"Teraz już to wiem."

   Nadeszła nadziela. Dzień wypoczynku. Hermiona, jak zwykle wstała bardzo wcześnie. Wzięła prysznic, umyła zęby, uczesała się i ubrała. Wybrała żółtą koszulę na ramiona, która można była zawiązać na dole i jeansowe spodenki. Nadal była zła na Freda, który przeczytał list. Teraz nie miała wyjścia. Na pewno będzie musiała powiedzieć mu całą prawdę, choć tego nie chcę. Przecież nie da jej spokoju. Dlaczego on to zrobił? "Jak tylko Ginny się obudzi, porozmawiam z nią"- zdecydowała. Zeszła na dół, ale tu nikogo nie było. Spojrzała na zegarek. Dochodziła siódma. Zrobiła sobie śniadanie i spokojnie jadła, kiedy zeszła Ginny.
-Cześć! Rozmawiałaś wczoraj z Fredem?- Gryfonka od razu przeszła do rzeczy.
-Hej. Tak! W życiu nie zgadniesz, dlaczego to zrobił!
-To mnie oświeć- odpowiedziała udając rozbawianą.
-No więc, tak. Fred otworzył ten list, bo chciał się upewnić, czy Ty i Cormac to, coś poważnego, bo widział, jak McLaggen podrywa jakąś Krukonkę, która mu się podoba. Czy to niezabawne? Mój brat przejmuję się, czy, jakaś dziewczyna nie umawia się z kimś!
-Tak- powiedziała cicho Hermiona. Zastanawiała się, czy umówić się z Cormaciem, ponieważ Fred stał się bardzo pociągający, męski, przystojny. Może jej się podobał, ale to nadal był Fred. Żartowniś i podrywacz, o czym przekonała się właśnie teraz. Demelza, jakaś Krukonka, a myślała, że coś może z tego wyniknąć! Dlaczego? Przecież on nie był w jej typie,ani ona w jego. Za dużo myślała o nim! Zdecydowanie za dużo! Powinna myśleć o Cormac'u! Przynajmniej jemu się podoba.
-Ej, Hermiona, co jest?
-Nic. Rzeczywiście to zabawne- powiedziała smutno Hermiona- i dziwne.
Ginny dosiadła się do niej i kiedy zjadła popędziła na górę obudzić Harrego.Wtedy do kuchni wszedł Fred.
-Cześć- powiedział cicho i niepewnie w ogóle nie patrząc na nią.
-Hej.- Hermiona odpowiedziała mu prawie szepcząc. Odpowiedziała mu! Odpowiedziała! Nie wiedział czemu, ale cieszył się tak bardzo, jakby właśnie wygrał tysiąc galeonów. Czy to możliwe, że czuł się szczęśliwy, tylko dlatego, że powiedziała jedno krótkie hej? Ale ten wzrok, jakiś taki smutny i przybity. Postanowił zacząć rozmowę z nadzieją, że mu wybaczyła.
-Jesteś jeszcze na mnie...no wiesz- Fred był zdenerwowany, choć próbował to ukryć, to nawet jego mowa ciała to mówiła. Położył swoją rękę na karku.- zła?- Czy Hermiona była zła? Chyba już zapomniała, że otworzył ten list, bardziej interesował ją powód. Była zła, że podoba mu się jakaś Krukona, ale postanowiła sobie, że spróbuję się zakochać w Cormac'u. Nawet nie kochała Freda, po prostu zaczął jej się podobać, ale umie się opanować. Umie się powstrzymać. Ich związek w przyszłości? Śmiech na sali! Miłość?! Do niego? Nigdy! Skoro zrobił to dla dziewczyny, to nie może być zła.
-Nie jestem.- Odpowiedziała już trochę pewniej, widząc, że do oczu powracają dawne iskierki i lekki uśmiech pojawia się na jego twarzy. Rzeczywiście. Fred był szczęśliwy. Miał nadzieję, że Ginny nie zdążyła jeszcze powiedzieć Hermionie, dlaczego to niby zrobił.
-Powiesz mi, jak nazywa się ta Krukonka? No wiesz, chyba mi się to należy. W końcu to był mój list.- Hermiona była strasznie ciekawa, która dziewczyna podbiła serce Gryfona, ale nie spodziewała się, że jego twarz nagle przybierze taki wyraz. Stał się, jakby blady, jakby życie z niego uszło. Co teraz ma zrobić? Przyznać się, że chodzi o nią? Nie kocha jej, to pewne, ale podoba mu się, tak bardzo, jak żadna dziewczyna przedtem, ale to Hermiona Granger...Nie! Miał tak o niej myśleć. Wydukał cicho.- Marietta Edgecombe.
