"Idealnie."
Hermiona dokładnie wiedziała, gdzie chcę zabrać Freda. To było zupełnie mugolskie miejsca, ale wyglądało naprawdę magicznie. Widziała je przeglądając gazety w swoim domu. Od razu wiedziała, że chcę tam, kiedyś być, ale nie tak zwyczajnie. Nie sama, ani też z Ginny, czy z mamą. Chciała tu być z kimś wyjątkowym. Z kimś szczególnym. Ten ktoś musiał się jej podobać. Musiałaby się w nim zakochać i taka była prawda. Wpadła po uszy. Zakochała się w Fredzie. Z dnia na dzień była tego uczucia bardziej pewna i dostrzegała w nim coraz więcej zalet. Umiał rozśmieszyć ją do łez, wiecznie uśmiechnięty, potrafił sprzątać i gotować. Uprzejmy i szarmancki. W dodatku przystojny. Uwielbiała jego brązowe oczy i wszystkie jego mięśnie. Mogłaby podziwiać go godzinami. Nie wiedziała sama, co się z nią dzieje. Stała się pewniejsza siebie, śmielsza, ale w pewnych momentach czuła się zażenowana. Nie wiedziała, czy ma się tak zachować, czy wypada, czy może tak się nie ośmieszy? Jednak uwielbiała ten stan. Poznawania go, jakby od nowa, jakby nie chodziła z nim wcześniej do szkoły i nie wiedziała, że nazywa się Fred Weasley. Odkrywała w nim coraz to nowe strony, jakby rozkładała talię kart i zakochiwała się w każdej karcie po kolei. Myślała o nim przez cały dzień. Zastanawiała się, co robi, o czym myśli. To było dla niej nowe doświadczenie, ale podobało jej się. Chciała tego. Dzięki niemu stała się lepszym człowiekiem. Już nie tylko miała dla niej znaczenia nauka. Oczywiście, to było ważne, ale zastanawiała się, jak to będzie, kiedy na korytarzach Hogwartu będzie spacerować z Fredem za rękę. Była ciekawa reakcji swoich przyjaciół. Dotychczasowo byli oni, zaraz po jej ojcu, najważniejszymi mężczyznami w jej życiu. Harry i Ron. Wiktor? Przyjaciel, ale dla niego nie poświęciłaby aż tak wiele, jak robiła to dla nich. Darzyła go wielką sympatią i była mu wdzięczna, ale nawet jeśliby bardzo się starała, to Harry i Ron byli o wiele ważniejsi. Będą umieli pogodzić się z tym, że ona większość czasu poświeci dla Freda? Co powie Ron? Przecież to jego brat. A Ginny? Co jeśli będzie zła albo będzie odradzać jej znajomość z bliźniakiem? Co jeśli uważa, że Hermiona nie jest odpowiednią dziewczyną dla jej brata? Miała nadzieję, że jakoś to zrozumieją. W końcu wszyscy się przyjaźnili. To chyba nie powinien być problem.
Fred był szczęśliwy. Wszystko układało się świetnie. Pogodził się z Hermioną, a ona zgadza się, żeby wszyscy dowiedzieli się, że randkują ze sobą. On w ogóle nie pomyślał, że ktoś z jego rodziny lub przyjaciół miałby coś przeciwko ich związkowi.
Wylądowali w lesie. Hermiona nie znała tego terenu, tylko czytała o nim, ale była pewna, że sobie poradzi. Fred był zdziwiony. Chciała pokazać mu drzewa? To dla niego nie zbyt ciekawe. Jednak wolał nic nie mówić, bo Grydonka nadal trzymała jego rękę. Nie chciał popsuć tak pięknej chwili. Czuł, że idą w głąb lasu i to była prawda. Nagle ich oczom ukazało się coś niesamowitego. Drzewa ustawione były naprzeciwko siebie, tworząc korytarz. To wszystko wyglądało tak wspaniale. Dla nich był to fantastyczny widok. Fred uzmysłowił sobie, że nawet nie rozmawiali ze sobą, kiedy tu szli, więc nawet nie zapytał gdzie są, ale postawiłby galeona, że nie są w Anglii.
