"Planując moją śmierć."
Fred długo nie mógł pogodzić się z myślą, że Hermiona umawia się z kimś innym. Dlaczego ona to robi?! Czy ona się nim bawi? Najpierw Cormac, potem Fred, a teraz Wiktor? Zobaczy z kim najlepiej spędzi czas i tego wybierze? Dwa spotkania i koniec. Fred na pewno nie chcę zostać jej trofeum. W sumie z McLagennem była umówiona dwa razy. Z Weasley'em spędzała dużo wolnego czasu, ale na oficjalnych spotkaniach byli w Szwajcarii i w Londynie, więc to również dwa. Z Krumem idzie na pierwsze, chodź mówiła, że już spotkali się wcześniej. Fred już nie mógł nic z tego zrozumieć. Nie znalazł sobie miejsca w łóżku i co chwilę odwracał się z boku na bok. George też nie był w najlepszym stanie. Angelina chciała z nim zerwać. On ją kocha, kocha nad życie i nie pozwoli jej odejść. Porozmawia z jej rodzicami. Jeśli będzie trzeba to będą spotykać się pod ich nadzorem. Nawet jej nie dotknie, byle tylko mogli być razem. Co jeśli ona go nie kocha? Jeśli nie chce z nim być? Może już dawno planowała z nim zerwać,a to, co się wydarzyło, tylko przyspieszyło ten proces? Wolał tej myśli nie dopuszczać do siebie. Zauważył, że jego bliźniak również nie może zasnąć. Postanowił z nim porozmawiać. Zawsze w trudnych chwilach mógł na niego liczyć. Zwierzali się sobie i wiedzieli o sobie wszystko. Jeśli mieliby jakiś problem, to mogli sobie zaufać i nawzajem pomóc. Zawsze po takich rozmowach czuli się lepiej, pewniej.
-Co jest stary? Też nie możesz spać?- Zapytał George.
-Nie- odpowiedział Fred. Nie musieli więcej mówić. Wiedzieli, że teraz odbędzie się poważna, męska rozmowa.
Zaczął George.
-Boję się. Nawet nie wiesz jak. Boję się, że ze mną zerwie. Nie poradzę sobie z tym. Nie udźwignę tego. Nie wiem, jak wtedy będę funkcjonował. Stanę się innym człowiekiem. Kocham ją, tak bardzo, że nie wyobrażam sobie życia bez niej. Wiem to, czuję, że to ta jedyna. To z nią chcę spędzić resztę życia. Teraz nie jestem pewien, czy mnie kocha. Chcę ze mną zerwać, bo naprawdę to koniec? Nie pasujemy do siebie? A może jej rodzice ją do tego zmuszają? Kocha mnie? Co teraz robi? O czym teraz myśli? Czy jej też na mnie zależy? Mam do niej tyle pytań, a ona mi nie może na nie odpowiedzieć.- George naprawdę był zmartwiony i przestraszony. Usiadł na swoim łóżku. Fred też to zrobił i teraz byli naprzeciwko siebie. W pokoju było całkowicie ciemno, dlatego George zapalił jedną święcę.- Co ja mam teraz zrobić? Jeśli nie zechcę mnie...Tego się bałem przy zaręczynach. Odrzucenia. Eh...-westchnął.- Dowiedziałeś się, co ona myśli o ślubie?
-Jeszcze nie.- Odpowiedział Fred. Kompletnie o tym zapomniał. Miał nadzieję, że Hermiona nie zapomniała. Chociaż pewnie myśli o Krumie, więc nie ma szans, żeby pamiętała.- George nie martw się. Angelina na pewno Cię kocha. Wrócicie do siebie, a za trzy lata weźmiecie ślub.
-Chciałbym podzielać Twoje zdanie. Co jeśli nie? Jeśli weźmie ślub z kimś innym? Jeśli pokocha kogoś innego?
-Wtedy będziesz wiedział, że nie jesteście sobie pisani i znajdziesz sobie inną dziewczynę.
-Co Ty wygadujesz?! Ja kocham i będę kochał tylko ją, rozumiesz?!- Fred kiwnął głową.- Zabiję się... Jeśli nie będziemy razem zabiję się.- Weasley'a przeraziła ta wizja. George, jego brat bliźniak popełnia samobójstwo z miłości. Nie! On go kocha! Są ze sobą tak zżyci. Nie wytrzymałby bez niego tygodnia. Nigdy do tego nie dopuści.
-George...nie mów tak! A ja? Mama? Tata? Ginny! Bil! Ron! Charlie! Percy! Wszyscy Cię kochamy.- Na Weasley'u nie robiło to żadnego wrażenia. Nagle Fred przypomniał sobie słowa Hermiony. Dlaczego ona mu o tym powiedziała? Wiedziała, że George nie pogodzi się z tym i będzie przeżywał załamanie? To była prawda? Sam nie znał odpowiedzi na te pytania, ale musiał bratu przedstawić to tak, jakby on sam był o tym przekonany.
-Miałem Ci tego nie mówić, ale skoro sytuacja tak wygląda...-George czekał z niepokojem, na to, co powie mu jego bliźniak.- Angelina...Ona z Toną nie zerwie.- Powiedział, chyba bardziej przekonując siebie niż jego, ale starał się.
-Skąd Ty to możesz wiedzieć?
-Pewna osoba mi o tym powiedziała.
-Kto? Angelina?
-Nie. Hermiona.
-Hermiona?!
-Tak. Powiedziała, że ona nie chcę kończyć tego związku, tylko Ciebie wkurzyć.
-Dlaczego Ci o tym powiedziała?
-Sam nie wiem.
-Mówiła prawdę?- Przecież nie może pozwolić, żeby jego brat chodź myślał o śmierci.
-Tak.- George nagle rozpromienił się. Nadal bał się o swój związek, ale skoro Fred mówi, że Angela z nim nie zerwie, tylko chcę go zdenerwować, więc może być spokojniejszy. Ciągle się martwił, ale wiedział, że takie zagranie było bardzo w stylu Angeliny.
-Jeśli tak, to mogę spać trochę spokojniej. Może ona też będzie walczyć o nasz związek? Postawi się rodzicom i będziemy nadal razem.- Powiedział z uśmiechem. ale jego bliźniak nie był szczęśliwy. Udawał, ale nie był. Próbował uśmiechać się, ale marnie mu to wychodziło, a przed jego bratem nie dało się nic ukryć.
-Ej, co jest Fred? Nie cieszysz się, że Angelina chcę ze mną być?
-Cieszę się. Oczywiście, że się cieszę.- Odpowiedział starając się jakoś go do tego przekonać uśmiechem i poklepaniem po ramieniu.
-Więc co się dzieję?- Weasley bardzo chciał podzielić się swoimi problemami z bliźniakiem, ale Hermiona nie chciała, żeby ktokolwiek wiedział o ich randkach, ale przecież sama umawia się z teraz z innym! Może to racja, że reszta domowników zasypałaby ich radami, ale co jeśli ona to robiła , po to, żeby jej nowe zdobycze nie dowiedziały się o innych? Nie, przecież nie mogła być aż tak podła! Powie Georgowi. Mu może ufać. Nie powie wszystkiego, bo ciągle pamięta, jaki miał stosunek do Hermiony, ale wciąż to był jego brat. Mówili sobie o wszystkim. Bliźniak go zrozumie i pomoże.
-Mam pewien...yyy...problem.
-Jaki?- Zapytał ciekawy George. Ostatnio mało czasu spędzał z bratem. Teraz miał do siebie pretensje, że nie zauważył wcześniej, że jego bliźniaka coś trapi.
-Z dziewczyną.
-Taki problem, to ja rozumiem!- Powiedział rozbawiony. Nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji.
-George, proszę Cię! Ta sprawa jest ważna. Pamiętasz, jak mówiłem Ci, że chciałbym mieć dziewczynę na stałe? Tu właśnie chodzi o nią. O kandydatkę.- George czekał na dalszą opowieść, a Fred nie za bardzo wiedział od czego zacząć. Miał nie mówić wszystkiego.- Ona spotyka się z kimś innym i próbuję mi wcisnąć kit, że są przyjaciółmi, ale ja w to nie wierzę. Sądzę, że może bawić się moi uczuciami.
-O kogo chodzi?- George był zadowolony, że Fred nareszcie znalazł odpowiednią osobę, chodź trochę smuciło go, że już obaj są zajęci, a jeszcze tyle dziewczyn w Hogwarcie można by było poznać.
-To nieważne.
-Ej, Fred! Ja Ci się zwierzam ze wszystkiego, a Ty co wyprawiasz?
-George, wszystkiego dowiesz się w swoim czasie, a teraz doradź mi, co powinien zrobić. Nie chcę jej stracić, ale nie chcę, żeby się mną bawiła.
-Nic.
-Jak to nic?
-Po prostu. Jeśli jej na Tobie zależy to przyjdzie i Ci o tym powie. Może mówi prawdę i to jej przyjaciel. Wtedy będzie chciała, żebyście się poznali. Wszystko Ci wytłumaczy, ale jeśli będzie Cię miała w nosie, to znaczy, że woli tamtego.
-Ty to masz łeb, bracie.- Fredowi bardzo spodobała się taka opcja. George miał rację. Jeśli mu na nim zależy, to wszystko się jakoś wyjaśni, a jeśli nie, to już nie będzie na nią tracił czasu.
Obaj położyli się z powrotem do łóżek i mimo problemów, byli odrobinę spokojniejsi. Mieli pewne punkty zaczepienia, mieli nadzieję.
Hermiona próbowała zasnąć, ale nie mogła. Ginny nieświadoma jej problemów szybko zapadła w sen. Starsza Gryfonka wsłuchiwała się w jej miarowy oddech i rytm serca. Przypomniało jej się, jak słuchała tego u Freda, kiedy spali w jej pokoju. Brakowało jej tego. Nie rozumiała zachowania chłopaka. Wiktor to jej przyjaciel. Spotykają się od kiedy pomógł jej w bibliotece. Tak wiele mu zawdzięcza. Czy powinna odmówić ze względu na Freda? Zastanawiała się nad tym, ale skoro on nie rozumie jej, że to ich spotkania to nie randki, to dlaczego ma odmawiać? Starała się zapomnieć i nie brać tego, jak argument, ale cały czas w głowie jej siedziało, że to Weasley doprowadził ją do takiego stanu. Kocha Kruma, ale jako przyjaciela, brata. Nie, jak chłopaka. Gryfon będzie musiał się z tym pogodzić. Chodź sama nie wie, czy on do niej coś czuję? Zareagował bardzo nerwowo, na to, że spotka się z Bułgarem, ale czy to zazdrość, czy może gniew? Koniecznie musi z nim porozmawiać, wszystko wytłumaczyć. Usiądą i na spokojnie porozmawiają. Przecież przyjaciele nie są niczym złym. Przyjaźni się z Harrym i Ronem, a on jej nie robi wyrzutów. Poza tym ich relacje nie są aż tak bliskie, żeby rządził nią, żeby miał w ogóle prawo denerwować się o to, z kim się umawia.
-Hermiono, śniadanie! Schodzisz?- Ginny obudziła przyjaciółkę.
