paskudne z jego strony. Współczuję ci.-Granger zdążyła się przyzwyczaić do myśli, co zrobił jej Weasley i chciała tylko o tym zapomnieć i nie wspominać. Chciała żyć, jakby wymazując kawałek wspomnień, ale one cały czas ją goniły.
-A co do Nory...między nami jest tak, jak było?-Teraz Johnson nie wiedziała o co chodzi.-Wiesz, myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami, ale teraz...
-Och, tak, jasne jesteśmy! Lavender mi trochę o tobie opowiadała, że wydajesz się być nieobecna, chciałam nawet z tobą pogadać, ale Fred...ostatnio zachowuje się, jak małe dziecko i ja i George musimy go pilnować. Sama rozumiesz, ale jeśli byś miała jakiś problem to możesz do mnie śmiało przyjść.-Uśmiechnęła się.
-Dzięki.-Hermiona wstała i poszła do siebie. Czuła, że Angelina nie kłamie i na prawdę może na niej polegać. To dodało jej trochę otuchy, ale dlaczego ona się tak zachowywała. Naprawdę ją polubiła? I co miała na myśli, że Fred zachowuje się, jak małe dziecko? A zresztą co ją to obchodzi?
Następnego dnia mała sowa, która próbowała dostać się przez okno obudziła ją. Leniwie przeciągła się na łóżku i wpuściła ją do środka. Dostała wyjca. Była w kompletnym szoku. Nie wiedziała, co o tym sądzić. Z wielkim niepokojem otworzyła kopertę.
-HERMIONO! NIE WYOBRAŻAM SOBIE, ŻEBY MIAŁO CIĘ NIE BYĆ NA MOIM PIERWSZYM MECZU W LONDYNIE! NIE PRZYJMUJĘ ODMOWY! CZY TY WIESZ, JAKIE TO DLA MNIE WAŻNE?! JA ZAWSZE BYŁEM PRZY TOBIE! CZY TY CHOĆ RAZ NIE MOŻESZ BYĆ PRZY MNIE?!-Czy on zawsze musiał mieć rację? Zdecydowanie dużo zrobił dla niej, ale ona nie mogła iść tam z Fredem, a nikt inny nie mógł z nią iść. Musiałby mieć jakiegoś sobowtóra... Zaraz...chwileczkę...George! Że też wcześniej nie wpadła na ten pomysł! Ostatnio nie rozmawiali, ale przecież między nimi zaczynało się układać i czuła wsparcie w Angelinie. Postanowiła zaryzykować, w końcu nic nie miała do stracenia.
Piątki w Wielkiej Sali wydawały się być o wiele weselsze. Hermiona szukała wzrokiem rudej czupryny. Znalazła dwie, siedzące obok siebie. To będzie bardzo trudne, ale jej wewnętrzna siła dodawała jej motywacji. W ostatnim czasie bardzo ją podbudowała. Prowadziła terapię z samą sobą. "Jesteś silną i niezależną dziewczyną. Fred cię nie obchodzi. To, co ci zrobił nie ma większego znaczenia. Jesteś samowystarczalna. Jesteś warta więcej." O dziwo to przynosiło efekty.
Podeszła do stołu Gryfonów i usiadła blisko bliźniaków. Byli tak pochłonięci rozmowę, że nawet jej nie zauważyli. Kiedy ich rozmowa nieco się uspokoiła, a Hermiona porządnie najadła się, jedyna osoba siedząca między nią i Georgem odeszła od stołu. To chyba dobry moment-pomyślała Granger.
-Hej, George, możemy porozmawiać?- Chłopak nie krył zdziwienia.
-Dobra.-Odpowiedział, ale nie ruszył się.
-Na osobności.
-Och, oczywiście.- Wstał i wyszli z Wielkiej Sali. Dziewczyna odrwróciła się i popatrzyła na Weasleya. Był dokładnie taki, jak Fred! Bzdura! Nie przypominał Freda...znaczy...nie było tych samych iskierek w oczach, tego...sama nie wiedziała czego. Po prostu chłopak, który przed nią stał, to był George, a nie Fred i koniec.
-Mam do ciebie ogromną prośbę.
