"Tajemnica."

   Szli szybko i sprawnie mimo tłoku na ulicach. Nie mogli normalnie porozmawiać w tym harmidrze. Fred posyłał mordercze spojrzenie, komukolwiek, kto tylko spojrzał na Hermione. Był jej ochroniarzem na wypadek, gdyby ktoś chciał podejść bliżej. W sumie nie dziwił się im. Umiała chodzić na wysokim obcasie. Pięknie eksponowała swoje, niewiarygodnie długie nogi. Lekko kołysała biodrami, co było bardzo uwodzicielskie i uśmiechała się, czym mogła przyciągnąć do siebie wielu panów. 
 Dotarli do wielkiego, zagrodzonego placu. Hermiona pokazała bilety i ochroniarze wpuścili ich, aby przeszli przez bramki, które nic nie wykazały. Gryfonka podała Fredowi opaskę na rękę w jaskrawym żółtym kolorze. Nic z tego nie rozumiał, ale postanowił poczekać na dalszy ciąg zdarzeń.
 Na samym środku stała wielka scena.
-Hermiono, co to wszystko ma znaczyć?
-Jesteśmy na koncercie?
-Na prawdę? Kto będzie grał, może Jęczące Wiedźmy, albo Wyjce, a może...

-Nie Fred. Mówiłam Ci, że dzisiejszy dzień jest bez magii. To będzie zupełnie zwyczajny, mugolski koncert, na jakim jeszcze nie byłeś.- Przechodzili akurat obok grupki dziewczyny. Miały na sobie krótkie topy i było widać im brzuch, jedna była tylko w staniku. Ich spodenki odkrywały im pośladki. Wszystkie spojrzały uwodzicielsko na Freda. Gryfon nie wiedział, czy ma aż tyle uroku osobistego, czy może na dziewczyny działa napój, który mają w kubkach, ale podobało mu się to. Nawet go nie znały, a już rzucały mu takie spojrzenie. 
-Poczekaj na mniej, okej?- Powiedziała Granger
-Dobrze- przypomniał sobie, że przyszedł tu z Hermioną, ale nikt mu nie zabroni rozmawiać.
-Cześć- powiedział kokieteryjnie, wolno spoglądając po kolei na wszystkie.
-No hej- odpowiedziała mu niska, czarnowłosa dziewczyna w staniku i skórzanych spodenkach.- Jestem Skylar, a Ty przystojniaku, jak masz na imię?- Weasleyowi tak podobało się to, że jest adorowany, że zapomniał o Bożym świecie.
-Fred- poddał jej rękę, złapała ją, ale przyciągnęła go do siebie pocałowała w oba policzki. Dało się od niej wyczuć alkohol.
-Dlaczego taki koleś, jak Ty przychodzi sam?
-Dlaczego takie fajne dziewczyny, jak wy przychodzą bez chłopaków?
-Lubimy takie okazję, jak ta tutaj.- Wskazała głową na niego i zrozumiał, że ona ma dziś trochę inne plany niż on.
  Hermiona poszła po coś do picia, nie było jeszcze pełnoletnia, więc nie mogła kupić alkoholu. Wybrała dla nich coca-colę. Dostała ją w czerwonych papierowych kubeczkach. Szukała wzrokiem Freda i w końcu go znalazła, przy grupce roznegliżowanych dziewczyn, które gdzieś już widziała.
-Cześć Skylar- powiedziała oschle do czarnowłosej, którą znała ze swojego osiedla. Nie przepadały za sobą. Za nią zauważyła kilka nastolatek, która również mieszkały na tej samej ulicy, ale nigdy nie była z nimi blisko. Co podkusiło Freda, żeby z nimi rozmawiać? Na pewno one go zawołały! Przynajmniej taką miała nadzieję. 
-Idziemy Fred?- Zapytała chłopaka. Chciała uniknąć jakikolwiek kłótni. Odejść od nich i dobrze się bawić z Gryfonem.
-Ej, ej nie widzisz, że rozmawiamy?- Weasley czuł, jak robi mu się gorąco. Znały się i na gołe oko widać było, że się nie lubią. Przecież to Hermiona mu się podoba, więc po co podszedł do tych dziewczyn? Myślał, że może zmienił zdanie, że to było chwilowe zauroczenie, że przejdzie mu, kiedy zobaczy kolejną piękną dziewczynę?
-Rozmawiacie? Chyba już skończyliście. Chodź Fred.