-Hermiono...tu jest pięknie, ale tak właściwie, to gdzie my jesteśmy?- Spojrzał na nią i wtedy zobaczył jej twarz pełną zachwytu, podziwu i zrozumiał, że i ona nigdy wcześniej tu nie była.
-Jesteśmy na Ukrainie.- Odpowiedziała cały czas czerpiąc magiczną energię z tego miejsca.
-Gdzie?- Tego się nie spodziewał.
-Na Ukrainie. Dokładnie w Klewaniu.
-Dlaczego tu jesteśmy?- Nigdy nie przypuszczałby, że kiedyś odwiedzi takie miejsce i, że Granger zabierze go tak daleko.
-To jest Tunel Miłości.- Powiedziała wskazując na rzędy drzew i to tłumaczyło, dlaczego się tu znajdują.
Zaczęli iść powoli w kierunku początku tunelu. Cały trzymali się za ręce. Spacerowali w ciszy, ale nie przeszkadzało im to. Najważniejsza dla nich była obecność drugiej osoby i cieszyli się tym, że już nie unikają siebie i mogą ze sobą być. W końcu zaczęli rozmawiać. O wszystkim. O przeszłości, o marzeniach i planach. Świetnie się rozumieli. Fred mówił, że chciałby zawodowo zająć się robieniem żartów, albo otworzyć szkołę żartów. Hermiona opowiadała o swoich lekcja tańca. Rozmowa toczyła się samoczynnie. Nie czuli, że ktoś musi ją podtrzymywać. W dodatku Fred opowiadał często żarty, więc Hermionie dopisywał humor, a i Gryfon był szczęśliwy, widząc uśmiech na twarzy Granger. Było tak idealnie. On nie mógł wyjść z podziwu, jak ona jest piękna. Poza tym zabrała go w takie cudowne miejsce, w którym oboje się zakochali. Cudownie spędzali czas. Robił wszystko idealnie. Nie posunął się za daleko. Trzymali się za ręce i rozmawiali. Nie próbował jej całować ani obmacywać. Rozumiał, że dziewczyna woli się nie spieszyć i w pełni to szanował. Nawet spodobał mu się taki sposób. Dotychczasowy z innymi dziewczynami wszystko działo się szybko. Poza tym je zabierał na błonie, a nie do Szwajcarii, a one zaprowadzały go do swojego łóżka. Pierwsza randka, dla niego oznaczała pocałunek. Druga obściskiwanie się, a trzecia, to już wszystko można. Z perspektywy czasu wiedział, że postępował źle i okroponie je traktował, ale teraz to wszystko się zmienia.
Kiedy zaczęli zbliżać się do końca tunelu usłyszeli piosenkę. Co prawda była ona mugolska, ale Hermiona doskonale ją znała. To był Ed Sheeran- Thinking Out Loud. Na polikach Gryonki zapłonęły rumieńce. Fred uśmiechnął się szarmancko i złapał ją w talii. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że nigdy wcześniej nie był jej aż tak blisko. Zaczęli wolno kołysać się w rytm muzyki. Hermiona oparła głowę na ramieniu Gryfona. Była trochę zawstydzona, ale nie dawała po sobie tego poznać. Fred był bardzo szczęśliwy, to zakończenie tunelu były idealne.
Gdy piosenka się skończyła, spojrzeli sobie w oczy. Hermiona stanęła na palcach, tak, żeby choć trochę móc stanąć z Fredem twarzą w twarz i pocałowała go, jeśli to można było nazwać pocałunkiem. Lekko musnęła jego warg, ale dla niego to bardzo wiele znaczyło. Spojrzał na nią, ale ona nie mogła znieść tego wzroku. Nie wiedziała, czy dobrze zrobiła, dlatego spuściła głowę. Fred widząc jej lekkie zakłopotanie, dotknął jej brodę i skierował ku górze, jakby chciał powiedzieć, że wszystko jest dobrze, a nawet bardzo dobrze, bo ten pocałunek był wspaniały i nie spodziewał się tego po niej.