-Tak. Już idę.- Wstała. Ubrała szorty i kwiecistą bokserkę i zeszła na dół z Weasley. Lavender z Ronem już tam byli. Po chwili zaczęli się wszyscy schodzić. Był również Fred. Hermiona szukała z nim kontaktu wzrokowego, ale on na nią nie patrzył. Usiadł na drugim końcu stołu. Dziewczyna pomyślała, że już wszystko skończone. Nie ma szans, nawet nie będę rozmawiać. Będą się unikać. Ta myśl przybiła ją i nagle poczuła ból w klatce piersiowej. Nie sądziła, że aż tak źle będzie się z tym czuła. Chyba naprawdę zrezygnuję ze spotkania z Wiktorem. Nie będą już do siebie pisać. Tylko, żeby Fred na nią spojrzał, żeby porozmawiał. Czuła się fatalnie, ale może to właśnie Weasley bawi się nią? Obiecał jej, że ją w sobie rozkocha i to cześć jego planu? Nie zgodzi się na spotkanie z Wiktorem. Fred będzie triumfował i zostawi ją. Do tego nie mogła dopuścić. Porozmawia z nim, ale spotkania nie odmówi.
Wszyscy zaczęli powoli się rozchodzić. George wstał od stoły i Fred chciał z nim iść, ale Hermiona podeszła do niego i złapała za rękę. Natychmiast się od niej uwolnił. Wskazała głową na drzwi prowadzące na zewnątrz. George wyszedł z kuchni, ale jego brat nie miał ochoty na spacer z Hermioną. Przynajmniej tak siebie próbował przekonać. Tak naprawdę chciał z nią iść, nawet na koniec świata, ale zastosuje się do rad bliźniaka.
-Co chcesz?- Warknął na nią. Jednak ona zachowała spokój.
-Pogadać.
-Nie mamy o czym.
-Mnie się wydaję, że jednak mamy.
-Jesteś w błędzie.- Odwrócił się napięcie, ale Gryfonka znów złapała go za rękę. Spojrzał na nią.
-Fred, proszę Cię. Porozmawiaj ze mną.- Powiedziała to pełna bólu. Czuła, że go traci. Jej oczy były smutne, chodź szkliła się w nich odrobina nadziei, że jednak jej wysłucha i będzie dobrze. Fred miał wielką ochotę zostać i posłuchać tego, co dziewczyna ma mu do powiedzenia, ale cały czas w głowie siedziały mu słowa bliźniaka. Miał rację, nie może pozwolić na zwodzenie. To ona musi mu pokazać, że jej zależy. Jej zachowanie o czymś świadczy, ale nie przekonuje go do końca.
-Nie chcę.- Tym razem powiedział bardzo stanowczo i wyszedł z kuchni zostawiając Gryfonkę smutną. Czuła łzy, ale nie dopuściła ich do swoich oczu. Musiała się z tym pogodzić, ale przede wszystkim musiała wiedzieć, czy ma szansę u Freda. Będzie walczyć, będzie starać.
Do piątku jeszcze kilka razy Hermiona próbowała porozmawiać z Fredem. Jednak zawsze kończyło się tak samo. Zatrzymywała go, prosiła, błagała, żeby poświęcił jej chodź chwilę, ale on był niewzruszony. Uniósł się honorem i póki co, nie miał zamiaru z nią rozmawiać. Z trudem przychodziło mu odmawianie, szczególnie, gdy widział jej oczy. Twarz. Cała była przepełniona bólem. Postanowił, że już niedługo z nią porozmawia. Chyba naprawdę jej na nim zależało. Jednak Hermiona była już pewna, że Fred nie chcę z nią rozmawiać, spotykać się, bo już znudziła mu się, bo nie miała wcześniej chłopaka. Bardzo ją to bolało. Za każdym razem, gdy Fred odmawiał jej rozmowy czuła ból przyszywający jej ciało, ale musi się wziąć w garść. Starała się zapomnieć o nim, co było trudne codziennie go widząc. Nie chciała żyć nieszczęśliwe zakochana. Nie potrzebowała tego.
Ginny już całkowicie wyzdrowiała i razem z Harry spędzali każdą wolną chwilę. Ron z Lavender również. Byli szczęśliwi i zakochani.
George nadal martwił się o swój związek. Nie widział Angeliny od tej niezręcznej sytuacji. Nie wiedział, że Gryfonka czasami teleportowała się do sypialni Ginny i Hermiony, żeby porozmawiać z nimi i z Lavender. Wolała nie pytać o swojego chłopaka, ale dziewczyny wiedziały, że jest ciekawa, więc same opowiadały, że jest przygnębiony, mało je i śpi. Rzadko się uśmiecha. Angela udawała, że jej to nie interesuje, ale Gryfonki wiedziały, co działo się z nią, gdy tylko powiedziały choćby jego imię. Stawała się bardziej skupiona, wchłaniała każde słowo, a na jej twarzy można było ujrzeć przebłyski uśmiechu.
Nadszedł piątek. Hermiona obudziła się wcześnie. Ginny już nie było w pokoju. Pogoda dzisiaj nie była ciekawa, więc włożyła ciemne jeansy i bordową koszulę w kratę. Włosy spięła w kucyk i zeszła do kuchni. Tam była jej współlokatorka, Lavender i Angelina! Dziewczynę bardzo zdziwił widok Johnson. Sama mówiła, że nie chcę widzieć George, a teraz siedzi w jego kuchni i je śniadanie, ale on zaraz może tu zejść i ją zobaczyć.
-Co Ty tutaj robisz? Przecież George może zejść?- Zapytała zaskoczona, ale po chwili zdała sobie sprawę, że może właśnie Angelina chcę go widzieć.- Chcesz się z nim pogodzić?! To cudownie!- Dodała ucieszona.
-Nie! Nie zamierzam się z nim godzić! Teleportowałam się tutaj dla Ciebie.
-Dla mnie?- Zapytała, siadając przy stole i sięgając po chleb.
-No tak! Hermiono! Przecież masz dzisiaj randkę z Wiktorem!- Grenger już chciała zaprotestować, że to nie jest randka, tylko spotkanie, ale do kuchni wszedł najpierw Harry, który widząc Angeliną spojrzał na nią z uśmiechem, Ron zrobił to samo. Obaj myśleli, że już wszystko będzie w porządku. Po nich wszedł Fred i był lekko zaskoczony, ale szczęśliwy, że jego bliźniak nie będzie już myślał o samobójstwie. George wszedł patrząc na swoje buty, ale kiedy nie mógł przejść dalej wreszcie spojrzał na stół. Od razu na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech. Rumieńce powróciły na poliki i pojawiły się dawno nie widziany blask w oku. Natychmiast podszedł do niej z wyciągniętymi rękami.
-Angelino! Kochanie! Tęskniłem! Kocham Cię! Przepraszam!- Dziewczyna jednak wstała i wyciągnęła rękę na znak, żeby nie zbliżał się do niej.
-Nie jestem tutaj dla Ciebie.- Powiedziała oschle, ale ledwo powstrzymała się od tego, żeby nie rzucić mu się na szyję, pocałować i powiedzieć to samo, co George.- Jestem tutaj dla Hermiony.- Usiadła z powrotem. George znów wrócił do poprzedniego, smutnego wyrazu twarzy. Również usiadł i sam nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć.
-Jak tam rodzice?- Zapytał rozbawiony Ron.
-Dziękuję, dobrze. Kontrolują mnie dwadzieścia cztery godziny na dobę, a kiedy idą do pracy, przychodzi opiekunka.- Ron, Harry i Fred wybuchnęli śmiechem.- W dodatku szukają dla mnie czarodzieja na poziomie i nie życzą sobie, żebym przebywała pod jednym dachem z Georgem.- Powiedziała patrząc w kierunku swojego chłopaka, ale jemu było tak wstyd, że nie był w stanie na nią spojrzeć. Wszyscy teraz byli poważni. Nikt nie chciał, żeby Angela rozstawała się z Georgem. Byli dopasowaną parą, a teraz mają zerwać?
Ginny czując, że sytuacja jest napięta, postanowiła zmienić temat.
-Hermiono w czym pójdziesz na randkę?- Angelina była jej wdzięczna, że już nie musi mówić o problemach z rodzicami, ale Granger myślała, że zaraz udusi swoją przyjaciółkę.
-Po pierwsze Ginny to nie jest randka, tylko spotkanie, a po drugie nie muszę się stroić.- Fred nie chciał tego wysłuchiwać. Ciężko mu było się pogodzić z tym, że Hermiona umówiona jest z kimś innym, a teraz będzie słuchać, jak ma być ubrana.
-Dobra, dobra...Ja tam swoje wiem.- Odpowiedziała jej Weasley.- To w co się ubierzesz?
-No...raczej w to.- Wskazała na ubranie, który miała teraz na sobie.
-Chyba żartujesz?!- Lavender spojrzała się na nią, tak, jakby Hermiona nie była w pełni zdrowa psychicznego.
-Nie- odpowiedziała spokojnie. Nie widziała większej potrzeby, żeby stroić się. Jest zimno, więc powinna się ciepło ubrać. To jasne.
Teraz dziewczyny zaczęły się przekrzykiwać, która to ma lepszy pomysł. Na wszystko. Na buty, ubranie, biżuterię, zachowanie, kiedy może go pocałować, kiedy złapać za rękę. Fred zrozumiał, czego Hermiona się obawiała. Każda Gryfonka miała swój własny pomysł i koniecznie chciała go zrealizować, nie licząc się ze zdaniem Granger, która na początku próbowała się wtrącić do rozmowy, ale nie mogła ich przekrzyczeć, dlatego wolała jeść swoje śniadanie i nie zwracać na nie uwagi. Ona po prostu chciała zrobić wszystko po swojemu. Nie potrzebowała ich rad, a jeśli by do nich się nie zastosowała, byłyby strasznie złe. Nareszcie zrozumiał o co jej chodziło. Tak samo, by się stało, gdyby dowiedziały się o ich spotkaniach.
-Koniecznie musisz założyć coś czerwonego.- Powiedziała Ginny, a Hermiona poirytowana całą tą sytuacją odpowiedziała.
-Może majtki?
-Jeśli je dziś zobaczy to możesz.- Odgryzła się rozbawiona Gryfonka, ale dla Granger było już tego za dużo. Wstała i wychodząc powiedziała.
-Założę też czerwony stanik. Będzie do kompletu- i wyszła z kuchni razem z gwizdami.
Fred teraz współczuł Hermionie. Będzie musiała przez cały dzień użerać się z resztą Gryfonek. Razem z chłopaki wyszli pograć w quidditcha.
Dziewczyny zastały Hermione leżące na łóżku.
-Hermiono! Wstawaj! Musisz się szykować!- Krzyknęła Angelina.
-Nic nie muszę!- Dziewczyna miała już dosyć, że to Gryfonki decyduję za nią. Pójdzie w jeansach i koniec.
-Musisz! Założysz czerwoną sukienkę!
-Nie założę!- Wstała z łóżka.
-Założysz- powiedziała dobitnie Johnson.- W czerwonym będziesz kusicielką i idealnie będzie komponować i...- Hermiona jej przerwała.
-Oj, przepraszam panią, która jest znawczynią, ale niech może pani najpierw zajmie się sobą.- Powiedziała sarkastycznie.- George chodzi z kąta w kąt, smutny, przybity. Nie je! Nie śpi! A ty się nim bawisz! On Cię kocha! Nie widzisz tego?!- Była wściekła. Czuła się, jak George. Osoba, na której jej zależało nie chciała z nią rozmawiać, nie dopuszczała jej do siebie. Stała się obca. Zdawała sobie sprawę, jak ciężko jest teraz Gryfonowi i chciała, żeby chociaż on był szczęśliwy. Doskonale wiedziała, że Angelina z nim nie zerwie. Bawi się nim! Okropnie jej się to nie podobało.
-Co? Nie możesz mnie pouczać...
