"Wakacje, żegnajcie."
Spali tak przytuleni, kiedy nagle zaczął padać deszcz. Na początku lekka mżawka, ale z czasem coraz mocniej. Obudzili się i wtedy uderzył pierwszy piorun. Fred wstał na równe nogi i szybko pakował wszystko do koszyka. Hermiona równie szybko się przebudziła. Nie zdawała sobie sprawy, co poprzedniej nocy powiedziała swojemu chłopakowi. Nie pamiętała tego, ale zdała sobie sprawę, że go kocha, gdy był u niej w domu. Na początku nie była pewna i odpychała to uczucie. Nigdy nie kochała chłopaka. Miłość do rodziny, czy przyjaciół jest inna. To, co czuła do Freda trudno jej było zidentyfikować, ponieważ w życiu nie przeżyła czegoś takiego. Jego dotyk sprawiał w jej ciele wybuch każdej cząsteczki. Jego głos przyprawiał ją o dreszcze. Bała się, co przyniesie świat, teraz, gdy Czarny Pan powrócił, ale miała dla kogo żyć i chciała, żeby on też żył.
Zaczęli biec, a burza rozpętała się już na dobre. Pioruny uderzały w okoliczne drzewa. Weasley bał się o swoją dziewczyną, dlatego podniósł ją, na co ona wybuchła śmiechem i pocałowała go, a ten zatracił się w jej ustach, dopiero, gdy łysnęło się kawałek od nich, popędzili dalej. Wbiegli do Nory, jak oparzeni. Byli cały przemoknięci i zziębnięci. Tam czekała na nich pani Molly, która (lekko mówiąc) nie była w dobrym nastroju.
-Gdzież się podziewaliście?- Wrzasnęła na nich.- Całą noc nie spałam, bo odchodziłam od zmysłów, gdzie jesteście! Ojciec szuka was już od 5 rano! Chciałam wezwać aureorów!- Byli wstrząśnięci, że ich nieobecność, aż tak poruszyła Norę.- Jeszcze ta burza od rana! To nie zwiastowało nic dobrego! Jak możecie być tak nieodpowiedzialni?!- Czuli się strasznie głupio, że wszyscy się nimi tak przejęli, a szczególnie, że pani Molly została wyprowadzona z równowagi. Spuścili głowy w dół.- Fredzie! Nie tak cię wychowałam!
-To nie jego wina. To wszystko przeze mnie.-Zaczęła tłumaczyć Hermiona, jednak przerwał jej pani Weasley i wcale nie był w stanie czujności. On nawet nie był w pełni przebudzony. Ledwie zszedł po schodach. Miał na sobie jeszcze pidżamę i szlafrok. Włosy potargane. Jedną ręką drapał się po głowie, a drugą przecierał oczy.
-Cześć dzieciaki!-Powiedział, ziewając kilka razy, na co nastolatkowie uśmiechnęli się pod nosem. Pani Molly spojrzała z żalem na męża, a on niczego nieświadomy zapytał.-Co na śniadanie?- Jego żona znacząco westchnęła i zwróciła się do syna i jego dziewczyny.
-Zejdźcie mi z oczu.-Oni uśmiechnęli się i szybko wykonali polecenie pani domu. Już ze schodów słyszeli jej podniesiony głos. Oboje byli w wyśmienitych nastrojach.
-Jestem zmęczona.-Powiedziała Hermiona, gdy stali przed drzwiami jej pokoju.
-Ja też.-Odpowiedział Fred, opierając się o ścianę.
-Jednak muszę przyznać, że było wspaniale.-Uśmiechnęła się i pocałowała swojego chłopaka.-Dziękuję.
-Cała przyjemność po mojej stronie.-Odpowiedział szarmancko.- Idź się porządnie wysuszyć i wyspać, okej?
-Okej.- Musnęła jego wargi i weszła do sypialni. Ginny już nie spała.
-Gdzie byłaś?- Pomimo, że odpowiedzi domyślała się, wolała spytać.
-Byłam z Fredem.- Chciała, żeby te słowa były naturalne, ale zarumieniła się.
-Jesteś cała przemoczona!-Krzyknęła Weasley.