Ta chwila była dla nich cudowna, mogła trwać wiecznie, ale to było niemożliwe. Fred zaczął odczuwać ogromny głód. Zdał sobie sprawę, że nawet nie jadł śniadania, a Hermiona nie dokończyła swojej kanapki. Dopiero, kiedy wyszli z tunelu, zobaczyli, że słońce zaczyna powoli chować się za horyzont. Wiedzieli, że czas wracać.
-Dziękuję Hermiono. Za wszystko, za to, że tutaj mnie zabrałaś, to dla mnie wiele znaczy.- Powiedział Fred.
-Dla mnie też- odpowiedziała mu. Na prawdę byli szczęśliwi. Tym razem to chłopak teleportował ich przed Norę. Nie chciał puszczać jej ręki. Nie wstydził się jej, więc weszli do kuchni trzymając swoje dłonie, jednak tam nikogo nie było. Fred czując wielki głód rzucił się do lodówki i przygotował kanapki dla siebie i Hermiony. Zjedli rozmawiając i śmiejąc się. Rozbawionych w kuchni zastała Ginny. Dowiedziała się, że jej przyjaciółka i brat byli w domu dziewczyny po książkę, ale dziwiło ją to, że coraz więcej czasu spędzali ze sobą i Hermiona nie poprosiła jej pomoc. Przecież Fred nigdy nie przepadał za nią. Żartował z niej, a teraz zachowują się, jak przyjaciele, a może nawet, jak ktoś więcej. Nie! Przecież to niemożliwe!
-Cześć! Długo Was nie było.- Powiedziała do nich. Hermiona miała wielką ochotę powiedzieć prawdę, ale to chyba nie był zbyt najlepszy moment na taką rozmowę. Fred też tak myślał, dlatego wyszedł. Ginny nie przejąła się tym, nawet było jej to na rękę, ponieważ koniecznie musiała coś pokazać swojej przyjaciółce.
-Hermiono z góry przepraszam, ale dobrze wiesz, jaka jestem. Musiałam to otworzyć- powiedziała jednocześnie wyjmując z tylnej kieszeni swoich szortów kopertę. Granger szybko zabrała ją z rąk swojej przyjaciółki. Natychmiast rozpoznała, kto do niej napisał. Spojrzała na Ginny. Ta była podekscytowana i zadowolona, ale Hermiona miała minę niezwiastującą niczego dobrego. Błyskawicznie otworzyła kopertę i zaczęła bezgłośnie czytać.
Droga Hermiono!
Co się stało? Dlaczego ostatnio uciekłaś ode mnie? Wszędzie Cię szukałem! Dwa dni temu wróciłem z wakacji i chciałbym Ci wszystko opowiedzieć. Również chciałbym wysłuchać, co masz mi do powiedzenia w sprawie swojej ucieczki.
Cormac, który jest na Ciebie trochę zły.
