"Więc to zrób."

   Jak mógł go wcześniej nie rozpoznać?! Widział go tylko na zdjęciu i filmiku nagrywanym amatorsko, ale jednak powinien. Dlaczego Hermiona przytula się do niego obok transparentu "Jesteśmy ze sobą już dwa lata!"? Dlaczego jest tam uszykowana kolacja? Dlaczego są tam czerwone róże? Dlaczego Hermiona tak pięknie wygląda? Myślał, że wszystkich facetów w jej życiu już poznał. Ron, Harry, Wiktor, Cormac, czy inni przyjaciele z Hogwartu, a tu jeszcze Trevor! Mówiła, że są przyjaciółmi, nie ma powodów, żeby jej nie wierzyć, ale jednak bardzo go bolało, że mówiła o wyjeździe do rodziców. Nic nie wspominała o spotkaniach z przyjaciółmi. Ale czy oni są tylko przyjaciółmi? Może kimś więcej? Złość zaczęła w nim narastać. Postanowił raz na zawsze wyjaśnić tę sprawę. Popadał w paranoję. Cały tydzień myślał tylko o niej. Nie mógł jeść, spać. Jeszcze nigdy się tak nie czuł. Jeszcze żadna dziewczyna tak na niego nie działała. Czuł się, jak w pułapce, a jedynym wyjściem z niej była Hermiona, która obecnie była w objęciach innego mężczyzny.
  Hermiona była pod wrażeniem. Naprawdę podobało jej się to, co przygotował Trevor. Nawet nie zauważyła, że niedaleko, całej tej scenie przygląda się nie kto inny, a Fred. Myślała o nim. Co teraz może robić. Czy też myśli o niej, a może umówił się z inną, ale tak naprawdę Trevor bardzo dokładnie planował jej czas. Spotykali się raz w roku i chcieli się sobą nacieszyć. Hermiona, jako oddana przyjaciółka skupiła się wyłącznie na nim.
   Fred nie mógł już tego dłużej znieść. Tordjman postawił Granger na ziemię i zaczęli rozmowę, śmiali się. Ludzie przechodzący obok nich uśmiechali się z politowaniem biorąc ich za zakochaną parę. Sama ta świadomość doszczętnie przybijała Weasley'a. Nie patrzył na trawę, kwiaty, chciał, jak najszybciej stać obok nich.
    -Kochana moja, dziękuję Ci za wszystko. Gdyby nie Ty, to...-Zaczął Trevor.
-Nie przesadzaj, przecież...-Chciała odpowiedzieć Hermiona, ale ktoś jej przerwał, a torebka o mało nie spadła na ziemię.
-Nie przeszkadzam?- Zapytał wściekły Fred.
-Fred...Fred, co Ty tutaj robisz?- Zapytała zdezorientowana Hermina, a Trevor nie wiedział o co chodzi i zaczął się trochę denerwować.
-O to samo mógłbym zapytać Ciebie.- Gryfon nie wiedział skąd biorę się u niego takiego pokłady zazdrości.
-Ale...-Niestety Hermiona nie mogła porozmawiać z Fredem, ponieważ już nadchodziła Riley.
    Riley Raymond była piękną szasnastolatką. Miała duże, orzechowe oczy, brązowe włosy sięgające ramion. Była ubrana w czerwoną sukienkę, bez ramiączek i czarne szpilki. Makijaż idealnie podkreślał jej urodę. Kim była dla Trevora? Jego dziewczyną. Od dwóch lat. Poznali się, kiedy Hermiona musiała opuścić studio i pojechać do Hogwartu. Riley była w innej grupie, ale ich nauczyciele stwierdzili, że będą do siebie świetnie pasować. Mieli całkowitą rację, była pomiędzy nimi taka chemia, że byli najlepszą parą w całym studio. Kiedy tańczył z Hermioną to bił od nich profesjonalizm, a kiedy z Riley emocje. Oczywiście taniec z Gryfonką również był uczuciowy, a z jego dziewczyną profesjonalny, ale nie czuł tego samego do Granger, co do Raymond.