-Mogę! Ty teraz mi rozkazujesz, wiesz wszystko najlepiej. Tak się składa, że to ja wiem lepiej! Kochasz George, ale teraz stał się Twoją kukłą! A Ty na to pozwalasz! Powiedz szczerze, Twoi rodzice pozwoli Ci wrócić, prawda?- Ginny i Lavender przyglądały się tej kłótni. Wolały się w to nie wtrącać.
-Tak...- odpowiedziała nieśmiało.- Ale oni naprawdę się wkurzyli i ja też. Kazali mi z nim zerwać, ale ja nie potrafię! Ja też go kocham! Oni go znienawidzili, ale ja się starałam, a on? Siedział tutaj sobie i nic go nie interesowało. Nie musiał się z nimi kłócić, prosić, błagać. W końcu zrozumieli, że ja naprawdę chcę z nim być. Ja też to zrozumiałam, że on mi jest potrzebny do szczęścia i strasznie się tego boję. Nie chcę być od niego uzależniona, ale jestem i nie wiem, co mam z tym zrobić.- Hermionie trochę głupio się zrobiło, że tak nakrzyczała na przyjaciółkę. Przecież jej też było ciężko, ale najważniejsze, że teraz będzie lepiej. Może dobrze się stało, że wykrzyczała jej to wszystko. Przynajmniej teraz ma świadomość, jak Georgowi było ciężko. Przytuliła ją, widząc, że ma łzy w oczach.
-No już, Angelino, wszystko będzie dobrze. Pójdziesz i przeprosisz George, że tak długo się do niego nie odezwałaś, a on przeprosi za swoje zachowanie i będzie wspaniale. Znowu będziecie razem, a jeśli Ci tak bardzo na tym zależy, to założę czerwoną sukienkę, okej?- Johnson płakała, dlatego tylko kiwnęła głową. Puściła Granger. Uśmiechnęła się, poprawiła makijaż i zeszła przed Norę. Dziewczyny zrobiły to samo, żeby widzieć, jak przeprasza George.
Chłopcy grali przed domem. Gdy tylko Angelina otworzyła drzwi George wylądował. Szła do niego, jakby wściekła, w jej oczach było pełno złości. Chłopak już chciał coś powiedzieć. W głowie łomotała mu tylko jedna myśl. "Idzie, żeby z Tobą zerwać." Wielkim zaskoczeniem było dla niego, to, że Angela podeszła blisko, zarzuciła mu swoje ręce na szyję i zaczęła go całować, on złapał ją w pasie. Gryfoni na miotłach zaczęli gwizdać i wylądowali na ziemię.
-Przepraszam- wyszeptała, próbując powstrzymać łzy, chodź kilka popłynęło po jej poliku. George był zaskoczony, tym nagłym zdaniem swojej dziewczyny, ale był szczęśliwy pomimo tych łez.
-Ej, kochanie, już w porządku, okej?
-Okej...-powiedziała cicho.
-To Tobie należą się przeprosiny. Jeny, jaki ja jestem głupi. Totalny kretyn.
-Idiota.- Dodała rozbawiona.
-Tak masz rację, idiota.- George też się uśmiechał. Dziewczyna znów go pocałowała.
-Wybrańcy Twoich rodziców całowali lepiej?
-Znacznie gorzej.
-Co?- Dziewczyna zaczęła się śmiać.
-Nikogo nie było.
-Mówiłaś coś innego?
-Wszystko Ci wytłumaczę, obiecuję.- Pocałowali się.- Ale nie teraz, okej?
-Dobrze.- Teraz to George delikatnie zbliżył swoje wargi do Angeliny. Bał się, że może się nie zgodzić, ale nie słysząc żadnych sprzeciwów zaczął ją całować. Namiętnie. Marzył o tym każdej nocy i nareszcie trzyma ją w ramionach. Był taki szczęśliwy. Chcę być z nim! Na pewno, skoro go całuję! Fred miał rację.
Tymczasem bliźniak George patrzył w stronę Hermiony. Na jej twarzy widział triumfalny uśmiech i miał dziwne wrażenie, jakby to ona maczała w tym palce.
Dziewczyny wróciły na górę, ale Angeli trudno było się rozstać z Georgem. Weszły do pokoju i zaczęły upiększać Hermionę. Pomalowały jej paznokcie, zrobiły delikatny makijaż (po bardzo długiej kłótni Granger i Ginny, młodsza chciała mocno podkreślić oko i pomalować usta na czerwono, ale starsza zgodziła się tylko na pomadkę), zrobiły lekkie fale i spięły kosmyki włosów po bokach. Wybrały wspólnie sukienkę. Czerwoną! Za to skromną. Na krótki rękaw z dekoltem w kształcie serca, dopasowaną w talii i lekko rozszerzającą się w biodrach. Do tego delikatne dodatki i czarne sandały na szpilce. Wzięła też czarną kopertówkę.
Angelina koniecznie chciała, żeby dziewczyna pokazała się jej, bo, gdy Hermiona poszła się ubrać, ona szybko pobiegła do Georga. Musiała mu powiedzieć, że go kocha, jak nikogo na świecie i, że nigdy tak nie kochała.
Hermiona szukała Angeli, ale znalazła ją dopiero przy stawie, gdzie razem z Geogrem siedzieli przy drzewie. Nie zauważyła, że Fred kopie coś w ogrodzie, ale on od razu ją poznał. Była taka śliczna. Jeśli, tak pokaże się Krumowi to nawet, gdyby byli przyjaciółmi zakocha się w niej. Może nie okłamała go? Musi jakąś ją powstrzymać. Nie, to niemożliwe! Niech myśli o nim, na tym spotkaniu!
-Hermiono- zaczął nieśmiało, a dziewczyna słysząc swoje imię z ust Freda poczuła przyjemny dreszcz przeszywający jej ciało. Czego od niej chciał ? Już prawie pogodziła się z tym, że to co było między nimi nic nie znaczyło. Odwróciła się powoli. Czy on musi tak na nią patrzeć? Robić te maślane oczy? Ona już wiedziała, co chcę jej powiedzieć.
-Ślicznie wyglądasz i...- Chciał, żeby ten komplement brzmiał, jako dodatek. Musiał nadal trzymać się swojego planu, ale to było bardzo trudne.- coś mi się wydaję, że to Ty pogodziłaś Angelinę i George.
-Sami się przeprosili.
-Tak, ale Angela rano nawet nie chciała na niego spojrzeć,a później rzuca mu się na szyję.
-Kocha go.
-W kuchni też go kochała, ale nie zrobiła tego.
-Po prostu chciałam pomóc. Angelinie, bo wiem, że go kocha, ale trudno było jej się pogodzić z tym, że to ona walczyła przed rodzicami i Georgowi,bo wiem, co on czuję.
-Skąd Ty możesz wiedzieć, co on czuje?- Zapytał trochę z wyrzutem. Gryfonka wahała się nad odpowiedzią, ale nie miała nic do stracenia. Fred odezwał się do niej od dłuższego czasu i tylko, dlatego, żeby pogadać o bracie.
-Wiem, jak to jest, kiedy osoba dla Ciebie ważna, nie chcę z Tobą rozmawiać.- Powiedziała to. Sama sobie się dziwiła, że tak łatwo przeszło jej to przez gardło. Fred stał, jak wryty. Na początku, jakby nie rozumiał wypowiedzianych przez nią słów, ale w końcu zrozumiał, że to chodzi o niego. O Freda Weasley! To on był dla Hermiony Granger ważną osobą! Ta myśl przenikała jego ciało, powoli, stopniowo. George miał rację, żeby poczekać. Hermiona może i starała się z nim porozmawiać, ale tym jednym zdaniem zawyrokowała. Wiedział już, że jest dla niej ważny.
Hermiona nie czekała na odpowiedź. Podeszła bliżej zakochanych. Angelina natychmiast wstała i podeszła do niej.
-Kochana, wyglądasz prześlicznie! Z tym czerwonym to był strzał w dziesiątkę!
-Dziękuję- odpowiedziała jej uśmiechnięta Gryfonka.- Lepiej Ty opowiadaj, co tam?
-Powinnam Ci podziękować. To dzięki Tobie już jesteśmy razem.
-Przestań! Jesteście razem dzięki wzajemnej miłości.
-Hermiono, nie bądź taka skromna! Uświadomiłaś mnie, że ja miałam ciężko, ale on też. Poza tym powiedziałam mu, że go kocham i jestem od niego uzależniona. Cokolwiek będzie teraz robił, będzie musiał liczyć się z tym, że ja będę przy nim. Nie chciałam mu mówić więcej, żeby nie zakręcił mnie sobie wokół palca, ale chcę, żeby nareszcie wszystko było dobrze.- Uśmiechnęły się do siebie i przytuliły.- Dobra, dosyć tego, bo się spóźnisz. Powodzenia.
-Dzięki.
Hermiona teleportowała się do magicznej restauracji "Pod Miotłą", którą razem z Wiktorem odwiedzała w lipcu. Weszła do środka. Krum siedział tam, gdzie zwykle. Podeszła do niego i wpadli sobie w ramiona. Pocałował ją w oba poliki, następni w rękę i odsunął przed nią krzesło. Natychmiast podszedł do nich kelner. Złożyli zamówienie i zaczęli rozmowę. Bułgar nie szczędził komplementów Gryfonce. Opowiadali sobie o wszystkim, co się wydarzyło przez czas, w którym się nie widzieli. Śmiali się i żartowali. Jedzenie było znakomite. Fred chciał, żeby Hermiona o nim myślała i rzeczywiście kilka razy przez jej głowę wpadła o nim myśl. Zastanawiała się, czy powiedzieć przyjacielowi, że chłopak, który ją gnębił jest teraz jej przyjacielem i jest w nim zakochana, ale komu mogła zaufać, jak nie jemu? Zasięgnąć poradę, czy wyżalić się? Ginny to siostra Freda, a reszta dziewczyn zaczęłaby wtrącać się w jej życie, tak, jak zrobiły to dzisiaj.
-Hermiono, co się dzieję?- Wiktor zauważył, że coś trapi jego przyjaciółkę.
-Pamiętasz Freda Weasley'a?
-Tak. Co się dzieję? Znowu Ci dokucza. Jeśli chcesz, to wiesz, że ja zawsze...- przerwała mu.
-No...właśnie nie. Teraz jest między nami inna relacja.
-Jaka?
-Sama nie wiem, jak to nazwać, ale mi zależy na nim,a i ja nie jestem mu obojętna.- Krum mało, co nie udławił się winem.
-Żartujesz?!
-Nie- odpowiedziała spokojnie.
-Przecież to był Twój wróg. Śmiał się z Ciebie!
-Tak, ale mnie za przeprosił i pogodziliśmy się.
-Niby jak?- Hermiona opowiedziała wszystko. Zaczynając od słonika rozbitego na jej oku, kończąc na rozmowie, która miała miejsce chwilę przed przybyciem tutaj.
Wiktor był jej przyjacielem. To on pomógł jej wyrwać się z sideł ośmieszenia, a teraz słyszy, że osoba, która ją tam trzymała jest jej bliska?! Możliwe, że zakochała się w nim?! Zabolało go to. Obronił ją przed nim, ale ona wybrała go. Przyjaźnili się. On też próbował sobie, jakoś układać życie miłosne, ale każdą poznaną dziewczynę porównywał do Hermiony. Sam się do tego nie przyznawał, ale chyba coś do niej czuł. Za to ona na pewno nie, skoro prosi go radę. Na początku chciał jej go odradzić. Miał nadzieję, że go posłucha, ale ona chcę być jego przyjaciółkę. Mieć w nim oparcie. Chce, żeby był szczery, więc taki będzie.