Hermiona na początku nie mogła w to uwierzyć. On jest na nią zły?! Przecież to ona powinna być wściekła! To on obściskiwał się z innymi dziewczynami na jej oczach, chociaż, jeśli miałaby być szczera, to kompletnie o tym zapomniała. Fred zajął jej całkowicie głowę. Tyle rzeczy wydarzyło się od tego spotkania, że już jej było całkowicie obojętne, co też myśli Cormac, ale na pewno nie miał prawa być na nią zły! Szybko wypadła z kuchni i zaczęła biec do swojego pokoju. Wyciągnęła z szuflady pergamin i pióro i zaczęła pisać. Przeczytała jeszcze raz swój list do McLagenna i uznała, że jest zdecydowanie za ostry. Wzięła jeszcze jedną kartkę i tym razem starała się opanować swoje emocja i słowa. Ten drugi list zdecydowanie bardziej jej się podobał. Założyła na siebie bluzę i już chciała pobiec na strych wysłać sowę, ale przypomniało jej się, jak ostatnim razem Fred zareagował na list od Wiktora. Teraz też mogłaby nie zdążyć mu powiedzieć, że napisał do niej Cormac. Ginny wydawałby to i znów byłby na nią obrażony i w sumie miałby o co. Zaczęło się między nimi układać. Mieli szansę zostać parą. Nie może korespondować z innymi chłopaki za jego plecami. Pobiegła do jego pokoju. Zapukała, ale nie usłyszała żadnego zaproszenia. Powoli otworzyła drzwi. W środku nikogo nie było. Zeszła do kuchni, ale tu też nikogo nie zastała, więc poszła do salonu. Zobaczyła otwarte drzwi od tarasu, a na schodach ktoś siedział. Od razu rozpoznała jego sylwetkę, chodź zawahała się, czy może to nie jest George, ale umiała ich rozróżnić, to na pewno był Fred. Podeszła do niego, tak, żeby jej nie słyszał. Księżyc już świecił. Na niebie było pełno gwiazd, w które Gryfon się wpatrywał rozmyślając o Hermionie i jej słodkim pocałunku. Dziewczyna wyjęła z kieszeni bluzy list, który dostała od Cormaca. Ustała za nim i podłożyła mu kartkę pod nos. Trochę się wystraszył, ale złapał papier i spojrzał w górę, kto mu go podał. Trochę zaskoczyło go, że to Hermiona. Usiadła obok niego. Nie patrzyła na niego, tylko na list, dając do zrozumienia, żeby przeczytał, więc zrobił to i zaczął tego żałować. Na początku był wściekł na Cormaca, jak on w ogóle mógł jeszcze do niej pisać?! To szczyt bezczelności! Po chwili uświadomił sobie, że Hermiona może pokazywać mu ten list, ponieważ wybierze McLaggena. To byłoby straszne, ale przecież tak może być! Dzisiaj powiedziała kilka śmiałych zdań i miał nadzieję, że to była prawda.
-Chciałam mu tak odpisać.- Podała mu kolejną kartkę.
Kompletny Dupku!
Masz czelność pisać do mnie?! Po tym wszystkim, co się wydarzyło nie chcę Cię znać! Ty jesteś na mnie zły?! Przecież to Ty całowałeś dziewczyny na moich oczach! Nigdy się już nie spotykamy!
Hermiona, która jest na Ciebie wściekła.
-Uznałam jednak, że to zbyt mocne słowa.- Wyciągnęła z kieszeni ostatnią kartkę.
Cormacu!
To prawda. Uciekłam, ale miałam swoje powody. Ty nie zachowałeś się wobec mnie fair. Myślę, że nasza znajomość nie powinna już dłużej trwać. Oczywiście możemy pozostać znajomymi, ale nikim więcej.
Hermiona, której podoba się ktoś inny niż Ty.
Dziewczyna była zadowolona, że pokazała to wszystko Fredowi. Czuła, że właśnie, tak powinna postąpić. Gryfon był pełen nadziei. "...podoba się ktoś inny..." Na pewno chodziło o niego! W dodatku pokazała mu to, to znaczy, że bierze ich relację na poważnie. Oczywiście mógł zapytać, dlaczego mu to pokazuje i udawać, że nic nie rozumie, ale nie chciał. Oddał je wszystkie kartki. Ona z powrotem schowała je do kieszeni, wstała i poszła na strych wysłać tę odpowiednią. Potem wykąpała się i poszła spać, wiedząc, że to, co zrobiła jeszcze bardziej zbliży ich do siebie.