    -Hermiono! To już!
-Patrz! Tam idzie reszta!- Powiedziała wskazując grupkę młodych ludzi, mniej więcej w ich wieku. Wszyscy byli elegancko ubrani. Roześmiani i trzymali pakunek, owinięty papierem w serduszka. Fred nie rozumiał niczego z tej sytuacji.
-Ładnie się uśmiechaj i nic nie mów.- Wyszeptała mu Hermiona. Mimo, że miała na sobie wysokie szpilki i tak była od niego trochę niższa.
      Grupka ludzi okazała się znajomymi Hermiony i Trevora. Byli to tancerze i ich przyjaciele. Wszyscy ustali przed transparentem, tworząc półkole. Fred był w szoku, ale robił posłusznie to, co kazała mu Granger.
      Riley już z daleka zauważyła wielki napis, swojego chłopaka i znajomych. Widać było, że jest przeszczęśliwa. Szła najszybciej, jak umiała i rzuciła się na szyję Trevorowi. Zaczęli się całować. Cała grupa biła brawo i skwitowała pocałunek głośnym "ooo" i "uuu". Fred oszołomiony klaskał razem z innymi. Trevor podarował kwiaty Riley, następnie przyjaciele wręczyli podarunek parze, w środku była jedna para butów do tańca. Jeden adidas- dla Trevora i jedna baletka dla Riley. Następnie dziewczyna podeszła do Weasley'a. Nie mogła przypomnieć sobie kim on jest, ale nie chciała, żeby było mu przykro, że go zapomniała, dlatego grzecznie podziękowała za przybycie i za...kwiaty i zabrała mu je. On nie wiedział, co ma robić, dlatego nie protestował. Wszyscy zaczęli rozmawiać, śmiać się. Wypili toast oranżadą za zakochanych i zaczęli się zbierać, by para mogła zjeść kolację przy fontannie. Byli umówieni, że zaraz po tej uroczystości będą chodzić po różnych klubach i tańczyć. Hermiona bardzo cieszyła się z tego, ponieważ większość czasu poświęcała Trevorowi, a to też byli jej dobrzy znajomi, jednak teraz, gdy nagle pojawił się Fred nie była pewna, czy właśnie to powinna zrobić.
-Hej, Hermiono, idziesz z nami?- Zapytała pewna blondynka- Mary. Dziewczyna nie wiedziała, co ma zrobić. Spojrzała na Gryfona. Czy on musiał mieć takie hipnozujące oczy?
-Nie. Idźcie beze mnie.
-Szkoda.- Powiedziała pewna szatynka- Clary. Jednak oni mieli zamiar się bawić, dlatego odeszli.
   Hermiona spojrzała wyczekująco na Freda, ale ten nic nie powiedział tylko zaczął powoli iść. Dziewczyna poszła w ślad za nim. Szli trochę w milczeniu. Zaczął Gryfon.
-Pięknie wyglądasz.- Na początku rzeczywiście obawiał się, że Granger może wiązać coś więcej, niż tylko przyjaźń z Trevorem, a ten napis odnosi się do niej, ale teraz już nie miał żadnych wątpliwości, że Tordjman jest przyjacielem i tylko przyjacielem Gryfonki.
-Dziękuję.- Dopiero teraz Hermiona uświadomiła sobie, jak bardzo stęskniła się za Weasley'em. Jak brakowało jej jego głosu, dotyku, poczucia, że jest.- Teleportowałeś się tutaj po to, żeby mi to powiedzieć.
-Nie. Nie teleportowałem się tutaj. To gdzieś niedaleko. Byłem u Ciebie w domu, ale nikogo nie było, więc pomyślałem, że możesz tu być.
-No tak, rodzice są w pracy, ale skąd wpadłeś na pomysł, żeby tu mnie szukać?
-Pamiętam, jak mówiłaś, że spędzasz tu większość wolnego czasu.
-Rzeczywiście tak mówiłam.- Gryfonka była zaskoczona, że Fred tak dobrze pamięta, co mówiła przed miesiącem.