-Słucham.-Był bardzo ciekawy.
-Dostałam bilety na mecz qudittecha od Wiktora. To jego pierwszy mecz w Londynie, ale tak się składa, że zaprosił mnie i Freda...nie wiedział, że my...to znaczy, że on tylko żartuje. Nauczyciele nie wiedzieli, że chce zaprosić kogoś innego i nie pozwolą nikomu innemu, tylko on może iść ze mną. Chciałam odmówić i nie iść na ten mecz, ale Wiktor się wściekł, nawet wysłał mi wyjca, więc jedyna nadzieja w tobie.
-We mnie?-Nie za bardzo rozumiał.
-Tak. Mógłbyś udawać Freda, zresztą, co to za różnicy, który z was pójdzie. Jesteście identyczni.-Oczywiście, że się różnili.
-No nie wiem Hermiono. Kiedy jest ten mecz?
-Jutro.
-Jutro?! Jutro są urodziny Katie, zapowiada się świetna impreza. Poza tym nie wiem, jak zareaguje Angelina. Ostatnio się trochę pokłóciliśmy. Nie chciałbym jej jeszcze bardziej denerwować.
-Rozumiem George, ale dla mnie to bardzo ważna sprawa. Wiktor to mój przyjaciel, nie chce go zawieźć. Jeśli chcesz to mogę porozmawiać z Angeliną.
-Nie, myślę, że to nie będzie konieczne. Pójdę z tobą.
-Och, naprawdę?! Nawet nie wiem, jak mogę ci dziękować.-Była szczęśliwa. George stał się dla niej o wiele przyjemniejszy niż rok temu i w dodatku tak się dla niej poświęci. Tego się nie spodziewała. Zarzuciła mu ręce kark i uścisnęła go.
-O, hej, Hermiono!
-Dzięki.-Uśmiechnęła się i poszła szykować się na zajęcia.
George wrócił do Wielkiej Sali mając już gotowy plan. Angelina mówiąc, że Fred zachowuje się, jak małe dziecko, miała na myśli wieczne imprezy. Dużo pił i flirtował. Czyli, jakby to ujął jego bliźniak- wrócił do gry. Jednak on przeczuwał, że to ma związek z Hermioną, że próbuje o niej zapomnieć. Szczególnie, że jeszcze niektórzy przypominali mu, że z nią był i nie mogli zrozumieć, dlaczego to zrobił, a on zawzięcie tłumaczył, że to był zakład między nim, a Georgem. Granger była tak zajęta zapominaniem, co zrobił jej Fred, że nawet nie słyszała plotek, że założył się właśnie z bliźniakiem.
Chłopak usiadł obok brata i postanowił wcielić plan w życie.
-Fred, co robisz jutro?
-Jak to co? Jutro są urodziny Katie. Zapomniałeś?
-Nie, oczywiście, że pamiętam.-Nie zdążył nic więcej powiedzieć, bo teraz jego kopia zabrała głos.
-Co od ciebie chciała Hermiona?-Był tego niezwykle ciekawy. Nie mógł zapomnieć, jak biegli razem w burzę, jak wyszeptała mu, że go kocha, jak całowali się w grocie, jak spali razem w jej pokoju. Wszystkie te wspomnienia do niego powracały, a on nie mógł nic zrobić. Pił alkohol, żeby zapomnieć, ale trzeźwiał i już wszystko sobie przypominał. Rozmawiał z wieloma dziewczynami, ale dotychczas z żadną się nie całował. Kiedy prawie do tego dochodziło czuł się, jakby zdradzał Hermionę, a przecież już nie byli razem. W dodatku nie mógł się pozbyć tego głosu, który mówił, że popełnił błąd. Jednak nie chciał, żeby ludzie się z niego wyśmiewali.
-Och, o nic. Mówiła, żebyśmy trochę się uspokoili z wynalazkami...-To była idealna wymówka.-Bo tak się składa, że jutro mógłbyś przeżyć jedną z najwspanialszych ranek w życiu.-Wszystkie spotkania, które kryły się pod tym hasłem miały związek z Hermioną.
-A z kim miałbym iść?-Znów poczuł się, jakby zdradzał Granger.
