"Impreza u Katie."
Fred teleportował się do Nory już po 11. Nie był w dobrym nastroju, ale nie spodziewał się takiego powitania. Ginny wybiegła do niego i zaczęła okładać pięściami. Nie był w stanie jej opanować, a przy tym krzyczała ile miała siły w płucach.
- Jak mogłeś jej to zrobić?! Dlaczego jesteś taką świnią?! Idiota! - Gdyby nie to, że na dół zbiegł Ben, to chyba siostra nie przestałaby go bić.
- Co tu się dzieje?! - Pani Molly zaczęła zbiegać ze schodów, gdy zauważyła, że Rewson mocno trzyma Ginny czerwoną ze złości.
- Ta wariatka rzuciła się na mnie z pięściami! Ledwie zdążyłem wejść do domu! - Powiedział oburzony Fred.
- Jeszcze się dziwisz?! - Pytała z drwiną.
- Uwierz mi, że tak.
- A co tam jest? - Zapytała pani Weasley, kiedy zauważyła jakąś kartkę pod stołem w kuchni. Wcześniej przygotowała śniadanie, ale nie dostrzegła jej. Podniosła list i zaczęła bezgłośnie czytać. Jej dzieci nadal nie przestawały się kłócić.
- Wszystko widziałam na imprezie u tej wywłoki, Katie! - Ruda nie przestawała krzyczeć.
- Nie nazywaj jej tak! - Upominał Ben.
- A jak mam mówić na uwodzicielkę cudzych chłopaków?!
- Zaraz, Ginny, o czym ty mówisz? - Fred próbował zorientować się w tej sytuacji i zrozumieć, co tak rozzłościło siostrę.
- PRZESPAŁEŚ SIĘ KATIE! ZDRADZIŁEŚ HERMIONE! - Fred stał niczym oniemiały, dlatego nie miał szans obronić się przed ciosem prosto w nos od Bena. Gryfona na chwilę zamroczyło. Poczuł się, jakby był we śnie.
Nagle pojawił się George, który tym razem musiał powstrzymać Bena, żeby nie zabił jego bliźniaka.
- Zdradziłeś Hermionę?! Hermionę?! Miałem cię za przyjaciela i idealnego chłopaka dla niej, a ty co?! Ledwie poczułeś zapach wolności i zatęskniłeś za panienkami na jedną noc! Może zdradzałeś ją kiedy była z Harrym i Ronem?! Jak mogłeś?! I to z kim?! Z KATIE! A przecież wiesz, że jestem w niej zakochany! Nawet jej nie mogłeś przepuścić?! - Gdy tylko Fred trochę otrząsnął się po niespodziewanym ataku również zaczął krzyczeć.
- Nikogo nie zdradziłem! Nie wiem o czym mówisz!
- Nie kłam Fred! Widziałam cię wczoraj na imprezie! Widziałam, że zabrałeś ze sobą tę głupią laskę, która miała pomóc ci chodzić, a tym razem poderwać dziewczyny. Pewnie myślałeś, że tak jak Ben, wzbudzisz większe zainteresowania, jeśli będziesz ranny, no i udało ci się to znakomicie.
- Nie, Ginny...
- Nie przerywaj mi! Widziałam, że cały wieczór bawiłeś się z Katie i nic na to nie mówiłam, bo nie spodziewałam się, że jesteś zdolny, aż tak daleko się posunąć! Potem zobaczyłam, że się z nią całujesz i idziesz na górę i nie mogłam tego wytrzymać. Chciałam cię powstrzymać, ale drzwi były już zamknięte.
- Zupełnie nie wiem o czym mówisz... - Fred wyglądał na zbitego z tropu.
- Dobra, nie udawaj już ofiary losu... Nie wykręcisz się z tego! - Zagroziła. Po chwili zdała sobie sprawę, że jej bracia i Ben patrzą po sobie jakoś dziwnie i już nie wiedziała co się dzieje. - Hermiona nigdy ci tego nie wybaczy! NIGDY!
- Ginny... - Dopiero teraz bardzo cicho przemówił George. - Fred nie zdradził Hermiony. - Dziewczyna miała już zamiar protestować, ale widząc, że Gryfon ma oczy pełne łez, zamilkła. - To ja... To ja zdradziłem... Angelinę... Przespałem się z Katie...
- Co? - Ginny o mało nie straciła przytomności i zachwiała się na nogach. Przecież George taki nie był. Nie zdradzał. Jednak on już nie krył swoich łez. Płakał jak dziecko. - Ale... Przecież widziałam tę drewnianą laskę...
- Bo ją wziąłem! Chciałem być bohaterem wojennym, jak Ben. - Fred i Rewson patrzyli na George jak zahipnotyzowani.
- Ja nic już nie rozumiem... - Wyznała Ginny.
- Postaram się jakoś to opowiedzieć... - Odpowiedział George.
