"Co to było?!"
"Co to było?!"
Hermiona już wystarczająco długo czekała na ten dzień. 5 lipca, poniedziałek!
Znów zobaczy swoich przyjaciół i spędzi wakacje w Norze. Żal jej opuszczać
rodziców, ale oni wiedzą, jak wielką frajdę sprawia jej pobyt u państwa
Wasley'ów. Budzik zadzwonił o 9 i Hermiona już wstała i zaczęła się pakować.
Ron i Harry mieli przylecieć po nią dopiero o 15,więc miała mnóstwo czasu, żeby
się spakować i pożegnać z rodzicami. Musiała jednak dobrze wybrać ubrania, ponieważ
w piątek była umówiona z Cormaciem McLaggen'em. Chciała dobrze wyglądać na ich
spotkaniu. Sama nie wie,dlaczego zgodziła się na to spotkanie, ale teraz
musiała mu się jak najlepiej zaprezentować. W tym roku będzie inaczej. Harry
każdą wolną chwilę będzie spędzał z Ginny, a Ron z Lavender. Tylko ona sama. To
chyba, dlatego zgodziła się na randkę z Gryfonem. Już dawno zapomniał o
Wiktorze, swojej pierwszej miłości. Miała nadzieję, że chociaż z Cormaciem
zapomni o swojej samotności i będzie miała dużo wolnego czasu, który poświeci
na naukę.
Walizka już spakowana. Przebrała
się w biała bluzkę na ramiączka i czarne szorty. Teraz spokojnie może zjeść
śniadanie i porozmawiać z rodzicami. Zeszła na dół, ale nie została tam ani
matki, ani ojca. Wstawiła wodę na herbatę i zaczęła robić kanapki. Zjadła z
apetytem. Poszła do gabinetu rodziców. Miała nadzieję, że chociaż dziś, kiedy
wyjeżdża będą mieli mniej pacjentów. Jednak w holu była długa kolejka. Przecisnęła
się przez nią i podeszła do mamy.
-Cześć! Myślałam, że dzisiejszy dzień spędzimy razem.
-Cześć kochanie! Oczywiście, że tak, ale teraz z tatą mamy na prawdę dużo
pracy. Może ugotowałbyś obiad dla nas i swoich przyjaciół? Chcielibyśmy ich
poznać.-Świetnie. Nie dość ,że przez całe przedpołudnie będą pracować to w
dodatku to ja mam ugotować swój obiad pożegnalny, ale rozumiała ich, tak, jak
oni ją. Kochali swoją pracę i jeśli ona by miała pretensje o to że oni pracują,
to oni musieli być o to że ona wyjeżdża na całe wakacje-pomyślała Hermiona.
Uśmiechnęła się do matki i odpowiedziała.-Jasne, tylko się nie spóźnijcie .-Hermiona
od razu skierowała się do domu po pieniądze, a następnie do mugolskiego
supermarketu "Tesco". Zrobiła zakupy i zamierzała ugotować jedzenie, którego
na pewno Ron nigdy nie jadł. Zrobiła pizze. Wiedziała, że mama nie pochwali jej
pomysłu, ale to przysmak nastolatków i nie tylko w dodatku na całym świecie. No
tak na całym oprócz świata czarodziejów. Ronowi na pewno zasmakuje, z resztą mu
wszystko zasmakuje, ale ona nie będzie jej jadła długo dlatego na pożegnalny
obiad może zrobić coś za czym będzie tęsknić. Nakryła do stołu na 5 osób.
Spojrzała na zegarek 14.35. Zdąży się jeszcze przebrać. Pobiegła na górę. Do
walizki spakowała prawie wszystkie ubrania, ale wybrała granatową sukienkę, zakrywającą
ramiona z dekoltem w serek rozszerzająca się od talii. Założyła też złoty
naszyjnik z serduszkiem ,który dostała od rodziców razem z kolczykami i
bransoletką i już miała uczesać włosy,kiedy usłyszała hałas w salonie.
Rodzice-pomyślała. Zaczęła szczotkować włosy, spryskała się perfumami, ale
nadal słyszała jakieś dziwne dźwięki dochodzące z salonu. Zeszła na dół i od
razu dostała czymś w oko. Nie wiedziała co to jest, ale bardzo bolało. Czuła
jakby coś ją kuło w oku. Zaczęła krzyczeć -AAA!!! Jak boli!- usłyszała głos Harre'go-
Hermiona nic się nie bój zabierzemy Cię do Świętego Munga oni na pewno Ci
pomogą.
-Harry, co
to było?! Czym mnie rzuciłeś?!