-To niespodzianka.-George uśmiechnął się konspiracyjnie. Ostatnio kiedy umawiał Freda z dziewczynami nie wyszło z tego nic dobrego, choć jednak, wtedy jego brat obiecał Hermionie, że rozkocha ją w sobie. Właśnie na tym George'owi zależało, żeby znów to zrobił. Doskonale wiedział, że on nadal kocha Gryfonkę.
-Ostatnio też tak mówiłeś...-Mu też przypomniała się ta niemiła sytuacja.
-Teraz to coś innego! Zobaczysz, nie pożałujesz!
-No dobra.-W sumie nie miał nic do stracenia, a ta randka tylko przyspieszy proces zapominania o pewnych sprawach.
Reszta dnia minęła spokojnie. W sobotę rano Hermiona po raz kolejny została wezwana do Umbridge. Kolejne stróżki krwi spłynęły jej po dłoni.
Fred zaczął szykować się na randkę po obiedzie.
-George, gdzie będzie ta randka?
-W Londynie.-Wspomnienia, jak klatki z filmu zaczęły wirować przed oczami Gryfona. Gdy grzebał w szafie wypadły zdjęcia, który zrobił sobie z Hermioną. Wszystko mu się przypomniało, również Skylar, którą oblał piwem, koncert, Colinsa, który podrywał Granger. Zapomni o tym, szczególnie, że Lee znów wyśmiewał się z niego, a Ślizgoni nadal wytykali go palcami. Jego podświadomość mówiła mu, że to nie ma znaczenia, ale on nie mógł się z tym pogodzić.
-W Londynie? Jakim cudem dostanę się do Londynu i co tam będziemy robić?
-Nie wiem jak, ale wiem, że pójdziecie na mecz qudittchea.
-Naprawdę?! Takie randki to ja lubię.-Uśmiechnął się. Dawno nie był na porządnym meczu.
Hermionie powoli kończył się balsam od Bena, ale wiedziała, że warzy on następny. Wciągnęła czarne rurki, założyła białą koszulę w czarne ptaki, czarne buty na obcasie. Wybrała również czarną ramoneske, wiedziała, że może w niej marznąć, ale nie przejęła się tym. Lekko się umalowała i spięła włosy w kucyk. Jej blizna na lewej ręce powoli znikała.
Kiedy przechodziła przez Pokój Wspólny było już tu pełno osób. Katie była znana i lubiana, więc na jej imprezę przyjdzie cała szkoła. Tylko, czy Ben będzie miał jak tu wejść? Zaczęła go szukać, choć nietrudno było go znaleźć, ukrywał się za filarem. Miał bukiet czerwonych róż i czekoladki.
-Hej Ben, chcesz wejść do środka?-Był bardzo elegancko ubrany.
-Nie!
-Nie?
-Chcę, ale trochę się boję. Czułbym się lepiej, gdybyś ty była ze mną.- Cudownie. Powinna być z Rewsonem, czy z Krumem? Nie miała czasu na takie rozmyślanie.
-Wiesz, że nie mogę, ale mogę cię wprowadzić do Pokoju Wspólnego, a to już coś.
-Tak, tak masz rację.
Gdy już pomogła Benowi popędziła pod gabinet Mcgonagall, ale nie było jeszcze tam George. Pojawił się w ostatnim momencie. Zdążyła rzucić tylko.
-Cześć.-Gdy pojawiła się profesorka.
-Panno Granger, panie Weasley, zapraszam.
"TO NIE DZIEJE SIĘ NAPRAWDĘ!"-Powiedzieć, że Fred był w szoku, to, jak powiedzieć Voldemort jest zły. Tutaj trzeba długo tłumaczyć co czuł. Może wszystko jej wytłumaczyć, ale przecież nie chce, żeby ktokolwiek widział ich razem, wyglądała tak pięknie, że nie mógł od niej oderwać od niej wzroku, a jednocześnie nie chciał na nią patrzeć. W co też go wpakował George, czy Hermiona chciała z nim umówić się z nim na randkę, po tym, jak oświadczył jej, że ich związek był żartem, głupim zakładem? Co on też najlepszego zrobił; George, że umówił ją z nim i Fred, że potraktował tak Hermionę!