-Ach, tak! Znam ją. Dobry wybór Fred. Bardzo mądra i wesoła dziewczyna. Pasujecie do siebie.- Powiedziała Hermiona najweselej, jak tylko umiała. Chyba nieźle jej wychodzi. Zostaną przyjaciółmi i dobrze. Dość szybko się z tym pogodził jej rozum, serce jeszcze nie do końca. Gryfon czuł się okropnie. Zdążyła porozmawiać z Ginny, w dodatku powiedziała, to tak radośnie. Wyraźnie woli spotkać się z Cormaciem niż z Fredem. "Fred Weasley tak łatwo się nie poddaje! Będę walczył. Chociaż spróbuję." Obiecał sobie.
-Dzięki Hermiona.- Dziewczyna posłała mu jeden z najsłodszych uśmiechów, ale miał wrażenie, że nie jest on szczery. 
  Wydawać, by się mogło, że między nimi już wszystko załatwione, ale jeszcze tak wiele spraw ciążyło im na sercu. Niestety nie mogli już dłużej porozmawiać, ponieważ wszyscy zaczęli schodzić na dół. Gdy już wszyscy byli najedzeni Lavender zaproponowała.- Chodźmy popływać w stawie. Taka ładna pogoda.- Każdy był oczywiście chętny i chłopcy chcieli iść już. Natychmiast. Angela zapytała.
-Bez ręczników? Koca? Przecież musimy założyć kąpielówki!
-Kochanie, po co Ci ręcznik skoro tak grzeje słońce, że zaraz wyschniesz, a położyć się możesz nawet trawie. Co do kąpielówek, chyba nosisz bieliznę- zaczął zadziornie i zawadiacko George- ale jeśli się mylę to...jeszcze lepiej.- Te ostatnie dwa słowa wyszeptał jej do ucha. Angela próbowała być zła, ale jej chłopak przyciągnął ją do siebie i zaczął całować.
-Dobra! Dosyć tego! Chodźmy już!- Zarządziła Ginny i wyszli. Biegli do jeziora i zaczęli się rozbierać, żeby jak najszybciej wpaść do wody. Hermiona wyzywała samą siebie w duchu, że akurat musiała założyć koszulę. Ze spodenkami poszło szybko, ale te guziki. Podszedł do niej Fred, który stał już w samych bokserkach.
-Pomóc Ci?- Hermiona spojrzała na niego, jakby był z innej planety. Czy on właśnie zaproponował jej pomoc przy rozebraniu się? Do Freda właśnie dotarło, co zrobił i spłonął rumieńcem. Szybko odwrócił się i zaczął iść w kierunku jeziora. Zdążył powiedzieć.- Przepraszam- i już go nie było.
  "Co ty palancie wyprawiasz?! Proponujesz jej, że pomożesz się rozebrać?! Chyba sam nie wierzyłeś, że się zgodzi!" Fred sam siebie skarcił w myślach. Odwrócił się i zobaczył, że Hermiona już odpięła wszystkie guziki swojej koszuli i powoli ją ściągą. Miała na sobie tylko białe majtki z koronką i bladoróżowy stanik. Spięła włosy w kucyk, dlatego Fred mógł podziwiać jej zgrabne ciało, długie nogi, płaski brzuch, piersi, słodko wystające obojczyki i jej śliczną twarz, na której malował się wstyd. Tak to prawda. Hermiona była zawstydzona. Czuła się, jak naga. Prawda, czasami chodziła na basen, ale w kąpielówkach i najczęściej w jednoczęściowych, ale teraz już nie mogła nic zrobić. Postanowiła szybko wbiec do wody, tak żeby nikt nie zauważył jej w samej bieliźnie. Jednak Fred już ją widział i myślał, że jest bardzo seksowna, nawet kiedy się zawstydza. To bardzo urocze i dziewczęce. Nie dziecinne, ale takie kobiece. On sam w tej chwili zapomniał, że istnieje, takie coś, jak umysł, czy rozum. Patrzył na nią i czuł, że jej potrzebuję, aby być w pełnym szczęśliwym, że jej pragnie każdą częścią swojego ciała. Teraz był pewien. Zakochał się w Hermionie Granger. Zakochał się, jak wariat, bez opamiętania. Musiał z nią być, bo każda minuta bez niej, każda sekunda była czasem zmarnowanym. "Teraz już to wiem." Był tego pewien, jak tego, że nazywa się Fred Weasley i nie chodzi tu tylko o pociąg fizyczny, ale i emocjonalny. O to, jak słodko potrafiła się denerwować, że tak dużo wiedziała i była taka mądra, ale potrafiła się śmiać. Była poukładana, ale umiała też zaszaleć, tak, jak teraz.