Kiedy Angelina udała się na imprezę do swojej rodziny, George zrzucił z siebie białą, elegancką koszulę i założył inną w kratę. Był niezmiernie podekscytowany na myśl o imprezie. Wychodząc ze swojego pokoju zauważył laskę Freda i nagle przyszedł mu do głowy pomysł, żeby wziąć ją ze sobą i opowiedzieć historię o jego dzielnej walce. Miało to mu zagwarantować sukces na imprezie. Jaki? Jeszcze nie wiedział, ale na pewno coś wymyśli.
Teleportował się niedaleko domu Katie i zauważył, że Fred i Ben idą w kierunku budynku. Zaczął ich wołać, a oni natychmiast się odwrócili.
- George?! Co ty tutaj robisz? - Spytał jego brat. Sam nie wyglądał za dobrze i wcale nie miał ochoty na tę imprezę, ale nie mógł złamać obietnicy danej Puchonowi.
- Jak to co? Idę zabalować!
- A impreza u Angeliny? Przecież wiesz, że się wścieknie, że z nią nie pójdziesz... Po co ci ta kłótnia? - Drążył Fred.
- Spokojnie braciszku. Nie znasz mojej Angeliny. Ona jest tak cudowna, że sama zaproponowała, bym poszedł do Katie. Wymyśli, że jestem chory czy coś takiego i szybko się stamtąd uwinie, żebyśmy mogli dzisiaj tu poszaleć, ale... Póki jej nie ma...
- Co ty kombinujesz? - Spytał zaniepokojony Ben.
- Jeszcze nie wiem... Jeszcze nie wiem... Ale mam ochotę dzisiaj ostro zaszaleć! Ostatnio wszędzie chodziłem z Angeliną i nareszcie nie będę pod jej czujnym okiem. - George był w znakomitym nastroju. Udało mu się uniknąć nudnej kolacji i od niepamiętnych czasów będzie sam na imprezie.
- Zachowujesz się jak pies puszczony ze smyczy... - Fred nie miał ochoty tu przychodzić i myślał tylko o Hermionie. Wszystko by oddał, żeby być teraz z nią, a George jest tak radosny, że nie ma przy nim jego dziewczyny.
- Jeny, Fred! Po prostu cieszę się na imprezę. Nie psuj mi tego.
- Dobra, idziemy. - Benowi też się to nie podobało, ale już chciał iść do Katie.
- Nie Ben! Nie puszczę tego głupka w takim humorze! Zrobi coś, czego będzie żałował. - Fred starał się wyrwać laskę z rąk George, ale bliźniak nie pozwolił mu na to. - Co ty zamierzasz robić z tą laską?
- Jak to co?! Powiem, że.... Że miałem wypadek na Pokątnej. Jakieś zbiry chciały napaść na małą dziewczynką, a ja jej obroniłem. Przecież na to polecą wszystkie dziewczyny! - Fred i Ben stali oniemiali.
- Ale po co mają na to lecieć? Przecież ty już masz dziewczyną! - Przypominał mu Puchon.
- Przecież wiem! Ale nie rozumiesz mnie, bo nie wiesz jak to jest...
- Jak to jest, co?! - Fred wybuchnął złością. - Kochać i być kochanym?! Być w szczęśliwym związku?! Masz wszystko! Super sklep, rodzinę, pieniądze i nieziemską dziewczyną, a mówisz, że idziesz na podryw?! Nie pozwolę ci na to! To się skończy fatalnie!
- Nie będziesz mi mówić, co mam robić!
- Właśnie, że będę. Wiem, że będziesz tego żałował, dlatego muszę cię powstrzymać!
- Spokojnie, dam sobie radę! Idę tylko trochę poflirtować! Wielkie mi halo!
- Jasne! Kiedy docenisz to, co masz? Wiesz, co ja bym oddał, żeby teraz być przy Hermionie?! Nie wiem, gdzie jest, co robi, czy żyje... Wolałabym być z nią, nawet na jakiejś głupiej kolacji i nie zostawiałbym jej samej! - George zabolały te słowa. Zresztą był już zły, bo bliźniak niszczył jego nastrój.
- Co ty nie powiesz? Nie zostawiłbyś jej samej? A co właśnie robisz przez ostatni rok? ZOSTAWIASZ! Cały czas! Ja opiekowałem się Angeliną, kiedy byliśmy zagrożeni, a ty co robiłeś? Cały czas tylko piłeś, a Hermiona narażała swoje życie! I znowu, ona pofrunęła sobie gdzieś w świat, a ty siedzisz jak ostatni kołek! To twoim zdaniem jest miłość?! - Fred nie wierzył własnym uszom, a właściwie jednemu ucho. Jak George mógł mówić takie rzeczy?! Przecież doskonale wiedział, że jego brat nie chciał, by Hermiona była sama, ale to ona nie dawała mu wyboru. Rzucił się z pięściami na brata. Ben starał się go odciągnąć. Nie spodziewał się, że bliźniacy mogą się tak pokłócić.
- Trzymaj tego świra z daleka ode mnie Ben! - Zawołał George. Całej tej scenie zaczęło przypatrywać się coraz więcej osób - Lee, Dean, Alicja. Nie wiedzieli o co bliźniacy mogli się pokłócić, ale wyglądało to poważnie. George zaczął się od nich oddalać.