Usiedli w pokoju nauczycielki i słuchali jej ostrzeżeń. Ona teleportuje się z nimi, a wróci po nich Snape. Hermiona uważnie przysłuchiwała się tym słowom, ale Freda one kompletnie nie obchodziły. Wreszcie mogli się teleportować. Hermiona wstała z krzesła i spojrzała na "George", ale...te iskierki w oczach, ten sposób poruszania się, te włosy, z których jeden kosmyk niesfornie wystawał. Obiecała sobie, że gdy spotka George nie daruje mu tego!
Teleportowali się w ciemną uliczką, ale już słyszeli głosy i trąbki kibiców.
-Tutaj was zostawię. Pamiętacie gdzie macie czekać za profesorem Snape'em, tak? Dobrze. Uważajcie na siebie.-I nauczycielka zniknęła.
-Co ty tutaj robisz?!-Wycedziła przez zęby.
-To sprawka George, miej do niego pretensje, nie do mnie.-Aż tak była na niego zła.-Obiecał mi cudowną randkę.-Prychnął.
-Może tym razem on z kimś się założył.-Powiedziała sarkastycznie.
-To właśnie on założył się ze mną. Ile z tobą wytrzymam...-Nie miała zamiaru tego słuchać. W dodatku zawiodła się na Georgu, nawet jemu nie mogła ufać, choć wydawało jej się, że jest w porządku, że mogą się zakolegować, może nawet zaprzyjaźnić. Czy musiała cały czas mylić się co do ludzi?
-Stop! Nie chcę tego wysłuchiwać.-Jak ona mogła kiedyś go kochać? Jak to się stało, że nadal o nim myśli?!
-Możesz mi powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi?-Nie chciała przed nim ukrywać prawdy. Nie widziała potrzeby, żeby go okłamywać.
-Wiktor dziś gra swój pierwszy mecz w Londynie i mnie zaprosił...z tobą.-Spojrzała na niego z pogardą.-Nie wiedziałam wtedy jakim dupkiem jesteś.-Ta terapia, którą prowadziła z samą sobą naprawdę przynosiła efekty. Czuła się silna, czuła się, jak przed tym okropnym wydarzeniem.-Starałam się zaprosić kogoś innego, ale nie mieli dla mnie czasu, a potem się okazało, że nie mogę zabrać nikogo innego, tylko ciebie. Pomyślałam, że gdybyś miał, jakiegoś sobowtóra...ale przecież masz i George zgodził się być tu ze mną.-Nie miała ochoty z nim rozmawiać. Chciała, żeby ten wieczór zakończył się, jak najszybciej.-Chodźmy.-Nie czekając na odpowiedź podążała za kibicami. Okazało się, że mają miejsca w loży VIP-ów. Do swojej dyspozycji mieli różne napoje i przekąski. Usiedli w niezwykle wygodnych fotelach i odprężyli się. Fred wiedział, że Granger jest na niego wściekła, ale, żeby aż tak?! Tego się nie spodziewał. Chyba, że...ona naprawdę go kochała, a może kocha nadal. On nie mógł zrozumieć swoich uczuć. Chciał wiedzieć, co u niej słychać, jak się czuję, ale nie chciał z nią być, choć chciał ją dotknąć, znów poczuć smak jej ust, ale nie chciał przechodzić przez to mało piekło, przez które ona musiała przechodzić, cały czas przez niego, choć obiecał jej, że zrobi wszystko, by ludzie się z niej nie wyśmiewali.
-Hermiono-Zaczął powoli, a dziewczyna była zaskoczona. Nie planowała więcej rozmawiać z Gryfonem, w ogóle nie chciała się do niego odzywać w całym swoim życiu.-ja nie wiedziałem w co się pakuję, gdy zgodziłem się iść na tą tajemniczą randkę. Sprawmy chociaż, żeby atmosfera była mniej napięta.
-Randkę?! Nie jesteśmy na żadnej randce. To zwykłe, przypadkowe spotkanie i w nosie mam to, jak się czujesz.-Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale spiker zabrał głos i zaczął wzywać drużyny na boisko.