Fred jeszcze chwilę siedział na tarasie. Był bardzo szczęśliwy. Czuł,że Hermiona mu ufa i chcę zostać jego dziewczynę, a on chciał być jej chłopakiem! Wszystko szło świetnie! W końcu poczuł lekki chłód, więc wstał i skierował się do swojej sypialni. Zasnął rozmyślając o mądrych, brązowych oczach.
Drodzy czytelnicy!
Liczba wyświetleń przekroczyła 1000 i jestem Wam za to niezmiernie wdzięczna! Cieszę się, że mój blog ma czytelników i pod kilkoma postami pozytywne komentarze, co nie oznacza, że nie czekam również na te negatywne.
Wiem, że akcja toczy się powoli, ale taki był mój zamysł. Wydaję mi się, że właśnie Hermiona nie chciałaby się spieszyć, a i Fred mógłby się przy niej zmienić i zacząć traktować dziewczyny inaczej. Mam nadzieję, że nie nudzę tym.
Czekam na Wasze opinie!
Pisarka
Fred był szczęśliwy. Wszystko układało się świetnie. Pogodził się z Hermioną, a ona zgadza się, żeby wszyscy dowiedzieli się, że randkują ze sobą. On w ogóle nie pomyślał, że ktoś z jego rodziny lub przyjaciół miałby coś przeciwko ich związkowi.
Wylądowali w lesie. Hermiona nie znała tego terenu, tylko czytała o nim, ale była pewna, że sobie poradzi. Fred był zdziwiony. Chciała pokazać mu drzewa? To dla niego nie zbyt ciekawe. Jednak wolał nic nie mówić, bo Grydonka nadal trzymała jego rękę. Nie chciał popsuć tak pięknej chwili. Czuł, że idą w głąb lasu i to była prawda. Nagle ich oczom ukazało się coś niesamowitego. Drzewa ustawione były naprzeciwko siebie, tworząc korytarz. To wszystko wyglądało tak wspaniale. Dla nich był to fantastyczny widok. Fred uzmysłowił sobie, że nawet nie rozmawiali ze sobą, kiedy tu szli, więc nawet nie zapytał gdzie są, ale postawiłby galeona, że nie są w Anglii.
-Hermiono...tu jest pięknie, ale tak właściwie, to gdzie my jesteśmy?- Spojrzał na nią i wtedy zobaczył jej twarz pełną zachwytu, podziwu i zrozumiał, że i ona nigdy wcześniej tu nie była.
-Jesteśmy na Ukrainie.- Odpowiedziała cały czas czerpiąc magiczną energię z tego miejsca.
-Gdzie?- Tego się nie spodziewał.
-Na Ukrainie. Dokładnie w Klewaniu.
-Dlaczego tu jesteśmy?- Nigdy nie przypuszczałby, że kiedyś odwiedzi takie miejsce i, że Granger zabierze go tak daleko.
-To jest Tunel Miłości.- Powiedziała wskazując na rzędy drzew i to tłumaczyło, dlaczego się tu znajdują.
Zaczęli iść powoli w kierunku początku tunelu. Cały trzymali się za ręce. Spacerowali w ciszy, ale nie przeszkadzało im to. Najważniejsza dla nich była obecność drugiej osoby i cieszyli się tym, że już nie unikają siebie i mogą ze sobą być. W końcu zaczęli rozmawiać. O wszystkim. O przeszłości, o marzeniach i planach. Świetnie się rozumieli. Fred mówił, że chciałby zawodowo zająć się robieniem żartów, albo otworzyć szkołę żartów. Hermiona opowiadała o swoich lekcja tańca. Rozmowa toczyła się samoczynnie. Nie czuli, że ktoś musi ją podtrzymywać. W dodatku Fred opowiadał często żarty, więc Hermionie dopisywał humor, a i Gryfon był szczęśliwy, widząc uśmiech na twarzy Granger. Było tak idealnie. On nie mógł wyjść z podziwu, jak ona jest piękna. Poza tym zabrała go w takie cudowne miejsce, w którym oboje się zakochali. Cudownie spędzali czas. Robił wszystko idealnie. Nie posunął się za daleko. Trzymali się za ręce i rozmawiali. Nie próbował jej całować ani obmacywać. Rozumiał, że dziewczyna woli się nie spieszyć i w pełni to szanował. Nawet spodobał mu się taki sposób. Dotychczasowy z innymi dziewczynami wszystko działo się szybko. Poza tym je zabierał na błonie, a nie do Szwajcarii, a one zaprowadzały go do swojego łóżka. Pierwsza randka, dla niego oznaczała pocałunek. Druga obściskiwanie się, a trzecia, to już wszystko można. Z perspektywy czasu wiedział, że postępował źle i okroponie je traktował, ale teraz to wszystko się zmienia.