-Na Twoim miejscu upewniłbym się, czy to nie jest kolejny głupi żart. Jeśli nie i Tobie on się podoba, a Ty jemu, to dlaczego macie nie spróbować?
-Boję się, że się zakocham, a on mnie zostawi.
-Niezależnie z kim byś była jest takie prawdopodobieństwo.- Wiktor miał rację. Przecież na tym polega miłość. Nie jest pewna, czy będą razem na zawsze, ale nieważne z kim się zwiąże i tak może zostać sama.
Już o tym nie rozmawiali. Zeszli na lżejsze tematy, a Krum cieszył się, że nie musi już udzielać jej miłosnych rad. Znów zaczęli żartować. Dopisywały im dobre humory. Zjedli deser i wyszli na spacer. Nie mogli się na gadać. Hermionie przyszedł pewien pomysł do głowy.
-Wiesz Wiktor, że Angelina Johnson Cię uwielbia?
-Która to?- Zapytał zaskoczony.
-Rok starsza ode mnie Gryfonka. Ma długie czarne włosy.
-Ach, tak wiem już która. Naprawdę? Aż tak mnie lubi?- Był rozbawiony. Wiele dziewczyn się w nim zakochiwało i przywyknął do tego.
-Oj tak. Niestety ma chłopaka.
-Hermiono, więc po co mi ona?- Zapytał rozżalony.
-No wiesz! Może mógłbyś ją poznać. Przecież nie musicie od razu się w sobie zakochiwać, ale to moja przyjaciółka i na pewno byłaby szczęśliwa, gdyby Cię poznała.
-Co masz na myśli?
-Obecnie jest w domu Weasley'ów. Odwiedzimy ich?
-Och...no dobrze, ale robię to tylko dla Ciebie.- Powiedział uśmiechnięty. Ona również posłała do niego uśmiech. Złapała jego dłoń, ale w jej ciele nic szczególnego się nie wydarzyło. Teleportowała ich przed Norę i usłyszeli głosy dochodzące z tarasu.
Rzeczywiście Gryfoni siedzieli na werandzie. Dziewczyny plotkowały przy stole, a chłopcy siedzieli na schodach i rozmawiali o quidditch'u. Fred miał w głowie obrazek. Hermiona całująca Wiktora. Nie mógł go wyrzucić, ale bardzo się starał. Cały czas się zastanawiał, co teraz robią, jak ją traktuję, gdzie byli? Czy bawi się lepiej z Bułgarem niż z nim? Mógł się tego wszystkiego dowiedzieć, gdyby tylko chciał rozmawiać z Granger. George miał dobry pomysł, ale przecież Hermiona już nie raz dawała mu dowód tego, że Wiktor to jej przyjaciel, a zależy jej na nim.
Hermiona z Wiktorem podeszli do ściany do domu, tak, żeby pozostali ich nie zauważyli. Angelina znów zaczęła rozmyślać na głos o Krumie.
-Jeny...jaki Wiktor jest przystojny! A te jego mięśnie! Jest doskonale zbudowany. Jego głos jest taki męski, uwielbiam słuchać go, gdy mówi. Cały jest doskonały. W dodatku jest takim świetnym graczem quidditch'a. Czego chcieć więcej?- Angela cała rozpływała się, gdy mówiła o Bułgarze, a George był nieźle wkurzony. To było widać. Natomiast Fred zastanawiał się, czy Hermiona założyła czerwoną bieliznę, jak mówiła. Nie chciałby, że Wiktor ją widział. Nie! Do tego nie może dojść. Co jeśli Hermiona jest przygnębiona jego zachowaniem i poszuka pocieszenia w przyjacielu? To będzie wyłącznie jego wina.
-Hermiono, co tu robisz?- Zapytała Ginny, ponieważ Granger wyszła z ukrycia cała rozbawiona. Ledwo powstrzymywała się od śmiechu. Niczego nieświadoma Angelina komplementuje Wiktora, a on wszystko słyszy. Robił przy tym dziwne miny. Jakby chciał pokazać, że rzeczywiście jest taki doskonały, jakim opisuje go Johnson.
Wszystkie oczy spojrzały na Hermione. Popatrzyła na dziewczyny, nie chciała patrzyć na Freda. Miała tyle myśli w głowie. Nie chcę z nią rozmawiać, potem znów widzi w jego oczach podziw i czuję się piękna. Sama nie wiedziała, co ma o tym sądzić. Jeszcze powiedziała mu, że jest dla niej ważną osobą. Czy spodoba mu się to? Wolała na razie się tym nie przejmować.
Granger nic nie odpowiedziała, tylko wyciągnęła rękę. Czyjaś dłoń złapała ją i zza ściany wyszedł Wiktor Krum. Uśmiechnięty, pewny siebie. Dziewczyna też się śmiała, szczególnie widząc minę Angeliny, która zdała sobie sprawę, że Bułgar na pewno słyszał, co o nim mówiła. Spaliła się ze wstydu. Chciała zapaść się pod ziemię, ale nie mogła i musiała wytrzymać kokieteryjne spojrzenie chłopaka. George widząc, że jego dziewczyna się rumieni,a Bułgar posyła jej znaczące spojrzenia wściekł się. Tak samo Fred, który nie mógł znieść widoku Hermiony i Wiktora trzymających się za rękę. Na szczęście chłopak puścił jej dłoń i przywitał się z pozostałymi Gryfonkami, jak z Hermioną. Następnie podał rękę Harre'mu, Ronowi, Georgowi, który był tak zły, że ledwo powstrzymał się, żeby nie złamać mu ręki i Fredowi. Gryfon miał wrażenie, że Wiktor mocniej ścisnął jego dłoń od pozostałych. Na pewno nie uśmiechnął się do niego, ale dlaczego? Czyżby Hermiona powiedziała mu coś, na temat ich spotkań? Krum pomógł jej. Sama się przyznała. Pomógł jej, bo Fred wyśmiewał się z niej. To naturalne, że są przyjaciółmi, jak wcześniej mógł to nie dostrzec?! Czego on od niej wymagał? Nie chciał, żeby miała przyjaciół?! Zrobił wielki, ogromny błąd, a to może go drogo kosztować.
Wiktor dosiadł się do dziewczyn. Te patrzyły się na niego, jak w obrazek. Chłonęły każde jego słowo. Tylko Hermiona była wyluzowana. Rozmawiała z nim setki razy. Angelina nie kryła zdenerwowania, ale kiedy znaleźli wspólny temat. Mianowicie quidditch, stała się trochę pewniejsza. Ginny również rozmawiała z nimi. Lavender się nudziła, więc odeszła od stołu. Zaproponowała, że przyniesie sok. Nie zmieniła zdania o Bułgarze. Nie robił na niej szczególnego wrażenie, za co Ron był jej dozgonnie wdzięczny. Nie wiedział, co, by zrobił, gdyby jego dziewczyna była zafascynowana innym chłopakiem. Współczuł Harremu i Georgowi. Jednak Potter nie za bardzo przejmował się, że Ginny rozmawia z Krumem. Wiedział, że jego dziewczyna go kocha, więc nie bał się, że może go zostawić. George bardzo by chciał podzielać jego zdanie. Myślał, że zaraz rzuci się na niego. Flirtował z Angeliną, prawił komplementy, złapał to za rękę, to za nogę. Najgorsze, że ona w ogóle nie reagowała, tylko się uśmiechała.
Fred również chciał pobić Wiktora. Co prawda, nie podrywał tak otwarcie Hermiony, jak Angeliny, ale widział, jak na nią patrzy. Może Gryfonka brała to za przyjacielskie gesty, ale on wiedział lepiej. W dodatku, co jakiś czas grupka wybuchała śmiechem. Świetnie się bawiła. Bliźniak, tak bardzo chciał, żeby Granger zrobiła to, co Brown, czyli odeszła od stołu i poszła z nim na spacer, jak Lavender z Ronem. Jednak nic takiego nie miało miejsca.
Czas leciał nieubłaganie i nagle nad ich głowami zaczął świecić Księżyc. Wiktor zdecydował, że będzie już wracał. George teraz z ulgą uściskał jego rękę, chodź nadal był na niego zły za te buziaki w policzki, które dał Angelinie. Fred cieszył się, że Bułgar już odejdzie. Będzie miał czas, żeby porozmawiać z Hermioną i wyjaśnić z nią wszystko. Skoro przyprowadziła go do Nory, to znaczy, że to nie była randka. W taki wielu sprawach nie miał racji.
Wszyscy weszli do domu, wiedząc, że Hermiona i Wiktor chcą pożegnać się na osobności. Fred nie mógł do tego dopuścić i zaczął udawać, że bolą go plecy i musi usiąść, ale widząc karcące spojrzenie Angeliny postanowił schować się za zasłoną w domu i czekać na dalszy ciąg wydarzeń.
Hermiona i Wiktor przytulili się do siebie. Dziewczyna już otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale chłopak jej przerwał i wyszeptał do ucha.
-Przez cały wieczór patrzył tylko na Ciebie. Czasami na mnie, planując moją śmierć,a teraz stoi za zasłonką.- Granger uśmiechnęła się szeroko. Właśnie uzyskała odpowiedź na swoje pytanie. Chciała zapytać, czy dobrze robi wchodząc w relacje z Fredem. Mimo, że nie uzyskała odpowiedzi "tak" lub "nie", to ta w zupełności jej wystarczała. Odeszli od siebie i Krum teleportował się. Dziewczyna weszła do domu. Rzeczywiście Fred stał przy zasłonce, ale szybko odskoczył od niej, gdy tylko znalazła się w salonie. To było dla niej zabawne.
-Hermiono...możemy porozmawiać?- Zapytał z nadzieją. Już dłużej tak nie mógł. Musi z nią pomówić.
-Fred, jestem taka zmęczona. Nie dzisiaj.- Błagała go o rozmowę, tak długo, a on? Myśli, że raz poprosi i już? Wszystko załatwione?
Wyszła z salonu i skierowała się na górę do sypialni, zostawiając oszołomionego Freda. Dlaczego nie chcę z nim rozmawiać? Co jej powiedział Wiktor? Dlaczego go tu przyprowadziła? Co się wydarzyło na ich spotkaniu? Tak, już wierzył, że było to tylko spotkanie.
Hermiona położyła się na swoim łóżku. Tak naprawdę miała wielką ochotę porozmawiać z Fredem. Sama tego chciała od dłuższego czasu, ale, dlaczego on przez ten cały czas do niej ani razu się nie odezwał? Czego od niej oczekiwał? Ma rzucić mu się na szyję i podziękować, że łaskawie zamieni z nią dwa słowa? Powoli przyzwyczaiła się do myśli, że Fred zacznie opowiadać w szkole o ich spotkaniach i, jak mu się udało poderwać pannę wszechwiedząca. Próbowała się oswoić, że nie zainwestował żadnych uczuć w randki, chodź sama nie wiedziała, czy to nie były jednak spotkania. Jednak zachowanie Freda była dla niej zagadką, którą sama nie umiałaby rozwiązać.
Fred w końcu trochę oprzytomniał. Nie wiedział, co ma o tym myśleć. Poszedł do swojego pokoju. George jeszcze nie było. Był pewien, że brat rozmawia z Angeliną na temat Kruma. Szybko przebrał się w pidżamę i położył się. Nie miał nastroju na rozmowę z bliźniakiem. Przez te kilka dni popełnił najgorszy błąd w swoim życiu,a teraz słono za to zapłaci.
Drodzy Czytelnicy!