- Ben chodź ze mną! Ja cię wprowadzę na imprezę i gwarantuję, że będziemy cały czas obok Katie. - Rewson nie wiedział, co powinien w tej sytuacji zrobić. Wiedział, że jeśli pójdzie z nim, to ma większe szansę na to, by bawić się z Bell. Fred nie był w imprezowym nastroju, ale właśnie dlatego nie powinien go zostawiać.
- Idź! Potem cię złapię!
- Jeśli wolisz zostać z tym wariatem, to proszę bardzo. - Zaśmiał się gorzko i odszedł.
- Czy ty widzisz co się z nim dzieje? Musimy go pilnować! - Odezwał się Rewson.
- O nie! Niech robi co chce! Już mi nie zależy. Po tym co powiedział o mnie i Hermionie może sobie dowolnie rozwalić związek.
- Możesz chcesz wrócić do domu?
- Nie. Powiedziałem, że z tobą pójdę. Wypiję trochę szklanek Whiskey i się zwijam, a ty wtedy możesz iść do tego pajaca. Przy nim może znowu pocałujesz Katie.
Przyjaciele weszli do domu, gdzie impreza już się rozkręciła. Mnóstwo osób tańczyło, a jeszcze więcej piło. Mężczyźni wzięli sobie alkohol i usiedli w wolnych fotelach, by móc się rozeznać. Widzieli Lunę, która tańczyła sama na środku parkietu, ale też Rona z Lavender i Neville z Ginny. Harry przypatrywał się im z końca sali. Fred był wściekły na brata, ale mimo to szukał go wzrokiem.
- Spójrz! Tam jest! - Ben pierwszy zauważył Weasleya, który pił alkohol prostu z butelki. Znajdował się w towarzystwie, o którym chyba każdy na tej imprezie marzył. Była przy nim Alicja Spinnet, Romilda Vane, Demelza Robins, Parvati i Padma Patil, Fay Dunbar, Eloise Migdel, oczywiście Katie Bell i ku wielkim zgorszeniu Freda, Wiktoria Frobisher. Kilku chłopaków próbowało wkręcić się do tego towarzystwa, ale póki co bezskutecznie. Ben patrzył tylko tam.
- No idź do niego!
- Nie! Nie mogę. - Sprzeciwił się Rewson.
- To twoja jedyna szansa. Zaraz obok niej pojawi się stu takich jak ty. George ci pomoże.
- Ale ty...
- Nie przejmuj się mną! Zaraz się z tą zbieram. Nie mogę patrzeć na niego i na całą tę Wiktorię. Chcę już być w domu.
- Okej. Trzymaj się!
- Powodzenia! - Ben pożegnał się z przyjacielem i udał się do drugiego bliźniaka, który natychmiast wprowadził go do towarzystwa. Został mile przyjęty, ale szczególnie przez Romildę.
W tym czasie Wiktoria zauważyła, że Fred siedzi sam i postanowiła dołączyć do niego. Weasley zauważył ją dopiero, gdy siedziała już w fotelu obok i trzymała swoją rękę wysoko na jego udzie. Podskoczył, gdy poczuł jej dotyk, co dziewczynę niezwykle rozbawiło.
- Hej. - Powiedziała uwodzicielsko.
- Cześć. - Odparł i stanowczo zabrał jej rękę ze swojej nogi.
- Co ty taki zły? Lepiej spójrz na swojego brata i bierz z niego przykład. - Dziewczyna starała się jak najlepiej wypaść przed swoim byłym chłopakiem. Miała na sobie bladoróżową sukienką, niezwykle krótką, bez ramiączek. Wydawało jej się, że wygląda niezwykle seksownie i może dzisiaj mieć każdego, jeśli tylko będzie chcieć. Ale nie Freda. Freda na pewno nie. Nie miał ochoty z nią rozmawiać, a sama jej osoba drażniła ją, bo przypominał sobie wszystkie te chwilę, w których zranił Granger. Uciekał od niej, bo bał się swoich uczuć i nadal nie mógł sobie wybaczyć, że to zrobił, że mógł dotknąć, całować i co gorsza, przespać się z Wiktorią. - Jak myślisz, z którą z nich dzisiaj się prześpi? - Wskazała na George i otaczająca go grupkę dziewczyn, a Fred spojrzał na nią oburzony.
- George ma dziewczynę! W dodatku taką, którą bardzo kocha i nie potrzebuje zabawiać się z panienkami z imprez.
- Taaak... Szkoda tylko, że nie przyszedł z nią, skoro tak bardzo ją kocha. - Widziała, że uderzyła w czuły punkt, dlatego postanowiła mówić dalej. - To tak, jak ty. Wiem, że się zaręczyłeś i co? Gdzie jest ta twoja wybranka? - Powiedziała z kpiną w głosie.
- A co Cię to obchodzi? Pilnuj swoich spraw. - Fred już nawet przestał udawać, że chce być miły.
- Ooo, właśnie, że mnie to obchodzi, bo to ja była lekarką na twoje złamane serce. Do kogo pobiegłeś, kiedy rozstałeś się z Hermioną? Do mnie! Teraz też tak będzie, ale nie licz, że będę cię przyjmować z otwartymi ramionami.