-Te kwiaty...głupio wyszło...miały być dla Ciebie.- Zaczął nieśmiało Weasley, a Hermionie zrobiło się ciepło na sercu, że pomyślał o niej.
-Och, Fred nie trzeba było- powiedziała rozbawiona.- Może teraz mi powiesz. Co tu robisz?
-Nie cieszysz się, że mnie widzisz?- Udał urażonego.
-Oczywiście, że się cieszę! Jednak przyznam, że zaskoczyłeś mnie.
-Pokrzyżowałem Ci plany...przepraszam.- Hermiona zaczęła się zastanawiać, czy wolałaby ten czas spędzić z przyjaciółmi w klubie, czy z Fredem. Odpowiedź była jednoznaczna.
-Co Ci przyszło do głowy?! Nie! Jestem szczęśliwa, że tu jesteś.- Powiedziała, zatrzymując się i popatrzyła mu w oczy.- Jestem wzruszona, że przyniosłeś mi kwiaty, rozbawiona, że Riley je wzięła i wdzięczna, że nie zepsułeś im rocznicy, ale też ciekawa, co Cię tutaj przywiodło.- Gryfona bardzo zaskoczyły te słowa, ale wspaniale się poczuł.
-Jestem tutaj, bo nie mogłem bez Ciebie wytrzymać.- Powiedział to, za nim się zastanowił. Nie chciał, żeby dziewczyna wiedziała, jak wielką władzą ma nad nim, ale nie mógł się powstrzymać. Spojrzała na niego niepewnym wzrokiem, jakby to, co przed chwilą usłyszała nie było prawdą.- Cały czas o Tobie myślałem. Nora bez Ciebie jest pusta. Musiałem Cię zobaczyć i sprowadzić. Nie radzę sobie bez Ciebie.- Gryfonkę wmurowało. Nigdy wcześniej nie słyszała tak pięknych słów. Była w kompletnym szoku i chciało jej się płakać ze szczęścia. Tak cudownie było to słyszeć.
-Nie chcę, żeby ten wieczór tak się kończył.- Oznajmiła, a on doskonale wiedział o co jej chodzi. Zaraz pójdą do jej domu, kolacja z rodzicami, pogadanka i sen w oddzielnych pokojach. On też tego nie chciał. Wolał spędzić ten czas tylko z Granger. Mogliby szczerze porozmawiać.
-Co powiesz na Nową Zelandię?- Zapytał z szerokim uśmiechem Fred.
-Myślę, że to świetny pomysł.- Odpowiedziała Hermiona z szerokim uśmiechem. Pierwsza wyciągnęła rękę i poczuła, że na całym jej ciele wybuchają fajerwerki. "Jaka byłam głupia! Niepotrzebnie opuszczałam Norę!"- Pomyślała, choć wiedziała, że przez cały ten tydzień była szczęśliwa to rzeczywiście "czegoś" jej brakowało. Teraz już to znalazła.
   Weasley ujął jej małą, ciepłą dłoń. Nareszcie poczuł pełnię szczęścia. Tam, gdzie zaraz będą też to poczują. Zobaczył to przez przypadek, kiedy szedł tu, na jakiejś reklamie. Uznał, że to wspaniałe miejsce na randkę. Pomyślał o nim i teleportowali się.
    Hermiona nie wiedziała, co ma powiedzieć. Była w ogromnym szoku, ale i Fred nie krył zdziwienia. Nigdy tu nie był, a zdjęcie nie oddawało piękna tego miejsca.
-Fred, tu jest po prostu pięknie!
-Ty jesteś piękna.- Wyrwało mu się, ale był taki szczęśliwy, że jest z Granger. Kiedy będą w Norze powrócą zasady. Co prawda pani Molly już łagodniej spoglądała na Angelinę. Zaczynała ją lubić, jak wcześniej, ale by zaufała znów Georgowi potrzebowała więcej czasu, więc w domu nic się nie zmieniło.
