"Powrotu już nie ma."

   Przez cały tydzień Hermiona i Fred nie mieli czasu, który mogliby poświęcić tylko dla siebie. Ich przyjaciele staranie planowali im wolny czas. Kiedy nie pomagali pani Molly to wszyscy razem grali w quditticha. Granger nie udało się namówić na grę, ale chętnie sędziowała ich mecze. Przez większość czasu czuła na sobie wzrok Freda. Czasami i ona patrzyła na niego, ale szybko się przy tym rumieniła, a nie chciała, by ktokolwiek to zauważył. Powoli zaczynało jej brakować ich wspólnych rozmów i tańca. Tak rzadko tańczyła, a bardzo to lubiła, jednak nigdy nie miała wystarczająco czasu, żeby to robić. W dodatku tak długo nie widziała swoich rodziców. Niedługo jedzie do Hogwartu i znów nie będą mogli się spotkać. Wpadła na pomysł, aby wrócić do domu. Spędzić z nimi, chodź trochę czasu, ale zależało jej na Fredzie. W sobotę przy kolacji postanowiła poruszyć ten temat.
-Chciałabym wrócić do domu- oznajmiła, ale widząc niewyraźne miny państwa Weasley szybko dodała.- Chcę jeszcze spotkać się z rodzicami przed wyjazdem do Hogwartu.
-Och, kochaneczko oczywiście. Nigdzie Cię nie zatrzymujemy, choć przyznam, że na początku myślałam, że to może mieć jakiś związek z nami, że nie podoba Ci się tutaj.- Powiedziała pani Molly.
-Oczywiście, że nie! Po prostu to moi rodzice i tęsknię za nimi, ale jestem wdzięczna, że przyjęli mnie państwo na wakacje.
-To nie wrócisz już do Nory?- Zapytała Ginny.
-Sama nie wiem. Myślałam, żeby jeszcze wrócić tutaj na ostatni tydzień, ale nie wiem, czy mogę.
-Hermiono...-spróbował powiedzieć pan Artur, ale jego żona uprzedziła go. 
-Możesz do nas przyjeżdżać kiedy chcesz. Nie musisz nawet pytać.
-Dziękuję- odpowiedziała Gryfonka z uśmiechem. Już nie mogła się doczekać, kiedy zobaczy rodziców, ale rozstanie z Fredem było dla niej myślą, którą wolała odrzucić.
   Fredowi brakowało dotyku Hermiony. Widywał ją codziennie, ale nie mogli porozmawiać od serca, a po ostatnim buziaku liczył na więcej. Myślał, że chociaż wieczory będzie mógł z nią spędzać, ale, jak na złość George planował mu, wtedy czas. Niestety mama Angeliny skontaktowała się z panią Molly i powiedziała o całym zajściu. Matka bliźniaków była wściekła. Wiedziała, że jej syn, to słynny żartowniś, domyślała się, że również podrywacz. Zbyt dużo sów przylatywało od kolegów w czasie przerw świątecznych, czy wakacji. Mogła spodziewać się, że on i Angelina są już na pewnym, wyższym etapie związku, ale przewidywać to, to zupełnie inna sprawa niż usłyszeć o tym i dopuścić to do swojej świadomości. Urządziła Georgowi wielką awanturę. Zawsze lubiła Angelinę i nie miała o to do niej pretensji, ale gołym okiem widać było, że nie patrzy na nią z taką sympatią, jak wcześniej. Zabroniła im, z czym w zupełności zgodziła się pani Johnson, przebywania sam na sam. To chyba właśnie dlatego ten tydzień wszyscy spędzili razem. Pani Molly dbała również, aby Ron i Lavender oraz Harry i Ginny nie zostawali sami. Przez to cierpieli Fred i Hermiona, choć nikt nie wiedział, że oni najchętniej przegadaliby cały tydzień, ale gdyby pani Weasley dowiedziała się, że pod jej dachem jest kolejna para, to musieliby przestrzegać jej surowych zakazów. Być od siebie w odległości 3 metrów, o godzinie 22 w swoich pokojach oraz całkowity zakaz spacerów, randek. Ron i Ginny nie raz próbowali nakłonić matkę do zmiany decyzji, ale ta była nieugięta. Mówili jej, że przecież George narozrabiał, więc dlaczego oni muszą cierpieć. Fred chętnie, by się do nich przyłączył, ale na razie nie mógł. Lavender i Harry też uważali, że zachowani pani Molly jest niesprawiedliwe, ale nic nie mogli zrobić, więc przestrzegali nakazów. Pan Artur, gdy usłyszał od swojej żony, co też nawyrabiał ich syn, wybuchnął gromkim śmiechem, ale widząc spojrzenie swojej połówki, natychmiast spoważniał. Dla niego, to nie było nic wielkiego, wręcz był dumny z Georga, ale gdy pomyślał, że zamiast syna chodzi o Ginny zgodził się na wszystkie zakazy. Było mu żal nastolatków, ale nie chciał zostać, na razie, dziadkiem.