Kiedy zaczęli zbliżać się do końca tunelu usłyszeli piosenkę. Co prawda była ona mugolska, ale Hermiona doskonale ją znała. To był Ed Sheeran- Thinking Out Loud. Na polikach Gryonki zapłonęły rumieńce. Fred uśmiechnął się szarmancko i złapał ją w talii. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że nigdy wcześniej nie był jej aż tak blisko. Zaczęli wolno kołysać się w rytm muzyki. Hermiona oparła głowę na ramieniu Gryfona. Była trochę zawstydzona, ale nie dawała po sobie tego poznać. Fred był bardzo szczęśliwy, to zakończenie tunelu były idealne.
Gdy piosenka się skończyła, spojrzeli sobie w oczy. Hermiona stanęła na palcach, tak, żeby choć trochę móc stanąć z Fredem twarzą w twarz i pocałowała go, jeśli to można było nazwać pocałunkiem. Lekko musnęła jego warg, ale dla niego to bardzo wiele znaczyło. Spojrzał na nią, ale ona nie mogła znieść tego wzroku. Nie wiedziała, czy dobrze zrobiła, dlatego spuściła głowę. Fred widząc jej lekkie zakłopotanie, dotknął jej brodę i skierował ku górze, jakby chciał powiedzieć, że wszystko jest dobrze, a nawet bardzo dobrze, bo ten pocałunek był wspaniały i nie spodziewał się tego po niej.
Ta chwila była dla nich cudowna, mogła trwać wiecznie, ale to było niemożliwe. Fred zaczął odczuwać ogromny głód. Zdał sobie sprawę, że nawet nie jadł śniadania, a Hermiona nie dokończyła swojej kanapki. Dopiero, kiedy wyszli z tunelu, zobaczyli, że słońce zaczyna powoli chować się za horyzont. Wiedzieli, że czas wracać.
-Dziękuję Hermiono. Za wszystko, za to, że tutaj mnie zabrałaś, to dla mnie wiele znaczy.- Powiedział Fred.
-Dla mnie też- odpowiedziała mu. Na prawdę byli szczęśliwi. Tym razem to chłopak teleportował ich przed Norę. Nie chciał puszczać jej ręki. Nie wstydził się jej, więc weszli do kuchni trzymając swoje dłonie, jednak tam nikogo nie było. Fred czując wielki głód rzucił się do lodówki i przygotował kanapki dla siebie i Hermiony. Zjedli rozmawiając i śmiejąc się. Rozbawionych w kuchni zastała Ginny. Dowiedziała się, że jej przyjaciółka i brat byli w domu dziewczyny po książkę, ale dziwiło ją to, że coraz więcej czasu spędzali ze sobą i Hermiona nie poprosiła jej pomoc. Przecież Fred nigdy nie przepadał za nią. Żartował z niej, a teraz zachowują się, jak przyjaciele, a może nawet, jak ktoś więcej. Nie! Przecież to niemożliwe!