-Dziękuję- odpowiedziała Gryfonka, rumieniąc się i spuszczając głowę w dół.- Właściwie, to, jak to miejsce się nazywa?- Wolała zmienić temat, zanim stanie się całkowicie czerwona.
-Jaskinia robaczków świętojańskich w Waitomo.- Zapadła krępująca cisza, chłopak postanowił ją przerwać, nie chciał tracić czasu z powodu wstydu.- Może popłyniemy.- Na razie stali przed grotą, widzieli tylko światełko, w środku płynęła rzeka, dlatego potrzebowali łódki. Jedna stała nieopodal. Trochę stara, ale postanowili jej zaufać. Weasley pomógł wsiąść do niej Gryfonce, a następnie sam ostrożnie wszedł. Usiadł i zaczął powoli wiosłować. Patrzyli sobie w oczy i nic nie mówili. To ich nie zawstydzało. Wystarczyło, że czuli swoją obecność, a oboje uwielbiali wpatrywać się w siebie.
    Dotarli do najpiękniejszego miejsca w jaskini na samym środku i tu Fred zatrzymał łódkę, czuli się wspaniale. Chłopak podpłynął pod brzeg, co prawda był on niewielki, ale drewniana deska, na której siedzieli była niewygodna, a łódka tak mała, że z trudem zmieścili nogi. Wysiadł pierwszy i podał rękę Hermionie. Znów patrzyli na siebie, ale Gryfonka stwierdziła, że to odpowiedny moment, żeby porozmawiać.
-Nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak za Tobą stęskniłam, dopóki Cię nie zobaczyłam.- Chłopak chciał jej przerwać, ale uciszyła go ruchem dłoni.- Proszę, daj mi dokończyć.- Kiwnął głową, na znak, że się zgadza.- Nie spodziewałam się tego, gdyby ktoś powiedział mi, przynajmniej 5 miesięcy temu, że będę tutaj stała z Fredem Weasley'em i wyznawała mu miłość, wyśmiałabym go, a teraz to robię. Jestem wielką szczęściarą, że mogę tu być z Tobą. Uwielbiam, kiedy się uśmiechasz, a szczególnie, gdy robisz to dla mnie. Czasami jesteś nieporadny, czasami niedojrzały i wiem, że oszalałam, że to Ci teraz mówię i nie myślałam racjonalnie, kiedy zgodziłam się, żebyś mnie poderwał, ale udało Ci się to. Szaleję za Tobą, nie powinnam Ci tego mówić, nie powinnam była tak ponieść się emocją, ale trudno, stało się, za późno. Masz za dużą władzą nade mną. Nie wiem, co ja teraz robię, nie zastanawiałam się, co powinnam Ci powiedzieć, samo wyszło, prosto z serca, które teraz Tobie oddaje.- Hermiona stała i patrzyła niepewnym wzorkiem na Freda. Nie miała zielonego pojęcia, czy dobrze zrobiła, czy Gryfon zaraz od niej nie ucieknie. Mówił jej czuła słówka, ale to nawet nie umywało się do tego, co teraz mu powiedziała.
     Fred był oszołomiony. Nie spodziewał się tego. W głowie miał setki myśli, ona powiedziała to tak pięknie. Nigdy nie będzie umiał jej dorównać. Wszystko to, co przychodziło mu głowy było kiepskie, nie nadawało się po tak wspaniałych słowach, aż wreszcie o czymś pomyślał. To wyrażało wszystko, co chciał powiedzieć.
    Nie zastanawiając się i bez zbędnych ceregieli wbił swoje wargi w jej usta. Czas się dla nich zatrzymał, świat dla nich nie istniał. Fred złapał jej twarz rękami. Ich języki oplotły się, ich umysły wirowały. Ponad ich głowami wystrzeliły sztuczne ognie. Weasley oderwał się od dziewczyny. Patrzyli sobie głęboko w oczy. Puścił jej twarz i powiedział.
-Chętnie zrobiłbym to jeszcze raz.