-Przywitajmy gromkimi oklaskami Tańczące Mioty z Liverpoolu!-Na boisko wleciała grupa zawodników ubrana na żółto.-A teraz mistrzowie poprzedniego sezonu, zróbcie hałas dla Czarodziejów z Londynu!-Publika oszalała, a w powietrzu błysnęły srebno-czarne szaty. Przy Hermionie i Fredzie pojawiły się szaliki właśnie w takim kolorze.
Na początku było skrępowani, ale potem zaczęli kibicować. Wymachiwać szalikami i wykrzykiwać nazwiska poszczególnych zawodników. Po ponad godzinie Wiktor Krum złapał znicz i Czarodzieje z Londynu rozgromili Tańczące Miotły z Liverpoolu 300 do 60.
Oboje bardzo się cieszyli i wpadli w euforyczny stan, spojrzeli na siebie i rozłożyli ręce, by móc się uściskać, ale Hermiona przypomniała sobie z kim tu jest i co ten ktoś jej zrobił. Odwrócił się od Freda i machała szalikiem. Był zawiedziony, miał ochotę ją przytulić, dotknąć ją, ale wiedział, że nie może.
-Proszę za mną.-Nagle pojawił się obok nich ochroniarz. Posłusznie poszli za nim. Jak się okazało, to Wiktor zaprosił ich do swojego namiotu.
-Cześć!-Dziewczyna rzuciła mu się w ramiona. Fred czuł się dziwnie, miał dziwne przeczucie, że Hermiona robi to tylko po to, by mu dopiec.
-Hej.-Szepnął jej przez włosy.-Co tam u was? Jak wam się żyje razem?-Zapytał, gdy wreszcie puścił Gryfonkę.
Spojrzeli na siebie. Granger postanowiła mówić, teraz już ona ma kontrolę.
-My nie jesteśmy razem.
-Nie?!-Wiktor nie krył zdziwienia.-Nie wierzę w to, byłem w Norze i widziałem co między wami się działo, to jest niemożliwe, że nie jesteście parą.
-Pewne rzeczy zostały tylko w Norze.-Spojrzał na dziewczynę wyczekująco, nie wiedział, o co jej chodzi.
-Fred może opowiesz Wiktorowi o zakładzie?-Krum zrobił się podejrzliwy.
-O jakim zakładzie?
-To nic takiego.-Wydukał Weasley.
-Nic takiego?-Głos zabrała Hermiona.
-Założyłem się z Georgem, ile wytrzymam z Hermioną.-Wiktor nie mógł w to uwierzyć, nagle krew zaczęła szybciej w nim pulsować. Zrobił pozycję dzikiego zwierzęcia i rzucił się na Freda. Ten nie bardzo był na to przygotowany, więc od razu zaliczył cios w nos, po czym sam uderzył Bułgara w żebra. Hermiona była przerażona tym widokiem, wiedziała, że Krum jest silny i ma przewagę nad Fredem i nagle zaczęła się o niego...martwić. Wkroczyła do akcji i próbowała ich rozdzielić. Z całej siły odepchnęła Wiktora i zasłoniła Freda własnym ciałem.
-Zostaw go!-Wrzasnęła. Krum trochę się uspokoił. Weasley rozwalił mu łuk brwiowy, bolały go żebra i stróżka krwi leciała z wargi. Za to Gryfon miał całą twarz w krwi, było bardzo prawdopodobne, że ma złamany nos.
-Wyjdź!-Krzyknął Wiktor, kierując to zdanie do Weasley. Ten próbując zatamować krwawienie kurtką, posłusznie opuścił namiot, posyłając groźne spojrzenie szukającemu.
-Wiktor!-Hermiona była oburzona tym, co przed chwilą się stało.
-Nie mogę uwierzyć, że tak cię potraktował!
-Nie musiałeś się rzucać na niego z pięściami!
-Nie broń go!-Wrzasnął tak, że przestraszył Gryfonkę.-W sumie dobrze się składa, że z nim nie jesteś.-Spojrzała na niego zdziwiona.-Hermiona, ja już tak dłużej nie mogę. Naprawdę sądziłem, że jestem w stanie znaleźć sobie odpowiednią dziewczynę, ale jeśli jakąś spotkam myślę o tobie.-Granger myślała, że Wiktor plecie głupoty.-Cały czas myślę o tobie. Jesteś piękna. Kocham cię.