- O to się nie martw. Ja i Hermiona jesteśmy szczęśliwymi, wbrew temu, czego nam życzysz.
- Powiedz mi tylko jedno. Co ONA ma, czego JA nie mam, co? - Fred patrzył na nią, jakby była z innej planety. To chyba oczywiste, dlaczego wolał Granger od Wiktorii. - Dziwi cię moje pytanie? Zapewniam cię, że mam z nią więcej wspólnego, niż ci się wydaje. - Weasley był oburzony. Ona, Wiktoria Frobisher ma coś wspólnego z Hermioną Granger?! To było ponad jego siły. - Jakbyś nie zauważył to ja też jestem piękna, mam zgrabne ciało i zadbane włosy. Jestem Gryfonką, a to coś znaczy! Jestem odważna, waleczna i przyjacielska. Poza tym zawsze dobrze się uczyłam. Jestem jeszcze lepsza od tej twojej Hermionki, bo bardziej wyluzowana i, o czym za pewne się przekonałeś, zdecydowanie lepsza w łóżku. Dlatego szukam powodu, dla którego wybrałeś ją?
- Może i jesteś na swój sposób ładna, a może i nawet mądra, ale nie dorównujesz Hermionie wdziękiem, pięknem, mądrością, dobrocią i innymi przymiotami, które tylko ona posiada.
- Jasne, czyli po prostu jest dla ciebie wyjątkowa...
- Oczywiście, że tak!
- A ja nie byłam?! Już zapomniałeś, co mi mówiłeś? Jak prosiłeś, żebym cię pocałowała, bo lubisz smak moich ust? Albo kiedy mówiłeś, żebym poszła do Pokoju Życzeń i tam rozbierałeś mnie, aż stałam nagą przed tobą? Pamiętasz, co wtedy mówiłeś? Że jestem piękna! Że cię pociągam, że masz ochotę uprawiać ze mną seks! Dla ciebie to się nie liczy?
- Wiesz co?! Ja naprawdę nie muszę tego słuchać! - Fred doskonale to wszystko pamiętał, ale nie chciał o tym myśleć. To wszystko były zbyt bolesne. Błędy przeszłości, które nie pozwalały mu myśleć spokojnie.
- Najgorsze jest to, że jestem gotowa iść z tobą na górę, choćby na jeden raz, a i tak będę szczęśliwa! - Fred wstał i postanowił opuścić tę imprezę, która przyprawiła go tylko o wyrzuty sumienia, poczucie smutku i ból głowy. - Gdzie się wybierasz?! Nie słyszysz co do ciebie mówię?
- A czy ty nie widzisz, co staram ci się przekazać? Kocham Hermionę! Żenią się z nią! Naprawdę jesteś tak pusta, że przychodzisz tutaj i myślisz, że zostawię to wszystko, dla kwadransa z tobą i szybkiego numerku?! A poza tym chyba nie muszę ci przypominać w jakiej atmosferze się rozstaliśmy.
- Ah...! Więc tak! Nie pozostawiasz mi wyboru... Zniszczę twój związek, tak, czy siak... Uwierz mi, że mam swoje sposoby...
- Wiktorio! Nie igraj ze mną! Ze mną nie wygrasz!
- Pamiętasz, jak upokorzyłam cię po tym, jak zerwałeś ze mną? Mogę to zrobić drugi raz. - Fred mocno złapał za rękę Forbisher. Już wiedział, że jego pojawienie się tutaj było wielkim błędem.
- Posłuchaj mnie uważnie, bo nie zamierzam się powtarzać! Jestem szczęśliwie zakochany w Hermionie. Wiem, co kiedyś mówiłem i robiłem i żałuję tego. To, co było między nami, to błąd, ale czasu nie cofnę. Nie mam do ciebie żalu, że potem mnie wyśmiałaś. Możemy teraz się rozstać i zapomnieć o tej rozmowie, ale jeśli będziesz szkodziła mi albo mojej narzeczonej, to ja też nie będę miły dla ciebie. Mam środki i zasięgi, a mój brat jest Ministrem Magii. Rozumiesz, co chce powiedzieć? - Puścił jej rękę. Czuł, że jest wzburzony i, że mógł przesadzić, ale gdy tylko pomyślał, że ta dziewczyna znów mogła namieszać w jego życiu, nie mógł się opanować. Jednak jego mowa opłaciła się, bo Wiktoria już nie bała tak pewna siebie.
- Rozumiem... Możemy zapomnieć... - Czuła się zawstydzona.
- To dobrze. - Fred miał zamiar wychodzić, więc szukał wzrokiem Bena, ale i George. Brat pił whiskey wlewaną mu prosto do gardła przez Alicję. Natomiast Rewson starał się nawiązywać choćby wzrokowy kontakt z Katie, która tańczyła na parkiecie z Cormaciem. Sam Puchon był adorowany przez Demelzę. Kiedy Fred zobaczył, że jest tu jeszcze McLaggen ostatecznie zdecydował, że chce opuścić to towarzystwo.