To najdłuższy rozdział, jaki dotąd napisałam. Mam nadzieję, że spodobał się Wam. Pewna sprawa mnie trapi. Nie wiem, co mam myśleć, jeśli chodzi o Wasze zdanie. Jak oceniacie moje posty? Czy blog jest nudny? Bardzo liczę na odpowiedzi i częstsze komentarze. Zachęcajcie też innych do czytania mojego bloga, jeśli oczywiście uważacie, że jest wart odwiedzenia.
Pisarka
-Co jest stary? Też nie możesz spać?- Zapytał George.
-Nie- odpowiedział Fred. Nie musieli więcej mówić. Wiedzieli, że teraz odbędzie się poważna, męska rozmowa.
Zaczął George.
-Boję się. Nawet nie wiesz jak. Boję się, że ze mną zerwie. Nie poradzę sobie z tym. Nie udźwignę tego. Nie wiem, jak wtedy będę funkcjonował. Stanę się innym człowiekiem. Kocham ją, tak bardzo, że nie wyobrażam sobie życia bez niej. Wiem to, czuję, że to ta jedyna. To z nią chcę spędzić resztę życia. Teraz nie jestem pewien, czy mnie kocha. Chcę ze mną zerwać, bo naprawdę to koniec? Nie pasujemy do siebie? A może jej rodzice ją do tego zmuszają? Kocha mnie? Co teraz robi? O czym teraz myśli? Czy jej też na mnie zależy? Mam do niej tyle pytań, a ona mi nie może na nie odpowiedzieć.- George naprawdę był zmartwiony i przestraszony. Usiadł na swoim łóżku. Fred też to zrobił i teraz byli naprzeciwko siebie. W pokoju było całkowicie ciemno, dlatego George zapalił jedną święcę.- Co ja mam teraz zrobić? Jeśli nie zechcę mnie...Tego się bałem przy zaręczynach. Odrzucenia. Eh...-westchnął.- Dowiedziałeś się, co ona myśli o ślubie?
-Jeszcze nie.- Odpowiedział Fred. Kompletnie o tym zapomniał. Miał nadzieję, że Hermiona nie zapomniała. Chociaż pewnie myśli o Krumie, więc nie ma szans, żeby pamiętała.- George nie martw się. Angelina na pewno Cię kocha. Wrócicie do siebie, a za trzy lata weźmiecie ślub.
-Chciałbym podzielać Twoje zdanie. Co jeśli nie? Jeśli weźmie ślub z kimś innym? Jeśli pokocha kogoś innego?
-Wtedy będziesz wiedział, że nie jesteście sobie pisani i znajdziesz sobie inną dziewczynę.
-Co Ty wygadujesz?! Ja kocham i będę kochał tylko ją, rozumiesz?!- Fred kiwnął głową.- Zabiję się... Jeśli nie będziemy razem zabiję się.- Weasley'a przeraziła ta wizja. George, jego brat bliźniak popełnia samobójstwo z miłości. Nie! On go kocha! Są ze sobą tak zżyci. Nie wytrzymałby bez niego tygodnia. Nigdy do tego nie dopuści.
-George...nie mów tak! A ja? Mama? Tata? Ginny! Bil! Ron! Charlie! Percy! Wszyscy Cię kochamy.- Na Weasley'u nie robiło to żadnego wrażenia. Nagle Fred przypomniał sobie słowa Hermiony. Dlaczego ona mu o tym powiedziała? Wiedziała, że George nie pogodzi się z tym i będzie przeżywał załamanie? To była prawda? Sam nie znał odpowiedzi na te pytania, ale musiał bratu przedstawić to tak, jakby on sam był o tym przekonany.
-Miałem Ci tego nie mówić, ale skoro sytuacja tak wygląda...-George czekał z niepokojem, na to, co powie mu jego bliźniak.- Angelina...Ona z Toną nie zerwie.- Powiedział, chyba bardziej przekonując siebie niż jego, ale starał się.
-Skąd Ty to możesz wiedzieć?
-Pewna osoba mi o tym powiedziała.
-Kto? Angelina?
-Nie. Hermiona.
-Hermiona?!
-Tak. Powiedziała, że ona nie chcę kończyć tego związku, tylko Ciebie wkurzyć.
-Dlaczego Ci o tym powiedziała?
-Sam nie wiem.
-Mówiła prawdę?- Przecież nie może pozwolić, żeby jego brat chodź myślał o śmierci.
-Tak.- George nagle rozpromienił się. Nadal bał się o swój związek, ale skoro Fred mówi, że Angela z nim nie zerwie, tylko chcę go zdenerwować, więc może być spokojniejszy. Ciągle się martwił, ale wiedział, że takie zagranie było bardzo w stylu Angeliny.
-Jeśli tak, to mogę spać trochę spokojniej. Może ona też będzie walczyć o nasz związek? Postawi się rodzicom i będziemy nadal razem.- Powiedział z uśmiechem. ale jego bliźniak nie był szczęśliwy. Udawał, ale nie był. Próbował uśmiechać się, ale marnie mu to wychodziło, a przed jego bratem nie dało się nic ukryć.
-Ej, co jest Fred? Nie cieszysz się, że Angelina chcę ze mną być?
-Cieszę się. Oczywiście, że się cieszę.- Odpowiedział starając się jakoś go do tego przekonać uśmiechem i poklepaniem po ramieniu.
-Więc co się dzieję?- Weasley bardzo chciał podzielić się swoimi problemami z bliźniakiem, ale Hermiona nie chciała, żeby ktokolwiek wiedział o ich randkach, ale przecież sama umawia się z teraz z innym! Może to racja, że reszta domowników zasypałaby ich radami, ale co jeśli ona to robiła , po to, żeby jej nowe zdobycze nie dowiedziały się o innych? Nie, przecież nie mogła być aż tak podła! Powie Georgowi. Mu może ufać. Nie powie wszystkiego, bo ciągle pamięta, jaki miał stosunek do Hermiony, ale wciąż to był jego brat. Mówili sobie o wszystkim. Bliźniak go zrozumie i pomoże.
-Mam pewien...yyy...problem.
-Jaki?- Zapytał ciekawy George. Ostatnio mało czasu spędzał z bratem. Teraz miał do siebie pretensje, że nie zauważył wcześniej, że jego bliźniaka coś trapi.
-Z dziewczyną.
-Taki problem, to ja rozumiem!- Powiedział rozbawiony. Nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji.
-George, proszę Cię! Ta sprawa jest ważna. Pamiętasz, jak mówiłem Ci, że chciałbym mieć dziewczynę na stałe? Tu właśnie chodzi o nią. O kandydatkę.- George czekał na dalszą opowieść, a Fred nie za bardzo wiedział od czego zacząć. Miał nie mówić wszystkiego.- Ona spotyka się z kimś innym i próbuję mi wcisnąć kit, że są przyjaciółmi, ale ja w to nie wierzę. Sądzę, że może bawić się moi uczuciami.
-O kogo chodzi?- George był zadowolony, że Fred nareszcie znalazł odpowiednią osobę, chodź trochę smuciło go, że już obaj są zajęci, a jeszcze tyle dziewczyn w Hogwarcie można by było poznać.
-To nieważne.
-Ej, Fred! Ja Ci się zwierzam ze wszystkiego, a Ty co wyprawiasz?
-George, wszystkiego dowiesz się w swoim czasie, a teraz doradź mi, co powinien zrobić. Nie chcę jej stracić, ale nie chcę, żeby się mną bawiła.
-Nic.
-Jak to nic?
-Po prostu. Jeśli jej na Tobie zależy to przyjdzie i Ci o tym powie. Może mówi prawdę i to jej przyjaciel. Wtedy będzie chciała, żebyście się poznali. Wszystko Ci wytłumaczy, ale jeśli będzie Cię miała w nosie, to znaczy, że woli tamtego.
-Ty to masz łeb, bracie.- Fredowi bardzo spodobała się taka opcja. George miał rację. Jeśli mu na nim zależy, to wszystko się jakoś wyjaśni, a jeśli nie, to już nie będzie na nią tracił czasu.
Obaj położyli się z powrotem do łóżek i mimo problemów, byli odrobinę spokojniejsi. Mieli pewne punkty zaczepienia, mieli nadzieję.
Hermiona próbowała zasnąć, ale nie mogła. Ginny nieświadoma jej problemów szybko zapadła w sen. Starsza Gryfonka wsłuchiwała się w jej miarowy oddech i rytm serca. Przypomniało jej się, jak słuchała tego u Freda, kiedy spali w jej pokoju. Brakowało jej tego. Nie rozumiała zachowania chłopaka. Wiktor to jej przyjaciel. Spotykają się od kiedy pomógł jej w bibliotece. Tak wiele mu zawdzięcza. Czy powinna odmówić ze względu na Freda? Zastanawiała się nad tym, ale skoro on nie rozumie jej, że to ich spotkania to nie randki, to dlaczego ma odmawiać? Starała się zapomnieć i nie brać tego, jak argument, ale cały czas w głowie jej siedziało, że to Weasley doprowadził ją do takiego stanu. Kocha Kruma, ale jako przyjaciela, brata. Nie, jak chłopaka. Gryfon będzie musiał się z tym pogodzić. Chodź sama nie wie, czy on do niej coś czuję? Zareagował bardzo nerwowo, na to, że spotka się z Bułgarem, ale czy to zazdrość, czy może gniew? Koniecznie musi z nim porozmawiać, wszystko wytłumaczyć. Usiądą i na spokojnie porozmawiają. Przecież przyjaciele nie są niczym złym. Przyjaźni się z Harrym i Ronem, a on jej nie robi wyrzutów. Poza tym ich relacje nie są aż tak bliskie, żeby rządził nią, żeby miał w ogóle prawo denerwować się o to, z kim się umawia.
-Hermiono, śniadanie! Schodzisz?- Ginny obudziła przyjaciółkę.
-Tak. Już idę.- Wstała. Ubrała szorty i kwiecistą bokserkę i zeszła na dół z Weasley. Lavender z Ronem już tam byli. Po chwili zaczęli się wszyscy schodzić. Był również Fred. Hermiona szukała z nim kontaktu wzrokowego, ale on na nią nie patrzył. Usiadł na drugim końcu stołu. Dziewczyna pomyślała, że już wszystko skończone. Nie ma szans, nawet nie będę rozmawiać. Będą się unikać. Ta myśl przybiła ją i nagle poczuła ból w klatce piersiowej. Nie sądziła, że aż tak źle będzie się z tym czuła. Chyba naprawdę zrezygnuję ze spotkania z Wiktorem. Nie będą już do siebie pisać. Tylko, żeby Fred na nią spojrzał, żeby porozmawiał. Czuła się fatalnie, ale może to właśnie Weasley bawi się nią? Obiecał jej, że ją w sobie rozkocha i to cześć jego planu? Nie zgodzi się na spotkanie z Wiktorem. Fred będzie triumfował i zostawi ją. Do tego nie mogła dopuścić. Porozmawia z nim, ale spotkania nie odmówi.
Wszyscy zaczęli powoli się rozchodzić. George wstał od stoły i Fred chciał z nim iść, ale Hermiona podeszła do niego i złapała za rękę. Natychmiast się od niej uwolnił. Wskazała głową na drzwi prowadzące na zewnątrz. George wyszedł z kuchni, ale jego brat nie miał ochoty na spacer z Hermioną. Przynajmniej tak siebie próbował przekonać. Tak naprawdę chciał z nią iść, nawet na koniec świata, ale zastosuje się do rad bliźniaka.
-Co chcesz?- Warknął na nią. Jednak ona zachowała spokój.
-Pogadać.
-Nie mamy o czym.
-Mnie się wydaję, że jednak mamy.
-Jesteś w błędzie.- Odwrócił się napięcie, ale Gryfonka znów złapała go za rękę. Spojrzał na nią.