-Nie. Nie...nie.-Nie mogła pogodzić się z tym, co usłyszała. Kręciła przecząco głową, chciała, żeby to tylko był sen.-Nie mówisz tego poważnie.
-Mówię.-Mówił prawdę. Od kiedy dowiedział się, że Hermiona spotyka się z Fredem nie mógł przestać o niej myśleć. Zdał sobie sprawę, jak wiele ma przy sobie, że jest jego przyjaciółką, a przecież mogłaby być kimś więcej, przecież żadna mu nie odmówiła. Ona też tego nie zrobi.
-Wiktor, nie mam zielonego pojęcia co ty sobie myślisz. Ja...ja ciebie nie kocham. Nie w takim stopniu, żeby z tobą być. Jesteś dla mnie, jak brat, nie, jak chłopak.
-A ten śmieć Weasley tak?! Wolisz go ode mnie?!
-Uspokój się!
-Nie będziesz mówiła mi, co mam robić!
-Zapomnijmy o tej rozmowie. Żyjmy tak, jakby jej nigdy nie było.-Odwróciła się i już miała wyjść, kiedy Wiktor złapał ją za rękę i mocno pociągnął w swoją stronę. Dzieliły ich centymetry, a on trzymał ją za nadgarstki, tak, że aż ją bolały.
-Mnie się nie odmawia, rozumiesz? Będziemy razem, bo tak chce! Rozumiesz?!-Przeraziła się jego napadem wściekłości i próbowała się wyrwać, ale miał mocny uścisk. Nadepnęła mu z całej siły na stopę i uciekła mu.
-Nie pisz do mnie, zapomnij o mnie.-Powiedziała i wybiegła. Szukała Freda. Znalazła go nieopodal boiska. Nie zauważył tego, że cała drży. Nadal mocno krwawił.
-Chodź.-Pociągnęła go za rękaw. Po meczu mieli się spotkać z Krumem na kolacji, ale w tej sytuacji żaden z nich nie chciał go widzieć.
Posadziła go na murku, niedaleko rzeki, a sama popędziła po wodę utlenioną, plastry, watę i mrożony groszek. Zajęła się jego nosem.
Fred był wściekły na Kruma. Musiał przyznać, że Bułgar ma ciężką rękę.
-Co, już umówiliście na następnę spotkanie? Może mnie już nie zapraszajcie. To była kara za to, co ci zrobiłem?
-Nie!-Przyłożyła groszek mocniej, że Fred, aż krzyknął "auć!".-Nie miałam pojęcia, że rzuci się na ciebie. Nigdy się już z nim nie spotkam.
-Dlatego, że mnie pobił?-Weasley był pewien, że Hermiona maczała palce w tym wszystkim, a jednak mylił się. Sądził też, że przejęła się jego stanem, nawet jeśli zaprzeczy, widzi to w jej oczach.
-Oczywiście, że nie dla tego. Zasłużyłeś sobie na to!
-To dlaczego nie?
-A co ciebie to obchodzi?!-Nie chciała się z nim kłócić, a widząc jego spojrzenie powiedziała.-On chce być ze mną.
-No proszę...miałem rację. Od początku wiedziałem, że coś święci.-Nie krył satysfakcji.
-To mogłeś mnie ostrzec, że będzie chciał ze mną być za wszelką cenę!
-Co to ma znaczyć?
-To ma znaczyć to, że nie przyjmuje mojej odmowy i zachowywał się agresywnie.-Granger chyba przypomniała sobie tamten czas, że zwierzała się Fredowi, ale musiała komuś o tym powiedzieć.
-Zrobił ci coś?-W jego głosie słychać było troskę.
-Nie.-Powiedziała już dużo spokojniej.
Weasley nie spodziewał się tego. Wiktor był agresywny, ale dla Hermiony zawsze był miły, a ona odmówiła mu. Musiał sobie to wszystko przemyśleć, ale nie mógł teraz, gdy Gryfonka zajmowała się jego ranami. Mocno przyciskała watę lub groszek. Co jakiś czas wyrywało mu się "ała". Miał wrażenie, że robi to specjalnie.