  Hermiona biegła do wody, próbując, jakoś ukryć swój brzuch. Wtedy Fred uświadomił sobie, że od jakiegoś czasu przypatruję się jej. Rozejrzał się dookoła, czy ktoś tego przypadkiem nie zauważył, ale na całe szczęście wszyscy byli zajęci sobą. Dziewczyna wbiegła, jak najdalej. Woda sięgała jej aż do brody. Zaczęła płynąć. Spostrzegła, że na drugim brzegu jest pomost i zaczęła płynąć w jego kierunku. Fred jeszcze chwilę patrzył, jak Gryfonka z gracją płynie, ale musiał się opanować. Zaczął płynąć za nią. Wyszła na brzeg. Nie wiedziała, że ktoś za nią płynie. Usiadła na pomoście, tak, że końcówkami palców u nóg dosięgała wody. Fred usiadł obok niej. Niebezpiecznie blisko. Przeczesał ręką włosy. Widziała, jakie ma mięśnie. Może nie były, jak u atlety, ale nie miał się, czym powstydzić. Zakryła rękoma brzuch, co chłopak natychmiast zauważył. Nie chciał zakłócać jej strefy komfortu, więc trochę się odsunął, ale nie za dużo. Hermiona nie spojrzała na chłopaka, czuła się zażenowana, że musi występować jedynie w bieliźnie przed nim, przed kimkolwiek. Fred postanowił zadać pytanie, które już od dłuższego czasu, nie dawało mu spokoju.
-Hermiono, dlaczego nie powiedziałaś mi wszystkiego, co się stało na spotkaniu z Cormac'iem?
-Po co miałabym Ci to mówić?- Gryfonka wiedziała, że prędzej, czy później Weasley zapyta ją o to, ale i tak zaskoczyło, ją to, że pyta teraz.
-Ostatnio dużo rozmawiamy i myślałem, że będziesz chciała mi to powiedzieć. Poza tym obiecałem, że jeśli Cię ktoś obrazi, to połamie mu kości.
-Tylko wtedy, gdy to słyszysz- powiedziała Hermiona łamiącym się głosem i Fred wiedział, że jest już coś na rzeczy. Spojrzał w oczy Gryfonce. Były przepełnione smutkiem i szkliły się w nich łzy.
-Hermiono, przecież wiesz, że mi możesz powiedzieć o wszystkim.- Fred powiedział to z takim uczuciem, troską i przejęciem, że sama się dziwiła skąd bierze się u niego tyle emocji.
-Ty nie odpuścisz- bardziej zawyrokowała niż zapytała.
-Wiesz, że nie.
-No...dobrze. Nie powiedziałam Ci wszystkiego. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy, a nawet śmieliśmy się. Było miło. W pubie zaczęło pojawiać się coraz więcej gości. Nagle zjawiła się grupka Ślizgonów...- Hermiona tym razem opowiedziała wszystko, jak śmiali się z niej, ale Cormac jej nie obronił, tylko śmiał się razem z nimi. Jak wyparł się, że nie zaprosił jej tutaj, tylko spotkali się przypadkiem, a ona oczarowana jego wdziękiem nie daje mu spokoju. Choć chciało jej się płakać, nie popłynęła jej ani jedna łza. 
 Fred słuchał uważnie całej opowieści i czuł, jak złość w nim wzrasta. Tylko taki głupek, jak Cormac mógł tak potraktować, taką wspaniałą dziewczynę.
-Hermiono, on jest zwykłem śmieciem! Nie zasługuję na Ciebie, nawet w najmniejszym stopniu! To tylko palant! Dlaczego zgodziłaś się na kolejne spotkanie?- Gryfonka czuła, że właśnie tak zareaguje chłopak, że zrobi jej wyrzuty. Mimo, że nie chciała mówić niektórych słów, to nie mogła się powstrzymać.
-Postanowiłam dać mu drugą szansę, ale też ostatnią.
-Drugą szansę? Żartujesz?! On na nią nie zasługuje!
-Nie zasługuje? A kto na nią zasługuję?!- Dziewczyna wstała.- Ty możesz ją dostać, a on nie?- Chłopak też nie mógł wytrzymać czując wyższość Gryfonki, dlatego też wstał.