-Przecież jest burza!-Młodsza Gryfonka wyjrzała przez okno i dopiero wtedy zobaczyła błyski piorunów, a po nich głośne odgłosy uderzeń.
-Rzeczywiście.-Odpowiedziała zaskoczona.-Idź się przebrać, a ja przyniosę dodatkowy koc.
Pod koniec sierpnia, w tej okolicy często występowały burze. Głośne, z rzęsistym deszczem, właśnie takie, jak ta. Robiły wiele szkód. Szczęśliwie nigdy nic się nie stało Norze i jej mieszkańcom, nie licząc Charliego, który kiedyś próbował złapać piorun, ten uderzył w drzewo i kawałek kory uderzył go w ramię. Przez całe dzieciństwo szczycił się powstałą wtedy raną i zmyśloną opowieścią o walce z burzą.
-Mieliśmy dziś wybrać się na Pokątną, ale burza pewnie utrzyma się do jutra. Pogadam o tym z mamą.- Oznajmiła Ginny, przypominając jednocześnie Hermionie, że wtorek wyruszy z peronu 9 3/4 do Hogwartu.
Kiedy już Granger wzięła gorący prysznic i wycierała włosy, wróciła Ginny. Podała jej koc. Za co Hermiona podziękowała jej uśmiechem.
-Mama mówi, że na zakupy wybierzemy się w poniedziałek.
-Dobrze.- Hermiona już leżała w łóżku i układała się wygodnie. Sen przyszedł bardzo szybko.
Fred wszedł do pokoju. George jeszcze spał. Natychmiast zrzucił z siebie mokre ubranie. W łazience szybko się wykąpał i prędko wskoczył do łóżka. Przypominał sobie Hermione i to, że tak ślicznie wyglądała, ale sam nie zdawał sobie sprawy, że jest tak zmęczony i śpiący.
Gdy Weasley obudził się pioruny nadal trzaskały w wysokie drzewa. Za oknem było szaro. Wydawało mu się, że jest już wieczór, więc nie widział potrzeby, aby wstać, tylko jego żołądek dopominał się o pokarm, ale i na to znalazł sposób. Pod łóżkiem miał schowany kuferek, pod brzegi wypchany Fasolkami Wszystkich Smaków i innymi słodyczami. Opychał się tym wszystkim, gdy usłyszał pukanie.
Granger obudziły odgłosy burzy. Prawie cały dzień przespała, a mimo to była zmęczona. Zarzuciła na siebie koszulkę i wciągnęła dżinsy. Wyszła z pokoju.
Fred wiedział kto do niego przyszedł. Tylko jedna osoba w domu pukała i była to oczywiście jego dziewczyna. Nie wchodziła, więc chłopak krzyknął "Proszę!", zdając sobie sprawę, że tak powinno się robić.
-Cześć.-Prawie szepnęła.-Obudziłam cię?-Zapytała z troską.
-Nie. Siadaj.-Poklepał miejsca na swoim łóżku, ale ona usiadła na łóżku George, Fred zrobił kwaśną minę.
-Chyba ktoś tu trochę nabrudził.-Nie mogła uwierzyć, że nie zauważył tego, a on dopiero teraz spojrzał na swoje posłanie.
-Och...-Wydukał.-Dlaczego zawsze, gdy do mnie przychodzisz nie wyglądam olśniewająco?- Uśmiechnął się szeroko, ponieważ wiedział, że Hermiona nie zrobi mu z tego powodów wyrzutów. Na początku ich znajomości myślał, że takie rzeczy ją denerwują, ale teraz wiedział, że to ją bawi.
-Wyglądasz olśniewająco! Szczególnie z czekoladowymi wąsami.-Wybuchnęła gromkim śmiechem.
-Świetnie-Mruknął.-Mogłabyś zamknąć oczy? Chciałabym się ubrać i umyć, a nie mam na sobie spodni.
-Jasne.-Powiedziała i przykryła oczy rękoma, ale Fred widział, jak go podgląda, a ona nie robiła z tego żadnej tajemnicy.