-Więc to zrób.- Odpowiedziała mu prawie szepcząc.- Znów łapczywie się całowali, jakby bali się, że to może zniknąć, jakby bali się, że za chwilę się rozstaną. Oderwali się od siebie, Gryfon nadal lekko ujmował twarz dziewczyny i zapytał się jej.
-Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną?- Ona zaśmiała się perliście i spojrzała na niego z miłością.
-Tak.- Poczuł się, jak najszczęśliwszy człowiek na ziemi, ale ten tytuł musiałby podzielić ze swoją dziewczyną. To sprawiło im taką radość, aż zaczęli się zastanawiać, dlaczego wcześniej tego nie zrobili. Znów do siebie przywarli. Kolejny raz się całowali, ale czuli to samo, co za pierwszym razem. Oparli się o czoła i śmiali się. Byli w wyśmienitych nastrojach. Ten dzień dla obydwu był jednym z najpiękniejszych dni w ich życiu.
      Nie musieli nic dodawać i nie chcieli. Jak na jedną dobę to mieli już zbyt dużo wrażeń. Zaczęło powoli się ściemniać, a oni tylko przytulali się i niesamowicie się czuli w swoich ramionach.
-Popłyniemy dalej?- Zaproponował Fred.
-Jasne.- Odpowiedziała Gryfonka. Tym razem Weasey wziął na ręce Granger i przeniósł ją do łódki, na co ona wybuchła śmiechem. Usiadł tam, gdzie przedtem i ponownie zaczął wiosłować. Gryfon był w tak dobrym humorze, że zaczął opowiadać żarty, a Hermiona cały czas się śmiała, przez to Fred jeszcze bardziej się cieszył. Wypłynęli po drugiej stronie jaskini. Dziewczyna myślała, że to już będzie koniec, a i jej chłopak też tak myślał. Zastanawiał się, czy ma coś więcej powiedzieć, czy pocałunek wystarczył.
-Hermiono...nie spodziewałem się usłyszeć od Ciebie tak wiele i nie potrafię powiedzieć czegoś równie pięknego.
-Nie musisz nic mówić, po prostu pocałuj mnie.- Freda zaskoczyły te słowa i ta śmiałość, ale zrobił to. Ich usta skleiły się i nie chcieli, żeby się oderwały. Trzymając się za ręce szli powoli, księżyc już od dawna świecił.
-Gdybyśmy byli w Norze, moglibyśmy jeszcze zostać, ale ja muszę wracać do moich rodziców, a nigdy nie wracałam tak późno.
-Zapomniałem Ci powiedzieć. Zabrałem ze sobą rzeczy, mogę u Ciebie przenocować?- Uśmiechnęli się.
-Tak.- Była bardzo szczęśliwa. Fred uścisnął jej mocniej rękę, dając do zrozumienia, że teleportują się.
    Była to ta sama uliczka, z której teleportowali się do Nory miesiąc temu. Chłopak prowadził, a Granger była pod wrażeniem, że tak dobrze pamięta drogę. Dotarli pod jej dom, puścił jej rękę i poszedł za dom, zabrał swoją torbę. Dopiero teraz Hermiona uzmysłowiła sobie, że jej rodzice nie znają Freda. Jak ona ma go przedstawić? Jako swojego chłopaka? Przecież nim jest, ale dopiero od około 2 godzin! Nie miała zbyt wiele czasu na zastanowienie, ponieważ Weasley już był przy niej i trzymał za rękę. Weszli po schodkach i Granger otworzyła drzwi. W domu było cicho, ale z kuchni biło światło. Hermiona rzadko wychodziła z domu na noc, na imprezy. Rodzice często za nią czekali. Poszli do kuchni nadal trzymając się za ręce. Kiedy stanęli w drzwiach dziewczyna dyskretnie wyjęła swoją dłoń, co Freda lekko zaskoczyło i posmutniał.
-Cześć kochanie! Długo Cię nie było!- Powiedział pan Granger.
-Za długo!- Krzyknęła pani Granger.
-Dobry wieczór.- Przywitał się Fred.
-Dobry wieczór.- Odpowiedzieli chórem rodzice Hermiony. Byli zaskoczeni widokiem, w ich mniemaniu George.