-W zasadzie to nie ja Cię rzuciłem, tylko George. Nie wiem co to było. Jakaś
szklana figurka. Chyba słonik z trąbą do góry. To podobno przynosi szczęście.
-Słoń z trąbą do góry? Serio?- zapytał Ron.
-No wiesz, mugole
mają różne amulety i...
-Na
prawdę!?-krzyknęła Hermiona- macie zamiar teraz dyskutować o przesądach mugoli,
kiedy w moim oku jest szkło?!
-Hermiona, wyluzuj trochę nie możesz się tak cały denerwować i
złościć-powiedział George.
-George ma rację-Dodał Harry-Złość piękności szkodzi.-i puścił do niej oko,ale
tego nie zobaczyła bo nadal nie mogła otworzyć oka.
Wtedy weszli rodzice Hermiony. -Dzień dobry! Och nareszcie mamy możliwość
poznać tych sławnych przyjaciół Hermiony!- powiedział pan Granger.- Witajcie!- dodała
jego żona.
-Dzień dobry
,nazywam się Harry Potter ,a to Ron Weslay i jego starszy brat George u których
państwa córka spędzi wakacje.-Wszyscy podali sobie ręce poznając się.- Moim zdaniem
jednak teraz było najlepiej, żeby zabrali państwo swoją córkę do szpitala, a
jeśli nie to my zabierzemy ją do Świętego Munga to świetny szpital dla
czarodziejów.
-O jeny! Hermiono,co się stało?!-pani Granger podbiegła do córki i
zaprowadziła, aby ta usiadła na kanapie.
-Przez
przypadek rzuciłem w oko Hermiony szklanego słonia.-wytłumaczył George.
-O, nie! To
był taki fajny słonik! Bardzo go lubiłem.
-Tato!
-Och, już w
porządku córciu! Zabierzemy Cię do szpitala. Teraz tylko co zrobimy z tą wizytą
u Rona i George. To szkło mogło spowodować poważne rany. Co,jeśli stracisz
wzrok?!
-Och, kochanie przestań tak dołować naszą córką! Na pewno to nic takiego. No
już idziemy do samochodu. Chłopcy zostańcie tutaj. Hermiona zrobiła obiad
szkoda by się zmarnował. My na pewno niedługo przyjedziemy i będziecie mogli
zabrać już naszą córkę do siebie. Jeśli jednak okaże się,że Hermiona musi
zostać w szpitalu zadzwoni do domu.-powiedziała pani Granger. Ona wiedziała że Hermiona ma w piątek randkę. Wiedziała też, że Harry, Ron i George mają dziewczyny w dodatku wszystkie tam będą. Martwiła się, żeby córka nie nudziła się w Norze i, aby nie czuła się samotna, dlatego bardzo się ucieszyła, kiedy Hermiona oznajmiła jej że umówiła się z chłopcem.
-Co zrobicie?- zapytał zdziwiony Ron.
-Niech się
pani nie martwi. Wtedy ja odbiorę.-Zapewnił Harry. -miejmy nadzieję że to nic
poważnego. Do zobaczenia!
-Harry, co
to znaczy zadzwonić?- zapytał Ron.
-Później Ci
to wytłumaczę stary. Jedzmy pizze.-Powiedział Harry czując przepyszny zapach dochodzący z kuchni.
-A co to
pizza? -teraz odezwał się George.
-Spróbujcie
sami-powiedział Harry-to jest na prawdę pyszne.
Walizka już spakowana. Przebrała się w biała bluzkę na ramiączka i czarne szorty. Teraz spokojnie może zjeść śniadanie i porozmawiać z rodzicami. Zeszła na dół, ale nie została tam ani matki, ani ojca. Wstawiła wodę na herbatę i zaczęła robić kanapki. Zjadła z apetytem. Poszła do gabinetu rodziców. Miała nadzieję, że chociaż dziś, kiedy wyjeżdża będą mieli mniej pacjentów. Jednak w holu była długa kolejka. Przecisnęła się przez nią i podeszła do mamy.
-Cześć! Myślałam, że dzisiejszy dzień spędzimy razem.