-Kiedy zajmowałem się twoim okiem byłem bardziej ostrożny.-Dlaczego to jej powiedział? Spojrzała na niego dziwnie. Po co to wspomina? Czy on o tym myśli? Rzeczywiście Gryfonowi przypomniała się właśnie sytuacja ze słonikiem.
Hermiona już nie odzywała się do Freda, a gdy ten wreszcie przestał krwawić i wszystko widział, zauważył, że dziewczyna ma bliznę na ręce.
-Co tam masz?-Był ciekawy.
-Nic.-Odpowiedziała szybko.
-Pokaż.
-Nie.-Złapał jej rękę, choć próbowała ją schować i przyciągnął do twarzy. "Jestem złym prefektem." Niektórych liter już nie było, a zdanie było ledwo widoczne, ale poskładał to w całość.-Kto to ci zrobił?
-Nikt.-Pamiętała polecenie Dolores. Poza tym Fred był ostatnią osobą, której chciała się zwierzać.
-Jak to nikt?
-Nie powinno cię to obchodzić.
-Ale obchodzi. To pewnie Ummbridge, ale dlaczego?-Nawet nie odpowiedziała. Szła szybko, Fred wstał i musiał biec, żeby ją dogonić.
-Powiesz mi?
-Nie ma o czym mówić.
-O tym.-Znów ujął jej dłoń i poczuli to samo co w Norze, choć wzbraniali się. Chłopak spojrzał na rękę, ale po napisie nie było śladu. Nie wiedział, co o tym myśleć. Pojawił się Snape i nic nie mówiąc, nawet nie komentując nosa Freda teleportował ich do Hogwartu.
Dziewczyna szła szybko, żeby zgubić Freda. Miała już go dość. Miała o nim zapomnieć, a nie przypominać sobie wszystkie te piękne chwile. Z rozmyśleń wyrwało ją imię "Harry". Grupka dziewczyn właśnie opowiadała sobie pewną historię.
-...i on podszedł do niej i pocałował ją.-Relacjonowała jedna.
-Ginny?-To chyba oczywiste, pomyślała Granger.
-Nie! Cho! Cho Chang!-Odpowiedziała jedna z dziewczyn, a Hermiona była w szoku. Nawet nie zauważyła, że za nią stał Fred.
-Zabiję go.-Powiedział przez zęby i pobiegł do Pokoju Wspólnego. Gryfonka również tam biegła, ale tam impreza trwała w najlepsze, a śladu po Harrym, czy Ginny nie było. Poszła, więc do dormitorium Rona i Pottera. Zapukała i weszła.
-Cześć.
-Cześć.-Odpowiedzieli jej jednocześnie.
-Co się stało Harry?-Zapytała stroskana.
-Też już wiesz?-Pokiwała głową.-Więc tak...przez przypadek spotkałem Cho ostatnio. Wyznała, że nadal mnie kocha, a Ginny się o tym dowiedziała. Było spokojnie, ale Ginny stała się coraz bardziej zaborcza, zimna. Nie przypominała siebie, a dziś, przed zabawą zerwała ze mną. Cały czas bawiła się z Deanem. My graliśmy w butelkę i dostałem zadanie. Miałem pocałować najpiękniejszą dziewczynę w pomieszczeniu...
-I pocałowałeś Cho.-Dokończyła za niego.
-Dokładnie.
-Chce, żeby było jasne. Nie jestem na ciebie zły, Harry. Ona z tobą zerwała. Jestem z tobą.-Oświadczył Ron.
-Dzięki.
-Ja też.-Hermiona dosiadła się do nich.-Chcesz o tym pogadać?
-Nie ma o czym. Od kiedy dowiedziałem się, że Cho chce do mnie wrócić nie mogłem o niej przestać myśleć, a Ginny zachowywała się...inaczej, gorzej.
-Jesteś z nią?-Spytała.
-Nie, ale może do siebie wrócimy.
Porozmawiali jeszcze chwilę, dziewczyna zrelacjonowała mecz i poszła do siebie. Szybko zasnęła. Za dużo wrażeń, jak na jeden dzień.