-Miło Cię znów widzieć i dobrze wiedzieć, że nic nie zrobiłeś naszej córce.- Odezwała się kobieta.
-Nie, ja nigdy nic nie zrobiłem państwa córce.- Na te słowa dentyści uśmiechnęli się do siebie.
-To może ja przedstawię.- Zaproponowała Gryfonka.- Fred, to są moi rodzice. Meghan. Nick. Mamo, tato, to jest Fred. Mój chłopak.- Weasley aż wzdrygnął się na te słowa. Puściła jego rękę. Myślał, że nadal będzie chciała trzymać to w tajemnicy.
   Rodzice dziewczyny nie mogli uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszeli. Ich mała dziewczynka ma chłopaka! Przecież to jest jakiś absurd! Kilka dni temu nic o tym nie mówiła.
-Twój...-ojciec Hermiony odchrząknął-twój chłopak?
-Tak.- Potwierdziła Granger.
-Bardzo nam miło.- Powiedziała pani Meghan. Była bardzo szczęśliwa, że jej córka ma bratnią duszę.
-Mi również.- Uścisnęli sobie ręce.
-Macie ochotę coś zjeść?- Znów głos zabrała pani domu, jej mąż nie spodziewał się takich wieści i bał się o swoją córeczkę.
-Chętnie- odpowiedziała Granger, dopiero teraz zdała sobie sprawę, że nie jedli nic podczas pobytu w Nowej Zelandii.
   Pani Meghan przygotowała dla nich kanapki i herbatę. Obawiali się nerwowej atmosfery, albo lawiny pytań, ale nic takiego nie miało miejsca, dopóki nie zjedli.
-A więc jesteś chłopakiem mojej córki.- Pan Nick zaczął wywiad środowiskowy.
-Tak, proszę pana.- Cudownie mu było to potwierdzić, ale zaczął się już denerwować. Nie wiedział, co go czeka. Miał dziesiątki dziewczyn, ale tylko nielicznych poznał rodziców i to jeszcze w najmniej odpowiednym momencie.
-Ile masz lat?
-17.
-Ah, więc jesteś starszy.
-Tak, proszę pana.
-Chodzisz do Hogwartu?
-Tak, proszę pana.

-Tato może wystarczy.- Wtrąciła Hermiona. Są parą dopiero od kilku godzin, a jej chłopak już musi to wszystko znosić. Ona nie będzie musiała. Pani Molly i pan Artur doskonale ją znają.
-Spokojnie Hermiono, wszystko jest w porządku.
-Słyszysz? W porządku.- Pan Granger nie zamierzał odpuszczać. Musiał dowiedzieć się wszystkiego na temat Freda.
-Nick, Hermiona ma rację. Nie męcz już Freda, na pewno są zmęczeni.- W obronie młodych stanęła pani Meghan.
-Naprawdę nie ma problemu.- Potwierdził młodzieniec.
-Słyszałaś?- Powiedział tata Hermiony zwracając się do swojej żony.- Właśnie...zmęczony. Gdzie byliście?
-Tato!- Gryfonka nie mogła już tego wytrzymać. Nie podejrzewała swojego ojca o takie zachowanie.

-W Nowej Zelandii.- Odpowiedział spokojnie Fred.
-Gdzie?!- Pani Granger nie dowierzała temu, co usłyszała.
-No pięknie- pan Nick nie krył swojego wzburzenia- jak wy dostaliście się do Nowej Zelandii?
-Magia.- Odpowiedział z uśmiechem Gryfon.
-Czym zajmuje się Twój ojciec?- Nagle mężczyzna zmienił temat.
-Pracuje w ministerstwie magii.
-A Twoja matka?
-Zajmuje się domem, proszę pana.
-Dość tego, młodzi są chcą spać.- Zarządziła pani Granger.
-Bądźcie tak miłe i pościelcie łóżka, ja w tym czasie jeszcze porozmawiam z Gregiem.- Oznajmił pan Nick.