Wiktoria zauważyła, że Fred obserwuje Bena i brata.
- Zdradzę ci sekret. Demelza dzisiaj prześpi się z Benem.
- CO?! O czym ty mówisz?
- Katie widzi, że Ben się w niej zakochał, ale nie chce z nim być. Jednocześnie nie chce tracić adoratora. Taki skok w bok dobrze mu zrobi. Demelza sama się zgodziła to zrobić. Może to będzie jego pierwszy raz, co? Chyba, że wtedy z Hermioną coś było. Pamiętasz? - Fred nie chciał już tracić czasu na tę osobę.
- Jesteś po prostu niemożliwa... Mimo to życzę ci szczęścia z kimś, kto trochę cię utemperuje... - Nie czekał na odpowiedź. Zbliżał się do drzwi, ale po drodze kilka osób zatrzymało go, by porozmawiać i pogratulować zaręczyn. Pół godziny później był już poza budynkiem i teleportował się do swojego mieszkania. Tutaj rozmyślał o całym dzisiejszym dniu, który obfitował we wrażenia. Miał ochotę wypić kolejną szklankę alkoholu, ale wtedy pomyślał o Hermionie. Nie wiadomo kiedy może się pojawić i prosić o pomoc. Lepiej, żeby wtedy był w pełni władz umysłowych. Zrezygnował z whiskey i usiadł w fotelu. Te ostatnie rozmowy ze znajomymi sprawiły, że miał trochę lepszy humor, mimo to był zły na George, ale i rozmowa z byłą dziewczyną nie dawała mu spokoju. Poszedł do swojej sypialni i zasypiał mając przed oczami ukochaną narzeczoną.
W tym samym czasie George świetnie bawił się na imprezie. Wypił już dużo alkoholu, ale od zawsze miał mocno głowę i wiedział, że może sobie jeszcze pozwolić na dalsze picie. Rozmawiał ze wszystkimi najfajniejszymi dziewczynami. Były bardzo ciekawe, dlaczego George ma laskę i kuleje, a on chętnie po raz kolejny opowiadał tę samą historię. Na początku pilnował, by Ben był obok niego, a i nawet sam Rewson uskarżał mu się.
- George! Nie mogę nawet pogadać z Katie! Ta Demelza nie chce się odczepić, co mam robić?! - Może i odpowiedziałby na to pytanie, gdyby nie jakaś Krukonka, która właśnie podeszła, by poflirtować z nim. Puchon wiedział, że z tego bliźniaka nie będzie miał już dziś pożytku, a Demelza była coraz bardziej natrętna. Dotykała go po plecach, kolanie, udzie, szeptała do ucha, że ma na niego ochotę. Oczywiście, że była piękną dziewczyną, ale Ben nie myślał o niej w ten sposób. Był załamany, że Katie nie zauważa go. Wkrótce i on teleportował się do Nory. Był przybity i zrezygnowany.
George sam został na placu bóju, ale nie przejmował się tym. Nadal miał ochotę na imprezę, a wkrótce obok niego pojawiła się Katie. Jakby wyrosła spod ziemi i przyniosła nową butelkę alkoholu. Chyba we dwoje wypili ją całą, aż w końcu... Ich twarze zbliżały się niebezpiecznie blisko. George położył swoje ręce na jej talii. Była tak szczupła i taka piękna... Poczuł, że zaczyna go podniecać i pocałował ją z pożądaniem, ale i ona miała ochotę na to. Wkrótce już nic więcej się nie liczyło. Tylko oni. Całowali się nie przejmując, że ktoś może ich widzieć. George położył swoje ręce na jej pośladkach i aż jęknął z rozkoszy. Katie szepnęła mu do ucha.
- Chodź za mną. - Spojrzała na niego uwodzicielsko i kręcąc biodrami zaczęła iść na górę w stronie swojej sypialni. Za nią szedł Weasley, który był jak zahipnotyzowany. Gdy już byli w jej pokoju zabezpieczyli drzwi i rzucili się na siebie z pożądaniem. Zaczęli się szybko rozbierać, aż w końcu wylądowali w łóżku. George czuł się niezwykle zrelaksowany, podniecony i ani przez chwilę nie myślał o Angelinie. Ta noc była dla niego czymś niesamowitym. Dopiero gdy cały spocony upadł na łóżku obok Bell zaczął się zastanawiać, gdzie jest Johnson, dlaczego nie ma jej obok niego? Jednak po chwili Katie znów całowała go po szyi i wyłączył swój mózg.
Angelina nie mogła wykręcić się z kolacji rodzinnej. Nikt nie chciał jej puścić, nawet gdy mówiła o chorobie chłopaka. Towarzystwo miało dużo alkoholu i było skore do rozmów. Dopiero nad ranem udało jej się teleportować. Myślała, że George może być w już domu, bo przecież tak długo nie zjawiła się na imprezie, że pewnie siedzi tam biedny i zamartwia się. Jednak ku jej zdziwieniu chłopaka nie było w mieszkaniu. Teleportowała się więc do Katie. Tutaj impreza była zakończona, ale wielu osób spało po kątach. Wśród nich szukała rudej czupryny, jednak nie mogła znaleźć. Zauważyła Lee.