-Może zapytamy z kim Fred chcę zostać? Z nudną Granger, czy ze mną i z moimi koleżankami? W ogóle nie wiem, gdzie mógł Cię poznać, przecież Ty nie wychodzisz z biblioteki, a on nie wygląda na takiego, co chciałby się z kujonicami zadawać. Lepiej stąd odejdź.- Posłała jej złowieszczy uśmieszek, a Hermiona czuła, że zaraz wybuchnie płaczem. Jak mogła pomyśleć, że Fred się zmienił? Była taka głupia, ale już nie jest. Sama spędzi ten koncert. Na pewno będzie się świetnie bawić, sama!, a może kogoś pozna i szybko zapomni, że to z Weasleym tu przyszła.
 Napięcie się odwróciła i szybkim krokiem szła w stronę scenę. "Na co Ty liczyłaś? Że przy Tobie się zmieni? Że zatrzyma Cię?!"- Sama karciła siebie w myślach. Bardziej bolało ją to, że Fred nie powiedział nic, niż to, że tak wiele słów wyszło z ust Skylar. 
 Fred stał, jak wmurowany w ziemię. Co on w ogóle przed chwilą pomyślał?! Hermiona to piękną, mądra i idealna dziewczyna! Co on wymyśla, że podobają mu się inne? To kłamstwa! 
-No Fred, napij się!- Skylar poddała mu kubek. Dopiero teraz uświadomił sobie, jak dziewczyna postąpiła z Granger. Jednym ruchem wytrącił z jej ręki kubek i cała jego zawartość wylała się na nią.
-Co Ty wyprawiasz?! Oszalałeś?!
-To chyba Ty oszalałaś, że wyśmiewasz się z Hermiony. Nie dorastasz jej do pięt.- Nie chciał już czekać na odpowiedź. Pobiegł, jak najszybciej w stronę, w którą odeszła Gryfonka, żeby ją odnaleźć. To nie było łatwo, ale w końcu ją zobaczył. Stała sama, na przeciwko sceny, nadal trzymała dwa kubki. Podszedł do niej i wziął jednego. Spojrzała na niego niepewnie. Po co wrócił? Powiedzieć, że dziś, ktoś inny dotrzyma mu towarzystwa, ale on ustał obok niej i nic nie mówił.
-Po co wróciłeś?
-Wróciłem? Przecież nie opuściłem Cię.
-A Skylar?- Gryfon patrzył na nią, ale ona udawała, że pochłonęła ją scenę, na której ekipa sprawdzała, czy wszystko działa.
-Co Skylar?
-Przecież to z nią spędzasz wieczór, może nawet poranek.- Ona też była o niego zazdrosna, chciał się na nią obrazić, ale nie mógł wiedząc, że robi to za zazdrości.
-Z nią już nikt nie będzie chciał spędzić wieczoru.- Spojrzała na niego niepewnie.
-Co masz na myśli?
-Oblałem ją piwem.- Teraz to on udawał, że fascynuję go ekipa sprawdzająca kable.
-Co? Dlaczego?
-Bo musi być nieźle szalona, żeby obrażać taką wyjątkową dziewczynę, jak Ty.- Uśmiechnęła się, jednak nie był taki zły. Chyba woli spędzić z nią koncert, niż z półnagą Skylar. Może coś z niego będzie.
  Na scenę zaczęli wchodzić artyści. Fred nie zdawał sobie sprawy, że Hermiona kupiła bilety na koncert samych kobiet. Na sam początek wystąpiła Jessie J, następnie Little Mix, po nich Taylor Swift i Selena Gomez. Na końcu pojawiła się Demi Lovato, Miley Cyrus i Nicki Minaj, a koncert zamknęła Ariana Grande. Występ Miley i Nicki trochę onieśmielił chłopaka. Nie spodziewał się zobaczyć, aż tak wiele. O dziwo już mu to tak się nie podobało. Oczywiście świetnie śpiewały, ale kiedyś na pewno bardziej by się przejął, że widzi prawie nagie kobiety. Co do samej muzyki, to spodobała mu się, choć na początku był uprzedzony. Hermiona kołysała biodrami w takt muzyki i śpiewała, a on nie znając słów i tak się dobrze bawił. Kilka razy obrócił Gryfonkę i zapamiętał choć trochę z refrenu, dlatego z innymi mógł chodź kilka wersów na całym koncercie zaśpiewać.
 Mimo, że stali bardzo blisko siebie, to nic szczególnego się nie wydarzyło. Fred nie chciał robić nic wbrew Hermionie, a to tak dobrze się bawiła w jego obecności, że nawet nie myślała o dotyku, wystarczyło, że był! Był z nią, a nie z Skylar.