Fred dowiedział się wszystkiego od George, na którego ramieniu uwieszona była Angelina. Nie byli pijani, ale widać było, że chcą dostać się do Pokoju Życzeń. Gryfon zaczął wyzywać bliźniaka, że musiał spędzić czas z Hermioną, ale do niego nie wiele docierało, był zbyt zajęty swoją dziewczynę. Nawet nie skomentował nosa brata, a ten odszedł do siebie, nie miał ochoty na zabawę.
Dziękuję Weronice Dudek, za podsunięcie pomysłu. :D Może myślała, że to będzie wyglądać inaczej, ale ja miałam plan na cały ten rozdział.
Zachęcam do komentowania. Każda opinia się liczy, to tylko pomaga w doskonaleniu się. Możecie również zareagować na posta. Co sądzicie o nowej składance?
No powiem, że przewidziałam to, że zamiast George'a pojawi się nasz Fred. Oczywiście nie obyło się bez niespodzianek. Krum taki agresywny? W sumie może lepiej, że Hermiona nie chce mieć z nim kontaktu po tym co się stało. Jakoś nigdy go nie lubiłam, jedynie wtedy gdy zainteresował się Hermioną podczas gdy Ron nie uważał jej za dziewczynę. Ach, wspomnienia :D
OdpowiedzUsuńWracając, coś zaczyna iskrzyć, coś pojawia się na nowo. I ten Fred, który nie potrafi zapomnieć, bije się z myślami, wręcz z nimi walczy. I teraz przychodzi pytanie: co wybrać? Status żartownisia i szanowanego bliźniaka czy to wszystko stracić dla miłości?
Natomiast Hermiona jest bardzo skrzywdzona, mimo to nie zapomniała o tym, że kocha Weasley'a. Tylko gdzieś to zagubiła poprzez złość i żal. Stara się być zimna ale skoro stanęła w jego obronie a później zajęła się jego ranami...
Nic straconego, czuję, że jeszcze wiele tutaj namieszasz zanim nasza parka znów będzie razem.
Pozdrawiam i życzę weny :)
Właśnie, Fred nigdy nie był przyzwyczajony, że to z niego się śmieją i teraz musi podjąć decyzję, a Hermionie nadal na nim zależy, choć po tym, co jej zrobił nie może mu wybaczyć.
UsuńDziękuję :)
Ojej dziękuję ze wzięłaś moj pomysł 😘😘😘 i jeszcze o mnie napisałaś❤.
OdpowiedzUsuńOgólnie Wiktor zachował sie jak dupek.... -,- haha i mam kolejny pomysł haha żeby on chciał hermione przeprosić i napisał list do Mcgonagal żeby pozwoliła mu u siebie w kominku sie przeteleportowac i ona by się zgodziła i jakby się tepnal to mcgonagal wyslala hermionie oatronusa żeby do niej przyszła a przed gabinetem Wiktor! I wtedy Hermiona by uciekala przed nim do dormitorium przez salon wspólny a Wiktor by za nią biegł i wołał że przeprasza i by byli widowiskiem hahaha 😂😂 i Fred jakby go zobaczył ti byłby zazdrosny i chciał się bić hahaha 😂😂
Tak wiem to głupie...
Życzę weny i powodzenia w pisaniu 😘
Kiedy kolejny ?
Musiałam! :D W końcu to Ty mi go podsunęłaś. :)
UsuńTen pomysł jest zupełnie szalony! Nie skorzystam z niego, bo to przekreśli moją całą koncepcję, ale masz fajne pomysły, może powinnaś to wykorzystać? ;)
Dziękuję, następny post pojawi się w piątek lub w sobotę? :)
Haha :D Raczej nie skorzystam z wizji mojego pisania bo tu o ile pomysły mam to jak bym to napisała wyszła by z tego kupa hahaha 😂
UsuńJeszcze raz dziękuję za dodanie mnie i części mnie haha xD
To super czekam na jutro albo pojutrze!!
Pozdrawiam ;*
Zawsze możesz spróbować, może wyjdzie z tego coś naprawdę ciekawego. ;) Kolejny rozdział pojawi się w sobotę.
Usuń