- Hej, gdzie jest George? - Chłopak jakoś dziwnie się do niej uśmiechnął, ale zwaliła to na alkohol. Gryfon ledwo stał na nogach.
- Na górze.
Dziewczyna poszła za jego wskazaniem. Trochę się bało co mogło się stać jej chłopakowi. W pierwszym pokoju zastało jakąś całująca się parę, w następnym kolejną, która leżała całkiem nago na łóżku. Rozbawiona zamknęła drzwi. ZARAZ! Kto leżał na tym łóżku? Ponownie otworzyła drzwi, bojąc się co może zobaczyć. Jednak jej oczy nie kłamały. Na łóżku leżała jej przyjaciółka Katie Bell i jej chłopak George Weasley. Razem. Nago.
Chciało jej się krzyczeć na cały głos, ale jednocześnie brakowało jej tchu. Wpatrywała się w ich, jakby chcąc zmienić rzeczywistość. Jednak wątpliwości mieć nie mogła. To byli oni. Swojego chłopaka zawsze, by poznała, a już szczególnie leżącego nago. W tym momencie George zaczął budzić się. Przetarł oczy i podniósł głowę. Jeszcze do końca nie dotarło do niego, co się wydarzyło zeszłej nocy. Wtedy zobaczył JĄ. Angelinę. I nie wiedział co mam powiedzieć. Gryfonka natychmiast zamknęła drzwi i wybiegła z domu. Teleportowała się.
George starał się ją zatrzymać, ale usilnie mu tu utrudniała Katie, która starała się go zatrzymać. Potem okazało się, że nie może znaleźć swoich ubrań porozrzucanych po całym pokoju.
- Co ty wyprawiasz? Kładź się. - Katie obudziła się, gdy George buszował po pokoju.
- Angelina tu była! Widziała nas! - Już wciągnął na siebie spodnie, ale nie mógł znaleźć koszuli.
- I co z tego?
- I co z tego?! I CO Z TEGO?! To moja dziewczyna!
- Co?! Jak to twoja dziewczyna?
- Katie! Nie udawaj! Przecież wiesz, że jestem z Angeliną już dwa lata.
- Myślałam, że zerwaliście skoro przyszedłeś tu sam i wylądowałeś ze mną w łóżku...
- Nie zerwałem z nią! Kocham ją! To nic nie znaczyło...
- Nic nie znaczyło?! - Dziewczyna wstała z łóżka i okryła się prześcieradłem.
- Oczywiście, że nie! Przynajmniej nie dla mnie!
- To po co to robiłeś?! Nie zauważyłeś, że podasz mi się?!
- Katie! Nie mam czasu na twoje fochy! Zaraz stracę miłość mojego życia!
- Och.. Jesteś niemożliwy! Zabawiasz się ze mną całą noc, a potem traktujesz jak najgorszą! Nie jestem twoją zabawką, żebyś mógł mną tak pomiatać!
- Czego się ty spodziewałaś?
- Więc to moja wina?! Sam przyszedłeś bez Angeliny i flirtowałeś ze mną! Nie zmuszałam cię do niczego!
- Nie chcę mi się z tobą gadać. - George wybiegł szybko z domu Bell i teleportował się do domu Angeliny. Musiał obudzić jej rodziców, którzy nie byli zadowoleni z tego powodu, jednak tutaj nie znalazł Johnson. Następnie postanowił sprawdzić, czy nie mam jej w mieszkaniu na Pokątnej, ale tam zderzył się z brutalną rzeczywistością. Jego cały pokój został wywrócony do górami nogami i nie było tu ani jednej rzeczy Angeliny... Zabrała wszystko, co do niej należało... Ubrania, książki, świeczki, ozdoby, ulubioną poduszkę... Zostawiła tylko na łóżku naszyjnik z serduszkiem, który dostała od George na rocznicę.
Weasley widząc ten bałagan zrozumiał, co zrobił i zaczął płakać. Nie mógł powstrzymać łez, które potokiem napływały mu do oczu. Po co to wszystko zrobił? Czy nie był szczęśliwy z Angeliną? Wszystko zaczynało się układać, a on zniszczył to w mgnieniu oka. Nie miał złudzeń. To była jego wina. Wina jego głupoty. Fred miał rację, że nie chciał puścić go na tę imprezę. Po co poszedł na nią bez niej? Po co brał tę laskę? Po co tyle pił? Po co pocałował Katie? Po co poszedł za nią do jej pokoju?
Kurczowo trzymał naszyjnik zostawiany po Angelinie. Gdyby tylko mógł cofnąć czas... Przecież ją kocha! Kocha jak cholera! Tak, że aż boli... Nie chciał jej skrzywdzić. Planował oświadczyć się jej, wziąć ślub, założyć rodzinę... Doskonale wiedział, że ona mu tego nie wybaczy, ale gdyby tylko mógł z nią porozmawiać, to... To co by jej powiedział? Sam nie wiedział, co go opętało. Jakaś chęć udowodnienia sobie, że nadal może być atrakcyjny, że może bawić się bez Angeliny. Co to za przeklęta kłamstwa. On bez niej nie może żyć, bez niej jest nikim...