 Po zakończonym koncercie, czyli po północy, poczuli się naprawdę głodni. Zrozumieli, że po śniadaniu zdążyli tylko zjeść frytki w jakieś budce po drodze. Hermiona miała już w głowie pewien pomysł. Kiedy wreszcie udało im się wyjść, Gryfonka skierowała ich na Hyde Park. 
-To mój ulubiony park, kiedy jestem w Londynie spędzą tu dużo czasu.- Oznajmiła Fredowi. Szli powoli w milczeniu. Hermiona wiedziała, że to już czas. Świetnie się z nim bawiła i nie zawiódł jej. Co raz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że zakochała się w nim. Złapała jego rękę. Poczuła się cudownie. Uwielbiała splatać z nim palce. Czuła, że ma nad nią kontrolę, że jest od niej silniejszy i błogo jej było w tym stanie.
 "Już chcę wracać?"- Pomyślał Fred, ale dziewczyna nie zatrzymała się. Po prostu szła dalej, jak gdyby nigdy nic. Próbowała powstrzymać uśmiech, ale średnio jej to wychodziło. Gryfoni też. Znów złapała go za rękę i znów zrobiła to, jakby przypadkiem, niechcący. Spacerowali powoli, aż w końcu wyszli z drugiej strony parku i ich oczom zaczęły ukazywać się domy. Hermiona prowadziła chłopaka między rzędami takich samych jasnoniebieskich domów, z czarnym dachem, piętrowych. Podeszli do jednego bliżej. Niestety musiała puścić jego rękę. Schyliła się i spod wycieraczki wyjęła klucze, którymi bez problemu otworzyła drzwi. 
 Weszła do środka, Fred zrobił to samo. Zamknęła za nim drzwi i zapaliła światło na korytarzu, który łączył się z salonem.
-Gdzie my jesteśmy? Czy my włamaliśmy się do czyjegoś domu?- Gryfon nie wiedział, co ma o tym myśleć.
-Jesteśmy u mnie w domu.
-Na...na prawdę? Gdzie Twoi rodzice?
-Nie ma ich. Wyjechali na wakacje.- Zaprowadziła go do kuchni. Drugie drzwi po prawej stronie. Było tu przytulnie. Na środku stał stół i krzesła. W pomieszczeniu były wszystko, co w kuchni powinny być. 
-Siadaj.- Posłusznie to zrobił.- Na co masz ochotę? Sushi, pizza, może coś włoskiego?- Czekała na jego odpowiedź, ale on nie wiedział, o czym ona mówi.- No tak, przecież Ty nie wiesz, co to w ogóle jest- dodała rozbawiona.- Zamówię pizza, jest pyszna. Sam się przekonasz. Jeśli chcesz możesz się trochę rozejrzeć.- Podeszła do mebli i wyjęła z szuflady wizytówki, zaczęła szukać tej odpowiedniej, po czym sięgnęła po telefon i zamówiła dla nich jedzenie.
  Fred wszedł do salonu. Było tam coś, dość dużego, czarnego. Na przeciwko tego była kanapa. Obok drzwi, którymi wyszedł z kuchni znajdował się kominek, a na przeciwko dwa fotele. Na nim było kilka zdjęć. Podszedł, by je bliżej zobaczyć. Była na nich Hermiona, jako maluszek, potem kiedy już stała. Początek mugolskiej szkoły,a następnie Hogwartu. Jedno zdjęcia było czarodziejskie, stało najdalej. Fred domyślił się, że gdy przychodzili goście Gryfonka chowała je. Stała na nim z Harrym po prawej i Ronem po lewej stronie. Odwrócił się i jego uwagę skupiło największe zdjęcie, które wisiało. Granger miała na nim około dziesięciu lat. Obok niej był jakiś chłopak, oboje byli uśmiechnięci i było widać, że są szczęśliwi. Dziewczyna miała na sobie tiulową, czarną spódnicę, białą koszulkę i dżinsową katanę. Do tego czarne trampki i wysoką kitkę. On miał czarne dżinsy, katanę i czarną koszulkę. Razem pozowali do zdjęcia. Ramka była wzbogacona o napis."Mój najlepszy przyjaciel."
 Ktoś zadzwonił do drzwi. Hermiona poszła otworzyć i wróciła z płaskim kartonem. W środku znajdowała się pizza, która na prawdę była pyszna.