-Cześć! Długo Was nie było.- Powiedziała do nich. Hermiona miała wielką ochotę powiedzieć prawdę, ale to chyba nie był zbyt najlepszy moment na taką rozmowę. Fred też tak myślał, dlatego wyszedł. Ginny nie przejąła się tym, nawet było jej to na rękę, ponieważ koniecznie musiała coś pokazać swojej przyjaciółce.
-Hermiono z góry przepraszam, ale dobrze wiesz, jaka jestem. Musiałam to otworzyć- powiedziała jednocześnie wyjmując z tylnej kieszeni swoich szortów kopertę. Granger szybko zabrała ją z rąk swojej przyjaciółki. Natychmiast rozpoznała, kto do niej napisał. Spojrzała na Ginny. Ta była podekscytowana i zadowolona, ale Hermiona miała minę niezwiastującą niczego dobrego. Błyskawicznie otworzyła kopertę i zaczęła bezgłośnie czytać.
Droga Hermiono!
Co się stało? Dlaczego ostatnio uciekłaś ode mnie? Wszędzie Cię szukałem! Dwa dni temu wróciłem z wakacji i chciałbym Ci wszystko opowiedzieć. Również chciałbym wysłuchać, co masz mi do powiedzenia w sprawie swojej ucieczki.
Cormac, który jest na Ciebie trochę zły.
Hermiona na początku nie mogła w to uwierzyć. On jest na nią zły?! Przecież to ona powinna być wściekła! To on obściskiwał się z innymi dziewczynami na jej oczach, chociaż, jeśli miałaby być szczera, to kompletnie o tym zapomniała. Fred zajął jej całkowicie głowę. Tyle rzeczy wydarzyło się od tego spotkania, że już jej było całkowicie obojętne, co też myśli Cormac, ale na pewno nie miał prawa być na nią zły! Szybko wypadła z kuchni i zaczęła biec do swojego pokoju. Wyciągnęła z szuflady pergamin i pióro i zaczęła pisać. Przeczytała jeszcze raz swój list do McLagenna i uznała, że jest zdecydowanie za ostry. Wzięła jeszcze jedną kartkę i tym razem starała się opanować swoje emocja i słowa. Ten drugi list zdecydowanie bardziej jej się podobał. Założyła na siebie bluzę i już chciała pobiec na strych wysłać sowę, ale przypomniało jej się, jak ostatnim razem Fred zareagował na list od Wiktora. Teraz też mogłaby nie zdążyć mu powiedzieć, że napisał do niej Cormac. Ginny wydawałby to i znów byłby na nią obrażony i w sumie miałby o co. Zaczęło się między nimi układać. Mieli szansę zostać parą. Nie może korespondować z innymi chłopaki za jego plecami. Pobiegła do jego pokoju. Zapukała, ale nie usłyszała żadnego zaproszenia. Powoli otworzyła drzwi. W środku nikogo nie było. Zeszła do kuchni, ale tu też nikogo nie zastała, więc poszła do salonu. Zobaczyła otwarte drzwi od tarasu, a na schodach ktoś siedział. Od razu rozpoznała jego sylwetkę, chodź zawahała się, czy może to nie jest George, ale umiała ich rozróżnić, to na pewno był Fred. Podeszła do niego, tak, żeby jej nie słyszał. Księżyc już świecił. Na niebie było pełno gwiazd, w które Gryfon się wpatrywał rozmyślając o Hermionie i jej słodkim pocałunku. Dziewczyna wyjęła z kieszeni bluzy list, który dostała od Cormaca. Ustała za nim i podłożyła mu kartkę pod nos. Trochę się wystraszył, ale złapał papier i spojrzał w górę, kto mu go podał. Trochę zaskoczyło go, że to Hermiona. Usiadła obok niego. Nie patrzyła na niego, tylko na list, dając do zrozumienia, żeby przeczytał, więc zrobił to i zaczął tego żałować. Na początku był wściekł na Cormaca, jak on w ogóle mógł jeszcze do niej pisać?! To szczyt bezczelności! Po chwili uświadomił sobie, że Hermiona może pokazywać mu ten list, ponieważ wybierze McLaggena. To byłoby straszne, ale przecież tak może być! Dzisiaj powiedziała kilka śmiałych zdań i miał nadzieję, że to była prawda.