-Hermiono, krępujesz mnie!- Udawał urażonego, a ona tylko się śmiała.
Resztę wieczoru spędzili razem, śmiejąc się, opowiadając historię z dzieciństwa i planując życie w Hogwarcie.
W niedzielę burza jeszcze bardziej się rozpętała, więc wszyscy siedzieli w salonie, bawiąc się w mugolskie zabawy proponowane przez Harrego i Hermione. Dopiero wieczorem zaczęło się przejaśniać. Burza odeszła, ale deszcz został, choć z minuty na minutę stawał się coraz słabszy, dlatego pani Molly przyszła z pergaminem i piórem, aby sporządzić listy zakupów dla każdego. Oczywiście Granger to nie było potrzebne. Już od lipca miała ją uszykowaną. Praca potrwała aż do 21 i pani Weasley rozkazała wszystkim iść spać, ponieważ miała zamiar obudzić ich jutro z samego rana.
Gwar w Norze podniósł się już o 7. Użyli starej łyżki i teleportowali się. Hermiona spotkała kilka koleżanek, ale nie mówiła, że chodzi z Fredem, bo i tak żadna nie pytała. Za to chłopak, jakby zapadł się pod ziemię. Kupili wszystkie potrzebne rzeczy na Pokątnej i wrócili do domu, tam zajęli się pakowaniem swoich kufrów, a wieczorem urządzili ognisko. Następnego dnia pani Molly znów obudziła ich o świcie. Powstało spore zamieszanie. Ron zapomniał jakiegoś podręcznika. George swetra i zaczęło się szukanie, z którym pani Weasley dość sprawnie sobie poradziła, choć cały czas lamentowała, że się spóźnią, a jednak nie spóźnili się. Szybko zajęli miejsca w przedziale i machali do państwa Weasley. Po policzku pani domu płynęły łzy.
Drodzy czytelnicy!
Jest już!! Nowy post, a niedługo nowy wygląd. Szablon już jest, tylko teraz muszę dowiedzieć się, jak go ustawić. :D Mam nadzieję, że nie zajmie mi to dużo czasu. Zachęcam do komentowania. ;)
Zaczęli biec, a burza rozpętała się już na dobre. Pioruny uderzały w okoliczne drzewa. Weasley bał się o swoją dziewczyną, dlatego podniósł ją, na co ona wybuchła śmiechem i pocałowała go, a ten zatracił się w jej ustach, dopiero, gdy łysnęło się kawałek od nich, popędzili dalej. Wbiegli do Nory, jak oparzeni. Byli cały przemoknięci i zziębnięci. Tam czekała na nich pani Molly, która (lekko mówiąc) nie była w dobrym nastroju.
-Gdzież się podziewaliście?- Wrzasnęła na nich.- Całą noc nie spałam, bo odchodziłam od zmysłów, gdzie jesteście! Ojciec szuka was już od 5 rano! Chciałam wezwać aureorów!- Byli wstrząśnięci, że ich nieobecność, aż tak poruszyła Norę.- Jeszcze ta burza od rana! To nie zwiastowało nic dobrego! Jak możecie być tak nieodpowiedzialni?!- Czuli się strasznie głupio, że wszyscy się nimi tak przejęli, a szczególnie, że pani Molly została wyprowadzona z równowagi. Spuścili głowy w dół.- Fredzie! Nie tak cię wychowałam!
-To nie jego wina. To wszystko przeze mnie.-Zaczęła tłumaczyć Hermiona, jednak przerwał jej pani Weasley i wcale nie był w stanie czujności. On nawet nie był w pełni przebudzony. Ledwie zszedł po schodach. Miał na sobie jeszcze pidżamę i szlafrok. Włosy potargane. Jedną ręką drapał się po głowie, a drugą przecierał oczy.
-Cześć dzieciaki!-Powiedział, ziewając kilka razy, na co nastolatkowie uśmiechnęli się pod nosem. Pani Molly spojrzała z żalem na męża, a on niczego nieświadomy zapytał.-Co na śniadanie?- Jego żona znacząco westchnęła i zwróciła się do syna i jego dziewczyny.