Po mimo, że skrzywdził ją, postanowił, że odnajdzie ją, padnie do kolan i zacznie przepraszać z całych sił. Wolał już słuchać jej głosu, nawet jeśli będzie krzyczeć. Wyszedł na ulicę i chodził po Pokątnej patrząc w twarze wszystkich przechodniów, byle by ją odnaleźć i nagle zdał sobie sprawę, że nie sprawdził jeszcze jednego miejsca, w którym mogła być Angelina, a mianowicie Nory. Natychmiast tam się udał.
Angelina po tym co zobaczyła była rozbita. Zabrała swoje rzeczy z rodzinnego domu i mieszkania bliźniaków. Potem teleportowała się do Nory, bo i tam miała kilka drobiazgów. Postanowiła, że musi na jakiś czas opuścić to miejsce i tych ludzi. Wiedziała, że wszystko tutaj będzie przypominać jej George, a widok leżącego chłopaka z jej przyjaciółką już na zawsze wyryje się w pamięci. Kiedy spakowała już wszystkie swoje rzeczy, wpadła na Hermionę. Niewiele myśląc zdecydowała, że odejdzie razem z nią. Dziewczyny nie powiedziały nic o swoich powodach ucieczki, a gdyby to zrobiły oszczędziłyby wiele łez...
George starał się streścić wszystko, co mu się przydarzyło i skończył na tym, że chwilę wcześniej teleportował się do Nory, by spotkać się z Angeliną, ale i tutaj nie było ani jej, ani jej rzeczy. Fred i Ben byli tak wściekli, że chcieli pobić George, a Ginny płakała równie mocno co brat. Gdy Rewson chciał już przyłożyć Gryfonowi wszyscy usłyszeli szloch dochodzący z kuchni. Od razu tam przeszli i zobaczyli panią Molly, która siedziała przy stole i płakała.
- Co wyście narobili? - Spytała bliźniaków.
- Przepraszam mamo... - George płakał także przed swoją matką.
- A ty Fred? Jak mogłeś? Jak?!
- Ja nic nie zrobiłem!
- To dlaczego Hermiona tak napisała? - Wskazała ręką na list, który leżał na stole.
- Co napisała?! - Fred nie ukrywał swojego zaskoczenia i zaczął się martwić. Pani Molly powoli i po cichu przeczytała list.
- Nic z tego nie rozumiem! Była tutaj?! O co tu chodzi?! - Myślał, że oszaleje. Czuł, jakby Hermiona wymykała się mu z rąk.
- Fred... - To Ginny łkała i wyszeptała do brata. - Hermiona tu była... Widziałam ją... Rozmawiałam... Powiedziałam jej, że ją zdradziłeś z Katie... Ja... Ja nie wiedziałam, że to był George... Chciałam jej pomóc... Byłam pewna, że to ty... Ja... Przepraszam! Przepraszam Fred...
Weasley nie wiedział, co ma na to odpowiedzieć. Z jednej strony chciał wrzeszczeć i oskarżyć Ginny. Z drugiej, wiedział, że to nie ma najmniejszego sensu, dlatego stał tylko i patrzył się na siostrę z wielkim bólem.
Do kuchni zaczęła schodzić reszta domowników, która próbowała dowiedzieć co się stało. George, Ginny i pani Molly płakali, a Ben przytulał Freda. Mieli czarne myśli.
- Co się stało?! Czy ktoś zmarł? - Tylko Harry miał odwagę zadać to pytanie, ale nikt nie miał ochoty mu odpowiadać. Sam wziął do ręki list i przeczytał reszcie.
- Co to ma znaczyć?! Co im zrobiliście? - Spytała Lavender. George nie miał siły przeżywać tej historii drugi raz i wybiegł na podwórze, a za nim Fred. Ben również poszedł, by, gdy zajdzie potrzeba, załagodzić sytuację lub przyłożyć Georgowi. To Ginny opowiedziała wszystko, czego dowiedziała się od brata oraz o swojej fatalnej pomyłce i rozmowie z przyjaciółką.
George biegł. Nie miał żadnego celu. Chciał wszystko zmienić, móc przeżyć jeszcze raz ten jeden dzień, w którym zniszczył sobie życie. W ślad za nim podążał Fred.
- Zostaw mnie! - Krzyknął George.
- Mówiłem ci! Ostrzegałem, że zrobisz coś głupiego, ale nie chciałeś słuchać. Wiesz, że Angelina ci tego nie wybaczy?! Że już nigdy nie zobaczę Hermiony przez ciebie?! Zniszczyłeś życie wszystkich bliskich ci osób!
- Myślisz, że tego nie wiem?! MYŚLISZ, ŻE NIE WIEM, ŻE JESTEM SKOŃCZONYM FRAJEREM?!