-Z Fredem,- Poprawił chłopak, ale stomatolog nie wiedział o co mu chodzi.- mam na imię Fred.
-Ah, tak, przepraszam.
    Matka wraz z córką wyszły posłusznie z kuchni i skierowały się po schodach na górę. Tymczasem pan Nick zamknął drzwi od kuchni. Usiadł naprzeciwko Gryfona i zaczął poważnym tonem.
-To będzie typowa, męska rozmowa. Musisz wiedzieć, że jeśli skrzywdzisz moją córeczkę to połamię Ci wszystkie kości.- Fred zaczął się trochę bać.- Wiem, że wy macie tą, swoją magię, ale nie wiesz co to jest ojcowska miłość. Dla niej nie ma jakichkolwiek przeciwności. Jeśli jesteś z nią na poważnie, to masz o nią dbać, szanować ją, a jeśli poskarży się na Ciebie to ja osobiście nie dopuszczę, żebyście mieli ze sobą kontakt. Zrozumiano?
-Tak, proszę pana.- Fred tak właśnie sobie wyobrażał rozmowę z ojcem swojej dziewczyny.
-Dobrze, możesz iść.- Gryfon wstał i podszedł do drzwi, gdy pan Nick dodał jeszcze.
-Hermiona nie musi wiedzieć o tej rozmowie.
-Oczywiście.- Pożegnali się męskim "dobranoc" i Fred poszedł na górę, państwo Granger byli zaskoczeni, że ma tak dobrą orientację  w ich domu.
   -Hermionko, dlaczego nie powiedziałaś mi, że masz chłopaka?
-To świeża sprawa, mamo.- Rozmawiały, ścieląc Weasley'owi w pokoju gościnnym.
-Nie przejmuj się kochanie, tacie przejdzie. Po prostu byłaś jego córeczką, byłaś cała jego, a teraz musi się Tobą dzielić.- Hermiona nic na to nie odpowiedziała.
   Fred bez problemu trafił do pokoju swojej dziewczyny.
-Skąd wiedziałeś, że to pokój Hermionki?- Spytała pani Meghan
-Tak strzelałem.- Powiedział pospiesznie.
-Fred pokażę Ci gdzie będziesz spał.- Gryfon chciałby jeszcze porozmawiać z Granger, ale słowa jej matki tłumaczyły wszystko, dlatego serdecznie uśmiechnął się do swojej dziewczyny ona również odpłaciła mu tym samym.
      Hermiona wzięła szybki prysznic i położyła się. W głowie miała wielki mętlik. Jest dziewczyną Freda! Szybko zasnęła.
       Fred myślał, że nie zaśnie. Pokój wyglądał inaczej niż ten Gryfonki. Ściany były żółte, pościel niebiesko -żółta. Łóżko duże, była też komoda i mała szafa. Dwie etażerki, a na nich lampki. Nad łóżkiem wisiał duży krajobraz. Jednak nie chodziło o wygląd tego pokoju, po prostu to nie był pokój jego dziewczyny, ten, w którym już zasypiał. Sądził, że sen nie przyjdzie, ale wszystkie wydarzenia tak go zmęczyły, że sam nie wiedział kiedy, ale zasnął.
                                                          Drodzy czytelnicy!
  Ostatni wpis w tym roku. ;c :D Mam nadzieję, że spodoba się Wam. Liczę na komentarze, ponieważ uważam, że ten rozdział jest jednym z moich lepszych. Dlaczego? Włożyłam w niego dużo pracy i serca. Myślę, że to zauważycie i docenicie. Życzę Wam szczęśliwego nowego roku! Aby wszystkie Wasze marzenia się spełniły, samych sukcesów i "Potterowskiego" roku. :D Miłego czytania! :)

Komentarze

  1. Genialny rozdział :)
    Fred i Mionka nareszcie razem - jak słodko :*
    Czekam na kolejny i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za te miłe słowa :)wena na pewno się przyda ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

"To ona."

"Idealnie dopasowani" Miniaturka #2

"Ben Rewson."