-Zejdźcie mi z oczu.-Oni uśmiechnęli się i szybko wykonali polecenie pani domu. Już ze schodów słyszeli jej podniesiony głos. Oboje byli w wyśmienitych nastrojach.
-Jestem zmęczona.-Powiedziała Hermiona, gdy stali przed drzwiami jej pokoju.
-Ja też.-Odpowiedział Fred, opierając się o ścianę.
-Jednak muszę przyznać, że było wspaniale.-Uśmiechnęła się i pocałowała swojego chłopaka.-Dziękuję.
-Cała przyjemność po mojej stronie.-Odpowiedział szarmancko.- Idź się porządnie wysuszyć i wyspać, okej?
-Okej.- Musnęła jego wargi i weszła do sypialni. Ginny już nie spała.
-Gdzie byłaś?- Pomimo, że odpowiedzi domyślała się, wolała spytać.
-Byłam z Fredem.- Chciała, żeby te słowa były naturalne, ale zarumieniła się.
-Jesteś cała przemoczona!-Krzyknęła Weasley.
-Przecież jest burza!-Młodsza Gryfonka wyjrzała przez okno i dopiero wtedy zobaczyła błyski piorunów, a po nich głośne odgłosy uderzeń.
-Rzeczywiście.-Odpowiedziała zaskoczona.-Idź się przebrać, a ja przyniosę dodatkowy koc.
Pod koniec sierpnia, w tej okolicy często występowały burze. Głośne, z rzęsistym deszczem, właśnie takie, jak ta. Robiły wiele szkód. Szczęśliwie nigdy nic się nie stało Norze i jej mieszkańcom, nie licząc Charliego, który kiedyś próbował złapać piorun, ten uderzył w drzewo i kawałek kory uderzył go w ramię. Przez całe dzieciństwo szczycił się powstałą wtedy raną i zmyśloną opowieścią o walce z burzą.
-Mieliśmy dziś wybrać się na Pokątną, ale burza pewnie utrzyma się do jutra. Pogadam o tym z mamą.- Oznajmiła Ginny, przypominając jednocześnie Hermionie, że wtorek wyruszy z peronu 9 3/4 do Hogwartu.
Kiedy już Granger wzięła gorący prysznic i wycierała włosy, wróciła Ginny. Podała jej koc. Za co Hermiona podziękowała jej uśmiechem.
-Mama mówi, że na zakupy wybierzemy się w poniedziałek.
-Dobrze.- Hermiona już leżała w łóżku i układała się wygodnie. Sen przyszedł bardzo szybko.
Fred wszedł do pokoju. George jeszcze spał. Natychmiast zrzucił z siebie mokre ubranie. W łazience szybko się wykąpał i prędko wskoczył do łóżka. Przypominał sobie Hermione i to, że tak ślicznie wyglądała, ale sam nie zdawał sobie sprawy, że jest tak zmęczony i śpiący.
Gdy Weasley obudził się pioruny nadal trzaskały w wysokie drzewa. Za oknem było szaro. Wydawało mu się, że jest już wieczór, więc nie widział potrzeby, aby wstać, tylko jego żołądek dopominał się o pokarm, ale i na to znalazł sposób. Pod łóżkiem miał schowany kuferek, pod brzegi wypchany Fasolkami Wszystkich Smaków i innymi słodyczami. Opychał się tym wszystkim, gdy usłyszał pukanie.
Granger obudziły odgłosy burzy. Prawie cały dzień przespała, a mimo to była zmęczona. Zarzuciła na siebie koszulkę i wciągnęła dżinsy. Wyszła z pokoju.
Fred wiedział kto do niego przyszedł. Tylko jedna osoba w domu pukała i była to oczywiście jego dziewczyna. Nie wchodziła, więc chłopak krzyknął "Proszę!", zdając sobie sprawę, że tak powinno się robić.
-Cześć.-Prawie szepnęła.-Obudziłam cię?-Zapytała z troską.
-Nie. Siadaj.-Poklepał miejsca na swoim łóżku, ale ona usiadła na łóżku George, Fred zrobił kwaśną minę.