-Fred, proszę Cię. Porozmawiaj ze mną.- Powiedziała to pełna bólu. Czuła, że go traci. Jej oczy były smutne, chodź szkliła się w nich odrobina nadziei, że jednak jej wysłucha i będzie dobrze. Fred miał wielką ochotę zostać i posłuchać tego, co dziewczyna ma mu do powiedzenia, ale cały czas w głowie siedziały mu słowa bliźniaka. Miał rację, nie może pozwolić na zwodzenie. To ona musi mu pokazać, że jej zależy. Jej zachowanie o czymś świadczy, ale nie przekonuje go do końca.
-Nie chcę.- Tym razem powiedział bardzo stanowczo i wyszedł z kuchni zostawiając Gryfonkę smutną. Czuła łzy, ale nie dopuściła ich do swoich oczu. Musiała się z tym pogodzić, ale przede wszystkim musiała wiedzieć, czy ma szansę u Freda. Będzie walczyć, będzie starać.
Do piątku jeszcze kilka razy Hermiona próbowała porozmawiać z Fredem. Jednak zawsze kończyło się tak samo. Zatrzymywała go, prosiła, błagała, żeby poświęcił jej chodź chwilę, ale on był niewzruszony. Uniósł się honorem i póki co, nie miał zamiaru z nią rozmawiać. Z trudem przychodziło mu odmawianie, szczególnie, gdy widział jej oczy. Twarz. Cała była przepełniona bólem. Postanowił, że już niedługo z nią porozmawia. Chyba naprawdę jej na nim zależało. Jednak Hermiona była już pewna, że Fred nie chcę z nią rozmawiać, spotykać się, bo już znudziła mu się, bo nie miała wcześniej chłopaka. Bardzo ją to bolało. Za każdym razem, gdy Fred odmawiał jej rozmowy czuła ból przyszywający jej ciało, ale musi się wziąć w garść. Starała się zapomnieć o nim, co było trudne codziennie go widząc. Nie chciała żyć nieszczęśliwe zakochana. Nie potrzebowała tego.
Ginny już całkowicie wyzdrowiała i razem z Harry spędzali każdą wolną chwilę. Ron z Lavender również. Byli szczęśliwi i zakochani.
George nadal martwił się o swój związek. Nie widział Angeliny od tej niezręcznej sytuacji. Nie wiedział, że Gryfonka czasami teleportowała się do sypialni Ginny i Hermiony, żeby porozmawiać z nimi i z Lavender. Wolała nie pytać o swojego chłopaka, ale dziewczyny wiedziały, że jest ciekawa, więc same opowiadały, że jest przygnębiony, mało je i śpi. Rzadko się uśmiecha. Angela udawała, że jej to nie interesuje, ale Gryfonki wiedziały, co działo się z nią, gdy tylko powiedziały choćby jego imię. Stawała się bardziej skupiona, wchłaniała każde słowo, a na jej twarzy można było ujrzeć przebłyski uśmiechu.
Nadszedł piątek. Hermiona obudziła się wcześnie. Ginny już nie było w pokoju. Pogoda dzisiaj nie była ciekawa, więc włożyła ciemne jeansy i bordową koszulę w kratę. Włosy spięła w kucyk i zeszła do kuchni. Tam była jej współlokatorka, Lavender i Angelina! Dziewczynę bardzo zdziwił widok Johnson. Sama mówiła, że nie chcę widzieć George, a teraz siedzi w jego kuchni i je śniadanie, ale on zaraz może tu zejść i ją zobaczyć.
-Co Ty tutaj robisz? Przecież George może zejść?- Zapytała zaskoczona, ale po chwili zdała sobie sprawę, że może właśnie Angelina chcę go widzieć.- Chcesz się z nim pogodzić?! To cudownie!- Dodała ucieszona.
-Nie! Nie zamierzam się z nim godzić! Teleportowałam się tutaj dla Ciebie.
-Dla mnie?- Zapytała, siadając przy stole i sięgając po chleb.
-No tak! Hermiono! Przecież masz dzisiaj randkę z Wiktorem!- Grenger już chciała zaprotestować, że to nie jest randka, tylko spotkanie, ale do kuchni wszedł najpierw Harry, który widząc Angeliną spojrzał na nią z uśmiechem, Ron zrobił to samo. Obaj myśleli, że już wszystko będzie w porządku. Po nich wszedł Fred i był lekko zaskoczony, ale szczęśliwy, że jego bliźniak nie będzie już myślał o samobójstwie. George wszedł patrząc na swoje buty, ale kiedy nie mógł przejść dalej wreszcie spojrzał na stół. Od razu na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech. Rumieńce powróciły na poliki i pojawiły się dawno nie widziany blask w oku. Natychmiast podszedł do niej z wyciągniętymi rękami.
-Angelino! Kochanie! Tęskniłem! Kocham Cię! Przepraszam!- Dziewczyna jednak wstała i wyciągnęła rękę na znak, żeby nie zbliżał się do niej.
-Nie jestem tutaj dla Ciebie.- Powiedziała oschle, ale ledwo powstrzymała się od tego, żeby nie rzucić mu się na szyję, pocałować i powiedzieć to samo, co George.- Jestem tutaj dla Hermiony.- Usiadła z powrotem. George znów wrócił do poprzedniego, smutnego wyrazu twarzy. Również usiadł i sam nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć.
-Jak tam rodzice?- Zapytał rozbawiony Ron.
-Dziękuję, dobrze. Kontrolują mnie dwadzieścia cztery godziny na dobę, a kiedy idą do pracy, przychodzi opiekunka.- Ron, Harry i Fred wybuchnęli śmiechem.- W dodatku szukają dla mnie czarodzieja na poziomie i nie życzą sobie, żebym przebywała pod jednym dachem z Georgem.- Powiedziała patrząc w kierunku swojego chłopaka, ale jemu było tak wstyd, że nie był w stanie na nią spojrzeć. Wszyscy teraz byli poważni. Nikt nie chciał, żeby Angela rozstawała się z Georgem. Byli dopasowaną parą, a teraz mają zerwać?
Ginny czując, że sytuacja jest napięta, postanowiła zmienić temat.
-Hermiono w czym pójdziesz na randkę?- Angelina była jej wdzięczna, że już nie musi mówić o problemach z rodzicami, ale Granger myślała, że zaraz udusi swoją przyjaciółkę.
-Po pierwsze Ginny to nie jest randka, tylko spotkanie, a po drugie nie muszę się stroić.- Fred nie chciał tego wysłuchiwać. Ciężko mu było się pogodzić z tym, że Hermiona umówiona jest z kimś innym, a teraz będzie słuchać, jak ma być ubrana.
-Dobra, dobra...Ja tam swoje wiem.- Odpowiedziała jej Weasley.- To w co się ubierzesz?
-No...raczej w to.- Wskazała na ubranie, który miała teraz na sobie.
-Chyba żartujesz?!- Lavender spojrzała się na nią, tak, jakby Hermiona nie była w pełni zdrowa psychicznego.
-Nie- odpowiedziała spokojnie. Nie widziała większej potrzeby, żeby stroić się. Jest zimno, więc powinna się ciepło ubrać. To jasne.
Teraz dziewczyny zaczęły się przekrzykiwać, która to ma lepszy pomysł. Na wszystko. Na buty, ubranie, biżuterię, zachowanie, kiedy może go pocałować, kiedy złapać za rękę. Fred zrozumiał, czego Hermiona się obawiała. Każda Gryfonka miała swój własny pomysł i koniecznie chciała go zrealizować, nie licząc się ze zdaniem Granger, która na początku próbowała się wtrącić do rozmowy, ale nie mogła ich przekrzyczeć, dlatego wolała jeść swoje śniadanie i nie zwracać na nie uwagi. Ona po prostu chciała zrobić wszystko po swojemu. Nie potrzebowała ich rad, a jeśli by do nich się nie zastosowała, byłyby strasznie złe. Nareszcie zrozumiał o co jej chodziło. Tak samo, by się stało, gdyby dowiedziały się o ich spotkaniach.
-Koniecznie musisz założyć coś czerwonego.- Powiedziała Ginny, a Hermiona poirytowana całą tą sytuacją odpowiedziała.
-Może majtki?
-Jeśli je dziś zobaczy to możesz.- Odgryzła się rozbawiona Gryfonka, ale dla Granger było już tego za dużo. Wstała i wychodząc powiedziała.
-Założę też czerwony stanik. Będzie do kompletu- i wyszła z kuchni razem z gwizdami.
Fred teraz współczuł Hermionie. Będzie musiała przez cały dzień użerać się z resztą Gryfonek. Razem z chłopaki wyszli pograć w quidditcha.
Dziewczyny zastały Hermione leżące na łóżku.
-Hermiono! Wstawaj! Musisz się szykować!- Krzyknęła Angelina.
-Nic nie muszę!- Dziewczyna miała już dosyć, że to Gryfonki decyduję za nią. Pójdzie w jeansach i koniec.
-Musisz! Założysz czerwoną sukienkę!
-Nie założę!- Wstała z łóżka.
-Założysz- powiedziała dobitnie Johnson.- W czerwonym będziesz kusicielką i idealnie będzie komponować i...- Hermiona jej przerwała.
-Oj, przepraszam panią, która jest znawczynią, ale niech może pani najpierw zajmie się sobą.- Powiedziała sarkastycznie.- George chodzi z kąta w kąt, smutny, przybity. Nie je! Nie śpi! A ty się nim bawisz! On Cię kocha! Nie widzisz tego?!- Była wściekła. Czuła się, jak George. Osoba, na której jej zależało nie chciała z nią rozmawiać, nie dopuszczała jej do siebie. Stała się obca. Zdawała sobie sprawę, jak ciężko jest teraz Gryfonowi i chciała, żeby chociaż on był szczęśliwy. Doskonale wiedziała, że Angelina z nim nie zerwie. Bawi się nim! Okropnie jej się to nie podobało.
-Co? Nie możesz mnie pouczać...
-Mogę! Ty teraz mi rozkazujesz, wiesz wszystko najlepiej. Tak się składa, że to ja wiem lepiej! Kochasz George, ale teraz stał się Twoją kukłą! A Ty na to pozwalasz! Powiedz szczerze, Twoi rodzice pozwoli Ci wrócić, prawda?- Ginny i Lavender przyglądały się tej kłótni. Wolały się w to nie wtrącać.
-Tak...- odpowiedziała nieśmiało.- Ale oni naprawdę się wkurzyli i ja też. Kazali mi z nim zerwać, ale ja nie potrafię! Ja też go kocham! Oni go znienawidzili, ale ja się starałam, a on? Siedział tutaj sobie i nic go nie interesowało. Nie musiał się z nimi kłócić, prosić, błagać. W końcu zrozumieli, że ja naprawdę chcę z nim być. Ja też to zrozumiałam, że on mi jest potrzebny do szczęścia i strasznie się tego boję. Nie chcę być od niego uzależniona, ale jestem i nie wiem, co mam z tym zrobić.- Hermionie trochę głupio się zrobiło, że tak nakrzyczała na przyjaciółkę. Przecież jej też było ciężko, ale najważniejsze, że teraz będzie lepiej. Może dobrze się stało, że wykrzyczała jej to wszystko. Przynajmniej teraz ma świadomość, jak Georgowi było ciężko. Przytuliła ją, widząc, że ma łzy w oczach.