    George, który wieczory musiał spędzać w swoim pokoju, poświęcał czas na rozmowy z Fredem, który nie był do końca pewny, czy on może wyjść, ale jego brat nawet nie pomyślał, że jego bliźniak może chcieć umówić się z jakąś dziewczyną, a co tu dopiero z Hermioną, dlatego opowiadał mu o Angelinie, kiedy i jak jej się oświadczy, ich wspólnym weselu, domu i dzieciach. Fred podczas większości tych rozmów myślał, co teraz może robić Hermiona, ale starał się nie wydać, że nie słucha brata. Trochę zmartwiła go wiadomość o wyjeździe Granger, ale rozumiał, że chce pobyć z rodzicami. Mu też ciężko by było nie widzieć ich cały rok. Mimo to i tak wolałby, żeby została i, żeby mogli się sobą nacieszyć. George nawet nie zapytał się Freda o jego życie uczuciowe, chodź był pewny, że zrobi to, wtedy mógłby mu opowiedzieć o wszystkim, co zaszło między nim,a Hermioną. Z ich rozmowy wynikło, że mogą mówić o tym, co się zdarzyło. Rozumiał jej obawy związane z "dobrymi" radami, ale na pewno jej się nie wstydził, a nawet chciał się pochwalić ich relacją, jednak nie było mu to dane.
    Hermiona też rozmyślała o Fredzie. Dzięki nakazom pani Molly miała dużo wolnego czasu, który poświęcała Ginny. Na początku sądziła, że to wspaniale. Ostatnio tak mało ze sobą rozmawiały, a przecież były najlepszymi przyjaciółkami, jednak szybko sobie uświadomiła, że Ginny wolałaby ten czas spędzić z Harrym. Oczywiście też jej było żal, że tak mało czasu poświęcają sobie, ale nie mogła nic poradzić, tęskniła za swoim chłopakiem i często o nim mówiła.
   W końcu nadszedł ten dzień. W poniedziałek rano Hermiona spakowała się, ale nie brała ze sobą dużo rzeczy, ponieważ zamierzała jeszcze wrócić. Już o siódmej zeszła na dół i zjadła śniadanie. Potem Harry pomógł jej znieść bagaże, tam już wszyscy czekali by się z nią pożegnać. Wszystkich szczerze ściskała. Na końcu stał Fred. Bała się ich pożegnania. Miała nadzieję, że chłopak ją rozumie, że tęskni za rodzicami, a to co zaszło między nimi nie zostanie tylko miłym wspomnieniem, ale stanie się rzeczywistością, codziennością. Tak! Chciała z nim być! 
     Fred mocno ją uścisnął, na tyle mocno, żeby pokazać jej, że chcą się z nią pożegnać, jak ze swoja dziewczyną, ale również na tyle mocno, żeby nikt nie zauważył ich bliskości. Wyszeptał jej przez włosy.
- Będę tęsknił. 
-Ja bardziej.- Odpowiedziała mu bez zastanowienia, bez chwili zawahania, co sobie on pomyśli, jak to brzmi. Po prostu powiedziała to, co czuła. Fred nie do końca mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Zrobiło mu się dziwnie miło i ciepło. Tyle dziewczyn prawiło mu komplementy, wyznawało miłość, ale nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego, takiego szczęścia. To było uczucie, które było trudno określić.  Nie czuł nigdy wcześniej niczego podobnego, ale, gdy spojrzał na Hermionę, a ona na niego. Oboje wiedzieli, jak teraz się czuję. Zakochali się w sobie. Tak po prostu. Po tylu latach. W Norze. Nie mieli na to wpływu, nie mogli tego kontrolować. Dla nich nie było już drogi powrotnej.

                                                              Drodzy Czytelnicy!

   Dłuuuugo mnie nie było, ale wracam! Z nowym rozdziałem, co prawda krótkim, ale mam już pomysł na następne, więc o wenę nie musicie się martwić. Mam nadzieję, że spodoba się Wam, a ja zabieram się za następny rozdział, który mam nadzieję, ukaże się do 15 listopada.
   Nie zapomnijcie wyrazić swojej opinii. :)
                                                                                             Pisarka    
     

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"To ona."

"Ben Rewson."

"Czy to dzieje się naprawdę?"