-Proszę Cię! Nie porównuj mnie do tego ścierwa!- Weasley zrobił krok w przód,a dziewczyna od razu odsunęła się do tylu.
-Ścierwa?! Może Ty jesteś lepszy?! Już zapomniałeś, jak ze mnie żartowałeś?! Jak się wyśmiewałeś?!- Kolejne kroki.
-Przestań! Nie wspominaj o tym! Przecież Cię za to przeprosiłem!- Fred znowu próbuje się zbliżyć, ale Hermiona mu na to nie pozwala cały czas oddalając się.
-On też przeprosił! Jesteście siebie warci!
-Wiesz, co Hermiono, miałem Cię za mądrzejszą!- Tym razem podszedł bardzo blisko, ale Granger nadal nie pozwalała, żeby się zbyt mocno nie zbliżył. Już zapomniała podczas tej kłótni, o tym, że stoi przed Fred'em w samej bieliźnie. Robiła powoli małe kroki w tył.
-Jesteś zły, że dałam mu szansę?! Dobrze! Mogę mu jej nie dać, ale wtedy Ty możesz o mnie zapomnieć, nie odzywać się do mnie. Pasuje...-Dziewczyna nie zdążyła dokończyć, bo wpadła do wody. Fred stał w miejscu,nie wiedząc co ma zrobić. Myślał, że dziewczyna zraz wypłynie i dokończą tę kłótnie, ale ona nie dawała znaku życia.
-Hermiono!- Krzyknął, kucając na końcu pomostu. Nic. Cisza. Musi ją uratować. Musi. Skoczył do wody. Ciężko mu było nurkować z otwartymi oczami, ale starał się. Starał się dla Hermiony. Nigdzie nie mógł jej znaleźć. Wpłynął na chwilę, by nabrać powietrza, ale dziewczyna już była na powierzchni i...śmiała się.
-Wiesz, jak śmiertelnie mnie przestraszyłaś?!
-Wiesz, że to wszystko Twoja wina?
-Moja?!
-Tak.- Odpowiedziała spokojnie Hermiona.- Twoja. To Ty zbliżałeś się do mnie i zacząłeś te kłótnię, żebym nie dawała szansy...
-Cicho.- Przerwał jej Fred. Zrozumiał, że razem z Cormaciem mogę podać sobie rękę, choć oczywiście nigdy tego nie zrobią, jeśli chodzi o wyśmiewanie Hermiony, ale nie chciał jej przyznać racji, a na pewno się z nią kłócić. Kiedy nie widział jej te kilka chwil, naprawdę się przestraszył.- Nie rozmawiajmy już o tym, bo i tak zrobisz, jak ze chcesz.- Choć szczerze liczył w to, że zrozumie, iż Cormac to nie chłopak do niej.
-Czyli co? Mam nie dawać szansy McLaggen'owi i zapomnieć o Tobie?- Uwodziła go? Nie, to niemożliwe! A jednak! Robiła to!
-O mnie nie dać się zapomnieć.- Powiedział Fred z zawadiackim uśmiechem i ochlapał Gryfonkę, ona zrobiła to samo i już po chwili toczyli inną bitwę. Wodną. Nagle Fred podpłynął bliżej dziewczyny i pociągnął ją do wody, udając, że próbuje ją zatopić. Kiedy tylko się wynurzyła jego ręce same wylądowały na jej biodrach. W powietrzu nagle wystrzeliło tysiące sztucznych ogni, a oni czuli, że po całych ich ciałach przeszedł dreszcz. Hermiona przypomniała sobie o Mariecie, i o Demelzie. Odsunęła się od Gryfona, czego nie przyjął z entuzjazmem i powiedziała.- Zgłodniałam. Wracajmy.- Chłopak tylko przytaknął. Na brzegu Hermiona, jak najszybciej ubrała się, więc tylko przez chwilę mógł nacieszyć oko ciałem Gryfonki. Razem z nimi do Nory wrócili przyjaciele. Zjedli obiad i każdy rozszedł się do swoich pokojów zmęczony. Hermiona chciała porozmawiać z Ginny, ale ona była tak zmęczona, że zasnęła. Dziewczyna jeszcze przypomniała sobie chwilę, w której Weasley położył ręce na jej ciele. Czuła w brzuchu motyle i jakby każda cząsteczka drżała. Choć nie wiedziała dlaczego. Jednak nagle w jej głowie zabłysnęły dwa imiona Marietta i Demelza...Wkrótce i ona zasnęła.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"To ona."

"Czy to dzieje się naprawdę?"

"Ben Rewson."