-No już, Angelino, wszystko będzie dobrze. Pójdziesz i przeprosisz George, że tak długo się do niego nie odezwałaś, a on przeprosi za swoje zachowanie i będzie wspaniale. Znowu będziecie razem, a jeśli Ci tak bardzo na tym zależy, to założę czerwoną sukienkę, okej?- Johnson płakała, dlatego tylko kiwnęła głową. Puściła Granger. Uśmiechnęła się, poprawiła makijaż i zeszła przed Norę. Dziewczyny zrobiły to samo, żeby widzieć, jak przeprasza George.
Chłopcy grali przed domem. Gdy tylko Angelina otworzyła drzwi George wylądował. Szła do niego, jakby wściekła, w jej oczach było pełno złości. Chłopak już chciał coś powiedzieć. W głowie łomotała mu tylko jedna myśl. "Idzie, żeby z Tobą zerwać." Wielkim zaskoczeniem było dla niego, to, że Angela podeszła blisko, zarzuciła mu swoje ręce na szyję i zaczęła go całować, on złapał ją w pasie. Gryfoni na miotłach zaczęli gwizdać i wylądowali na ziemię.
-Przepraszam- wyszeptała, próbując powstrzymać łzy, chodź kilka popłynęło po jej poliku. George był zaskoczony, tym nagłym zdaniem swojej dziewczyny, ale był szczęśliwy pomimo tych łez.
-Ej, kochanie, już w porządku, okej?
-Okej...-powiedziała cicho.
-To Tobie należą się przeprosiny. Jeny, jaki ja jestem głupi. Totalny kretyn.
-Idiota.- Dodała rozbawiona.
-Tak masz rację, idiota.- George też się uśmiechał. Dziewczyna znów go pocałowała.
-Wybrańcy Twoich rodziców całowali lepiej?
-Znacznie gorzej.
-Co?- Dziewczyna zaczęła się śmiać.
-Nikogo nie było.
-Mówiłaś coś innego?
-Wszystko Ci wytłumaczę, obiecuję.- Pocałowali się.- Ale nie teraz, okej?
-Dobrze.- Teraz to George delikatnie zbliżył swoje wargi do Angeliny. Bał się, że może się nie zgodzić, ale nie słysząc żadnych sprzeciwów zaczął ją całować. Namiętnie. Marzył o tym każdej nocy i nareszcie trzyma ją w ramionach. Był taki szczęśliwy. Chcę być z nim! Na pewno, skoro go całuję! Fred miał rację.
Tymczasem bliźniak George patrzył w stronę Hermiony. Na jej twarzy widział triumfalny uśmiech i miał dziwne wrażenie, jakby to ona maczała w tym palce.
Dziewczyny wróciły na górę, ale Angeli trudno było się rozstać z Georgem. Weszły do pokoju i zaczęły upiększać Hermionę. Pomalowały jej paznokcie, zrobiły delikatny makijaż (po bardzo długiej kłótni Granger i Ginny, młodsza chciała mocno podkreślić oko i pomalować usta na czerwono, ale starsza zgodziła się tylko na pomadkę), zrobiły lekkie fale i spięły kosmyki włosów po bokach. Wybrały wspólnie sukienkę. Czerwoną! Za to skromną. Na krótki rękaw z dekoltem w kształcie serca, dopasowaną w talii i lekko rozszerzającą się w biodrach. Do tego delikatne dodatki i czarne sandały na szpilce. Wzięła też czarną kopertówkę.
Angelina koniecznie chciała, żeby dziewczyna pokazała się jej, bo, gdy Hermiona poszła się ubrać, ona szybko pobiegła do Georga. Musiała mu powiedzieć, że go kocha, jak nikogo na świecie i, że nigdy tak nie kochała.
Hermiona szukała Angeli, ale znalazła ją dopiero przy stawie, gdzie razem z Geogrem siedzieli przy drzewie. Nie zauważyła, że Fred kopie coś w ogrodzie, ale on od razu ją poznał. Była taka śliczna. Jeśli, tak pokaże się Krumowi to nawet, gdyby byli przyjaciółmi zakocha się w niej. Może nie okłamała go? Musi jakąś ją powstrzymać. Nie, to niemożliwe! Niech myśli o nim, na tym spotkaniu!
-Hermiono- zaczął nieśmiało, a dziewczyna słysząc swoje imię z ust Freda poczuła przyjemny dreszcz przeszywający jej ciało. Czego od niej chciał ? Już prawie pogodziła się z tym, że to co było między nimi nic nie znaczyło. Odwróciła się powoli. Czy on musi tak na nią patrzeć? Robić te maślane oczy? Ona już wiedziała, co chcę jej powiedzieć.
-Ślicznie wyglądasz i...- Chciał, żeby ten komplement brzmiał, jako dodatek. Musiał nadal trzymać się swojego planu, ale to było bardzo trudne.- coś mi się wydaję, że to Ty pogodziłaś Angelinę i George.
-Sami się przeprosili.
-Tak, ale Angela rano nawet nie chciała na niego spojrzeć,a później rzuca mu się na szyję.
-Kocha go.
-W kuchni też go kochała, ale nie zrobiła tego.
-Po prostu chciałam pomóc. Angelinie, bo wiem, że go kocha, ale trudno było jej się pogodzić z tym, że to ona walczyła przed rodzicami i Georgowi,bo wiem, co on czuję.
-Skąd Ty możesz wiedzieć, co on czuje?- Zapytał trochę z wyrzutem. Gryfonka wahała się nad odpowiedzią, ale nie miała nic do stracenia. Fred odezwał się do niej od dłuższego czasu i tylko, dlatego, żeby pogadać o bracie.
-Wiem, jak to jest, kiedy osoba dla Ciebie ważna, nie chcę z Tobą rozmawiać.- Powiedziała to. Sama sobie się dziwiła, że tak łatwo przeszło jej to przez gardło. Fred stał, jak wryty. Na początku, jakby nie rozumiał wypowiedzianych przez nią słów, ale w końcu zrozumiał, że to chodzi o niego. O Freda Weasley! To on był dla Hermiony Granger ważną osobą! Ta myśl przenikała jego ciało, powoli, stopniowo. George miał rację, żeby poczekać. Hermiona może i starała się z nim porozmawiać, ale tym jednym zdaniem zawyrokowała. Wiedział już, że jest dla niej ważny.
Hermiona nie czekała na odpowiedź. Podeszła bliżej zakochanych. Angelina natychmiast wstała i podeszła do niej.
-Kochana, wyglądasz prześlicznie! Z tym czerwonym to był strzał w dziesiątkę!
-Dziękuję- odpowiedziała jej uśmiechnięta Gryfonka.- Lepiej Ty opowiadaj, co tam?
-Powinnam Ci podziękować. To dzięki Tobie już jesteśmy razem.
-Przestań! Jesteście razem dzięki wzajemnej miłości.
-Hermiono, nie bądź taka skromna! Uświadomiłaś mnie, że ja miałam ciężko, ale on też. Poza tym powiedziałam mu, że go kocham i jestem od niego uzależniona. Cokolwiek będzie teraz robił, będzie musiał liczyć się z tym, że ja będę przy nim. Nie chciałam mu mówić więcej, żeby nie zakręcił mnie sobie wokół palca, ale chcę, żeby nareszcie wszystko było dobrze.- Uśmiechnęły się do siebie i przytuliły.- Dobra, dosyć tego, bo się spóźnisz. Powodzenia.
-Dzięki.
Hermiona teleportowała się do magicznej restauracji "Pod Miotłą", którą razem z Wiktorem odwiedzała w lipcu. Weszła do środka. Krum siedział tam, gdzie zwykle. Podeszła do niego i wpadli sobie w ramiona. Pocałował ją w oba poliki, następni w rękę i odsunął przed nią krzesło. Natychmiast podszedł do nich kelner. Złożyli zamówienie i zaczęli rozmowę. Bułgar nie szczędził komplementów Gryfonce. Opowiadali sobie o wszystkim, co się wydarzyło przez czas, w którym się nie widzieli. Śmiali się i żartowali. Jedzenie było znakomite. Fred chciał, żeby Hermiona o nim myślała i rzeczywiście kilka razy przez jej głowę wpadła o nim myśl. Zastanawiała się, czy powiedzieć przyjacielowi, że chłopak, który ją gnębił jest teraz jej przyjacielem i jest w nim zakochana, ale komu mogła zaufać, jak nie jemu? Zasięgnąć poradę, czy wyżalić się? Ginny to siostra Freda, a reszta dziewczyn zaczęłaby wtrącać się w jej życie, tak, jak zrobiły to dzisiaj.
-Hermiono, co się dzieję?- Wiktor zauważył, że coś trapi jego przyjaciółkę.
-Pamiętasz Freda Weasley'a?
-Tak. Co się dzieję? Znowu Ci dokucza. Jeśli chcesz, to wiesz, że ja zawsze...- przerwała mu.
-No...właśnie nie. Teraz jest między nami inna relacja.
-Jaka?
-Sama nie wiem, jak to nazwać, ale mi zależy na nim,a i ja nie jestem mu obojętna.- Krum mało, co nie udławił się winem.
-Żartujesz?!
-Nie- odpowiedziała spokojnie.
-Przecież to był Twój wróg. Śmiał się z Ciebie!
-Tak, ale mnie za przeprosił i pogodziliśmy się.
-Niby jak?- Hermiona opowiedziała wszystko. Zaczynając od słonika rozbitego na jej oku, kończąc na rozmowie, która miała miejsce chwilę przed przybyciem tutaj.
Wiktor był jej przyjacielem. To on pomógł jej wyrwać się z sideł ośmieszenia, a teraz słyszy, że osoba, która ją tam trzymała jest jej bliska?! Możliwe, że zakochała się w nim?! Zabolało go to. Obronił ją przed nim, ale ona wybrała go. Przyjaźnili się. On też próbował sobie, jakoś układać życie miłosne, ale każdą poznaną dziewczynę porównywał do Hermiony. Sam się do tego nie przyznawał, ale chyba coś do niej czuł. Za to ona na pewno nie, skoro prosi go radę. Na początku chciał jej go odradzić. Miał nadzieję, że go posłucha, ale ona chcę być jego przyjaciółkę. Mieć w nim oparcie. Chce, żeby był szczery, więc taki będzie.
-Na Twoim miejscu upewniłbym się, czy to nie jest kolejny głupi żart. Jeśli nie i Tobie on się podoba, a Ty jemu, to dlaczego macie nie spróbować?
-Boję się, że się zakocham, a on mnie zostawi.
-Niezależnie z kim byś była jest takie prawdopodobieństwo.- Wiktor miał rację. Przecież na tym polega miłość. Nie jest pewna, czy będą razem na zawsze, ale nieważne z kim się zwiąże i tak może zostać sama.
Już o tym nie rozmawiali. Zeszli na lżejsze tematy, a Krum cieszył się, że nie musi już udzielać jej miłosnych rad. Znów zaczęli żartować. Dopisywały im dobre humory. Zjedli deser i wyszli na spacer. Nie mogli się na gadać. Hermionie przyszedł pewien pomysł do głowy.
-Wiesz Wiktor, że Angelina Johnson Cię uwielbia?
-Która to?- Zapytał zaskoczony.
-Rok starsza ode mnie Gryfonka. Ma długie czarne włosy.
-Ach, tak wiem już która. Naprawdę? Aż tak mnie lubi?- Był rozbawiony. Wiele dziewczyn się w nim zakochiwało i przywyknął do tego.
-Oj tak. Niestety ma chłopaka.
-Hermiono, więc po co mi ona?- Zapytał rozżalony.
-No wiesz! Może mógłbyś ją poznać. Przecież nie musicie od razu się w sobie zakochiwać, ale to moja przyjaciółka i na pewno byłaby szczęśliwa, gdyby Cię poznała.
-Co masz na myśli?
-Obecnie jest w domu Weasley'ów. Odwiedzimy ich?