-Chyba ktoś tu trochę nabrudził.-Nie mogła uwierzyć, że nie zauważył tego, a on dopiero teraz spojrzał na swoje posłanie.
-Och...-Wydukał.-Dlaczego zawsze, gdy do mnie przychodzisz nie wyglądam olśniewająco?- Uśmiechnął się szeroko, ponieważ wiedział, że Hermiona nie zrobi mu z tego powodów wyrzutów. Na początku ich znajomości myślał, że takie rzeczy ją denerwują, ale teraz wiedział, że to ją bawi.
-Wyglądasz olśniewająco! Szczególnie z czekoladowymi wąsami.-Wybuchnęła gromkim śmiechem.
-Świetnie-Mruknął.-Mogłabyś zamknąć oczy? Chciałabym się ubrać i umyć, a nie mam na sobie spodni.
-Jasne.-Powiedziała i przykryła oczy rękoma, ale Fred widział, jak go podgląda, a ona nie robiła z tego żadnej tajemnicy.
-Hermiono, krępujesz mnie!- Udawał urażonego, a ona tylko się śmiała.
Resztę wieczoru spędzili razem, śmiejąc się, opowiadając historię z dzieciństwa i planując życie w Hogwarcie.
W niedzielę burza jeszcze bardziej się rozpętała, więc wszyscy siedzieli w salonie, bawiąc się w mugolskie zabawy proponowane przez Harrego i Hermione. Dopiero wieczorem zaczęło się przejaśniać. Burza odeszła, ale deszcz został, choć z minuty na minutę stawał się coraz słabszy, dlatego pani Molly przyszła z pergaminem i piórem, aby sporządzić listy zakupów dla każdego. Oczywiście Granger to nie było potrzebne. Już od lipca miała ją uszykowaną. Praca potrwała aż do 21 i pani Weasley rozkazała wszystkim iść spać, ponieważ miała zamiar obudzić ich jutro z samego rana.
Gwar w Norze podniósł się już o 7. Użyli starej łyżki i teleportowali się. Hermiona spotkała kilka koleżanek, ale nie mówiła, że chodzi z Fredem, bo i tak żadna nie pytała. Za to chłopak, jakby zapadł się pod ziemię. Kupili wszystkie potrzebne rzeczy na Pokątnej i wrócili do domu, tam zajęli się pakowaniem swoich kufrów, a wieczorem urządzili ognisko. Następnego dnia pani Molly znów obudziła ich o świcie. Powstało spore zamieszanie. Ron zapomniał jakiegoś podręcznika. George swetra i zaczęło się szukanie, z którym pani Weasley dość sprawnie sobie poradziła, choć cały czas lamentowała, że się spóźnią, a jednak nie spóźnili się. Szybko zajęli miejsca w przedziale i machali do państwa Weasley. Po policzku pani domu płynęły łzy.
Drodzy czytelnicy!
Jest już!! Nowy post, a niedługo nowy wygląd. Szablon już jest, tylko teraz muszę dowiedzieć się, jak go ustawić. :D Mam nadzieję, że nie zajmie mi to dużo czasu. Zachęcam do komentowania. ;)
Cześć :) Wczoraj znalazłam Twojego bloga i powiem Ci, że już przeczytałam wszystkie rozdziały a ponadto bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie. :) U mnie pojawił się Epilog więc mam nadzieję że zajrzysz :) http://life-with-fremione.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńInformuj mnie jak możesz o nowych rozdziałach:)
hej :)) Cieszę się, że podoba Ci się mój blog. ;) Oczywiście zajrzę i będę Cię informować o nowych rozdziałach. :)
OdpowiedzUsuńHeeej :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam Twojego bloga na jednym oddechu, spodobał mi się bardzo i czekam na kolejną notkę.
Dawno nie było jakiegoś nowego bloga o Fremione a takie często zdarza mi się czytać bo to jedna z moich ulubionych, fikcyjnych par :)
Pozdrawiam i życzę weny.
Cześć :) Dziękuję bardzo za te miłe słowa. ;) Też uważam, że jest zbyt mało blogów o Fremione, to było jednym z powodów, dlaczego zaczęłam pisać. ;)
OdpowiedzUsuń