-Teleportujemy się?- Zapytał Gryfon. Wiedział, że jego mama strasznie się martwi ich nieobecnością i uważał, że Hermiona też będzie tego chciała, ale ona spojrzała na niego niepewnie.
-Pomyślałam sobie..., ale jeśli chcesz to możemy się teleportować.
-Co sobie pomyślałaś?- Kolejna niespodzianka? Jak na razie miał ich aż za nadto.
-Wiesz...źle się czułam, kiedy teleportowaliśmy się do Londynu i może moglibyśmy tutaj zostać. Przenocować, na pewno Twoja mama nie chciałaby, żebyśmy wracali po nocy.- Uśmiechnął się do niej. Takie niespodzianki mu się podobały.
-Jasne. Nie mam nic przeciwko.- Zaczął się, jakby przysuwać do Hermiony. Oboje siedzieli na kanapie, ale chyba źle odczytał sygnały, bo ona chciała z nim spędzić więcej czasu, ale nie była gotowa i tego była pewna.
-Dziękuję Ci za dzisiejszy dzień. Nie sądziłem, że aż tak będziemy się bawić. 
-Drobiazg. To, co Ty dla mnie zrobiłeś było niezwykłe.
-Tak, ale Ty zaplanowałaś cały dzień. To...jest...było...
-Magiczne! Jednak zrobiliśmy coś magicznego.- Uśmiechnęli się do siebie.- Pościelę Ci w pokoju gościnnym zaproponowała, kiedy Fred znacząco przybliżył swoją twarz do jej, a jego ręce chciały jej dotknąć. "O nie!"- Myślał. Źle odczytał sygnały, chciała być miła i tyle. Może on też jej się podobał, ale za daleko się posunął, przecież nie będzie chciała z nim rozmawiać.
-Hermiono, przepraszam, ja...
-Nie masz za co Fred. Zapomnij. To ja Ciebie tu przyprowadziłam. Moich rodziców nie ma w domu. Jesteśmy sami i spędziliśmy razem cudowny dzień. 
-Proszę Cię, nie gniewaj się.
-Nie będę- powiedziała uśmiechnięta.
-To może nie wyślesz mnie do pokoju gościnnego?- Powiedział zawadiacko, ale ciągle miał na uwadze, to, co próbował zrobić przed chwilą.
-Zobaczę, co się da z tym zrobić.- Odpowiedziała roześmiana i poszła na górę. Usłyszał, jakiś hałas i to wyrwało go z oglądania kolejnych ramek ze zdjęciami. Z powrotem zeszła do salonu.
- Kto to?- Fred wskazał głową na chłopaka z największej ramki.
-Trevor.
-Co za Trevor?
-Mój przyjaciel. Pamiętasz, jak powiedziałam Ci, że musisz zapracować, żeby dowiedzieć się kim bym została, gdyby nie magia?- Przytaknął głową, a ona podeszła do półki pod telewizorem wyjęła płytę i włączyła. Usiedli znów na kanapie i razem oglądali amatorsko nagrany film.
-Hermiona Granger, nasza mała córeczka jest w finale- usłyszeli damski głos. Następnie wybiegła Gryfonka trzymając za rękę Trevora. Rozległy się oklaski, muzyka zaczęła grać, a oni...tańczyli! Całkiem nieźle dawali sobie radę. Mieli około ośmiu lat, ale znali się na rzeczy. Filmik zakończył się na tym, jak odbierają puchar za pierwsze miejsce.
-No właśnie, gdybym nie poszła do Hogwartu zostałabym tancerką.
-Wytłumacz mi to, jak to się stało, że najlepsza uczennica nie chcę zostać panią profesor, panią doktor tylko tancerką?
-Nie wiem sama. Poszłam na lekce baletu, kiedy zaczęłam dobrze chodzić i zakochałam się w tańcu. Robiłam wiele innych rzeczy w życiu, ale do tej zawsze wracam. Rodzice na początku uważali, że to powinno być tylko moja pasja, a nie sposób na zarobek, ale ustąpili widząc mój zapał.
-Co byś robiła, jako tancerka?- Fred nadal nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał.
-Chciałabym występować w teledyskach, albo na koncertach.
-Chciałabyś tańczyć, jak Nicki Minaj?
-Dlaczego nie?- Odpowiedziała rozbawiona.- Powiem Ci coś, czego jeszcze nikomu nie mówiłam, ale obiecaj, że nikomu nie powiesz.
-Obiecuję.