-Cześć kochanie! Oczywiście, że tak, ale teraz z tatą mamy na prawdę dużo pracy. Może ugotowałbyś obiad dla nas i swoich przyjaciół? Chcielibyśmy ich poznać.-Świetnie. Nie dość ,że przez całe przedpołudnie będą pracować to w dodatku to ja mam ugotować swój obiad pożegnalny, ale rozumiała ich, tak, jak oni ją. Kochali swoją pracę i jeśli ona by miała pretensje o to że oni pracują, to oni musieli być o to że ona wyjeżdża na całe wakacje-pomyślała Hermiona. Uśmiechnęła się do matki i odpowiedziała.-Jasne, tylko się nie spóźnijcie .-Hermiona od razu skierowała się do domu po pieniądze, a następnie do mugolskiego supermarketu "Tesco". Zrobiła zakupy i zamierzała ugotować jedzenie, którego na pewno Ron nigdy nie jadł. Zrobiła pizze. Wiedziała, że mama nie pochwali jej pomysłu, ale to przysmak nastolatków i nie tylko w dodatku na całym świecie. No tak na całym oprócz świata czarodziejów. Ronowi na pewno zasmakuje, z resztą mu wszystko zasmakuje, ale ona nie będzie jej jadła długo dlatego na pożegnalny obiad może zrobić coś za czym będzie tęsknić. Nakryła do stołu na 5 osób. Spojrzała na zegarek 14.35. Zdąży się jeszcze przebrać. Pobiegła na górę. Do walizki spakowała prawie wszystkie ubrania, ale wybrała granatową sukienkę, zakrywającą ramiona z dekoltem w serek rozszerzająca się od talii. Założyła też złoty naszyjnik z serduszkiem ,który dostała od rodziców razem z kolczykami i bransoletką i już miała uczesać włosy,kiedy usłyszała hałas w salonie. Rodzice-pomyślała. Zaczęła szczotkować włosy, spryskała się perfumami, ale nadal słyszała jakieś dziwne dźwięki dochodzące z salonu. Zeszła na dół i od razu dostała czymś w oko. Nie wiedziała co to jest, ale bardzo bolało. Czuła jakby coś ją kuło w oku. Zaczęła krzyczeć -AAA!!! Jak boli!- usłyszała głos Harre'go- Hermiona nic się nie bój zabierzemy Cię do Świętego Munga oni na pewno Ci pomogą.
-W zasadzie to nie ja Cię rzuciłem, tylko George. Nie wiem co to było. Jakaś szklana figurka. Chyba słonik z trąbą do góry. To podobno przynosi szczęście.
-Słoń z trąbą do góry? Serio?- zapytał Ron.
-Hermiona, wyluzuj trochę nie możesz się tak cały denerwować i złościć-powiedział George.
-George ma rację-Dodał Harry-Złość piękności szkodzi.-i puścił do niej oko,ale tego nie zobaczyła bo nadal nie mogła otworzyć oka.
Wtedy weszli rodzice Hermiony. -Dzień dobry! Och nareszcie mamy możliwość poznać tych sławnych przyjaciół Hermiony!- powiedział pan Granger.- Witajcie!- dodała jego żona.
-O jeny! Hermiono,co się stało?!-pani Granger podbiegła do córki i zaprowadziła, aby ta usiadła na kanapie.
-Och, kochanie przestań tak dołować naszą córką! Na pewno to nic takiego. No już idziemy do samochodu. Chłopcy zostańcie tutaj. Hermiona zrobiła obiad szkoda by się zmarnował. My na pewno niedługo przyjedziemy i będziecie mogli zabrać już naszą córkę do siebie. Jeśli jednak okaże się,że Hermiona musi zostać w szpitalu zadzwoni do domu.-powiedziała pani Granger. Ona wiedziała że Hermiona ma w piątek randkę. Wiedziała też, że Harry, Ron i George mają dziewczyny w dodatku wszystkie tam będą. Martwiła się, żeby córka nie nudziła się w Norze i, aby nie czuła się samotna, dlatego bardzo się ucieszyła, kiedy Hermiona oznajmiła jej że umówiła się z chłopcem.
-Co zrobicie?- zapytał zdziwiony Ron.
Cześć! :D Oto ja c; Powiem szczerze, że piszesz bardzo wciągająco i najchętniej przeszłabym do kolejnego rozdziału, ale "nie wypada tak nic nie napisać", jak powiedziała pewna mądra osoba (pozdrawiam Kate) ;) Piszesz przyjemnie i nie zauważyłam jakiś większych błędów oprócz nazwiska "Weasley" :) Narazie o fabule nie mogę za dużo powiedzieć, bo tkwię na 1 rozdziale i usilnie staram się napisać długi komentarz :D Myślę jednak, że to będzie coś fajnego ;D Pan Granger rozwalił mnie jednym zdaniem: "O, nie! To był taki fajny słonik! Bardzo go lubiłem." Hahah, śmiechłam :') Jak narazie jestem na tak i lecę czytać dalej :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZakochałam się po pierwszym rozdziale <3 Bardzo dobrze napisane, bardzo starannie z dbałością o detale. O fabule nie mogę dużo powiedzieć, ponieważ przeczytałam 1 rozdział dopiero, później się wypowiem. Jeszcze raz zapraszam do mnie: https://fremionefanfic.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Blue :*