-Chciałam mu tak odpisać.- Podała mu kolejną kartkę.
Kompletny Dupku!
Masz czelność pisać do mnie?! Po tym wszystkim, co się wydarzyło nie chcę Cię znać! Ty jesteś na mnie zły?! Przecież to Ty całowałeś dziewczyny na moich oczach! Nigdy się już nie spotykamy!
Hermiona, która jest na Ciebie wściekła.
-Uznałam jednak, że to zbyt mocne słowa.- Wyciągnęła z kieszeni ostatnią kartkę.
Cormacu!
To prawda. Uciekłam, ale miałam swoje powody. Ty nie zachowałeś się wobec mnie fair. Myślę, że nasza znajomość nie powinna już dłużej trwać. Oczywiście możemy pozostać znajomymi, ale nikim więcej.
Hermiona, której podoba się ktoś inny niż Ty.
Dziewczyna była zadowolona, że pokazała to wszystko Fredowi. Czuła, że właśnie, tak powinna postąpić. Gryfon był pełen nadziei. "...podoba się ktoś inny..." Na pewno chodziło o niego! W dodatku pokazała mu to, to znaczy, że bierze ich relację na poważnie. Oczywiście mógł zapytać, dlaczego mu to pokazuje i udawać, że nic nie rozumie, ale nie chciał. Oddał je wszystkie kartki. Ona z powrotem schowała je do kieszeni, wstała i poszła na strych wysłać tę odpowiednią. Potem wykąpała się i poszła spać, wiedząc, że to, co zrobiła jeszcze bardziej zbliży ich do siebie.
Fred jeszcze chwilę siedział na tarasie. Był bardzo szczęśliwy. Czuł,że Hermiona mu ufa i chcę zostać jego dziewczynę, a on chciał być jej chłopakiem! Wszystko szło świetnie! W końcu poczuł lekki chłód, więc wstał i skierował się do swojej sypialni. Zasnął rozmyślając o mądrych, brązowych oczach.
Drodzy czytelnicy!
Liczba wyświetleń przekroczyła 1000 i jestem Wam za to niezmiernie wdzięczna! Cieszę się, że mój blog ma czytelników i pod kilkoma postami pozytywne komentarze, co nie oznacza, że nie czekam również na te negatywne.
Wiem, że akcja toczy się powoli, ale taki był mój zamysł. Wydaję mi się, że właśnie Hermiona nie chciałaby się spieszyć, a i Fred mógłby się przy niej zmienić i zacząć traktować dziewczyny inaczej. Mam nadzieję, że nie nudzę tym.
Czekam na Wasze opinie!
Pisarka
Fajny rozdział XD
OdpowiedzUsuńTo, ze akcja toczy się powoli, to akurat dobrze :)
Czekam na kolejny, pozdrawiam i weny życzę oraz zapraszam do mnie http://onieznosnejpanniepotter.blogspot.com/ - dzisiaj nowy rozdział :*
Dziękuję! ;) Mam już kilka pomysłów na dalszą akcję i niedługo się z Wami podzielę nimi. :)
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział!
OdpowiedzUsuńTo, że akcja toczy się powoli to ogromny plus! Uwielbiam jak tak się dzieje, lubię być ciekawa co się wydarzy. Czekam na następna notkę z niecierpliwością, mam nadzieję, że znowu powalisz mnie nią na kolana!
Pozdrawiam
Lestrange
Dziękuję bardzo :)) Naprawdę wiele dla mnie znaczą tą komentarze. Już wkrótce następny rozdział i mam nadzieję, że spełni oczekiwania. ;)
OdpowiedzUsuń