-Kiedy tańczę nie czuję się Hermioną Granger, kujonką, tylko seksowną laską. Jak chcę to potrafię być delikatna, uwodzicielska. Mogę być chłopczycą, albo kimkolwiek będę chciała. Dlatego tak kocham to robić.- Teraz dla Freda to miało sens.- Ale dość tego. Chodź na górę.- Zaprowadziła go po schodach i weszli do pokoju na początku, po lewej stronie, korytarza. Od razu było widać, że to pokój Hermiony. Ściany były pomalowane siwą farbę. Na całej ścianie była szafa, przy oknie stało łóżku,a na przeciw biurko. Było tu kilka zdjęć, każde się ruszało, ale Fred nigdzie nie znalazł siebie. Było kilka medali i dyplomów.
-Zazwyczaj nie jest tu tak ciasno, ale przeniosłam tu łóżku. Mam nadzieję, że nie będziesz zły, iż użyłam magi, ale na nim Ty będziesz spał.- Wskazała na drugie łóżku, które do tej pory nie zauważył.- Tu masz nową pidżamę, na przeciwko jest łazienka.
-Dzięki- wydukał. Był taki przejęty, że będzie spał w jednym pokoju z Hermioną, że miał mętlik myśli w głowie.
  Wyszedł z łazienki, następnie Gryfonka do niej poszła. "Dobrze, że zostawiałam tu kilka ubrań."- Pomyślała. Nie chciała, żeby do czegoś więcej doszło między nią,a Fredem, więc założyła normalną pidżamę, zabawną. Krótkie granatowe spodenki i biała koszulka z śmieszną owcą. Weszła do pokoju, ale chłopak już spał. Również się położyła i mimowolnie chwyciła jego dłoń. Zasnęła tak. 
  Gryfon przebudził się nad ranem i zobaczył, że śpiąc trzymali się za ręce. "A, więc to nie był sen"- pomyślał ucieszony.
  Hermiona wstała około dziewiątej. Założyła na siebie białą koszulkę i czarne spodenki. Jej szafa była uboga, a teraz kiedy większość ciuchów ma w Norze nie mogła wybrzydzać. Zeszła na dół, żeby zrobić śniadanie. Martwiła się, że niczego nie znajdzie, ale udało jej się wygrzebać płatki, mleko, kilka jogurtów, zamrożony chleb i szynkę. Wszystko przygotowała ustawiła na tacy i zaniosła na górę. Fred akurat się przebudził.
-Dzień dobry!- Przywitała go uśmiechnięta.
-Dzień dobry.- Był zadowolony, że dziewczyna nadal tu jest i, że przyniosła śniadanie.
  Zjedli z apetytem żartując i Hermiona zabrała się za sprzątanie. Wszystko poustawiała, tak, jakby nikogo nie było podczas nieobecności jej rodziców.
-Nie chcę, żeby się martwili, że coś się stało- wytłumaczyła Gryfonowi.
-Jak dostaniemy się do Nory?
-To zależy, jak dla kogo- flirtowała z nim.
-Jak dla mnie.- On również zaczał.
-Teleportujemy się.
-Przecież mówiłaś, że będziesz się źle czuła.
-Tak mówiłam? Wczoraj na pewno. Dziś się będę dobrze czuła,- powiedziała rozbawiona- ale dla Twojej mamy rzeczywiście nie będę w dobrej formie, dlatego mamy jeszcze czas na obiad.
-Spryciula- powiedział szeptem, ale ona i tak usłyszała. Wyszli z domu upewniając się, że nikt ich nie widzi. Tym razem to on złapał ją za rękę, ale ona nie opierała się temu. Oboje byli szczęśliwi. Zjedli obiad w restauracji. Gdy wyszli z niej skierowali się do pustej uliczki. Tam Hermiona teleportowała ich jeszcze kawałek przed Norę.
-Dziwnie by było, gdybyśmy nagle pojawili się przed domem i powiedzieli, że nie mogłam się teleportować.- Powiedziała patrząc na horyzont. Spojrzała na ich splecione dłonie. On też spojrzał. Puściła swoją, dając do zrozumienia, że nikt nie musi wiedzieć, że się spotykają i że nie są jeszcze parą. Teraz skierowała swój wzrok na Freda. Nie wyglądał na przybitego, tylko szczęśliwego, chciała mu podziękować. Pocałowała go w polik. Tym razem pewniej, niż po wizycie w Szwajcarii. Chłopak czuł się świetnie i wiedział, że te wakacje będę jednymi z najlepszych w jego życiu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"To ona."

"Idealnie dopasowani" Miniaturka #2

"Ben Rewson."