-Och...no dobrze, ale robię to tylko dla Ciebie.- Powiedział uśmiechnięty. Ona również posłała do niego uśmiech. Złapała jego dłoń, ale w jej ciele nic szczególnego się nie wydarzyło. Teleportowała ich przed Norę i usłyszeli głosy dochodzące z tarasu.
Rzeczywiście Gryfoni siedzieli na werandzie. Dziewczyny plotkowały przy stole, a chłopcy siedzieli na schodach i rozmawiali o quidditch'u. Fred miał w głowie obrazek. Hermiona całująca Wiktora. Nie mógł go wyrzucić, ale bardzo się starał. Cały czas się zastanawiał, co teraz robią, jak ją traktuję, gdzie byli? Czy bawi się lepiej z Bułgarem niż z nim? Mógł się tego wszystkiego dowiedzieć, gdyby tylko chciał rozmawiać z Granger. George miał dobry pomysł, ale przecież Hermiona już nie raz dawała mu dowód tego, że Wiktor to jej przyjaciel, a zależy jej na nim.
Hermiona z Wiktorem podeszli do ściany do domu, tak, żeby pozostali ich nie zauważyli. Angelina znów zaczęła rozmyślać na głos o Krumie.
-Jeny...jaki Wiktor jest przystojny! A te jego mięśnie! Jest doskonale zbudowany. Jego głos jest taki męski, uwielbiam słuchać go, gdy mówi. Cały jest doskonały. W dodatku jest takim świetnym graczem quidditch'a. Czego chcieć więcej?- Angela cała rozpływała się, gdy mówiła o Bułgarze, a George był nieźle wkurzony. To było widać. Natomiast Fred zastanawiał się, czy Hermiona założyła czerwoną bieliznę, jak mówiła. Nie chciałby, że Wiktor ją widział. Nie! Do tego nie może dojść. Co jeśli Hermiona jest przygnębiona jego zachowaniem i poszuka pocieszenia w przyjacielu? To będzie wyłącznie jego wina.
-Hermiono, co tu robisz?- Zapytała Ginny, ponieważ Granger wyszła z ukrycia cała rozbawiona. Ledwo powstrzymywała się od śmiechu. Niczego nieświadoma Angelina komplementuje Wiktora, a on wszystko słyszy. Robił przy tym dziwne miny. Jakby chciał pokazać, że rzeczywiście jest taki doskonały, jakim opisuje go Johnson.
Wszystkie oczy spojrzały na Hermione. Popatrzyła na dziewczyny, nie chciała patrzyć na Freda. Miała tyle myśli w głowie. Nie chcę z nią rozmawiać, potem znów widzi w jego oczach podziw i czuję się piękna. Sama nie wiedziała, co ma o tym sądzić. Jeszcze powiedziała mu, że jest dla niej ważną osobą. Czy spodoba mu się to? Wolała na razie się tym nie przejmować.
Granger nic nie odpowiedziała, tylko wyciągnęła rękę. Czyjaś dłoń złapała ją i zza ściany wyszedł Wiktor Krum. Uśmiechnięty, pewny siebie. Dziewczyna też się śmiała, szczególnie widząc minę Angeliny, która zdała sobie sprawę, że Bułgar na pewno słyszał, co o nim mówiła. Spaliła się ze wstydu. Chciała zapaść się pod ziemię, ale nie mogła i musiała wytrzymać kokieteryjne spojrzenie chłopaka. George widząc, że jego dziewczyna się rumieni,a Bułgar posyła jej znaczące spojrzenia wściekł się. Tak samo Fred, który nie mógł znieść widoku Hermiony i Wiktora trzymających się za rękę. Na szczęście chłopak puścił jej dłoń i przywitał się z pozostałymi Gryfonkami, jak z Hermioną. Następnie podał rękę Harre'mu, Ronowi, Georgowi, który był tak zły, że ledwo powstrzymał się, żeby nie złamać mu ręki i Fredowi. Gryfon miał wrażenie, że Wiktor mocniej ścisnął jego dłoń od pozostałych. Na pewno nie uśmiechnął się do niego, ale dlaczego? Czyżby Hermiona powiedziała mu coś, na temat ich spotkań? Krum pomógł jej. Sama się przyznała. Pomógł jej, bo Fred wyśmiewał się z niej. To naturalne, że są przyjaciółmi, jak wcześniej mógł to nie dostrzec?! Czego on od niej wymagał? Nie chciał, żeby miała przyjaciół?! Zrobił wielki, ogromny błąd, a to może go drogo kosztować.
Wiktor dosiadł się do dziewczyn. Te patrzyły się na niego, jak w obrazek. Chłonęły każde jego słowo. Tylko Hermiona była wyluzowana. Rozmawiała z nim setki razy. Angelina nie kryła zdenerwowania, ale kiedy znaleźli wspólny temat. Mianowicie quidditch, stała się trochę pewniejsza. Ginny również rozmawiała z nimi. Lavender się nudziła, więc odeszła od stołu. Zaproponowała, że przyniesie sok. Nie zmieniła zdania o Bułgarze. Nie robił na niej szczególnego wrażenie, za co Ron był jej dozgonnie wdzięczny. Nie wiedział, co, by zrobił, gdyby jego dziewczyna była zafascynowana innym chłopakiem. Współczuł Harremu i Georgowi. Jednak Potter nie za bardzo przejmował się, że Ginny rozmawia z Krumem. Wiedział, że jego dziewczyna go kocha, więc nie bał się, że może go zostawić. George bardzo by chciał podzielać jego zdanie. Myślał, że zaraz rzuci się na niego. Flirtował z Angeliną, prawił komplementy, złapał to za rękę, to za nogę. Najgorsze, że ona w ogóle nie reagowała, tylko się uśmiechała.
Fred również chciał pobić Wiktora. Co prawda, nie podrywał tak otwarcie Hermiony, jak Angeliny, ale widział, jak na nią patrzy. Może Gryfonka brała to za przyjacielskie gesty, ale on wiedział lepiej. W dodatku, co jakiś czas grupka wybuchała śmiechem. Świetnie się bawiła. Bliźniak, tak bardzo chciał, żeby Granger zrobiła to, co Brown, czyli odeszła od stołu i poszła z nim na spacer, jak Lavender z Ronem. Jednak nic takiego nie miało miejsca.
Czas leciał nieubłaganie i nagle nad ich głowami zaczął świecić Księżyc. Wiktor zdecydował, że będzie już wracał. George teraz z ulgą uściskał jego rękę, chodź nadal był na niego zły za te buziaki w policzki, które dał Angelinie. Fred cieszył się, że Bułgar już odejdzie. Będzie miał czas, żeby porozmawiać z Hermioną i wyjaśnić z nią wszystko. Skoro przyprowadziła go do Nory, to znaczy, że to nie była randka. W taki wielu sprawach nie miał racji.
Wszyscy weszli do domu, wiedząc, że Hermiona i Wiktor chcą pożegnać się na osobności. Fred nie mógł do tego dopuścić i zaczął udawać, że bolą go plecy i musi usiąść, ale widząc karcące spojrzenie Angeliny postanowił schować się za zasłoną w domu i czekać na dalszy ciąg wydarzeń.
Hermiona i Wiktor przytulili się do siebie. Dziewczyna już otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale chłopak jej przerwał i wyszeptał do ucha.
-Przez cały wieczór patrzył tylko na Ciebie. Czasami na mnie, planując moją śmierć,a teraz stoi za zasłonką.- Granger uśmiechnęła się szeroko. Właśnie uzyskała odpowiedź na swoje pytanie. Chciała zapytać, czy dobrze robi wchodząc w relacje z Fredem. Mimo, że nie uzyskała odpowiedzi "tak" lub "nie", to ta w zupełności jej wystarczała. Odeszli od siebie i Krum teleportował się. Dziewczyna weszła do domu. Rzeczywiście Fred stał przy zasłonce, ale szybko odskoczył od niej, gdy tylko znalazła się w salonie. To było dla niej zabawne.
-Hermiono...możemy porozmawiać?- Zapytał z nadzieją. Już dłużej tak nie mógł. Musi z nią pomówić.
-Fred, jestem taka zmęczona. Nie dzisiaj.- Błagała go o rozmowę, tak długo, a on? Myśli, że raz poprosi i już? Wszystko załatwione?
Wyszła z salonu i skierowała się na górę do sypialni, zostawiając oszołomionego Freda. Dlaczego nie chcę z nim rozmawiać? Co jej powiedział Wiktor? Dlaczego go tu przyprowadziła? Co się wydarzyło na ich spotkaniu? Tak, już wierzył, że było to tylko spotkanie.
Hermiona położyła się na swoim łóżku. Tak naprawdę miała wielką ochotę porozmawiać z Fredem. Sama tego chciała od dłuższego czasu, ale, dlaczego on przez ten cały czas do niej ani razu się nie odezwał? Czego od niej oczekiwał? Ma rzucić mu się na szyję i podziękować, że łaskawie zamieni z nią dwa słowa? Powoli przyzwyczaiła się do myśli, że Fred zacznie opowiadać w szkole o ich spotkaniach i, jak mu się udało poderwać pannę wszechwiedząca. Próbowała się oswoić, że nie zainwestował żadnych uczuć w randki, chodź sama nie wiedziała, czy to nie były jednak spotkania. Jednak zachowanie Freda była dla niej zagadką, którą sama nie umiałaby rozwiązać.
Fred w końcu trochę oprzytomniał. Nie wiedział, co ma o tym myśleć. Poszedł do swojego pokoju. George jeszcze nie było. Był pewien, że brat rozmawia z Angeliną na temat Kruma. Szybko przebrał się w pidżamę i położył się. Nie miał nastroju na rozmowę z bliźniakiem. Przez te kilka dni popełnił najgorszy błąd w swoim życiu,a teraz słono za to zapłaci.
Drodzy Czytelnicy!
To najdłuższy rozdział, jaki dotąd napisałam. Mam nadzieję, że spodobał się Wam. Pewna sprawa mnie trapi. Nie wiem, co mam myśleć, jeśli chodzi o Wasze zdanie. Jak oceniacie moje posty? Czy blog jest nudny? Bardzo liczę na odpowiedzi i częstsze komentarze. Zachęcajcie też innych do czytania mojego bloga, jeśli oczywiście uważacie, że jest wart odwiedzenia.
Pisarka
Siema!!!
OdpowiedzUsuńWłaśnie znalazłam Twojego bloga i jestem w połowie czytania i baardzo mi się podoba.
Fabuła jest mega :D, Freddie jest taki uroczy i słodki i biedny.
Blog mi sie podoba i niedługo skończę resztę rozdziałów, wiec czekam na nexta .
Zapraszam też do siebie, bo dopiero zaczynam, a kolejny rozdział pojawi się jutro lub pojutrze, wiec jak masz ochotę, to zapraszam XD
http://onieznosnejpanniepotter.blogspot.com/
Pozdro i weny życzę :*
Dziękuję bardzo i chętnie zajrzę na Twojego bloga. :) Pozdrawiam ;)
UsuńHejooo :D
OdpowiedzUsuńWpadłam na twojego blpga dzisiaj rano i właśnie dotarłam do końca. Blog jest wspaniały, pełen uczuć i emocji. Wszystko mnie zachwyca. Z każdym czytanym rozdziałem zauważałam, że piszesz z większym sercem, a błędy które były na początku całkowicie zniknęły <3
Zachwyciłaś mnie
Szczęśliwa
Pełna Podziwu
Lestrange
Dziękuję bardzo :))) Naprawdę wiele znaczą dla mnie te słowa.
Usuń