- Po co tam poszedłeś? Co chciałeś osiągnąć? A może od dawna marzyłeś, żeby przespać się z kimś innym?!
- Jak możesz mówić takie rzeczy?
- Bo zawiodłeś George! Zawiodłeś nas wszystkich! Angelinę, którą tak niby kochałeś, mnie, swojego bliźniaka, bo posunąłeś się do zdrady i doprowadziłeś do tego, że mnie o to oskarżono. Nawet nie wiesz, co pewnie teraz czujesz Ben! Dobrze wiedziałeś, że on jest zakochany w Katie i to ON miał spędzić z nią czas!
- PRZESTAŃ!
- Zawiodłeś całą naszą rodzinę, bo okazałeś się zdrajcą! Wystarczyła jedna impreza, byś zostawił taką świetną dziewczyną! Po prostu jesteś...
- No jaki?! Jaki?! Na pewno nie gorszy niż ty! Nie powiedziałem, że byłem z dziewczyną dla zakładu, nie wstydziłem się jej, nie szukałem pocieszenia u innej!
Fred nie odpowiedział tylko rzucił się pięściami na brata i zaczęli się bić. Fred uderzył bliźniaka w łuk brwiowy, a ten oddał mu ciosem w żebra. Wkrótce powalili się na ziemię i wyglądali, jakby chcieli się zabić. Nim Ben dobiegł do nich, George poddał się i zaczął pluć krwią. Przybiegł także Ron, który wraz Harrym już chciał ustalać plan działania.
- Wiem, że jesteście wściekli, ale musimy coś zrobić! Musimy je znaleźć, a im więcej czasu tracimy, tym będzie nam trudniej! - Fred poszedł w stronę Nory, a za nim Ben, który nawet nie mógł patrzeć na George. Uważał go za osobistego zdrajcę, ponieważ przespał się z dziewczyną, którą Puchon kochał.
- George, chodź! Proszę cię!
- Nie słyszałeś co zrobiłem Angelinie?! Zdradziłem ją!
- Wiem, co się stało, ale one nie mogą tak po prostu odejść! Pomóż nam!
- Nie... Fred ma rację. Zniszczyłem wszystko. Nie tylko swój, ale i jego związek, naszą rodzinę, przyjaźnie... Nie mogę teraz z wami być.
- George! Jeśli teraz odejdziesz, to nie wrócisz nigdy, bo będziesz czuł się upokorzony!
- Co ty możesz o tym wiedzieć?
- Zapewniam, że wiem wiele! Nie pamiętasz, jak zdradziłem Harry'ego i Hermionę? Zostawiłem ich. Wiesz, jak trudno było mi wrócić do nich? Nosiłem się z tym zamiarem chyba tygodnie, ale bałem się, co powiedzą i jak zareagują. Znam cię. Z poczucia wstydu usuniesz się niby na chwilę, która przerodzi się do lat. Wiem, że teraz jesteś załamy i nie myślisz racjonalnie, ale zauważ, że jeśli teraz odpuścimy, to je stracimy, obie... Wracaj do Nory!
- Po co wam taki nędzny szczur jak ja!
- George... Popełniłeś błąd... Będę się wściekać na ciebie na pewno wszyscy, ale nie zostawią cię i zapewniam cię, że ja nigdy cię nie zostawię. Razem damy radę. Razem znajdziemy Angelę, żebyś mógł ją przynajmniej przeprosić.
Starszy Weasley niechętnie zaczął kierować się w stronę domu. Tu Fred i Ben siedzieli razem. Wzrokiem pełnym jadu spojrzeli na George. Obecnie nikt się nie przejął tym, że bliźniacy się pobili, choć ich rany wyglądały na poważne.
- Przepraszam Fred, że cię uderzyłem i zwątpiłem w ciebie. To był impuls.
- Spoko. Na ciebie się nie gniewam. A ty co? Całowałeś się z Demelzą?
- Co?! Skąd ten pomysł?
- Rozmawiałem wczoraj z Wiktorią i powiedziała mi, że Katie cię wystawiła. Chciała cię odciąć od siebie, ale nie stracić na zawsze adoratora i podłożyła Demelzę, żeby ta zabawiała cię. Miała nawet przespać się z tobą.
- Nie mówisz poważnie? - Spojrzał w twarz przyjaciela, ale nie miał już wątpliwości, że mówił prawdę. - Demelza coś chciała ode mnie, ale ja nie myślałem o tym. Byłem zły, że Katie nie patrzy na mnie. Do niczego między nami nie doszło. - Po chwili ciszy Rewson spytał Freda. - Rozmawiałeś z Wiktorią Frobisher?
- Niestety tak... Ona jest stuknięta. Chciała, żebym się z nią przespał. Groziła mi. Mówiła, że zniszczy moje szczęście...
- Więc i ty miałeś okazję... Jeszcze raz przepraszam, że cię uderzyłem i mogłem pomyśleć, że skrzywdziłeś Hermionę.
Umilkli, gdy wszyscy już usiedli w salonie i zaczęli zastanawiać się nad sposobem odnalezienia dwóch Gryfonek.
Komentarze
Prześlij komentarz